Inspektorzy dolnośląskiej organizacji pożytku publicznego Ekostraż ponownie uratowali zwierzę w potrzebie. Pod ich opieką znalazł się starszy kundelek, którego znaleziono na opuszczonej posesji we wsi Karwiany. Zdaniem miejscowych przestraszone zwierzę od lat tkwiło za ogrodzeniem.Okrucieństwa wobec zwierząt mogą przybierać różne formy. Tym razem członkowie Ekostraży opisali historię, która może brzmieć jak kiepski żart. Okazuje się, że właściciele porzuconego kundelka chcieli zniechęcić sąsiadów do pomocy, umieszczając na płocie tabliczkę z wymownym napisem.
Podczas kontroli wałów przeciwpowodziowych w miejscowości Jadowniki Mokre (województwo małopolskie) pewien mężczyzna usłyszał niepokojące dźwięki wydobywające się spod betonowego mostka. Pod konstrukcją znajdował się przerażony zwierzak, który brodził łapkami w wodzie. Mężczyzna, który jako pierwszy usłyszał piski i skomlenie czworonoga, próbował wydostać je samodzielnie. Ze względu na wysoki poziom wody wydostanie psa bez profesjonalnej pomocy okazało się niemal niemożliwe.
Na ulicach Międzyrzecza (woj. lubuskie) zauważono zagubionego kundelka, który biegł środkiem jezdni. Zwierzę kulało na tylne łapy i było bardzo przestraszone. Z pomocą ruszyli policjanci. Schwytanie czworonoga okazało się jednak trudniejsze niż początkowo zakładano.Do zdarzenia doszło w niedzielę, tj. 29 sierpnia. W trakcie patrolu młodszy aspirant Marcin Latuszek i starszy sierżant Sebastian Białasik zauważyli średniej wielkości kundelka wbiegającego pod nadjeżdżające pojazdy na drodze wojewódzkiej numer 159.
Mieszkaniec Mińska Mazowieckiego dopuścił się skandalicznego zaniedbania zwierzęcia domowego. Mężczyzna nie zorganizował opieki dla samotnie pozostawionego w mieszkaniu psa i wyjechał na kilka dni. Kundelek, który przez cały ten czas nie mógł się napić czy zjeść, znalazł się w sytuacji zagrożenia życia.Właściciel czworonoga zapomniał o, zdawałoby się, najważniejszym punkcie na liście przygotowań do wakacyjnej podróży. Jak relacjonują funkcjonariusze z mińskiej komendy policji, 16 lipca otrzymali informację o zwierzęciu zamkniętym w mieszkaniu.
Fundacja "Centaurus" przekazała najnowsze informacje ws. procesu przeciwko Marcinowi W. Prozwierzęcy działacze zaopiekowali się suczką Zizi po tym, jak oskarżony napoił ją żrącym płynem do mycia toalet. Pomimo prośby o wydanie zakazu zbliżania do kluczowych świadków, sąd odrzucił wniosek. Aktywiści obawiają się, że sprawca będzie chciał się na nich zemścić. Pierwsze wieści dotyczące wyjątkowo drastycznego przypadku znęcania się nad zwierzętami obiegły polskie media na początku stycznia 2021 roku. Wówczas cały kraj śledził losy poszkodowanej suczki o imieniu Zizi. Proces jej oprawcy rozpoczął się pół roku później, w połowie lipca i trwa do dzisiaj.
W ubiegły piątek, tj. 23 lipca przy ulicy Adama Mickiewicza w miejscowości Mszana (województwo śląskie) znaleziono ciężko rannego czworonoga. Pies został przetransportowany do kliniki weterynaryjnej, gdzie lekarze zlecili wykonanie zdjęć rentgenowskich. Okazało się, że w ciele zwierzęcia utkwiło aż 6 naboi z wiatrówki.- Malutka puchata kuleczka zgłoszona jako pies potrzebujący pomocy weterynaryjnej, bo leży na poboczu, kuleje na tylną łapę - informują przedstawiciele organizacji PSYjaciele na mediach społecznościowych.
Wielki smutek zagościł w sercu Kasi Ankudowicz. Popularna aktorka, znana m.in. z "Pierwszej miłości, "Bulionerów", czy "O mnie się nie martw", była zmuszona pożegnać swojego bliskiego przyjaciela. Mowa o Panu Kredce, z którym gwiazda była bardzo mocno zżyta. Zdjęcia opublikowane na Instagramie dowodzą, jak głęboka łączyła ich więź. W domu aktorki znanej z wielu hitowych seriali stacji TVP oraz Polsat zapanowała smutna atmosfera. Katarzyna Ankudowicz cierpi po stracie czworonożnego przyjaciela, który towarzyszył jej od przeszło dziesięciu lat. Fani pocieszają ją w trudnych chwilach.
