Temperatura w całym kraju sięga nawet 30 stopni Celsjusza, dlatego na czas upałów dorożki mają zniknąć z krakowskiego rynku. Co natomiast z trasą nad Morskie Oko? Okazuje się, że tamtejsze konie wożące turystów nie mogą liczyć na specjalne traktowanie. Żar leje się z nieba, a mieszkańcy Polski oraz zagraniczni turyści za wszelką cenę szukają ochłody. Panująca spiekota potrwa jeszcze przez najbliższe tygodnie, stąd w trosce o zdrowie koni wprowadzono zakaz przejazdu dorożek przez Rynek Główny w Krakowie. Równocześnie podobna ulga nie przysługuje zwierzętom wykorzystywanym w transporcie konnym na drodze do Morskiego Oka. Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego nie mają zamiaru wstrzymywać pracy koni.
W miejscowości Zalesie (woj. wielkopolskie) ktoś żywcem zakopał w ziemi trzy maleńkie szczeniaczki. "Tylko dzięki przypadkowi udało się je uratować" - czytamy w poście organizacji. Niestety, czas pokazał, że nie wszystkie zwierzaki miały równe szanse.O sprawie poinformowało Ostrowskie Stowarzyszenie Miłośników Zwierząt, którzy 10 czerwca ratownicy otrzymali zgłoszenie. Wynikało z niego, że na tyłach niezamieszkałej działki w miejscowości Zalesie koło Ostrowa Wielkopolskiego ktoś żywcem zakopał trzy szczeniaki. Maluchom udało się pomóc wyłącznie dzięki szybkiej reakcji osób, które posiadają działkę w tamtej okolicy.
Stowarzyszenie "Cztery Łapy" udostępniło za pośrednictwem mediów społecznościowych film, który przedstawia znęcanie się nad psem. Starszy mężczyzna uderzał go wielokrotnie otwartą dłonią po głowie i brzuchu oraz podnosił za obrożę. Policjanci niemal natychmiast wpadli na trop sprawcy.Policjanci i prokuratorzy coraz intensywniej walczą ze zjawiskiem przemocy wobec zwierząt. Nie ma pobłażania dla sprawców znęcania się nad słabszymi, o czym przekonał się 64-letni mężczyzna.
Mężczyzna wyrzucił swojego psa z balkonu znajdującego się na drugim piętrze. Na szczęście zwierzak przeżył, a całą sytuację nagrała kamera. Sprawa została zgłoszona na policję. Jak wynika z postu opublikowanego przez organizację prozwierzęcą, która zaopiekowała się pieskiem, służby niewiele robią w tej sprawie.Do zdarzenia doszło 3 czerwca w Kostrzynie Wielkopolskim. Około ośmiomiesięczny pies został wyrzucony z balkonu na drugim piętrze przez swojego właściciela.
41-letni mężczyzna został zatrzymany przez kielecką policją po tym, jak pod wpływem alkoholu zabił psa należącego do jego matki. Służby zabezpieczyły ślady, narzędzia i nagranie wykonane przez właścicielkę zwierzęcia.Jak podaje kielecka policja, do makabrycznej zbrodni doszło na terenie gminy Masłów. W minioną niedzielę do dyżurnego komisariatu w osiedlu Na Stoku zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że jej syn, będący pod wpływem alkoholu, zabił jej psa.
Straż miejska wszczęła poszukiwania właściciela, który przywiązała psa przy jednym z łódzkich przystanków MPK. Starsze zwierzę trafiło pod opiekę Schroniska dla Zwierząt w Łodzi, gdzie ustalono, że nie widzi ani nie słyszy. Jego ciało pokryte jest zmianami chorobowymi.W sobotę na oficjalnym facebookowym profilu miasta Łodzi pojawił się wpis dotyczący starszego psa, którego zostawiono bez opieki przy jednym z przystanków autobusowych Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi. Doświadczenie to wywołało u niego przerażenie i duży stres.
Mieszkaniec Płocka usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem. Jak ustalili funkcjonariusze, mężczyzna przywiązał do drzewa swojego psa i pozostawił go w lesie bez dostępu do pokarmu i wody. Służby ujawniły zeznania sprawcy. 24-latek został zatrzymany przez policję po tym, jak w lesie znaleziono należącego do niego 10-miesięcznego psa. Zwierzę przywiązano do drzewa i pozostawiono na pastwę losu.
