20 listopada podpułkownik Wojciech Januszewski, który jest Dyrektorem Aresztu Śledczego w Białymstoku podpisał porozumienie ze Schroniskiem dla Zwierząt w Białymstoku. Na jego mocy więźniowie będą mogli pracować przy naprawie psich bud. To nie pierwsza taka współpraca, ale tym razem jest ona absolutnie wyjątkowa.
Studenci rozpoczęli akcję "ZaopiekUJ się mną" w ramach której prowadzą zbiórkę artykułów potrzebnych podopiecznym schronisk. Okres zimowy jest w tych miejscach szczególnie trudny, ze względu na sytuację gospodarczą wywołaną pandemią koronawirusa, w tym roku liczba otrzymywanych przez nie wpłat i datków rzeczowych spadła. Środki uzyskane ze zbiórki zostaną przeznaczone na zakup karmy i artykułów pierwszej potrzeby
Schronisko na Paluchu nie wstrzymuje adopcji w okresie świątecznym. Regulamin placówki oraz procedury związane z przygarnięciem z niego zwierzęcia, są zdaniem jego władz na tyle skuteczne przy odsiewaniu nieodpowiedzialnych kandydatów, że nie potrzebne jest wprowadzanie dodatkowych ograniczeń w okresie przedświątecznym. Z naszych informacji wynika jednak, że w innych placówkach sytuacja wygląda inaczej.
To już kolejna, 13. edycja akcji dla schronisk, której patronuje OLX. Celem dobroczynnej akcji "Nakarm Psa z OLX" jest rzecz jasna zapewnienie karmy dla zwierzaków z przytulisk. Każdy może pomóc w bardzo prosty sposób.
Kot przypomina postać z bajki lub kreskówki. Rzadko kiedy możemy podziwiać zwierzaka o tak pięknych i unikalnych oczach. Mruczek szybko dał się oswoić i stał się ulubieńcem wszystkich wolontariuszy i pracowników placówki. Wykorzystuje każdą okazję, by łasić się do ludzi. Gołym okiem widać, że jedyne czego pragnie, to miłość i ciepło ze strony osoby, która da mu dom.
Nowofundlanda nie dało się nie zauważyć na ulicy - te gigantyczne psy są nie do podrobienia. Kiedy ratownicy podeszli bliżej olbrzyma, błąkającego się po ulicach Los Angeles, wiedzieli, że pies nic im nie zrobi. Rzeczywiście okazał się bardzo łagodny.
Gdy po raz pierwszy zobaczono bezpańskiego psa, nie wyglądał najlepiej. Jego zmatowiała sierść zdradzała słabą kondycję. Znalazca prosił o pomoc, ta jednak mogła przybyć dopiero po dwóch dniach. Ratownicy przybyli za późno i pies zdążył już zniknąć. Poszukiwania czworonoga trały kolejne 49 dni. Psa udało się na szczęście znaleźć, ale wyglądał fatalnie.
Coraz więcej osób decyduje się na adopcję psa ze schroniska, zamiast kupno z hodowli. Jednak nie wszystkie psiaki mają równe szanse w znalezieniu kochającej rodziny. Niektóre z nich naprawdę długo czekają na dom, większość z naprawdę nieoczywistych względów. Jeśli planujesz adopcję psa, zwróć uwagę na czworonogi z tymi 5 cechami - być może ty będziesz w stanie zapewnić im kochający dom?
W schronisku "Znajdki" obecnie znajduje się około dwudziestu zwierzaków. Większość z nich jest okaleczona i w podeszłym wieku. Pilnie potrzebują pomocy, niektóre z nich mają problemy z poruszaniem i nie tylko.
Wilczak to jedna z dwóch powszechnie uznawanych ras psa, powstałych w wyniku skrzyżowania tego gatunku z wilkiem. Osobniki tej odmiany są dość drogie. Wolontariusze nie mogli uwierzyć w to, że jeden z nich skończył na ulicy. Być może trochę światła rzuci na to zdarzenie fakt, że te czworonogi mają skłonności do dwóch niepożądanych cech, które mogą sprawić, że opieka nad nimi może okazać się prawdziwym wyzwaniem. Często spotykamy się u nich z nadmierną płochliwością i agresją. Więcej o wilczakach możecie dowiedzieć się z naszego artykułu.
Wolontariusze z kalifornijskiego schroniska.pewnego dnia dostali pod opiekę małą, uroczą suczkę. Właściciele oddali ją, nie podając żadnego powodu. Pracownicy, wiedząc, że zazwyczaj nie jest to dobry znak, przyjęli małą psinę pod swoje skrzydła, jednak szybko zauważyli, że coś jest nie tak.
