Pies będący w typie popularnej rasy owczarek niemiecki to w oczach wielu miłośników zwierząt idealny kandydat na długoletniego przyjaciela i towarzysza dnia codziennego. Są to wyjątkowe pupile, które cechują się niezwykłą lojalnością w stosunku do właściciela, a także chęcią do nauki i łagodnym podejście do innych domowników. Biorąc pod uwagę te niekwestionowane atuty, tym bardziej może szokować historia, jaka zdarzyła się w województwie mazowieckim.
Psy kobiety nie przepadały za zakupionymi przez nią dla nich wózkami. Nessie, chihuahua, która urodziła się bez przednich łap, wolała poruszać się podskakując jak kangur na tylnych nogach. Szybko nauczyła tego także Frankie, drugą niepełnosprawną suczkę adoptowaną przez właścicielkę. Kobiecie udało się nagrać lekcje, jakich doświadczony pupil udzielał drugiemu psiakowi.
Pies z natury lubi zapachy, które uchodzą za niespecjalnie przyjemne w ludzkim świecie. Co gorsza, czworonogi kochają się w nich nurzać i tarzać, przyprawiając swoich właścicieli o zawrót głowy. Nie jest ważne, gdzie pies się zamoczy, to może być równie dobrze brudna kałuża, bystra górska rzeka, deszcz czy kąpiel w morzu, ale efekt zawsze będzie taki sam. Zwierzak po wyjściu z wody zaczyna nieprzyjemnie pachnieć. Co jest przyczyną tego stanu rzeczy i czy można mu jakoś zapobiec?
Suczka, która tak jak inne bezdomne zwierzęta, próbowała jedynie przeżyć na ulicy, przez długi czas nie zaznała, czym jest troska i empatia ze strony człowieka. Khaleesi nawet nie przypominała psa, lecz pustą skorupę pełną wewnętrznych i zewnętrznych ran. Znała tylko głód i doskwierającą samotność.
Szansa na przyjście na świat białej sarny to około 1 do 100 tysięcy. Narodziny takiego zwierzęcia w polskich lasach stanowią więc powód do zachwytu. Okazja na zobaczenie rzadkiego okazu może się szybko nie powtórzyć. Pozostaje cieszyć się, że fotografowi, członkowi Polskiego Związku Fotografów Przyrody udało się uwiecznić go na zdjęciach i pogratulować leśniczym wypatrzenia tego unikalnego stworzenia.
Weterynarz, o którym mowa zrobił wszystko, by pomóc psu wyjść cało z opresji. Smokey, prawdopodobnie w leśnym pożarze doznał oparzeń trzeciego stopnia, które nieleczone odpowiednio zostawiłyby stałe ślady i obrażenia na jego ciele. Jednak dr Latimer nie mógł pozwolić, by pies cierpiał i po gruntownej kuracji zwierzak znalazł kochający dom. Kilka miesięcy później nagrano wzruszające ponowne spotkanie lekarza i zwierzaka.
Samojedy zostały porzucone na śmierć, na leśnej drużce daleko od ścieżek. Gdyby nie napotkani przypadkiem spacerujący po okolicy ludzie historia ta skończyłaby się tragicznie. Były właściciel nie zostawił im nawet wody czy jedzenia. Zazwyczaj, gdy ktoś pozbywa się rasowego zwierzęcia w taki sposób, stoi za tym smutna historia. Tak było i w tym wypadku. Kolor ich sierści nie jest powodem do śmiechu.
Coraz więcej osób decyduje się na adopcję psa ze schroniska, zamiast kupno z hodowli. Jednak nie wszystkie psiaki mają równe szanse w znalezieniu kochającej rodziny. Niektóre z nich naprawdę długo czekają na dom, większość z naprawdę nieoczywistych względów. Jeśli planujesz adopcję psa, zwróć uwagę na czworonogi z tymi 5 cechami - być może ty będziesz w stanie zapewnić im kochający dom?
Gdy idziemy na spacer do parku nie raz kusi nas - szczególnie zimową porą - żeby zabrać ze sobą trochę chleba i nakarmić czekające na niego, wygłodniałe kaczuchy. Ot, prosty, dobry uczynek. Czasem nawet jeśli znajdzie się jakiś niezbyt świeży kawałek chleba, którego żal wyrzucić (bo przecież szkoda "marnować" jedzenie), zabierzemy go dla ptaków. Ale to poważny błąd!