To miały być spokojny wieczór w Warszawie nad Wisłą. Słońce, lekki wietrzyk, szum roślinności i pokrzykiwanie ptaków. Nagle idylliczna scena zmieniła się w koszmar, a powietrze przeszył wrzask.To krzyczała zrozpaczona kobieta. Biegła wzdłuż brzegu Wisły i wołała nieskładnie o pomoc. Była roztrzęsiona, wyraźnie doznała szoku. Przechodnie od razu zorientowali się, że stało się coś strasznego.
Kundelek o imieniu Benny oraz jego właściciel, Scott Ballenger byli najlepszymi przyjaciółmi i robili absolutnie wszystko razem - aż do momentu, kiedy mężczyzna poważnie zachorował. Jego stan zdrowia stale się pogarszał, dlatego rodzina i bliscy nie mieli serca odmówić kundelkowi ostatniego spotkania z ukochanym panem. Jego finał potrafi wycisnąć łzy z oczu.Czy wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? W przypadku pieska o imieniu Benny i jego właściciela jak najbardziej można mówić o wyjątkowym rodzaju relacji, którą jest w stanie rozdzielić wyłącznie śmierć.
Pracownicy krynickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymali zgłoszenie dotyczące starszego mieszkańca gminy Korzenna (woj. małopolskie), który miał hodować psy tylko po to, aby przerabiać je na smalec. W obawie o zdrowie i życie zwierząt, wspólnie z policjantami zjawili się na miejscu, aby ustalić, czy doniesienia pokrywają się z rzeczywistością. Jak wynika z relacji przekazanej przez anonimowego informatora, psy rzekomo hodowane na smalec miały być przetrzymywane w fatalnych warunkach. Osoba zgłaszające nie dołączyła do zgłoszenia zdjęć, tłumacząc, że boi się o swoje bezpieczeństwo. Podała tylko adres pod którym miały znajdować się zaniedbane pupile.
Wolontariusze z Towarzystwa Na Rzecz Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt z Rhode Island (RISPCA) nie mogli uwierzyć, gdy przybyli do pięknego domu w East Greenwich. Piątka psiaków błąkała się po terenie bez dostępu do wody. Upał sięgał 33 stopni Celsjusza.RISPCA zareagowała na informację dostarczoną przez przechodniów. Ludzie zauważyli psy, ledwo dyszące na upale. Poidła zdawały się być zupełnie puste, śmieci walały się przy tylnych drzwiach, dom sprawiał wrażenie opuszczonego. Tylko zwierzęta trwały na posterunku.
Inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami doznali szoku, wchodząc do mieszkania właściciela kundelka imieniem Reksio. Po wywiadzie środowiskowym z sąsiadami podejrzewają, że malutki piesek przeżył prawdziwe piekło, będąc pod "opieką" patologicznego alkoholika.O sprawie tragicznie zaniedbanego Reksia został powiadomiony OTOZ Animals Inspektorat Gliwice. Zdaniem sąsiadów pies praktycznie w ogóle nie wychodził na spacery, a zza drzwi dochodziły piski wskazujące na to, że w mieszkaniu dochodzi do aktów przemocy.
Na początku tygodnia dyżurny Straży Miejskiej w Kielcach odebrał zgłoszenie ws. nieustannie szczekającego psa w jednym z mieszkań przy ul. Krakowskiej. Sąsiedzi nie mogli dłużej znieść hałasu i poprosili o pomoc. Jak się okazało, w środku tkwiły zwierzęta, które przez nawet kilkanaście dni były bez jedzenia i wody. Co stało się z ich opiekunką? Zgłoszenie wpłynęło we wtorek, 1 czerwca. Przybyli na miejsce strażnicy z patrolu EKO ustalili, że pies szczekający w jednym z mieszkań pozostawał bez opieki od co najmniej tygodnia. Jego właścicielka od kilkunastu miesięcy miała przebywać za granicą.
Funkcjonariusz policji w asyście strażnika miejskiego ruszył na ratunek psu pozostawionemu w nagrzanym samochodzie. Ledwo oddychające zwierzę spędziło w pojeździe kilkanaście minut, podczas gdy jego właścicielka odbywała wizytę u lekarza.Do zdarzenia doszło w czwartek po południu w centrum Białegostoku. Dyżurny lokalnej komendy otrzymał zgłoszenie dotyczące zwierzęcia zamkniętego wewnątrz pojazdu, którego skomlenie zaniepokoiło przechodniów.
Mieszkanka małopolski marzyła o psie, z którym mogłaby chodzić na długie spacery. Kiedy zauważyła w sieci atrakcyjne ogłoszenie, nie wahała się i zarezerwowała pupila. Wpłaciła zaliczkę, aby mieć pewność, że nikt nie wykupi jej czworonoga. Niestety, pod wskazanym adresem nikt nie otwierał drzwi.Kobieta po psa rasy maltańczyk pojechała aż do Elbląga! Przejechała około 600 km, aby dowiedzieć się, że została oszukana.