Pitbull musiał przeżyć coś wyjątkowo przykrego. Widać było, że okropnie czuje się w schronisku. Nie wstawał ze swojego miejsca w kącie klatki, mimo usilnych prób wolontariuszy. Właścicielka i dyrektorka schroniska wymyśliła, kto może mu pomóc i przyprowadziła do pracy swojego 7-letniego syna.
Dwa małe szczeniaczki zostały uratowane przez zdeterminowanych ratowników. Wideo z akcji ratunkowej zdobyło imponującą popularność - wyświetlono je aż 7,5 miliona razy! Maluchy musiały się schować w odpływie, ale nie mogły same stamtąd wyjść. Ich krzyki i piski na szczęście zwróciły uwagę ludzi.
W połowie listopada rodzina Janowskich powiększyła się. Żona Roberta, Monika znalazła w sieci ogłoszenie o psiej seniorce mieszkającej "Na Paluchu". Kiedy prezenter zobaczył zdjęcie Mani w telefonie, zdecydował się jechać po zwierzaka i dowiedzieć się więcej na temat warunków adopcji. Gwiazdy odwiedziły schronisko dwukrotnie - raz, aby zapoznać się z Manią, a drugi raz, aby odebrać zwierzaka. Piesek w końcu znalazł rodzinę, na którą tak długo czekał, mieszkając w boskie. Wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu...
Pies błąkał się po ulicach Petaling Jaya w Malezji. Jakiś czujny przechodzień zauważył zielonego czworonoga i wykonał fotografie, które trafiły do lokalnego schroniska. Wolontariusze podejrzewali, że zielona sierść musiała być wynikiem jakiegoś okrutnego żartu. Nie mogli zidentyfikować pochodzenia barwnika, a osłabiony pies sprawiał wrażenie, jakby toksyny zawarte w farbie mu nie służyły. Okazało się, że jest kilka wersji historii o tym, jak psiak stał się zielony.
Szczeniaki widoczne na zdjęciach są piękne i zdrowe. Jak przyznają pracownicy schroniska na Facebooku, z pewnością wyrosną na ogromne czworonogi. Nic więc dziwnego, że chętnych do adopcji nie brakuje. Zresztą trudno uwierzyć w to, że ktokolwiek mógłby porzucić te pieski. Jako że dotyczące ich posty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, władze placówki postanowiły wykorzystać okazję, by wystosować poruszający apel.
Suczka miała przed sobą nieciekawą wizję przyszłości. Po wielu latach mieszkania z jednym właścicielem nagle wylądowała z powrotem w schronisku. Psina nie rozumiała, co się stało, podobnie jak wolontariusze. Na szczęście los szykował dla suczki wspaniałą niespodziankę.
Chart o imieniu Ruby trafił pod opiekę weterynarzy w idealnym momencie. Biedna suczka była wycieńczona, niedożywiona i bała się każdego dotyku. Widać było, że nigdy nie zaznała czułości - głaskanie, pocałunki i przytulanie budziły w niej niepokój. Jednak uwieczniono pierwszego buziaka, jakiego dostała po kilku tygodniach rekonwalescencji - jej reakcja chwyta za serce.
Adoptowany pies stanowił dla nowej rodziny nie lada wyzwanie. Przestraszona suczka nie była najłatwiejszym do socjalizowania psem, jednak Suzy wraz z dziećmi i mężem uznali, że dadzą sobie radę. Mieli już innego psa, postanowili więc, że przedstawią ich sobie, a Kailey z czasem zacznie się otwierać. Tak też się stało, ale rodzina Suzy nie mogła wiedzieć, co spotka ich pewnego dnia.
Schroniska nie są idealnymi miejscami do życia dla zwierząt. Owszem psy czy koty mają dach nad głową, miski jedzenia czy wody, stałą opiekę lekarską, ale nie mają przy sobie opiekuna, który kocha je bezgraniczną miłości. Zwierzaki tak samo jak ludzie potrzebują drugiej osoby, kogoś do kogo mogą się przytulić, kogoś, komu mogą zaufać. Choć pracownicy schroniska robią wszystko, aby zapewnić im wspaniałą opiekę, to jednak życie w schronisku nigdy nie zastąpi zwierzakom, życia w domu z rodziną. Stąd kiedy bramy przytuliska przekracza osoba trzymająca zwierzaka na rękach, pracownicy nie są z tego powodu zadowoleni. Zwierzaki, które miały domy, a później przychodzi im życie w klatkach szybko załamują się, popadają w depresję, nie wiedzą, czemu spotyka je taki los.