Kamil Stanek i Nubia, bo tak nazywa się prawdopodobnie najsłynniejsza puma w Polsce, byli nierozłącznym duetem - aż do momentu, gdy kot został odebrany i umieszczony w chorzowskim zoo. W następnej kolejności do prokuratury wpłynęło zawiadomienie m.in. o nielegalnym posiadaniu niebezpiecznego zwierzęcia i znęcaniu się nad nim. Właśnie zapadł wyrok w sprawie.Przed dwoma laty cała Polska z napięciem śledziła historię udomowionej pumy, należącej do byłego uczestnika polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. Kamil Stanek zapragnął hodować w domu dzikie zwierzę i w tym celu w 2014 roku kupił młodą pumę z czeskiej hodowli, po czym przewiózł ją do Polski. Czas pokazał, że ta decyzja nie skończyła się dla niego dobrze.
Namysłowska policja zatrzymała dwóch braci podejrzewanych o znęcanie się nad szczeniakiem. Jeden z nich miał także kierować groźby karalne wobec sąsiadów, którzy zwracali mu uwagę, że nieodpowiednio zajmuje się zwierzęciem. Na szczęście dla psa ta historia zakończyła się szczęśliwie. Namysłowska policja po otrzymaniu zgłoszenia o możliwym znęcaniu się nad kilkumiesięcznym psem zatrzymała dwóch braci, w wieku 61 i 65 lat. Członkowie rodziny mieszkali razem w jednej z miejscowości pod Namysłowem.
Pewien mężczyzna zobaczył przykutego krótkim łańcuchem do ściany psa. Zwierzę dusiło się i nie miało dostępu do wody. Kiedy mężczyzna chciał go uwolnić, okazało się, że obroża zamknięta była na kłódkę. Postanowił udokumentować sposób, w jaki jego sąsiad potraktował zwierzę.Wstrząsający przykład znęcania się nad zwierzęciem miała miejsce na Filipinach. Świadek postanowił nagrać krótki filmik i zrobić zdjęcia, które później obiegły sieć.
Po raz kolejny powraca w Warszawie temat trucia zwierząt poprzez rozrzucanie na trawnikach i terenach zielonych trujących dla nich substancji lub kawałków jedzenia. Miejscem, w którym tym razem zastawiono pułapkę na psy i koty, okazała się ścieżka na Woli Grzybowskiej.
Kujawsko-pomorska policja nagłaśnia sprawę 30-letniego kierowcy, który dopuścił się wyjątkowo bezdusznego zachowania pod wpływem alkoholu. Mężczyzna wyrzucił psa z auta, po czym uciekł. Dzięki reakcji naocznych świadków udało się go aresztować. W niedzielę, tuż po godzinie 9 do dyżurnego koronowskiej policji zadzwoniła osoba, która była świadkiem porzucenia psa. Z relacji kobiety wynikało, że kierowca zatrzymał samochód przy ulicy Letniskowej, wyrzucił z niego czworonoga i z piskiem opon odjechał.
W sieci zawrzało, kiedy media społecznościowe obiegło nagranie, ukazujące mężczyznę, który postanowił oddać swojego psa do schroniska dla zwierząt. Zrobił to jednak w wyjątkowo bestialski sposób, narażając go na uszczerbek na zdrowiu.Kamery jaworskiego przytuliska Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zarejestrowały mężczyznę, który w bestialski sposób potraktował psa. Chcąc oddać go do schroniska, przerzucił pupila przez 2-metrową bramę. Nagranie trafiło do mediów społecznościowych, a niedługo potem sprawą zajęła się dolnośląska policja.
Na jednej z plaż w Teksasie utknęła żywa samica delfina. Jak donosi organizacja zajmująca się ratowaniem morskich stworzeń, obecni tam plażowicze próbowali „pływać z chorym zwierzęciem i jeździć na nim”. Zanim ratownicy dotarli na miejsce, zwierzę już nie żyło.Do zamęczenia zwierzęcia doszło w niedzielę na plaży Quintana w Teksasie. O zdarzeniu poinformowała w mediach społecznościowych organizacja Texas Marine Mammal Stranding Network, która zajmuje się ratowaniem wyrzuconych na brzeg zwierząt.
