Pewien lekarz weterynarii został poproszony o zbadanie kota, którego znaleziono na ulicy. Weterynarz odetchnął z ulgą, gdy odkrył, że zwierzę ma wszczepiony mikrochip i będzie mógł wrócić pod opiekę swojego właściciela. Ale nie w tym przypadku. Kto z nas nie lubi historii, w których zaginionego zwierzęta po latach rozłąki mają szansę ponownie zobaczyć się ze swoją rodziną? Dzięki rozwojowi technologii i medycyny weterynaryjnej możemy lepiej dbać o bezpieczeństwo swoich podopiecznych, a wszystko za pośrednictwem mikrochipa. Elektroniczny układ scalony wszczepiony w ciało psa czy kota zawiera kluczowe informacje na temat właściciela i pomaga w jego identyfikacji przez potencjalnego znalazcę pupila. Wystarczy jedno przyłożenie czytnika w gabinecie weterynaryjnym, by ustalić tożsamość opiekuna i skontaktować się z nim telefonicznie.
Pewna rodzina odwiedziła schronisko dla zwierząt Suncoast Animal League w Pensylwanii w poszukiwaniu kota, który zostałby przyjacielem ich niepełnosprawnej córki. Wszystkie mruczki bały się elektrycznego wózka, na którym poruszała się dziewczyna. Wyjątkiem był biały kocur imieniem Sinatra.Wbrew krzywdzącym stereotypom wiele kotów przywiązuje się do swoich właścicieli i reaguje entuzjastycznie na ich widok. Możemy również zaobserwować sytuacje, w których kot wybiera sobie „swojego” człowieka. Historię niepełnosprawnej nastolatki o imieniu Kiley oraz kocura Sinatry jest tego przykładem.
Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zapobiegli tragedii w jednym z mieszkań w Starogardzie Gdańskim. Jak twierdzą, właścicielka miała pozostawić 2-miesięcznego kota bez wody i karmy i wyjechać na wakacje. Podczas gdy zwierzę wołało o pomoc, sąsiedzi pozostawali obojętni. Przez uchylone okno w bloku mieszkalnym na osiedlu Mikołaja Kopernika wydobywały się niepokojące odgłosy przypominające płacz. Przeraźliwe miauczenie kotka usłyszała pani Paulina, która niezwłocznie wezwała na miejsce ratowników zwierząt.
W warszawskim schronisku Na Paluchu wykonano pierwszą od ośmiu lat eutanazję w pełni zdrowego psa. Zdaniem nowo powołanej komisji etycznej czworonóg imieniem Benito nie rokował i należało go uśpić. "Z bólem serca podjęliśmy taką decyzję" - zapewnia wicedyrektor placówki. Benito trafił do schroniska Na Paluchu cztery lata temu jako kilkuletni pies. Zwierzę zostało odebrane poprzednim właścicielom, gdyż już wtedy przejawiał agresję. Czworonóg od początku nie zdawał sobie sprawy ze swoich gabarytów, a przede wszystkim siły. Uznano go za psa trudnego i problemowego.
Starszy kot po raz pierwszy doświadcza miłości, kiedy jego nowa opiekunka pogłaskała go po głowie. Reakcja mruczka wyraża więcej niż tysiąc słów. „Chciał tylko, żeby wszyscy go kochali" - wyznaje ratowniczka zwierząt, która podzieliła się nagraniem w sieci. Brenda Wilkinson, założycielka Hands of Mercy Cat Sanctuary, organizacji zajmującej się ratowaniem i adopcją zwierząt, przygarnęła starszego kocura. Zanim przybył do siedziby, wolontariusze natknęli się na niego na ulicy, gdzie prawdopodobnie został porzucony przez swoją rodzinę.
