Internet obiegła przejmująca historia kota Teodora, który został przywiązany przez swojego właściciela do stojącej na mrozie budy. Zwierzę najprawdopodobniej przebywało na krótkiej lince niezależnie od warunków atmosferycznych od dłuższego czasu. Powód ograniczenia zwierzęciu wolności szokuje.Do Fundacji Straż Obrony Praw Zwierząt-Schronisko w Borku i KTOZ Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wpłynęły informacje dotyczące znęcania się nad zwierzęciem w jednej z małopolskich gmin. Na posesji miał znajdować się kot trzymany przy budzie na smyczy. Podczas interwencji aktywiści zabezpieczyli zwierzę, które teraz dochodzi do siebie w schronisku.
Policjanci z Człuchowa otrzymali wraz z początkiem tygodnia zgłoszenie o pięciu szczeniętach porzuconych w plastikowej skrzynce na przystanku, które o mały włos nie umarły z wyziębienia. Na szczęście kierowca tira zachował czujność i zabrał je do auta. Sprawca porzucenia malutkich psów jest poszukiwany.Ludzie, lepiej czy gorzej, ale radzą sobie z mrozem - mamy wprawdzie możliwość założenia dodatkowej warstwy odzieży czy zaszycia się pod ciepłym kocem w domowym zaciszu. Gorzej ze zwierzętami. Dla nich mróz może okazać się zabójczy.
36-letni mieszkaniec Świdnicy znęcał się, a finalnie zabił psa rasy shih tzu, dusząc go smyczą. Czara goryczy przelała się, gdy zwierzak ugryzł mężczyznę, gdy pił alkohol. Zwierzę należało do jego partnerki, która zgłosiła sprawę na policję. Okazało się, że to nie pierwszy raz, kiedy oprawca zachowywał się w agresywny sposób w stosunku do swoich bliskich.Jak podają lokalne media, do szokujących wydarzeń doszło w nocy z 27 na 28 stycznia br. Mieszkający w centrum Świdnicy Dariusz B. był w stanie nietrzeźwości. W mieszkaniu znajdowała się również jego partnerka oraz należący do niej pies rasy shih tzu, Zwierzę było szczególnie wyczulone na zapach alkoholu, co przyczyniło się do jego niechęci w stosunku do mężczyzny.
Poznajcie Pony - samicę orangutana, którą porwano niedługo po narodzinach i sprowadzono do małej wioski na Borneo. Tam trafiła do jednego z domów publicznych, gdzie przykuto ją do łóżka łańcuchami, przebierano w sukienki i zmuszano do odbywania stosunków seksualnych z klientami. Trwający 6 lat horror został przerwany przez aktywistów. Założona w 1991 roku Fundacja Borneo Orangutan Survival (BOS) jest największą na świecie organizacją zajmującą się ochroną orangutanów borneańskich. W 2003 roku jej członkowie otrzymali informacje o haniebnym procederze dotyczącym wykorzystywania seksualnego dzikich zwierząt. Orangutanicę Pony od dzieciństwa zmuszano do prostytucji w indonezyjskim domu publicznym.
W Tarnowie Podgórnym pod Poznaniem dokonano wstrząsającego odkrycia w okolicznym lesie. 8 martwych gadów - pytony oraz boa - zostały znalezione w zakopanym worku. Biegły z zakresu weterynarii określił, że zostały uduszone. Funkcjonariusze policji szukają sprawcy uśmiercenia zwierząt i proszą o pomoc w ustaleniu jego tożsamości. Nietypowego odkrycia dokonał spacerowicz na leśnej drodze. 12 stycznia zauważył on fragmenty zakopanych w ziemi czarnych worków. Głos intuicji podpowiedział mu, by sprawdzić ich zawartość i tak też uczynił. Po otwarciu worków mężczyzna początkowo nie mógł uwierzyć własnym oczom. W worku znajdowały się martwe węże.
Dolnośląska grupa interwencyjna DIOZ przyjechała do owianego złą sławą mieszkania przy ulicy Urzędniczej 2 w Toruniu i zabrała stamtąd 20-letniego psa o imieniu Sonia. Zwierzę należało do rodziny patostreamera Daniela "Magicala", który na początku stycznia wyszedł z więzienia. Właściciel już zapowiada, że będzie domagał się reakcji na bezprawne zabranie psa. Daniel "Magical" opuścił zakład karny w dniu 13 stycznia 2023 roku, a wyjście na wolność było internetowym wydarzeniem. Internetowa działalność słynnego streamera od dłuższego czasu budziła kontrowersje ze względu na dokumentowanie patologicznych zachowań podczas libacji alkoholowych. W transmisjach brali udział matka, konkubent i znajomi rodziny. Tajemnicą nie jest również krzywda czworonożnego podopiecznego rodziny - suczki Soni.
