Spotykamy je na spacerach, zarówno w kraju jak i za granicą. Psy często się nimi interesują. Ślimaki mają jednak swoje sekrety, które mogą narobić nam i naszym pupilom wiele przykrości.W Polsce występuje wiele gatunków ślimaków, a jeszcze więcej w krajach egzotycznych, które odwiedzamy w czasie urlopów. To niepozorne, powolne zwierzątka, czasem z malowniczą muszlą, czasem nagie, przypominające mokre kluski. Mają jednak swoje groźne sekrety.
Suczka Kruella trafiła w ręce wolontariuszy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w fatalnym stanie. Cierpiała na zapalenie listwy mlecznej. Guzy były duże i pękały. Wydawało się, że jest już po wszystkim.Ale obrońcy zwierząt nie po to ich bronią, by potem usypiać bez walki. Dobrzy ludzie z DIOZ postanowili uratować Kruellę mimo wielu głosów sprzeciwu.
Suczka Gaja cierpiała w milczeniu, w prowizorycznej budzie zbitej z kilku desek. Ludzie przechodzili obojętnie. Jej koszmar zdawał się nie mieć końca.Nie wiadomo, co trzymało psinę przy życiu. Może pamięć dawnych, lepszych dni i nadzieja na przyszłość. W tym wypadku okazało się, że nadzieja nie zawiodła.
Benio był energicznym, kochającym psiakiem, którego los potraktował niestety z zimnym okrucieństwem. Benio nie zaznał wiele ciepła od ludzi. Dopiero pod opieką wolontariuszy Ekostraży jego życie zmieniło się na lepsze. Niestety, nie trwało długo.Benio był jednym z podopiecznych organizacji Ekostraż. Został porzucony przez właściciela. Na domiar złego, zmagał się ze śmiertelną chorobą.
Badacze z Uniwersytetu w Utrechcie (Holandia) dokonali odkrycia, które może zmienić strategie obronne przed pandemią korona wirusa na całym świecie.Naukowcy zbadali krew zwierząt domowych, których właściciele zachorowali na COVID-19. Wyniki okazały się zaskakujące.
Historia psa Kenzo to poruszający dramat, ale wszystko wskazuje na to, że będzie miał happy end. Po latach maltretowania dzielny psiak zaczyna wracać do siebie. Wszystko dzięki nowoczesnej medycynie.Kenzo dorastał w klatce, i to dosłownie. Nie był wypuszczany z zamknięcia niemal nigdy. Jego historia zbulwersowała internautów.
Cyrk Arena to jeden z najpopularniejszych i dość zresztą nielicznych polskich cyrków, które nadal wykonują repertuar pokazów z udziałem zwierząt. Takie praktyki już od wielu lat są kontrowersyjne. Tym razem oliwy do ognia dolało zdjęcie, które trafiło do Sieci.Wszystko zaczęło się od posta opublikowanego na Facebooku, na profilu Spotted: Radomsko. Wystarczyło kilka minut, by odezwały się pierwsze głosy oburzenia.
Od wielu tygodni Polska zmaga się z epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF). Działacze AGROunii sprzeciwiają się prewencyjnemu zabijaniu zdrowych zwierząt przez weterynarzy. Jednemu z lekarzy udało się jednak wykiwać rolników - użył podstępu.Do skandalicznej sytuacji doszło we wsi Kolonia Dzietrzkowice. Działacze AGROunii przybyli na miejsce i udało im się zablokować zakrojoną na szeroką skalę rządową akcję zabijania zdrowych świń w prywatnych gospodarstwach. Nie wiedzieli jednak, że padną ofiarą podstępu.
Do wstrząsających wydarzeń doszło dziś w nocy we wsi Krzyżowa w powiecie świdnickim. Działacze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) uwijali się jak w ukropie z powodu natłoku interwencji. W końcu jednak dostali dramatycznego maila: "Nieaktualne, pies zdechł".Chodziło o zgłoszenie dotyczące głodzonego psa we wsi Krzyżowa. Działacze nie mogli jechać do niego od razu, ponieważ właśnie byli zajęci ratowaniem innego czworonoga, otrutej suczki z poparzeniami przełyku.
Mazowieckie powiaty mławski i żuromiński to największe w Europie zagłębie hodowli drobiu. Obłożenie tutejszych kurników wynosi ponad 30 mln ptaków. Gdy z dnia na dzień prawie 1/3 z nich zdechła, zapanował chaos.W ciągu kilku dni kury zaczęły padać jedna z drugą. Wyrok inspekcji weterynaryjnej był porażający: ostra ptasia grypa. Dla mazowieckich hodowców to był zwiastun kataklizmu.
Wezwany na miejsce zdarzenia weterynarz musiał doznać silnego wstrząsu. Całe pastwisko zasłane było ciałami martwych koni. Większość już nie żyła, niektóre były konające. Co mogło być przyczyną takiej tragedii?Martwych i konających koni było tak dużo, że lekarz weterynarii wezwał na pomoc straż pożarną. Członkowie OSP w Trzęśniewie szybko przybyli do miejscowości Tury w gminie Kościelec.