Adopcja przez długi czas nie była pisana ogromnemu psu o imieniu Captain. Psiak jest dość rzadko spotykanym pirenejskim psem górskim, który potrzebuje mnóstwa ruchu, miejsca, ale i miłoci i czułości. Niestety, mimo że Captain wydawał się wymarzonym kandydatem do adopcji, przez rok był na zmianę adoptowany i oddawany do schroniska, w którym mieszkał. Nigdzie nie mógł zagrzać miejsca.
Szczeniak zostawiony w kartonie wyglądał na dość zadbanego. Jednak psiak był ewidentnie przestraszony i zdezorientowany. Wolontariusze gdy tylko znaleźli pitbulla, zabrali go do ciepła i zajęli nim. Jednak pozostawał list dołączony do podrzutka, napisany przez 12-letniego chłopca. Po przeczytaniu go wzruszeni pracownicy musieli podzielić się treścią w sieci. Odzew był niesamowity.
Labrador wiele przeszedł, mimo to wciąż zachowywał się jak zwierzak, który wychował się w kochającym domu, a nie miejscu, gdzie go odnaleziono. Zachowanie psiaka wyróżniało go na tle reszty zabiedzonych, zlęknionych i apatycznych zwierząt, które spędziły tam wiele czasu. Zdawało się, że pies, który na widok wolontariuszy Humane Society zareagował czystą radością, chce przekazać im coś ważnego.
Wolontariusze pracujący w SICSA Pet Adoption and Wellness Center w Dayton w stanie Ohio stali się świadkami niewyobrażalnego zachowania jednego ze swoich podopiecznych. Bezpański pitbull o imieniu Rush opracował idealną taktykę, aby zwrócić na siebie uwagę ludzi.
Kotek urodził się z wieloma skomplikowanymi przypadłościami. Wolontariusze od razu wiedzieli, że będzie wymagał wiele opieki i troski. Zwierzak cierpiał z powodu przepukliny pępkowej, wymagającej operacji, zgryzu krzyżowego powodującego wbijanie się ząbków w żuchwę, zdeformowanego nosa i potencjalnego wodogłowia. Musieli mu pomóc.
Pewien adoptowany pies zachowywał się w domu perfekcyjnie i właściciele w ogóle nie myśleli o oddaniu go z powrotem do schroniska. Ale kiedy w domu gasły światła, zwierzę panicznie bało się zasnąć i cały czas wpatrywało się w swoich opiekunów. Specyficzne nawyki psa były dla właścicieli na tyle niepokojące, że postanowili spytać o nie ekspertów. Weterynarz i behawiorysta nie umieli znaleźć ich źródeł, opiekunowie postanowili zapytać pracowników schroniska, skąd wzięli zwierzaka. Być może ktoś z przytuliska potrafił rozwiązać tę zagadkę.
Rodzina psa stwierdziła, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Stwierdzili, że pies uciekł z ich posesji, jednak nie mają zamiaru go odebrać ze schroniska. Początkowo nie chcieli przyznać, czemu pozbywają się biednego czworonoga. W końcu jednak przyznali, że pies jest dla nich zbyt brzydki i nie mają zamiaru dłużej trzymać go w swoim domu. To porażający przykład tego, jak płytcy potrafią być niektórzy ludzie. Pozbyli się zwierzaka, który ufał ich i traktował ich jak najbliższe sobie osoby, dlatego, że nie podobał im się jego wygląd.
Antek Królikowski ma wielkie serce. Trzy lata temu wraz z ówczesną dziewczyną, Julią Wieniawą adoptowali psa z warszawskiego Schroniska Na Paluchu o imieniu Klasyk. "Ja "instynkt macierzyński" do tego pieska poczułam od razu, jak podpisywałam umowę z Antkiem w schronisku. Poczułam, że ten pies to jest właśnie ten pies. Mój malutki synalek. Jako mamusia spisałam się już bardzo dobrze, ponieważ uratowałam życie temu psu razem z Antkiem", mówiła swego czasu Julia w "Plejadzie". Związek pary przetrwał 2 lata, po rozstaniu musieli zadecydować, co zrobić z psem. Podobno zarówno Julka, jak i Antek chcieli opiekować się czworonogiem. Finalnie zwierzę zostało z Antkiem, a Julka później adoptowała rasowego zwierzaka. Teraz gwiazdor pokazał jak zmienił się czworonóg.