Inspektorzy OTOZ Animals poinformowali o kolejnej kontroli ws. zaniedbanych zwierząt domowych. Tym razem pospieszyli z pomocą około 5-letniej suczce, która uwięziona była na zaledwie pół metrowej uwięzi. Jednakże, tym, co zszokowało ich najbardziej, była lekceważąca i wulgarna postawa właścicielki psa. Członkowie organizacji prozwierzęcych nie ustają w walce o zrywanie łańcuchów i zwracanie zwierzętom należytej wolności i swobody. Sądząc po dramatycznych wpisach publikowanych na mediach społecznościowych, każda interwencja kończącą się ratowaniem stworzenia w potrzebie, jest dla nich szczęściem na wagę złota. Tym razem odnieśli wielki sukces, oswobadzając z uwięzi niewielkich rozmiarów suczkę, której opiekunka nie miała sobie nic do zarzucenia.
Mieszkańców Szczecina przeszły dreszcze. W miniony długi weekend na ułamek sekundy nocne niebo nad miastem rozświetlił tajemniczy rozbłysk. Zwolennicy teorii spiskowych zastanawiali się, czy nietypowe zjawisko uchwycone na filmie jest dowodem na przybycie obcych z innej galaktyki, lecz rzeczywistym winowajcą okazało się dzikie zwierzę.Krótki, ale intensywny rozbłysk był widziany na szczecińskim niebie w Boże Ciało ok. godz. 00:22. Zjawisko zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu z osiedla Reda, z wieżowca Pazim czy z mariny na Wyspie Grodzkiej.
Wolontariusze i pracownicy Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Koninie przekazali oburzającą informację. Dotyczy ono włamania na teren placówki, w wyniku którego zniknęły wszystkie pieniądze z pogotowia kasowego. Nieznani sprawcy kradzieży wybrali karygodny sposób na szybkie wzbogacenie się kosztem potrzebujących stworzeń. Złodzieje z Wielkopolski i okolic przechodzą samych siebie, wymyślając coraz to nowsze metody rabunków. Bandyci włamali się do schroniska w Koninie pod osłoną nocy i zabrali wszystkie środki przeznaczone na leczenie i opiekę nad czworonożnymi podopiecznymi, a także odrestaurowanie placówki.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Radomiu powiedziała stanowcze "dość!" zaśmiecaniu przyrody przez odwiedzające je osoby. Eksperci przypominają turystom, z czym wiążę się ryzyko pozostawiania w lesie resztek jedzenia i tłumaczą, jak prawidłowo zachowywać się podczas odpoczynku na łonie natury.Zaśmiecanie lasów i środowiska naturalnego zwierząt staje się coraz częściej obserwowanym zjawiskiem w Polsce i na świecie. Leśnicy i ekolodzy nieustannie apelują o dbanie o otaczającą nas przyrodę, ale mimo ich starań problem wydaje się powiększać.
W Leśnictwie Biały Bór (woj. zachodniopomorskie) trwało wykaszanie malin i innych roślin rosnących wokół młodych drzew. W pewnym momencie leśniczy nadzorujący wycinkę zaapelował, by niezwłocznie przerwać wszelkie prace. Jego uwagę przykuły niewielkich rozmiarów stworzenia ukryte w wysokiej trawie, które bliskie spotkanie z kosiarką mogłyby przypłacić życiem. Jak dowiadujemy się z wpisu na mediach społecznościowych, na Pomorzu doszło do niezapowiedzianego wstrzymania prac podczas oczyszczania zagajnika z dodatkowej roślinności. Leśniczy o imieniu Olek wypatrzył w wysokiej trawie rodzeństwo koźląt.
