Nie żyje ofiara nożownika. To kobieta, która spotykała się ze sprawcą dwa lata wcześniej. Mężczyzna nie mógł pogodzić się z rozstaniem. Morderstwa dokonał z premedytacją. Czekał pod mieszkaniem 49-latki, aż ta wyprowadzi na spacer swojego psa. Gdy tylko ją zobaczył, rzucił się na nią i pchnął ją kilkukrotnie nożem. Wierne zwierzę najpierw próbowało bronić jej przed napastnikiem, później pozostało przy niej do końca.
Wilki należące do transgranicznej populacji jeszcze do niedawna mogły bez większego ryzyka poruszać się zarówno po terenie Słowacji jak i Polski. Dziś ten gatunek przepięknych drapieżników, który dla przypomnienia znajduje się w naszym kraju pod ścisłą ochroną, stał się celem słowackich myśliwych.
Plastikową torbę znaleziono w lesie nieopodal Glasgow. Kobieta od razu pognała z makabrycznym znaleziskiem do weterynarza. Prawdopodobnie dzięki temu udało się uratować jedno ze zwierząt. Kociaki miały ledwie 6 tygodni. Nie wiadomo jak długo leżały w foliowym worku. Trwają poszukiwania osoby, która potraktowała je w tak okrutny i bezwzględny sposób.
Od tragicznej awarii minęło już sporo czasu, ale nie da się jej zapomnieć. Gdy 21 lutego w okrutnych męczarniach zginęły psy policyjne, ich opiekunowie długo nie mogli dość do siebie. Zwierzaki po prostu ugotowały się żywcem we wrzątku, nie można było ich uratować. Choć nie da się tego wymazać z pamięci, to w ramach zadośćuczynienia, odpowiedzialna za katastrofę spółka Veolia wywiązuje się ze wszystkich swoich obietnic - a nawet robi coś więcej.
W Gdańsku doszło do znęcania się nad wróblami. We wtorek, 8 grudnia strażnicy miejscy interweniowali, próbując uratować życie niewinnych ptaków. Ktoś zastawił na nie lepką pułapkę, powodując, że skuszone bułką wróble przyczepiły się do kartonu. Ptaki nie miały możliwości, aby odfrunąć. Przyklejone do kartonu umierały w cierpieniach.
Organizacja World Wide Fund for Nature (WWF) Australia bije na alarm. Chodzi o los jednego z gatunków zwierząt, który nierozerwalnie kojarzy się z kontynentem leżącym na Oceanie Indyjskim i Spokojnym.
Pomysł z pozostawianiem jakiegokolwiek zwierzaka w samochodzie na dłuższą metę nigdy nie jest dobry. Do okrutnej tragedii doszło z początkiem grudnia w Sydney, kiedy to 49-letni mężczyzna pozostawił psa w samochodzie w niezwykle upalny dzień. To nie mogło skończyć się dobrze, rottweiler nie miał najmniejszych szans.
Nie żyje Drucik czworonożny mieszkaniec tzw. Staruszkowa, czyli schroniska dla starszych psów na północy Polski. Drucik, bo to o nim mowa, trafił tam blisko 2 lata temu, choć wcześniej pomieszkiwał w innym przytułku dla niechcianych zwierząt.
"Dopóki śmierć nas nie rozłączy" - obietnica, którą zakochani składają sobie podczas uroczystości ślubnej, nie musi być zarezerwowana wyłącznie dla ludzi. Właściciele zwierząt, które niejednokrotnie traktują na równi z najbliższymi im osobami, także składają przysięgę, że nie porzucą ich aż do ostatniej chwili. Argentyńska dziennikarka była jedną z nich.
William Petty, 49-latek z Florydy dokonał nieludzkiego i nieuzasadnionego czynu, jakim było zastrzelenie dwóch psów należących do jego narzeczonej. O całym zdarzeniu poinformował 16-letni chłopiec, który niestety był świadkiem tego zdarzenia.