Poznajcie Specka - czworonożnego podopiecznego Bullock County Humane Society. Pies zwraca uwagę wszystkich gości schroniska, ponieważ zawsze wyciąga do każdego łapę. Czeka aż ktoś w końcu spełni jego największe marzenie - zabierze go ze sobą do domu. Desiray Miracle-Wilder, dyrektor schroniska Bullock County Humane Society w Alabamie opublikowała w mediach społecznościowych nagranie, od którego serce zaczyna bić mocniej. Przedstawia ono psa, który z całych sił próbuje wyrwać się zza krat i wpaść prosto w ramiona człowieka.
Piesek o imieniu Rambo spędził w schronisku całe 175 dni. Kiedy wreszcie trafił do rodziny zastępczej, nie mógł opanować swojego szczęścia. W sieci ukazało się wideo, na którym czworonogów biega i "tańczy" w deszczu. Obecnie w schroniskach na całym świecie znajdują się tysiące zwierząt, które oczekują na przyjście nowych właścicieli. Dla wielu z nich własny dom i kochająca rodzina byłyby gigantyczną zmianą na lepsze. Dowodem na to jest Rambo ze Stanów Zjednoczonych.
Sandy Hernandez z Miami gorączkowo poszukiwał swoich pupili. Dwa psy rasy husky syberyjski uciekły i trafiły pod opiekę lokalnego schroniska, gdzie uznano je za bezpańskie. Na szczęście wieści szybko dotarły do właściciela, który z płaczem wybiegł im na spotkanie. Zniknięcie ukochanego psa to z całą pewnością traumatyczne uczucie dla jego opiekunów. Niestety ucieczki i zaginięcia zwierzaków zdarzają się dość często, ale na szczęście dzięki mikrochipom oraz sile mediów społecznościowych wiele z nich kończy się happy endem.
Pracownicy łódzkiego schroniska przyjęli nowego czworonożnego podopiecznego. Puchaty szczeniak został znaleziony w kartonowym pudle w Lesie Łagiewnickim. Ktoś bezlitośnie porzucił go na pastwę losu. Wraz z nadejściem wakacji rozpoczyna się sezon na porzucanie niechcianych zwierząt. Stary bądź młody, schorowany czy zdrowy, rasowy albo kundelek - bez różnicy. Ludzie wyjeżdżając na urlop szukają łatwego sposobu na pozbycie się swojego pupila, a najprostszym wyjściem jest niestety jego porzucenie.
Święta Bożego Narodzenia minęły już dawno. Pies w prezencie potrafi wywołać wiele pozytywnych emocji, ale co potem? Jak udowadnia historia 8-miesięcznego czworonoga, w ocenie niektórych rodziców "nietrafiony prezent" zawsze można zwrócić do schroniska.8-miesięczny pies imieniem Vito został oddany do toruńskiego schroniska przez rodziców 7-latka, któremu znudziła się opieka nad zwierzęciem, Czworonóg źle reaguje na pobyt w boksie, dlatego pracownicy placówki szukają dla niego nowego domu.
Mimo dobrych chęci pracownicy schroniska dla zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu donoszą o zwiększonym obłożeniu w okresie wiosennym. Nadchodzi sezon na porzucanie psów i kotów, których liczba zwiększa się z każdym miesiącem. Wiosną i latem dramatycznie rośnie liczba porzucanych i bezdomnych zwierząt. Wiąże się to nie tylko z następstwem okresu godowego psów i kotów, ale i brakiem rozsądku ze strony ich właścicieli. Nie pomagają kampanie społeczne i informacyjne - dla wielu sposobem na pozbycie się kłopotu ze zwierzęciem na czas urlopu i wyjazdu jest porzucenie go.
Chihuahua mieszkająca w schronisku dla zwierząt co noc płacze przed snem, nie radząc sobie z otaczającym ją hałasem. Do sieci trafiło nagranie ukazujące pełną rozpaczy reakcję zwierzęcia. Widok przerażonego pieska poruszył serca internautów, dzięki czemu suczka została adoptowana.Roczna suczka rasy chihuahua trafiła do schroniska, w których zwierzęta z zerowymi szansami na adopcję poddawane są eutanazji. Mimo, iż dotychczas wiodła szczęśliwe życie u boku opiekunów, w jednej chwili bez ostrzeżenia ktoś oddał ją do placówki w Kalifornii.