Podczas kontroli pojazdów przekraczających przejście graniczne w w Korczowej, funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej udaremnili przemyt nietypowego zwierzęcia. W trakcie rutynowych czynności natrafili na spreparowany okaz gatunku, któremu grozi wyginięcie. Celników pracujących na polsko-ukraińskim przejściu granicznym wydaje się już nic nie dziwić. Jakiś czas temu informowaliśmy o śmiałej próbie przemycenia kociąt rasy szkockie zwisłouche w ściance busa. Tym razem jednak w bagażniku osobowego peugeota wykryto spreparowany okaz chronionego gada.
Nad Polskę nadciągnęła kolejna niebezpieczna fala upałów. Każdego roku wysokie temperatury zagrażają życiu i zdrowiu wielu osób, a na niekorzystne skutki gorących dni szczególnie narażone są dzieci, seniorzy oraz zwierzęta. W związku z tym służby przypominają, że pozostawianie swoich bliskich w nagrzanych samochodach może doprowadzić do przegrzania organizmu, a nawet śmierci.Jak podaje portal tvnmeteo.pl, w najbliższych dniach synoptycy zapowiadają nawet 40 stopni Celsjusza. Lekarze apelują o zachowanie ostrożności, aby uniknąć udaru, natomiast policja kieruje ostrzeżenie do wszystkich osób, którym przyjdzie do głowy pozostawienie dzieci, osób starszych bądź zwierząt w samochodach zaparkowanych w słońcu - nawet pod pretekstem szybkiego zrobienia zakupów czy wizyty u lekarza.
Na śmietniku przy ulicy Wiączyńskiej w Łodzi zauważono kosz na brudną bieliznę, który z pozoru stał pusty. Całe szczęście pewien przechodzień postanowił zaufać swojej intuicji i zajrzeć do jego wnętrza. Widok, jaki zastał w środku, sprawia, że oczy zachodzą łzami. W koszu kryła się przestraszona rodzina.Nieznany sprawca dopuścił się karygodnego czynu na jednym z łódzkich osiedli. Bez najmniejszych skrupułów pozbył się sześciu domowych pupili - dwóch karmiących matek oraz czterech kilkutygodniowych kociąt. Wystawił je przed blok w koszu na bieliznę, jak gdyby nigdy nic.
Pewna młoda para, zanim powiedziała sobie sakramentalne "tak", poprosiła gości ceremonii o coś innego niż kwiaty, zestawy garnków i inne drogie upominki. Chodziło o konkretny prezent, który uszczęśliwiłby podopiecznych lokalnego schroniska dla bezdomnych zwierząt.Pewna młoda para postanowiła świętować swój wielki dzień w nietypowy sposób. W zaproszeniach do gości dokładnie zaznaczyli, jakie podarki sprawiają im największą radość. Co zadziwiające, zakochani woleli zrzec się kosztownych prezentów na rzecz pomocy zwierzętom.
W centrum Krakowa rozegrały się sceny niczym z Dzikiego Zachodu. Chodzi o niedawny incydent z udziałem tzw. "dorożki widmo". Ulicami stolicy Małopolski przejechał rozpędzony powóz bez nadzoru woźnicy. Jak zauważają aktywiści na rzecz ochrony praw zwierząt, konie zaprzężone do pojazdu stwarzały zagrożenie dla siebie samych, jak i ludzi.W miniony poniedziałek, około godziny 9.45 konie samodzielnie ciągnące dorożkę przez ulicę Szpitalną zostały zaobserwowane przez strażników miejskich. Gdy zorientowali się, że nad końmi nikt nie panuje, natychmiast rzucili się za nimi, chcąc zapobiec wypadkowi.
Spacerowicze cieszący się weekendem nad polskim morzem natrafili na mrożący krew w żyłach widok. Na plażach od Świnoujścia aż po Mierzeję Wiślaną znaleziono 35 martwych fok. Wolontariusze Błękitnego Patrolu WWF wyjaśniają, co mogło być przyczyną śmierci tak wielu młodych osobników.W dniach od 28 do 31 maja na nadbałtyckim wybrzeżu znaleziono kilkadziesiąt martwych zwierząt, z czego sześć ciał rozkładało się na piasku przez prawie tydzień. Przez cały ten czas mieszkańcy okolicy i turyści obserwowali powolny rozkład ciał.