Do przerażającego odkrycia doszło w miejscowości Zabierzów. Podczas przeprowadzanych prac koparką mężczyzna dotarł do znajdującej się pod ziemią suczki. W stanie krytycznym zwierzę zostało przetransportowane do kliniki weterynaryjnej, gdzie rozpoczęła się walka o jej życie. Niestety specjaliści są bardzo ostrożni z rokowaniami.Trudno uwierzyć, że ktoś mógłby być w stanie zakopać żywe zwierzę pod ziemią i pozostawić je na pastwę losu. Choć do tej pory nie zostały jeszcze wyjaśnione okoliczności, w których suczka się tam znalazła, dzięki szybkiej reakcji mężczyzny, który ją znalazł, istnieje szansa, że uda się ją uratować.
Galgo Español to inaczej chart hiszpański. Choć niektórzy ubóstwiają tę rasę za arystokratyczny wdzięk, klasę i niepowtarzalny wygląd, są jednak pewne miejsca na Ziemi, które stanowią dla nich najprawdziwsze piekło. W Hiszpanii charty zabija się w dziesiątkach tysięcy. Rowy wypełniają ciała martwych "galgos", a to wszystko w imię okrutnej tradycji.Tak, jak dziś brytyjskim Royalsom towarzyszą psy rasy welsh corgi pembroke, w minionych epokach ulubioną rasą hiszpańskiej szlachty były charty. Wrodzony instynkt łowiecki, szybkość, zwinność i temperament ze skłonnościami do dominacji w pewnych częściach świata stały się jednak ich przekleństwem.
Przedstawiciele organizacji OTOZ Animals - Inspektorat ds. ochrony zwierząt w Żywcu poinformowali o odebraniu psa rasy yorkshire terrier z powodu skrajnego zaniedbania przez poprzedniego właściciela. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych zwierzę trzymano na zewnątrz od 7 lat i tylko cud sprawił, że doczekał przyjazdu ratowników.Gdzie leżą granice okrucieństwa? To pytanie codziennie zadają sobie inspektorzy niosący ratunek skrajnie zaniedbanym zwierzętom. Agresja wymierzona w istoty słabsze i bezbronne, którym człowiek winien opiekę i protekcję, to tylko jedno z wiele zachowań, które z ludzkiej perspektywy można by określić jako okrutne.Jednym ze stworzeń, które miało nieszczęście znaleźć się w nieodpowiednich rękach, jest pies uratowany przez przedstawicieli żywieckiego inspektoratu organizacji OTOZ Animals. Jak wspominają, przeżyli szok w momencie, gdy przyjrzeli mu się z bliska.
14 stycznia o godzinie 13:30 rozpoczął się protest antyfutrzarski przed sklepem Louis Vuitton, należącym do koncernu LVMH. Manifestujący stają w obronie tzw. zwierząt futerkowych i chcą sprzeciwić się wykorzystywaniu futer ze zwierząt maltretowanych na fermach futrzarskich w kolekcjach domu modowego. Konieczna jest wspólna mobilizacja, gdyż tylko razem jesteśmy w stanie doprowadzi do przełomu w wojnie o futro.Dziś, tj. 14 stycznia Warszawa doświadczy gniewu osób, którym dobrobyt zwierząt futerkowych nie jest obojętny. Przed Domem Handlowym Vitkac, mieszczącym się przy ulicy Brackiej 9, zebrały się tłumy aktywistów i aktywistek z CAFT EUROPE i CAFT USA. To kolejna edycja akcji w obronie milionów stworzeń, mordowanych dla koncernu LVMH, giganta rynku produktów luksusowych, właściciela między innymi takich marek jak Louis Vuitton, Christian Dior czy Fendi.