Mężczyzna zwabił kota na krawędź tarasu w greckiej restauracji, a następnie go kopnął tak, by zwierzę spadło spadło z wysokości. Film trafił do sieci, gdzie wywołał olbrzymie oburzenie. Mężczyzna, który miał znęcać się nad zwierzęciem, został zatrzymany przez grecką policję.Media społecznościowe obiegło szokujące nagranie z nadmorskiej restauracji. Bohater filmiku brutalnie potraktował kota, wabiąc go na brzeg tarasu i kopiąc. O zdarzeniu mającym miejsce na greckiej wyspie Eubea, poinformował Greek Reporter.
Kot imieniem Shadow miał w zwyczaju spacerować po ogrodzie sąsiadów swoich opiekunów. Nie spodobało się to jednej z mieszkanek, która postanowiła odpędzić zwierzę. W tym celu pochwyciła pupila i z całej siły rzuciła nim o drzwi jego właściciela. Do wstrząsającego incydentu doszło w Wielkiej Brytanii. Kot należący do Kevina Yarhama i jego partnerki Sophie Baker został skrzywdzony przez kobietę mieszkającą w sąsiednim domu. Niegodziwe zachowanie oprawczyni zwierząt zostało zarejestrowane przez kamerę monitoringu.
Gdańscy strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie o porzuconej kawii domowej, czyli popularnej śwince morskiej. Zwierzę zostało potraktowane w wyjątkowo nieczuły, przedmiotowy sposób. Gdyby nie przypadkowy mężczyzna, gryzoń nie miałby najmniejszych szans na przeżycie. Bezmyślność, a może raczej skrajne okrucieństwo niektórych właścicieli zwierząt nie przestaje szokować. W czwartek, 28 kwietnia 2022 roku, na numer 986 zadzwonił mężczyzna, który znalazł udomowionego gryzonia wyrzuconego do kontenera na śmieci. Czyżby się komuś znudził?
Świnia w klaustrofobicznie ciasnej klatce, kury w workach i wiele innych zwierząt bez dostępu do wody - taki obraz wyłania się z filmu dokumentującego targowisku Sielanka w Poznaniu. Film z ukrycia nagrali aktywiści przynależący do fundacji walczącej o prawa zwierząt. Akty przemowy wobec zwierząt nie zawsze mają miejsce za zamkniętymi drzwiami, z dala od ciekawskich spojrzeń osób postronnych. Jak udowadnia śledztwo aktywistów z Fundacji Międzynarodowego Ruchu Na Rzecz Zwierząt Viva!, osób zobojętniałych na krzywdę żywych i czujących stworzeń wcale nie trzeba szukać po lasach, piwnicach i mrocznych zakątkach miast. Wystarczy przejść się na osławione targowisko na poznańskim Świerczewie.
Były senator, związany w przeszłości z Prawem i Sprawiedliwością, usłyszał wyrok w związku ze śmiercią psa, którego ciągnął za samochodem po asfalcie. Waldemar Bonkowski został uznany za winnego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i uśmiercenia psa, ale do więzienia nie pójdzie. 62-letni Waldemar Bonkowski (zgodził się na podanie danych osobowych) został oskarżony o "znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem w ten sposób, że przywiązał zwierzę do haka holowniczego samochodu, ruszył i zwiększając prędkość tak, że pies nie nadążył, przewrócił się i był ciągnięty". Zwierzę nie przeżyło, a jego właściciel stanął przed sądem.
Wygłodzony, zapchlony i zaniedbany pies imieniem Bandziorek został odebrany mieszkańcowi Katowic przez prezesa stowarzyszenia na rzecz pomocy zwierząt w asyście policji. Mężczyzna twierdził, że dba o swojego podopiecznego, a tymczasem nigdy nawet nie był z nim u weterynarza. Policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą katowickiej komendy przeprowadzili interwencyjny odbiór skrajnie zaniedbanego zwierzęcia. 7-letni kundelek nazywany Bandziorkiem wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy.
Na jaw wyszedł kolejny przypadek ludzkiego bestialstwa. W samym centrum Tarnowa usłyszano dziwne odgłosy dobiegające ze śmietnika. Okazało się, że w koszu kryły się trzy malutkie kotki, które ktoś owinął w foliowe reklamówki. O sprawie zawiadomiono policję.13 kwietnia w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o dramatycznym odkryciu w koszu na śmieci. Wczesnym rankiem w śmietniku w pobliżu przystanku w rejonie skrzyżowania ulic Klikowskiej, Szujskiego i al. Solidarności znaleziono porzucone kocięta.