Ośrodek Rehabilitacji "Mysikrólik" Na Pomoc Dzikim Zwierzętom przekazał smutną wiadomość. Za nami pierwsze ofiary dorocznej "tradycji" narodowej - wielkiego koszenia trawników. Nieszczęście przytrafiło się malutkiemu sarniątku, które próbowało uciekać przed kosiarką. Niestety, stało się najgorsze.Co roku przez nieuwagę przy koszeniu dziesiątki tysięcy młode saren, zajęcy i innych zwierząt giną w straszny sposób. Chociaż pogoda sprzyja strzyżeniu zarośniętych trawników i łąk, nie należy zapominać o tym, że wśród wysokich traw buszują dziko żyjące zwierzęta i ich potomstwo.
Klientka jednego z marketów na łódzkich Bałutach nie spodziewała się, że zakupy w popularnym dyskoncie skończą się dla niej wizytą w szpitalu. Los bywa jednak przewrotny. Kobieta twierdzi, że podczas wizyty na dziale warzywno-owocowym została ugryziona przez pająka chowającego się w kiści bananów. Do nieszczęśliwego wypadku miało dojść w czwartek, 27 maja. Klientka marketu Biedronka spokojnie przeglądała banany, gdy niespodziewanie poczuła uszczypnięcie w rękę. Na miejsce wezwana została ochrona sklepu.
Członkowie Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt ujawnili szczegóły niedawno przeprowadzonej interwencji. Dotyczyła ona psa odebranego spod opieki patologicznych alkoholików, którzy w obecności wolontariuszy bez zażenowania załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne. Jak wynika z relacji opublikowanej na mediach społecznościowych, w piątek, 4 czerwca inspektorzy odebrali zaniedbanego psa spod opieki właścicielki. W trakcie interwencji kobieta była ewidentnie pod wpływem alkoholu, o czym świadczyła m.in. zaburzona koordynacja ruchowa.
Podkarpaccy policjanci przeprowadzili ostatnio niecodzienną interwencję. Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie w sprawie zbłąkanej owieczki, która biegła ulicą Misiągiewicza w Przeworsku. Zwierzątko było wyraźnie przestraszone i za wszelką cenę próbowało znaleźć drogę powrotną do domu. Do zdarzenia doszło w czwartek, 4 czerwca. Jedna z mieszkanek skontaktowała się z dyżurnym przeworskiej policji, aby poprosić o natychmiastową interwencję i ratunek dla spanikowanego zwierzęcia.
Strażnicy miejscy w Mosinie otrzymali nietypowe zgłoszenie od zaniepokojonej spacerowiczki. Jak wynikało z relacji kobiety, podczas przechadzki leśnymi szlakami natrafiła ona na plastikowe pudełko o tajemniczej zawartości. Nieświadoma kryjącego się w środku zagrożenia, postanowiła je otworzyć. Szybko zrozumiała, że popełniła fatalny błąd. Do zdarzenia doszło w środę, 2 czerwca około godziny 20 w okolicach "Czerwonki" w Mosinie (woj. wielkopolskie). Na miejsce został wysłany patrol Straży Miejskiej.
Inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami doznali szoku, wchodząc do mieszkania właściciela kundelka imieniem Reksio. Po wywiadzie środowiskowym z sąsiadami podejrzewają, że malutki piesek przeżył prawdziwe piekło, będąc pod "opieką" patologicznego alkoholika.O sprawie tragicznie zaniedbanego Reksia został powiadomiony OTOZ Animals Inspektorat Gliwice. Zdaniem sąsiadów pies praktycznie w ogóle nie wychodził na spacery, a zza drzwi dochodziły piski wskazujące na to, że w mieszkaniu dochodzi do aktów przemocy.