Inowrocławskie służby opublikowały nagranie z monitoringu, na którym widać, jak dwóch dorosłych z małym dzieckiem porzuca psa. Dzięki człowiekowi dobrej woli, straży miejskiej udało się ustalić szczegóły porzucenia zwierzęcia. Okazało się, że kilka dni wcześniej kobieta chciała oddać czworonoga do schroniska. W ostateczności uciekła się do drastyczniejszych metod, by pozbyć się niechcianego pupila.Zagrożenie życia i trauma psychiczna to tylko niektóre z konsekwencji, na jakie skazujemy zwierzaka, porzucając go w lesie, pozostawiając w kartonie na ulicy czy nawet wyrzucając z samochodu prosto na jezdnię. W świetle polskiego prawa porzucenie zwierzęcia domowego może także mieć poważne konsekwencje dla osoby, która w podbramkowej sytuacji dopuściła się takiego przestępstwa - niezależnie od motywacji, sytuacji finansowej czy zwykłego "widzimisię".
Firma Neuralink, założona w 2016 roku przez Elona Muska, stała się podmiotem federalnego dochodzenia ws. potencjalnych naruszeń dobrostanu zwierząt. Organizacja, której założeniem jest opracowanie narzędzia pozwalającego na bezpośrednie połączenie naszego mózgu z komputerem, testuje swoją technologię na żywych zwierzętach. Dotychczas w eksperymentach miało zginąć ponad 1500 stworzeń.Miliarder oraz człowiek roku magazynu Time w sposób bezkrytyczny przedstawia osiągnięcia swoich firm oraz inwestycje, jednak pewne kwestie z pewnością wolałby przemilczeć. Agencja prasowa Reuters powołuje się na jedno ze swoich źródłem, twierdząc, że pracownicy Neuralink mieli się skarżyć, że testy na zwierzętach są przeprowadzane w pośpiechu, co skutkuje licznymi błędami. W ich wyniku niepotrzebnie cierpią lub giną niewinne istoty. Podano, iż bilans ofiar przekroczył już 1500 istnień.
W sierpniu br. media obiegła informacja o psie zakopanym żywcem na poznańskim Franowie. Cała Polska szukała zwyrodnialca, który dopuścił się tego czynu. Teraz na światło dzienne wychodzą nowe fakty. Policja opublikowała rysopis kobiety, która może mieć związek z incydentem i prosi o pomoc w jej poszukiwaniach.O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy już w sierpniu. 15 lipca br. jeden z przechodniów zauważył, że przy terenach zielonych położonych przy ulicy Franowo w Poznaniu znajduje się częściowo zakopany w ziemi pies. Niezwłocznie powiadomił odpowiednie służby, lecz zwierzęcia niestety nie udało się już uratować.
73-latek z Łazisk Górnych pastwił się nad starszym, schorowanym psem. Zwierzę zamiast budy, miało drewnianą wanienkę, a stan jego zdrowia pozostawiał wiele do życzenia. W chwili interwencji pupil nie reagował na żadne bodźce. Starszy mężczyzna usłyszał zarzuty za znęcanie się nad podopiecznym. Tłumaczenie, dlaczego dopuścił się tak haniebnego czynu, wydaje się być nieśmiesznym żartem.Historia psa, nad którym znęcał się jego 73-letni właściciel, łapie za serce. Zwierzę miało liczne dolegliwości, którymi mężczyzna zupełnie się nie przejmował oraz nie robił nic w kierunku, aby go z nich wyleczyć. Teraz usłyszał zarzuty za swoje karygodne postępowanie.
Zoofil z powiatu pleszewskiego, którego wyrok pozbawienia wolności na pół roku oraz 10-letni zakazu opieki nad zwierzętami uprawomocnił się w lipcu br., od 4 miesięcy pozostawał na wolności. Służby straciły cierpliwość i na polecenie sądu w końcu aresztowały mężczyznę. Zanim trafił do zakładu karnego, zdążył skrzywdzić kolejne zwierzę i przymierzał się do kolejnego przestępstwa. Czy wreszcie nastał koniec sprawy zoofila spod Pleszewa, o którym wielokrotnie wspominaliśmy na naszej stronie? W związku z tym, że 43-letni mieszkaniec Sośnicy skrzywdził kolejne zwierzę, doszło do pewnych zmian. Na skutek niedawnej interwencji w poniedziałek, 14 listopada Sąd Rejonowy w Pleszewie wydał jednoznaczną decyzję o aresztowaniu winnego i doprowadzeniu go więzienia w celu odbycia kary.