Aktorka i piosenkarka znana głównie z "M jak Miłość" pokazała, jak troszczy się o losy zwierząt. Na jej profilu na Instagramie pojawiło się zdjęcie i filmik z udziałem małego, chorego kota znalezionego na zewnątrz. Widać było, że maluch jest zmarznięty i osłabiony. Iga mimo uczulenia na koty postanowiła szybko działać.
Suczka przez liczne choroby skóry ledwo przypomina psa. Ma tylko 5 lat, a wycierpiała już tyle, co niejeden dorosły pies. Najprawdopodobniej zaniedbywano ją od samego szczeniaka. Wolontariusze dzielą się jej smutną historią.
Zwierzęta w gospodarstwie pod Toruniem zostały skrajnie zaniedbane. Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt podkreśla jednak, że nie zawiniła właścicielka, a system. Szczegóły sprawy są podobno bardzo skomplikowane, jednak wolontariusze starają się pomóc, jak mogą - nie tylko zwierzętom, ale i osobie, do której należą. 17 listopada złożyli więc wniosek do urzędu gminy Zławieś Wielka o odebranie zaniedbanych zwierząt. Zdjęcia mówią same za siebie, trudno się na nie patrzy.
Zwierzę znalezione w Zachodnim Bengalu nie przypomina żadnego ze swoich krewnych. Większość z nich na drodze ewolucji została obdarzona mechanizmami, które miały ułatwić im przetrwanie, dzięki kamuflowaniu się i unikaniu drapieżników. Ten osobnik, prawdopodobnie dotknięty jest rzadką chorobą genetyczną, która pozbawiła go ochrony przed potencjalnymi napastnikami. Ze względu na swój wygląd stanowiłby dla nich łatwy cel.
Policjanci z brzeskiego oddziału we współpracy z pracownikami organizacji prozwierzęcej TOZ zlokalizowali nielegalną pseudohodowlę psów. Mundurowi od pewnego czasu dostawali niepokojące sygnały ze strony okolicznych mieszkańców oraz wójta gminy, którzy zgłaszali, że na terenie jednej z posesji prowadzona jest nieetyczna działalność z wykorzystaniem psów rasy moskiewski stróżujący. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, okazało się, że podejrzenia mieszkańców były jak najbardziej słuszne.
Urlop zmienił się dla nich w walkę o życie przypadkowo napotkanego psa. Georgia Harding i jej partner Sam Blackburn jechali samochodem na wycieczkę po wyspie. Pomylili jednak trasę i wjechali na polną drogę. Zobaczyli tam skulonego pod drzewem czworonoga. Był w bardzo złym stanie. Nie mogli przejść obok cierpiącego zwierzaka obojętnie. Postanowili odłożyć swoją wycieczkę, by zawieźć go do weterynarza. Gdy do niego podeszli, widzieli, jak przerażony jest ich widokiem. Był jednak tak osłabiony, że nie miał siły na ucieczkę. Udało się im zabrać go do samochodu i zawieźć do kliniki.
Słoń mieszkał na bardzo małym wybiegu. Do jego dyspozycji była jedynie zagroda o wymiarach 90 na 140 metrów. W stanie naturalnym te zwierzęta pokonują dziesiątki kilometrów w ciągu doby. Na dodatek schronienie, jakie zapewnili mu właściciele, nie dawało mu dostatecznie dużej ochrony przed lejącym się z nieba żarem. Kaavan przetrzymywany był w Islamabadzie. Temperatury w cieniu sięgają tam 40 stopni Celsjusza. Ogromne zwierze miało do dyspozycji jedynie małą szopę z blachy.
Kocurek był już na skraju śmierci, gdy przypadek połączył jego los z ludźmi o dobrych sercach. Członkowie Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt wiedzieli, że szanse na powrót malucha do zdrowia są niskie, ale nie powstrzymało ich to przed walką o jego życie do ostatnich chwil. Prezes organizacji DIOZ Konrad Kuźmiński opowiedział o drodze znajdki o imieniu Pysio ku wygranej i wyjściu z ciężkiej choroby. Na oficjalnym fanpage'u pochwalił się zdjęciami jego zachwycającej metamorfozy i udowodnił, że ciężka praca popłaca.
Koty, których historia poruszyła wolontariuszy z polskiej organizacji prozwierzęcej "Koty Spod Mostu", zostały wystawione w ogłoszeniu na popularnej stronie, gdzie użytkownicy użytkownicy radzą się w sprawie swoich podopiecznych. Jak napisali członkowie fundacji, zwierzaki o imionach Bonnie oraz Clyde o wyjątkowo pięknej, puchatej sierści został "oddane jak śmieci", choć z początku nikt nie podejrzewał, że właściciel pupili ma wobec nich złe intencje. Wszystko wskazywało na to, że pan Michał pragnie pomóc swoim kociakom, gdyż w każdej chwili mógł wyprowadzić się zagranicę. Prawda okazała się być zupełnie inna, niż wszystkim się wydawało. Właściciel dopuścił się okropnej manipulacji.