Zjawiskowe papugi nimfy miały stać się swoistą wizytówką XXXI Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Przed kilkoma laty klatki ze zwierzętami zostały ustawione na jednym z korytarzy placówki, aby uczniowie i pracownicy mogli je do woli podziwiać. Okazało się jednak, że dziś ich widok budzi grozę i smutek, niżeli zachwyt. Ptaki są zaniedbane, osowiałe i chore. Mimo to dyrekcja i pracownicy placówki nie udzielali im pomocy.W ostatnim czasie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami otrzymało anonimowe zgłoszenie dotyczące egzotycznych papug hodowanych w jednym z łódzkich liceów. Jak wynikało z zawiadomienia, zwierzęta są zaniedbane. Co gorsza, żyją w stresujących warunkach, co doprowadza do aktów agresji i wzajemnego wydziobywania sobie piór.
Czy znacie historie o bohaterskich kierowcach, którzy zatrzymują pojazdy, by ratować życie, czy wymierzać sprawiedliwość? W ostatnim czasie miała ona miejsce w naszym kraju. Niesamowita historia akcji ratunkowej rannego zajączka rozegrała się bowiem we Wrocławiu i z prędkością światła obiegła media. Poszkodowane zwierzątko przeżyło wyłącznie dzięki spostrzegawczym dzieciakom i motorniczej, która odwiozła go tramwajem do lecznicy. Jak relacjonuje członkowie dolnośląskiej organizacji EKOSTRAŻ, która zajmuje się humanitarną ochroną zwierząt, historia zajączka miała wyjątkowo fatalny początek. W niedzielę maleństwo spadło z wysokiego wiaduktu w okolicach wrocławskiego stadionu sportowego wprost na ulicę i potrzebowało natychmiastowej pomocy.
W jednej ze szkół w Krakowie doszło do nietypowej interwencji służb. Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie dotyczące podejrzanego zapachu wydobywającego się z rynny. W obawie o bezpieczeństwo uczniów i personelu zarządzono pilną ewakuację placówki. Źródłem fetoru okazało się martwe zwierzę.Niecodzienne zagrożenie w Małopolsce. Około godziny 7:35 do stanowiska kierowania straż w Krakowie wpłynęło pierwsze zgłoszenie o podejrzanej woni roztaczającej się w Szkole Podstawowej nr 132 w Krakowie.
Chłopak, który wybrał się do parku położonego w centralnej części Piły, aby pojeździć na rolkach, przypadkiem usłyszał niepokojące dźwięki wydobywające się z kontenera. Sprawdził jego zawartość i na sam widok momentalnie ścisnęło mu się serce z żalu. Okazało się, że w środku tkwiły kocie noworodki w fatalnym stanie.Popularny i często odwiedzany Park na Wyspie w Pile stał się miejsce przestępstwa, którego nie da się usprawiedliwić w racjonalny sposób. Mało który mieszkaniec podejrzewałby, że w kontenerze na śmieci umieszczonym tuż obok głównego pasażu spacerowego rozgrywa się dramat żywych stworzeń.
Nieopodal autostrady A4 zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Młoda sarna zaplątała się w siatkę drogi serwisowej i nie była w stanie samodzielnie się oswobodzić. Wyczerpana i zrezygnowana leżała w trawie, licząc, że ktoś wreszcie pomoże jej wydostać się z pułapki.Zgłoszenie dotyczące zwierzęcia leśnego w potrzebie przyjęli strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej z w Łętowicach. W niedzielę tuż przed godziną 14 zostali zadysponowani do uwięzionej sarenki.
Podczas wyprawy szlakiem Beskidu Żywieckiego turyści natknęli się na niespełna dwutygodniowe zwierzątko. Sądząc, że jest to porzucone szczenię, zabrali je z lasu i skierowali się do pobliskiej lecznicy dla zwierząt. Dopiero lekarz weterynarii uświadomił ich, jak wielki błąd popełnili. Do fatalnej pomyłki doszło w niedzielę, 23 maja. Na jednej ze ścieżek dostrzeżono samotne zwierzę przypominające wyglądem malutkiego psa. Świadkowie zdarzenia doszli do wniosku, że ktoś najwyraźniej je porzucił.