Ewa Farna pochwaliła się na swoim profilu na Instagramie, że nawiązała długo wyczekiwaną współpracę z jedną z wiodących marek kosmetycznych. Zamiast pochwał, pod postem pojawiła się głównie masa krytycznych komentarzy. Internauci zganili piosenkarkę za promowanie marki testującej kosmetyki na zwierzętach.Ewa Farna to niezwykle popularna wokalistka, autorka tekstów i osobowość telewizyjna polsko-czeskiego pochodzenia, która mimo natłoku obowiązków zawodowych i prywatnych aktywnie udziela się w mediach społecznościowych. Nic zatem dziwnego, że wiele firm pragnie nawiązać z nią współpracę i wykorzystać jej zasięgi do promowania nowych produktów.
We wtorek, 12 kwietnia iławska policja otrzymała zgłoszenie ws. psa, który spadł z balkonu na 4. piętrze. Zanim zwierzę zmarło, przez kilkadziesiąt minut wiło się w konwulsjach. Zdaniem świadków nie był to wypadek, lecz celowe działanie.Jak donosi lokalny portal informacyjny infoilawa.pl, do makabrycznego incydentu doszło około godziny 10 na osiedlu przy ulicy 1 Maja w Iławie. Kilka minut później policja otrzymała zgłoszenie o konającym psie leżącym przy jednym z bloków,
Grzegorz G., znany w sieci pod pseudonimem "Gural", usłyszał zarzuty prokuratorskie w związku z podejrzeniem znęcania się nad zwierzętami i zoofilią. Jesienią ubiegłego roku udostępnił w sieci nagranie, na którym maltretuje psa i kota. Patostreamer Grzegorz G. wybił się w sieci na przepełnionych wulgarnyzmami i groźbami transmisjach, w których proponował nieletnim dziewczynom seks i nakłaniał je do rozebrania się przed kamerką internetową. U szczytu popularności jego konto na Youtubie subskrybowało 250 tys. użytkowników.
Kilkutygodniowe kociątko trafiło do gabinetu weterynaryjnego. Uwagę lekarzy natychmiast zwrócił fakt, iż w pyszczku stworzenia celowo umieszczono twardą ziemię, która miała mu uniemożliwić miauczenie. O dramacie zwierzęcia opowiedziała Iza Milińska z Fundacji "Kocia Mama". Jak podaje portal Interia, pod opiekę łódzkiej organizacji pro-zwierzęcej trafiło kocię, które pomimo młodego wieku, zdążyło doświadczyć bestialskiej przemocy z ręki człowieka. Jego oprawca wykazał się dużą pomysłowością w swojej zwyrodniałości.
Molly to suczka, która od początku życia była maltretowana przez swojego właściciela. Na szczęście aktywistom udało się odebrać zwierzę, zanim spotkał je tragiczny los. Tak wyglądała, gdy wreszcie mogła zasnąć w spokoju w swoim nowym domu.Historia, którą chcemy Wam przybliżyć, opowiada o suczce imieniem Molly, która od bardzo dawna była niezauważana przez swojego właściciela. Nie mogła liczyć na troskliwą opiekę, zrozumienie czy czułość. W oczach swojej ludzkiej rodziny stanowiła wyłącznie kłopot, którego trzeba było się jak najszybciej pozbyć.
Lubelska policjanci otrzymała zgłoszenie o znalezieniu martwego psa w bagażniku samochodu. Zwierzę znajdowało się w worku foliowym i było przykryte kołem zapasowym. Zebrane dowody jednoznacznie wskazywały sprawcę zabronionego czynu. Do bestialskiej zbrodni, której ofiarą padł pies, doszło w poniedziałek (28 marca) w jednej z miejscowości na terenie gminy Dębowa Kłoda. Tego dnia właściciel zwierzęcia potrzebował pomocy w naprawie auta. Wezwał więc na miejsce 30-letniego mechanika.
Dzieci bawiące się na dworze dokonały wstrząsającego odkrycia. Pod drzewem, pośród sterty śmieci, znajdował się młody kundelek. Zwierzę nie mogło ruszyć się z miejsca, jego ciało przeszywała gruba, metrowa gałąź. Czy ktoś zrobił mu to specjalnie? O mrożącej krew w żyłach interwencji we wsi Stankowo w gminie Markusy powiadomiło Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt "PSI RAJ" w Pasłęku. W niedzielę, 27 marca pracownicy przytuliska otrzymali telefon od zaniepokojonych dzieci, które prosiły o ratunek dla rannego zwierzęcia.