14-letni chłopiec z województwa mazowieckiego odpowie przed Sądem Rodzinnym i Nieletnich za znęcanie się nad zwierzętami. Policja ujawniła w jego telefonie nagrania świadczące o dopuszczeniu się czynów karalnych. Nastolatek na swoją obronę twierdził, że chciał jedynie zaimponować rówieśnikom.Rówieśnicy pełnią ważną rolę w życiu dziecka i nastolatka. Młodzież generalnie dąży do samodzielności i niezależności od rodziców z jednoczesną potrzebą akceptacji i solidarności w grupie rówieśniczej. Nastolatkowie silniej identyfikują się z ludźmi w swoim wieku, a więź ta zaspokaja potrzebę poczucia bezpieczeństwa. Do prób zdobycia szacunku kolegów i koleżanek zalicza się m.in. chęć zaimponowania rówieśnikom i to niekoniecznie sposobami godnymi pochwały.Historia, jaka w ostatnim czasie rozegrała się w Przasnyszu, pokazuje, że za skrajnie nieodpowiedzialne metody przypodobania się osobom z najbliższego otoczenia młodzież może czekać surowa kara.
Szczeciński oddział Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt otrzymał ostatnio szokujące informacje. Wpłynęło zgłoszenie, które informowało że 12-latek przebywający pod opieką babci od dłuższego czasu znęcał się nad psem. Co więcej, nastolatek miał wypalić mu oczy żrącym środkiem do czyszczenia toalet.Funkcjonariusze szczecińskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt zgodnie przyznali, że z tak bestialskim zachowaniem nie spotkali się już dawno. Co najgorsze, tych strasznych czynów dopuścił się 12-letni chłopak, który był pod opieką babci.
Do makabrycznych zdarzeń doszło we wsi Bodzów nieopodal Nowej Soli. Obrońcy zwierząt podczas interwencji uratowali przestraszoną sunię. Jej nowo narodzone szczenięta zabił 14-letni chłopiec, który wyraźnie nic nie robił sobie z czynu, którego się dopuścił. "Podczas trwania czynności interwencyjnych był w świetnych humorze, śmiał się, żartował i kpił z całej sytuacji" - opisują inspektorzy OTOZ Animals.Interwencje obrońców zwierząt zdarzają się już na porządku dziennym. Właściciele dopuszczają się nierzadko naprawdę makabrycznych czynów, a niska efektywność oddziaływań penitencjarnych sprawia, że czują się bezkarni. Co najgorsze, nie wszystkie zwierzęta otrzymują pomoc na czas.
Karma to suczka shih tzu, która przeszła prawdziwą metamorfozę. Po tułaczce po ulicach, w końcu trafiła na ludzi, którzy się nią zaopiekowali. Jak się okazało psiak pod skołtunioną sierścią skrywał oczy, obok których nie da się przejść obojętnie. Po skrajnie zaniedbanej i wystraszonej suczce nie ma już śladu!Właściwa pielęgnacja u psów ma niebagatelne znaczenie nie tylko w ich wyglądzie, ale także funkcjonowaniu. Każdy właściciel czworonoga powinien dbać o jego sierść w odpowiedni sposób i starać się zapewnić mu czystość oraz komfort. Z brakiem higieny niestety często zmagają się psy bezpańskie, które są skazane na tułaczkę po ulicach.
Kobieta, która zbierała grzyby w lesie między Bolesławicami, a Zębowem (woj. pomorskie) natrafiła na kartonowe pudełko, zaklejone taśmą. Bynajmniej nie było ono puste. W środku znajdowało się sześcioro szczeniąt, które nie miały dopływu powietrza. Nadszedł czas na grzybobranie. Miłośnicy poszukiwań darów jesieni tłumnie ruszyli na łąki i do lasów, rozglądając się za najlepszymi i największymi okazami. Spacery w okolicznościach przyrody mogą jednak przerodzić się w dramatyczną akcję ratunkową. Przekonała się o tym pewna kobieta, która w miniony piątek zamiast wynieść pełen koszyk grzybów, wzięła w objęcia sześć porzuconych szczeniąt.
Pascal Nusbaumer miał pewne podejrzenia wobec swojej sąsiadki, która traktowała swojego psa w naganny sposób. Mężczyzna postanowił interweniować. W sieci opublikował nagranie, na którym widać skandaliczne zachowanie kobiety. Przez swój wybryk trafiła na pierwsze strony portali informacyjnych. Użytkownicy sieci, a zwłaszcza mediów społecznościowych, nieraz udowodnili, że dzięki pracy zespołowej są w stanie zdziałać cuda: odnajdując zaginionych, skradzione przedmioty czy typując podejrzanych. Internauci nie pozostają też obojętni na przestępstwa wobec zwierząt, za które sprawcy nie ponoszą właściwie żadnych konsekwencji. Nagranie udostępnione na Facebooku w 2020 roku pokazuje, że żadna osoba znęcająca się nad zwierzętami nie może czuć się bezkarnie. Prędzej czy później wieści o jej haniebnym postępowaniu się rozejdą.