Doktor Moose był psem terapeutycznym, maskotką i najbardziej docenianym zwierzakiem na uczelni Virginia Tech. Kochali go tak studenci jak i wykładowcy, a za zasługi, jakich dokonał w ciągu swojego życia, przyznali mu nawet honorowy doktorat medycyny weterynaryjnej. Niestety, Dr Moose borykał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. 2 grudnia ostatecznie przegrał z chorobą.
Z relacji osób monitorujących polowania wynika, że wilki często znajdują się na celowniku myśliwych. Koła łowieckie i lobby myśliwskie zabiegają zresztą o to, by znów stały się one zwierzyną łowną. Argumentują to coraz częstszym zbliżaniem się tych zwierząt do ludzkich siedzib i zdarzającymi się okazjonalnie zagryzieniami psów. Ekolodzy przekonują jednak, że stanowią one ważną część naszego ekosystemu.
Pies w typie labradora udowodnił, że miłości i lojalności względem właściciela nie jest w stanie zachwiać nawet śmierć. Czworonóg, który przeżył w swoim życiu wiele straszliwych doświadczeń, myślał, że wreszcie odnalazł osobę, przy której zostanie do końca swoich dni. Jak się okazało, oczekiwania zwierzęcia były zupełnie inne, niż rzeczywistość.
Zabił ją jeden nawyk, który praktykowała podczas spacerów z psami. Jej dwa ukochane staffordshire bull terriery były przerażone tym, co przytrafiło się ich pani. Rodzina potwierdziła, że kobieta mogła zginąć przez swój nietypowy i niezbyt roztropny zwyczaj - wieszanie smyczy na szyi.
Kobieta zamieszkująca osiedla Teofilów w Łodzi w piątek 4 grudnia około g**odziny 18 wyszła na spacer z psem rasy beagle.** Po niecałych dwóch godzinach przypadkowi spacerowicze natknęli się na wolno biegającego psa. Właścicielki zwierzęcia nigdzie nie było w pobliżu.
Do szokującego zdarzenia doszło na początku lipca bieżącego roku. W jednym z bloków na osiedlu Tysiąclecia w Zduńskiej Woli mieszkał kot nazywany Maciuś, którego właściciele sporadycznie wypuszczali go na balkon w upalne dni. Nie przewidzieli jednak, że spacery ich pupila po barierkach sąsiadów mogą skłonić starszą kobietę do najgorszej możliwej decyzji.
Natalia Siwiec podzieliła się na Instagramie nagraniami z udziałem 3-letniej Mii. Dziewczynka bardzo przeżyła śmierć pieska, Gucia, który, został w Polsce, gdy rodzina wyjechała na wakacje. Niestety, w czasie rodzinnego urlopu, Gucio, który od lat towarzyszył Natalii na salonach, odszedł.
Ukochany piesek Królewskiej Mości - Vulcan - odszedł za Tęczowy Most. Królowej Elżbiecie II (lat 94) pozostał już tylko ostatni pies, Candy. To dla niej wielka strata, był to bowiem jej najbliższy towarzysz - zwłaszcza w ostatnim czasie. Od teraz będzie jeszcze bardziej samotna.
Działalność myśliwych budzi w Polsce wiele kontrowersji. Polowania wywołują sprzeciw nie tylko organizacji ekologicznych, ale też mediów i zwykłych ludzi. Z sondażu SW Research dla Newsweeka wynika, że aż 60 procent ankietowanych uważa je za zagrożenie dla osób postronnych. Często opisujemy tutaj przypadki, w których dochodzi do błędnego rozpoznania celu. Cierpią nie tylko gatunki chronione na przykład ptaków, lecz także konie. Dochodzi nawet do postrzeleń ludzi.
Dziewczynka o imieniu Nora nie miała nawet roku, gdy niespodziewanie doznała wylewu krwi do mózgu. Diagnoza lekarzy była wielkim ciosem dla rodziców dziecka. Nie mieli oni żadnych wątpliwości - ich córka wkrótce umrze.
Niestety, kotka zmarła pod koniec września tego roku. Traktowana przez wiernych i duchownych jak część wspólnoty odeszła z powodu zawału. Od prawie 12 lat kręciła się po kościele, a w zeszłym roku z powodu podupadającego zdrowia, zagrzała na stałe miejsce u jednego z kościelnych. Związana z katedrą do końca życia, została pożegnana przez wspólnotę w wyjątkowy sposób.