Mężczyzna adoptuje zwierzęta, których nikt inny by nie przygarnął. Większość osób, które wybierają sobie pupila, chce pięknego, zdrowego i jak najmłodszego czworonoga. Mało kto interesuje się losem psów starych i schorowanych, czy zwierzętami gospodarczymi. Wiele z nich dużą część swojego życia spędza w schronisku lub domu tymczasowym. Brakuje im miłości i kontaktu z człowiekiem. Każdemu psu zależy na nawiązaniu relacji z opiekunem. Choć krótkie spotkania z pracownikami takich placówek podnoszą je na duchu, marzą o stałym domu.
Pies nie wychodził na spacery. Nie podejmował właściwie żadnego wysiłku fizycznego. Nikt się nim nie opiekował, spełniano minimum jego potrzeb życiowych, karmiąc go i pojąc. Ze względu na warunki w jakich przebywał jego tylne łapy osłabły tak bardzo, że nie mógł oprzeć na nich wagi. To wtedy jego byli właściciele postanowili się go pozbyć. Nie mieli zamiaru inwestować w leczenie i rehabilitację zwierzęcia, które przez cały czas jej trwania nie będzie generowało żadnego zysku. Czworonóg traktowany był jak inwestycja, a nie żywe stworzenie, które cierpi i posiada pewne potrzeby.
Kotek otrzymał imię Pinokio. Szybko okazało się, że nie tylko wygląd czyni go wyjątkowym. Okazało się, że maluch boryka się z wieloma problemami zdrowotnymi. Weterynarz, pomagający fundacji z trafiającymi do niej zwierzakami orzekł, że jej nowy podopieczny przyszedł na świat ze zdeformowaną czaszką. Jego szczęka nie pozwala mu przyjmować stałych pokarmów. Na dodatek zwierzak cierpiał na przepuklinę pępkową. Kociak miał sporo szczęścia, organizacja, do której trafił zajmuje się takimi przypadkami.
Pies może zapaść na zapalenie ucha z wielu różnych powodów. Podstawowym z nich jest reakcja alergiczna. Często też choroba ma związek z obiektem, który wpada do kanału słuchowego i podrażnia wrażliwe tkanki. Zdarza się także, że za ból i swędzenie tego wrażliwego narządu odpowiadają pasożyty. Jeśli pies drapie się po uszach, lub odczuwa ból, gdy ich dotykamy w większości wypadków będzie zmagał się ze stanem zapalnym ucha zewnętrznego. W rzadszych wypadkach będziemy mieć do czynienia z poważniejszymi schorzeniami.
Zdjęcia nie oddają pełni horroru, przez jaki przeszedł niewinny czworonóg. Widoczny na nich pies to 7-letni Kajtek, skrajnie zaniedbany przez swoich byłych "właścicieli". Przywiązali go do ściany wychodka, w którym spędzał większość czasu. Wegetował żywiąc się jedynie podrzucanymi mu przez nich resztkami. Nie wiadomo jak długo trwały cierpienia zwierzaka. Pies przetrzymywany był w wiosce pod Kłodzkiem. Jeśli jego niedola potrwałaby dłużej najprawdopodobniej zmarłby, wciąż przywiązany do ściany.
Ten dzień dla rodziny Walshów zapowiadał się naprawdę rewelacyjnie. Rodzina wyszła razem z dwuletnim sznaucerem Hanzem nad jezioro, by tam spędzić ciepłe popołudnie. Jak zawsze, pies wskoczył od razu do wody. Hanz to urodzony pływak, kochał wodę, sprawiała mu wiele radości. Jego ulubioną zabawą było aportowanie przedmiotów: piłek, frisbee i innych psich gadżetów.
Koci katar najczęściej atakuje kilkutygodniowe koty (8-12 tyg.), jednak może przydarzyć się i u dorosłych osobników. Jest to choroba zakaźna, wirusowa. Zakażenia wywołują dwa różne wirusy: FHV-1 (herpeswiroza) oraz FCV (kaliciwiroza). Mogą towarzyszyć jej zakażenia bakteryjne, takie jak np. mykoplazma i chlamydia. Koci katar jest bardzo poważną chorobą. Nigdy nie należy jej lekceważyć, bo nieleczona można doprowadzić nawet do śmierci mruczka!