W nocy z wtorku na środę w południowej części Koszalina miał miejsce odstrzał stada dzików. Świadkowie zdarzenia porównują je do rzezi i dodają, że nie są w stanie wyrzucić z pamięci skowytu mordowanych zwierząt. Tymczasem magistrat tłumaczy podjęte działania obowiązkiem dbania o bezpieczeństwo mieszkańców i podkreśla, że zastrzelone dziki były bardzo agresywne. Obława na stado dzików rozegrała się między ulicami Gnieźnieńską i H. Modrzejewskiej w Koszalinie. Pierwsze strzały padły tuż po pierwszej w nocy, budząc i poważnie niepokojąc mieszkańców.
Dziś przypada wyjątkowe święto. Corocznie 26 maja obchodzony jest w Polsce Dzień Matki. To doskonała okazja, by wyrazić wdzięczność i podziękować mamom, również tym czworonożnym, za trud, które włożyły w wychowanie swojego potomstwa. Co ciekawe, Ty również możesz mieć dzisiaj powody do świętowania, nawet jeśli nie masz dzieci! Święto Dnia Matki ma w Polsce ponad stuletnią tradycję, jednak na przestrzeni lat definicja bycia mamą uległa pewnej zmianie. Dziś nie trzeba poświęcać swojej miłości wyłącznie ludzkim dzieciom, aby czuć się jak pełnoprawny rodzic.
Dziki zadomowiły się w Toruniu. Stada dorosłych osobników wraz z warchlakami okupują trawniki przed blokami mieszkalnymi, a nawet place zabaw, stając się sporym problemem dla mieszkańców. Zwierzęta te potrafią być niebezpieczne, dlatego rodzice boją się wypuszczać dzieci same z domu. Władze miasta zdecydowały, że najwyższy czas podjąć radykalne kroki. Torunianie walczą z plagą dzików. Zwierzęta oswoiły się z obecnością ludzi i grasują już nie tylko na obrzeżach miasta. Panoszą się w pobliżu zabudowań mieszkalnych i wcale nie wykazują chęci powrotu do lasu.
Na poddaszu w jednym z budynków mieszkalnych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej dokonano niezwykłego odkrycia. Mieszkaniec Łaz powiadomił służby o bardzo licznej kolonii nietoperzy, które upodobały sobie jego strych. Przybyli na miejsce specjaliści nie wierzyli własnym oczom. Okazało się, że mają do czynienia z chmarą wyjątkowo rzadkiego gatunku objętego ochroną. Wizyty nietoperzy to dla mieszkańców Łaz żaden fenomen. Zwierzęta, które prawdopodobnie zimują w jednej z jurajskich jaskiń od lat szukają schronienia na poddaszach okolicznych domów. Jednakże zgłoszenie dotyczące kolonii liczącej kilkadziesiąt osobników rzadkiego gatunku wywołała niemałe zdziwienie naukowców.
Do miejscowości Stara Oleszna (woj. dolnośląskie) zawitał niespodziewany gość. Śliczny, niewielki, ale uzbrojony w bardzo ostre zęby zwierzak wtargnął na jedną z posesji. Z nieodpartą ciekawością zwiedzał ogród w poszukiwaniu nowych wrażeń, aż w końcu zorientował się, że nie wie, jak się z niego wydostać. O pomoc w eskorcie stworzonka z powrotem do domu poproszono strażaków. Do niecodziennej sytuacji doszło 8 maja br. Mieszkańcy Starej Olesznej musieli się bardzo zdziwić, widząc, kto wpadł do ich ogrodu z niezapowiedzianą wizytą.