W schronisku dla zwierząt w Kaliszu doszło do groźnego wypadku z udziałem 20-latki odpracowującej wyrok pod nadzorem kuratora sądowego i jednego z bezpańskich psów. Kobiecie odgryziono ucho. W jakich okolicznościach doszło do ataku?Młoda kobieta podczas odpracowywania kary sądowej w schronisku dla zwierząt przy ulicy Warszawskiej w Kaliszu została zaatakowana przez psa. Do fatalnego wypadku doszło 3 maja, kiedy na terenie placówki przebywało czterech pracowników gospodarczych oraz 20-latka odpracowująca karę sądową.
W sieci zawrzało, kiedy media społecznościowe obiegło nagranie, ukazujące mężczyznę, który postanowił oddać swojego psa do schroniska dla zwierząt. Zrobił to jednak w wyjątkowo bestialski sposób, narażając go na uszczerbek na zdrowiu.Kamery jaworskiego przytuliska Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zarejestrowały mężczyznę, który w bestialski sposób potraktował psa. Chcąc oddać go do schroniska, przerzucił pupila przez 2-metrową bramę. Nagranie trafiło do mediów społecznościowych, a niedługo potem sprawą zajęła się dolnośląska policja.
Suczka wykorzystywana do krwawych psich walk zostaje uratowana przez wolontariuszy organizacji pro-zwierzęcej. Dzięki trosce i wsparciu behawiorystów Trinity dostała szansę na lepsze życie. Po traumatycznej przeszłości pozostały tylko blizny.W Polsce i na świecie wciąż organizowane są nielegalne walki psów, będące wyjątkowo okrutną formą znęcania się nad zwierzętami. Psy przeznaczone do walk zazwyczaj nie znają innego zachowania niż agresja. Poddane rygorystycznej tresurze, są zmuszane do uczestniczenia w starciach z innymi czworonogami.Nierzadko pojedynek kończy się dopiero wtedy, gdy jedno ze zwierząt nie jest w stanie dłużej walczyć lub zostanie uśmiercone. Zakłady hazardowe są nieodłączną częścią tego "widowiska". Suczka o imieniu Trinity była częścią tego brutalnego świata.
Mężczyzna natknął się na porzucone przy drodze pudło. Kiedy do niego zajrzał, okazało się, że znajdują się w nim zaledwie 3-tygodniowe szczenięta. Nie mógł się jednak nimi zająć, więc postanowił wezwać pomoc. Na miejsce przybyła Olena, która zajmuje się ratowaniem zwierząt w potrzebie.Ukrainka Olena Pyanov jest miłośniczką psów i zajmuje się ratowaniem porzuconych i bezdomnych czworonogów. Prowadzi kanał na YouTube o nazwie Love Furry Friends - Rescue Channel, gdzie pokazuje filmy z przeprowadzonych przez nią akcji ratowniczych. Jedna z nich dotyczy porzuconych w pudle przy drodze szczeniąt.
Kiedy szczeniak zrodzony z połączenia pudla z terierem o imieniu Cody trafił do ośrodka działającego na rzecz zwierząt RSPCA, pracownicy robili wszystko, by znaleźć mu odpowiedzialnych opiekunów. Gdy był gotowy, by trafić do nowego domu, wymierzono mu najgorszy możliwy cios. Pomimo bycia „wspaniałym młodym chłopcem”, szczeniak o imieniu Cody został porzucony przez swoich poprzednich opiekunów i spędził więcej czasu w schroniskach RSPCA niż we własnym domu.