Zwierzęta przewożone przez ciężarówki miały zostać wybite z powodu przenoszenia koronawirusa. Duńskie służba sanitarne potwierdziły, że na sześciu fermach odnotowano 200 przypadków zakażeń koronawirusem wśród pracowników sześciu różnych farm norek. Rząd podjął więc decyzję o wybiciu chorych jednostek. Początkowo zakładano zagładę wszystkich hodowlanych zwierząt, jednak sytuacja okazała się skomplikowana prawnie.
Śmierć potrafi przyjść znienacka. Nagła utrata ukochanego zwierzęcia jest niewyobrażalnym ciosem dla każdego właściciela pupila. Wielu z nich może się zastanawiać nad tym, czy jego podopieczny przeczuwa, że wkrótce dojdzie do nieodwracalnej tragedii. A czy Ci sami ludzie, którzy lękają się na myśl o śmierci kota czy psa, rozmyślają nad tym, jak czują się zwierzęta gospodarskie, które wiedzą, że zbliża się ostateczna chwila?
Suczka Sadie była ulubienicą rodziny. Trafiła do ich domu gdy miała tylko 8 tygodni i już od samego początku poczuła się najbardziej związana ze swoim panem, Andym. To on codziennie rano karmił ją i wychodził do pracy, a ona wypatrywała za nim przez okno. Kiedy ukochanego pana suczki zabrakło, jej życie z dnia na dzień legło w gruzach. Żona zmarłego postanowiła, że musi zabrać psinę na pogrzeb, ale nie mogła przewidzieć, co tam się stanie.
Pies widział już przed oczami własną śmierć. Czworonożny mieszkaniec Tajlandii, który dotąd mieszkał w domu wraz ze swoimi ukochanymi właścicielami, nigdy nawet nie podejrzewał, że w jego życiu spełni się najgorszy możliwy scenariusz. Pewnego fatalnego dnia ludzie zaślepieni pragnieniem zysku zakradli się na teren posesji i uprowadzili go wprost do ciężarówki. Kundelek został wywieziony na odludzie, gdzie nikt z opiekunów nie usłyszy pisków jego rozpaczy.
Konia o imieniu Robin wkrótce może spotkać taki sam los, jakiego każdego dnia doświadczają setki, a nawet tysiące wierzchowców sprzedawanych do rzeźni. W jednej chwili życie łagodnego zwierzęcia zostało potraktowane niczym towar, którym ludzie mogą dowolnie handlować. Wszystko dlatego, że właściciel nie chciał się podjąć opieki nad koniem, który nie jest ani idealny, ani nie jest już w stanie wykrzesać z siebie wystarczająco sił.
Kobieta zatrzymana przez policje początkowo nie chciała przyznać się do winy. Twierdziła, że to nie ona porzuciła znalezione w lesie kotki. Gdy okazało się, że istnieją na to niezbite dowody, zmieniła linię obrony. Twierdziła, że zgłosiła się do wszystkich lokalnych schronisk i fundacji, jednak te odmówiły jej pomocy. Krótkie śledztwo wykazało, że i tym razem mijała się z prawdą. Żadna z wymienionych przez nią instytucji nie otrzymała żadnego zgłoszenia, które pasowałoby do tej sprawy. W razie odmowy przyjęcia zwierzęcia instytucje muszą wydać decyzję na piśmie.
Nie żyje także i potrącony dzik. Jego zwłoki znaleziono pod samochodem. Policjanci przyjęli zgłoszenie o rozbitym i spalonym pojeździe znajdującym się na poboczu drogi wojewódzkiej numer 300. Auto miało znajdować się na odcinku między Iłową a miejscowością Borowe. Od razu wysłano na miejsce funkcjonariuszy, jednak było już za późno. W doszczętnie spalonym samochodzie znaleziono dwa zwęglone ciała. Z prowadzonych na miejscu wypadku czynności wynika, że kierujący pojazdem uderzył w zwierzę, po czym stracił panowanie nad pojazdem.