W gospodarstwie rolnym w Osowie (woj. wielkopolskie) podczas kontroli powiatowego lekarza weterynarii ujawniono padłe zwierzęta. 40 martwych byków znaleziono w budynkach gospodarczych. Winą za ich śmierć obarczono 20-letniego syna gospodarza, który miał się nimi tymczasowo opiekować. W piątek, 23 września na farmie w Osowie w gminie Gostyń przedstawiciele firmy, do której należało bydło, przeprowadzili wyrywkową kontrolę, podczas której dokonali wstrząsającego odkrycia. Na terenie tej posesji odkryto truchło zwierząt.
Członkowie organizacji zajmującej się walką o prawa zwierząt w Rumunii doznali szoku, gdy znaleźli cztery szczenięta całkowicie pokryte gorącą smołą. Leżąc bezradnie w upalnym słońcu, czekały na swój koniec. Na szczęście pomoc przyszła na czas.Zwierzęta są istotami, które – podobnie jak ludzie – mają zdolność odczuwania bólu, co sprawia, że cierpią, gdy ktoś się nad nimi znęca. Wśród Polaków rośnie świadomość społeczna w zakresie ochrony zwierząt, niemniej jednak co jakiś czas w wciąż słyszy się doniesienia o ich niehumanitarnym traktowaniu. Jednym z przykładów jest sytuacja, która miała miejsce w Rumunii.
Właściciel półrocznego szczenięcia o imieniu Kia był zmuszony udać się w zagraniczną podróż. Pod swoją nieobecność pozostawił zwierzę pod opieką syna, 18-letniego Logana Smoora. Po powrocie suczka była w opłakanym stanie i potwornie cierpiała. Jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, jakie prawa mają zwierzęta. Wciąż jednak dochodzi do brutalnych przestępstw, które bulwersują opinię publiczną. Poprzez nagłaśnianie takich wydarzeń i wyrażanie sprzeciwu możemy ograniczyć aktywność oprawców zwierząt oraz uzmysłowić osobom podnoszącym rękę na psy, koty i inne stworzenia, że nie pozostaną bezkarni.
Właścicielka niespełna rocznego mastifa angielskiego zauważyła na jego ciele pełno śladów, które z początku wzięła za ugryzienia robaków. Kiedy jednak przyjrzała się im z bliska, zdała sobie sprawę, że szczeniak padł ofiarą ludzkiego okrucieństwa. Hayden Howard mieszkała razem z synkiem i szczenięciem rasy mastif angielski o imieniu Jackson w domu jednorodzinnym w Seymour w stanie Indiana. Pewnego sobotniego wieczora zauważyła, że zwierzak miał pełno małych plamek na skórze. Nic nie zwiastowało tego, że czworonóg wkrótce wyląduje na sali operacyjnej.
Zarzut znęcania się nad zwierzętami usłyszał 62-latek, który został przyłapany na ciągnięciu dwóch kucyków za samochodem oraz ich kopaniu. Jeden ze świadków zarejestrował wstrząsające zdarzenie na filmie i zawiadomił policję.Do zdarzenia doszło w miejscowości Żukowo (woj. pomorskie). W mediach społecznościowych zamieszczono dwa krótkie nagrania, przedstawiające dwa młode kucyki przywiązane do rozpędzonego samochodu.
Pracownicy schroniska dla zwierząt w Wysocku Wielkim w asyście policji odebrali psa skatowanego przez 87-latka. Zaledwie dwa dni później spełnił się najczarniejszy scenariusz - roczna suczka odeszła na skutek poniesionych obrażeń. Starszemu mężczyźnie grozi kara pozbawienia wolności.Dotkliwie pobity pies, który został odebrany 87-letniemu mieszkańcowi wsi Topola Osiedle k. Ostrowa Wlkp., nie przeżył. Mężczyzna tłumaczył policji, że wybił zwierzęciu dziurę w czaszce, bo "się zdenerwował".
Wolontariusze ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Wysocku Wielkim zostali poinformowani o dwóch psach, porzuconych w lesie w okolicach Fabianowa. O znalezisku zaalarmowała kobieta, która je odnalazła. W poniedziałek, 29 sierpnia w lesie w Fabianowie (powiat ostrowski) znaleziono dwa worki. W środku znajdowały się psy, które ktoś skazał na powolną i bolesną śmierć, licząc, że nikt ich nie znajdzie.