Stevie to pies, który większość swojego życia spędził na krótkim łańcuchu, strzegąc podwórka. Został jednak uratowany przez członków SPCA z hrabstwa Lancaster. Jego przybrana rodzina uwieczniła chwilę, w której czworonóg pierwszy raz może się zdrzemnąć na własnym posłaniu. Niewidomy pies imieniem Stevie został uratowany z podwórka w Południowej Karolinie, skąd trafił do siedziby organizacji Diamonds in the Ruff w Nowym Jorku. Niestety na tym kłopoty czworonoga się nie skończyły.
Brian Eberhart był gotów czekać pięć godzin pod schroniskiem, aby adoptować wymarzonego psa. Ulubieniec mężczyzny, czyli szczeniak border collie przebywał wcześniej u jego sąsiada, który był opiekunem zastępczym dla psa. To właśnie tam Eberhart pokochał szczeniaka od pierwszego wejrzenia i zapragnął go adoptować.W marcu do schroniska dla zwierząt w Palm Springs na Florydzie trafił bezdomny pies rasy border collie o imieniu Elliot. Jednak jeszcze zanim tam zamieszkał, znalazł nowy dom.
Danna z organizacji Rescue.Adopt.Foster (RAF) otrzymała wezwanie w sprawie miotu nowo narodzonych szczeniąt, które zostały porzucone w śmietniku. Gdy kobieta pospieszyła na miejsce, zobaczyła małe oczka, które wyjrzały ze środka, desperacko szukając pomocy. Zamiast pięciu par, było ich siedem. Problem przepełnionych przytułków dla zwierząt nie jest niczym nowym, a metody zapobiegawcze porzucaniu psów i kotów w dalszym ciągu wydają się być nieskuteczne. Co gorsza, niektórzy nie kłopoczą się nawet tym, by odwieźć zwierzęta do azylu, tylko wyrzucają je na śmietnik. Jeśli stworzenie nie zostanie w porę znalezione, czeka je śmierć z głodu bądź wyziębienia.Na szczęście miot nowo narodzonych szczeniąt, które wyrzucono do kontenera na śmieci, nie podzielił losu tysięcy niechcianych zwierząt. Ich historia wzrusza i zaskakuje.
Anna Powierza podzieliła się z fanami fantastyczną wiadomością. Po nagłej stracie psa, którego adoptowała ze schroniska, przyszedł czas na podjęcie decyzji o nowym członku rodziny. Na Instagramie pojawiły się nie tylko zdjęcia, ale i ostrzeżenie.Anna Powierza to polska aktorka, której ogólnopolską rozpoznawalność przyniosła rola Czesi w popularnym serialu ,,Klan". Dziś odtwórczyni Czesławy coraz rzadziej pojawia się na planie filmowym, gdyż skupia się na pisaniu książki. To jednak nie przeszkodziło temu, by w jej domu zagościł nowy czworonożny przyjaciel - a właściwie przyjaciółka.
Krowa to łaciaty pies, który zgubił się i trafił do schroniska w Stanach Zjednoczonych. Kiedy w końcu szczęśliwi opiekunowie go odnaleźli, jego radość nie znała granic! Nagranie z ich niesamowitego spotkania opublikowano w internecie. Piesek o wdziecznym imieniu Krowa trafił do schroniska po tym, jak ktoś przywiązał go do ogrodzenia przytułku i zostawił. Na poczatku był bardzo przestraszony i wył, gdy poznawał nowych ludzi, ale z czasem zaczął się przyzwyczajać do nowego miejsca.
Lech Roch Pawlak to postać, która powszechnie uznawana jest za legendę polskiego YouTube’a. Chociaż w 2007 roku marzył o zostaniu raperem, od tego czasu wiele się zmieniło. Okazuje się, że dziś twórca "Żeli papą" angażuje się w pomoc dla zwierząt z Polski i Ukrainy.Lecha Rocha Pawlaka nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W 2007 roku raper z Opola zasłynął dzięki własnej odmianie freestylu "po francusku", który nic wspólnego z tym językiem akurat nie miał. Jego "Żeli papą”, czy "Wena jest King Konga" to jedne z hitowych zwrotów używanych po dziś dzień. Choć Polacy pokochali go za dystans i pewność siebie, przez ostatnie lata Leszek Pawlak był nieobecny w mediach. Jest to spowodwane tym, że zamiast rozwijać muzyczną pasję, na co dzień skupia się przede wszystkim na pomaganiu zwierzętom.