Zbliżała się północ i ludzie szykowali się już do łóżek. Jednak dla obrońców zwierząt żadna pora nie jest zbyt późna na podjęcie interwencji. O 23:31 dyspozytor Ekostraży dostał niepokojącą wiadomość SMS.Okazało się, że dla obrońców zwierząt ta noc nie będzie spokojna. W potrzebie było ranne zwierzę oraz dwie dziewczyny, które próbowały mu pomóc.
Niesamowite nagranie zostało opublikowane na Facebooku. Dowodzi, że psy kochają nie tylko ludzi, ale też swoich pobratymców. Historia wzrusza do łez.Wszystko zaczęło się, gdy Laker, pies rasy golden retriever, miał trzy miesiące. Pies zachorował na padaczkę i cierpiał z powodu silnych ataków.- Laker miał drgawki i skurcze, wyglądało to fatalnie - napisał na Facebooku autor nagrania.
Przygnębiające wieści ze Śląska. Pracownicy Śląskiego Ogrodu Zoologicznego poinformowali na Facebooku o śmierci Bolka - jedynego w swoim rodzaju zwierzaka, prawdziwej gwiazdy i ulubieńca wszystkich gości zoo.Bolek miał 6 lat i był pięknym, dorodnym lwem, jedynym samce w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym. Przybył na Śląsk w 2016 r. z Gdańska. Był lwem hodowlanym - nigdy nie żył na wolności.
To była scena jak z koszmaru. Dziesiątki klatek brudnych i cuchnących. W nich dwa psa, dwa jenoty i 226 lisów w stanie agonalnym. Aktywiści z Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami sami ledwo mogli uwierzyć w skalę katastrofy.Psy był już od dawna martwe. Lisy w większości także. Wiele zwierząt było już w stanie rozkładu. Pozostałe nie miały wody ani jedzenia, więc pożywiały się ciałami swych pobratymców.
W okresie wylęgu żółwi wolontariusze regularnie patrolują plaże Karoliny Południowej (USA) i sprawdzają, jak przebiega wylęg. Tym razem rutynowy przegląd zmienił się w przygodę życia, gdy oczom wolontariuszy ukazało się niezwykłe zwierzę.To żółwiątko, które dopiero co wykluło się z jaja. Jest jednak inne niż wszystkie, wyróżnia je jedna cecha.
O tej wstrząsającej sprawie pisaliśmy wczoraj. Wystarczyło parę godzin, by dramatyczna akcja ratunkowa zmieniła się w smutne pożegnanie. Wszystko przez ludzką obojętność.Dwie młode kobiety znalazły na poboczu rannego liska. Miał problemy z tylnymi łapkami. Wszystko wskazywało na to, że potrącił go samochód.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) podali dziś porażająca informację. Puszek, jeden z podopiecznych, przegrał z chorobą i odszedł za Tęczowy Most. Zabił go rak, ale też ludzka obojętność.Puszek przez wiele lat żył w skrajnym zaniedbaniu. W końcu wykształciły się u niego guzy wokół odbytu. Były tak wielkie, że zaczęły rozrywać skórę.
Czy to jest nadal Polska? Czy to nadal XXI wiek? Czy może przypadkiem przeszliśmy przez portal do piekła? Takie myśli kłębiły się w głowach aktywistów Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, gdy przekroczyli bramę gospodarstwa jak z horroru. UWAGA! Materiał jest bardzo drastyczny.Pierwsze sygnały o porażającej interwencji DIOZ pojawiły się wczoraj, aktywiści nie zdradzili jednak szczegółów wstrząsającej akcji. Same zdjęcia wystarczyły jednak, by poruszyć internautów.
Gdy boli nas głowa, zatoki czy cokolwiek innego, sięgamy do domowej apteczki i mamy w niej baterię lekarstw, które przyniosą nam ulgę. Zwierzęta jednak mają inne potrzeby. Zwykła aspiryna nie tylko im nie pomoże, ale nawet pogorszy sytuację.Jak alarmują naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, domowe zwierzęta często padają ofiarą zatruć, nawet poważnych, spowodowanych przez ich własnych opiekunów.
Do skandalicznej sytuacji doszło wczoraj w Wałbrzychu. Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) odebrali skrajnie zaniedbaną suczkę rasy akita inu z podwórka jej właścicieli. Jak się okazało, suczkę niemal zagłodziła... rodzina medyków!Suczkę w fatalnym stanie, skrajnie wychudzoną, z wyciekiem z pochwy, leżącą na przesiąkniętej moczem szmacie, dostrzegli przechodnie. Podobno cały dzień próbowali skontaktować się z właścicielami psa. Gdy to się nie udało, skontaktowali się z działaczami DIOZ.