Bucza to nie jedyne miejsce, w którym doszło do bestialskiej agresji Rosjan na Ukrainę. Podczas inwazji wojsko Władimira Putina wtargnęło do schroniska w Borodziance. Żołnierze nie oszczędzili nawet niewinnych zwierząt. Drastyczne nagrania opublikowano w sieci.Pod koniec ubiegłego tygodnia żołnierze Ukrainy odbili miejscowości w obwodzie kijowskim, które dotychczas pozostawały oblężone przez wojsko Władimira Putina. Wówczas ujawniono ogrom zniszczeń i niewybaczalnych zbrodni dokonanych przez rosyjską armię. Od tego czasu w mediach społecznościowych nie brakuje materiałów dokumentujących bestialstwo Rosjan na ludności cywilnej oraz zwierzętach. Zdjęcia i filmy z Buczy obiegły cały świat. Jak się jednak okazuje, Bucza to nie jedyne miejsce, w którym mordowano z zimną krwią.
W związku z sytuacją w Ukrainie przedstawiciele fundacji i stowarzyszeń pro-zwierzęcych zwracają się z dramatycznym apelem do ludzi rozważających adopcję psów i kotów. Bieżąca sytuacja zaczyna wykraczać poza ich możliwości. Z tego względu pilnie szukają domów dla swoich podopiecznych.Ofiarami wojny w Ukrainie są nie tylko ludzie, ale i nasi bracia mniejszy. Trwający konflikt za wschodnią granicą to trudny czas dla polskich schronisk dla zwierząt, które przeżywają istne oblężenie. Choć od wybuchu wojny minął zaledwie miesiąc, w przytuliskach już brakuje miejsca dla psów i kotów.
Dreadlock to jeden z tych psów, które od dłuższego czasu przebywają w schronisku. Gdy po 4 latach pracownicy wreszcie przekazali mu, że został adoptowany, emocje sięgnęły zenitu. Psiak zademonstrował przed kamerą uroczy "taniec szczęścia". Adopcja to najpiękniejszy prezent, jaki możemy podarować bezpańskiemu czworonogowi. Niestety, w wielu krajach sterylizacja psów jest wciąż tematem tabu i spotyka się z brakiem społecznej akceptacji, przez co zwierzęta rozmnażają się w niekontrolowany sposób i kończą w schroniskach.
Suczka tak spodobała się użytkownikom portalu, że post o niej, został udostępniony ponad 27 tysięcy razy. Setki osób chciały przygarnąć unikatowego psiaka. Jedna rodzina była jednak bardziej zdeterminowana od innych. Przejechali setki kilometrów i przez 27 godzin czekali pod bramą schroniska, aż w końcu będą mogli ruszyć w drogę powrotną z nowym pupilem. Adopcje przyznawane są według kolejności osobistych zgłoszeń osób, które spełniają warunki w placówce. Dlatego, gdy tylko zobaczyli zdjęcie psiaka wyruszyli w drogę.
Schronisko w Radysach nazywane jest przez pracujących tam wolontariuszy oraz opisujące sprawę media "psim piekłem". Na terenie placówki dochodziło do znęcania się nad zwierzętami oraz ogromnej liczby zaniedbań. W momencie podjęcia przez policję i wolontariuszy interwencji, na terenie ośrodka znajdowało się mnóstwo chorych, głodnych i brudnych czworonogów. Dzięki nieustającej, heroicznej pracy wolontariuszy i fundacji wiele ze zwierząt dostało drugą szansę na szczęśliwe życie. Część zwierzaków odnaleźli ich właściciele, którzy szukali ich od lat. Obsługa schroniska nie podawała im jednak informacji o tym, że ich pupile znajdują się pod ich opieką.