W Korei Południowej na świat przyszedł szop inny niż wszystkie. Chociaż wszyscy jego krewni mają ciemne umaszczenie, a on jest biały jak śnieg. Jjak-jjek, bo tak wabi się mały albinos, został odrzucony przez rodziców, ale na szczęście spotkał na swojej drodze zwierzaki, z którymi łączy go wiele wspólnego.Matczyna miłość wywiera bardzo istotny wpływ na rozwój potomstwa. Kojarzy nam się z troską, opieką, czułością, umiejętnością przebaczania i gotowością na wszystko dla dobra potomka. Ale istnieją pewne wyjątki.
Do przychodni weterynaryjnej trafił pies, któremu dokuczały gnijące zęby. Lekarze weterynarii postanowili je wyczyścić i wtedy odkryli powód fatalnego stanu uzębienia zwierzaka. W jego pysku znajdował się patyk, który tkwił tam nawet kilka lat.Kiedy pies o imieniu Buddy trafił do schroniska Friends of Strays w Petersburgu na terenie stanu Floryda, jego nowi opiekunowie zauważyli, że cierpi z powodu postępującej zgnilizny zębów. Zwierzę niezwłocznie trafiło pod opiekę weterynarzy.
Wiosna zbliża się już wielkimi krokami, a wraz z nią koci okres godowy. Lekarze weterynarii ostrzegają, by nie spuszczać podopiecznych z oczu, jeśli nie były kastrowane bądź sterylizowane. Kocie amory najczęściej kończą się dramatami, a niechciane ciąże pogłębiają problem bezdomności zwierząt. Wiosna - ach to ty! Nie bez przyczyny marzec to miesiąc, którego ludzie i zwierzęta wyczekują z niecierpliwością, zwłaszcza po długiej zimie. Słońce świeci, hormony buzują, a koty marcują. Skąd właściwie wzięło się to określenie oraz jakie są następstwa kociego okresu godowego?
Bernardyna o imieniu Ruckus wyjątkowo ciągnie do jeżozwierzy. Niestety, one nie odwzajemniają jego zainteresowania, a każda próba zaprzyjaźnienia się z nimi kończy się dla pupila wizytą w gabinecie weterynaryjnym.Ruckus to pies zaliczany do grupy molosów w typie górskim, określanej jako bernardyn. Mimo dużych rozmiarów psy tej rasy są bardzo spokojne i łagodne. Słyną ze swojej niezwykłej chęci niesienia pomocy, a w dodatku są bardzo przyjacielskie. Nic więc dziwnego, że Ruckus próbował zaprzyjaźnić się nawet z jeżozwierzem.
Mundurowi z wydziału ruchu drogowego międzyrzeckiej policji pomogli stworzeniu, które prawdopodobnie uległo potrąceniu, udowodniając, że każde zwierzę zasługuje na ochronę oraz poszanowanie. Funkcjonariusze zabezpieczyli je i przewieźli do pobliskiej lecznicy. W środę, 16 lutego około godziny 19 policjantów z drogówki w Międzyrzeczu czekała nietypowa interwencja. Funkcjonariusze w trakcie patrolu zauważyli leżące na jezdni ranne zwierzę, które nie reagowało na obecność otaczających je ludzi.
Członkowie organizacji Humane Society of Northwest Louisiana przyjęli pod swoje skrzydła 3-letnią suczkę, której masa ciała drastycznie wykraczała poza normę dotyczącą dopuszczalnej wagi. Zwierzę z wielką trudnością utrzymywało się na łapkach. Na szczęście dzięki staraniom wolontariuszy sunia znów może żyć pełnią życia. W maju 2021 roku do schroniska w Luizjanie w Stanach Zjednoczonych trafiła suczka rasy chihuahua o imieniu Rosemary. Chociaż pieski rodem z Meksyku charakteryzują się filigranowymi rozmiarami, nowa podopieczna była tego żywym zaprzeczeniem.
Zagraniczne media przekazały wyjątkowo przygnębiającą informację. Nie żyje 2-letnia Heidy Valeria. Dziewczynka zmarła po tym, jak zjadła ciasteczko wyrzucone na jej podwórko. Smakołyk zawierający trutkę miał być przynętą na hałaśliwego psa.Pies - szczekający lub wyjący podczas nieobecności właściciela - to prawdziwa zmora okolicznych mieszkańców. Chociaż sąsiedzi z reguły nie godzą się na złe samopoczucie wynikłe z uporczywego zachowania czworonoga i postanawiają zadzwonić na policję czy podjąć kroki prawne, zdarzają się i takie jednostki, które posuwające się do o wiele okrutniejszych metod. Historia małej Heidy Valerii z Meksyku brutalnie ukazuje, że ludzie są zdolni do niewyobrażalnych czynów, byleby tylko raz na zawsze uciszyć hałaśliwe zwierzęta.