W piątek, tj. 14 maja Pogotowie dla Zwierząt otrzymało zgłoszenie dotyczące wypadku na drodze, w którym ucierpiał pies. Niewielkich rozmiarów czworonóg leżał od kilku godzin w przydrożnym rowie, zanim został zauważony. Jak tłumaczą obrońcy praw zwierząt, osoby, które w końcu się przy nim zatrzymały, odbiły się od ściany urzędniczej patologii. Organizacja poinformowała na mediach społecznościowych o karygodnej postawie urzędników oraz stróżów prawa z Płońska. Zasłaniając się procedurami oraz ignorując powagę sytuacji, po raz kolejny nie byli skorzy do udzielenia pomocy rannemu zwierzęciu.
Psy nie lubią, kiedy się bez nich podróżuje. Zwierzaki niechętnie zostają same w domu. Wyczekują powrotu właściciela, najczęściej wyglądając przez okno lub siedząc pod drzwiami. Pewna kobieta nagrała zachowanie owczarka, który zrobi wszystko, aby tylko nie pozostać samemu. Nawet jeśli ma to wiązać się z niekometowymi warunkami jazdy! Owczarek niemiecki nie wyobrażał sobie niepojechania w podróż. Choć nie wiadomo, czy właścicielka jechała z nim do parku, czy do weterynarza, pies i nie tak nie chciał pozostawać.
Kolejny raz w jednej z polskich miejscowości doszło do znęcania się nad zwierzęciem. Tym razem właściciel postanowił więzić psa na krótkim łańcuchu bez dostępu do karmy czy wody. Trwało to 7 lat. Sytuację kundelka opisują aktywiści z OTOZ Animals, którzy interweniowali w gminie Gniewino w województwie pomorskim.
Do sieci trafiły druzgocące zdjęcia, pochodzące z jednej z posesji w niewielkiej miejscowości Minkowice Oławskie. Widać na nich wychudzonego psa, który waży zdecydowanie mniej niż powinien. Inspektorzy, którzy zainteresowali się jego losem, pragną pociągnąć do odpowiedzialności osobę, która przyłożyła rękę do dramatu kundelka.Niektóre sytuacje sprawiają, że tracimy resztkę wiary w ludzkość. Przypadek skrajnie zaniedbanego i wychudzonego czworonoga, którego pseudowłaścicielka zmusiła do mieszkania w rozpadającym się fotelu jest jedną z nich.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów, sprzedawcy postanowili sprzedawać "tajemnicze skrzynie". Dawniej w środku można było znaleźć różne bibeloty, jednak teraz głównie upychane są tam żywe zwierzęta! Niedawno ciężarówka z takimi skrzyniami została zatrzymana. Małe psy i koty były wycieńczone, odwodnione, nie wszystkie przeżyły. "Tajemnicze skrzynie" to nowy trend w Chinach. Kiedyś w takim pudełku można było dostać kosmetyki, zabawki czy książki, dziś osoba zamawiająca może liczyć na żywego psa, kota, żółwia czy pająka.
Kolejny pies został odebrany nieodpowiedzialnym właścicielom. Pomorski oddział OTOZ Animals zerwał łańcuch, do którego przykuty był 3-letni kundelek. Przyjazny czworonóg znał wyłącznie życie na uwięzi. W gminie Linia w woj. pomorskim odbyła się interwencja Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Inspektorzy podjęli decyzję o przejęciu opieki nad niewielkich rozmiarów kundelkiem, który otrzymał imię Emil.
Ostrowiec Świętokrzyski. To właśnie tu znaleziono kundelka, który w ciężkim stanie trafił do kliniki weterynaryjnej. Pies nie miał wiele szczęścia w życiu. Najpierw był bezdomny, a później zamieszkał u alkoholiczki.Tadzik, bo tak na imię ma zwierzak podczas swojego 12-letniego życia nie zaznał wielu dobrych chwil. Los nie był łaskawy dla zwierzęcia. Otaczający go ludzie niczego nie ułatwiali, wręcz znęcali się nad czworonogiem.
Brego - pies ciągnięty za samochodem powoli dochodzi do siebie. Choć wciąż musi nosić kołnierz ochronny, zwierzak wygląda już coraz lepiej. Historia psa poruszyła całą Polskę. Wiemy, co słychać u zwierzaka, który ledwo uszedł z życiem. Pies Brego jest kolejnym zwierzęciem na przestrzeni kilku tygodni, który w skandaliczny sposób został potraktowany przez właściciela. Przypomnijmy, czworonóg był ciągnięty za samochodem, aż do swojej posesji. Psa łańcuchem do haka przymocowała jego właścicielka, 59-letnia sołtys wsi Wirki. Tak chciała odprowadzić go do domu.
Miał do dyspozycji mały kojec, który wypełniony był po brzegi odchodami. Spał w niewielkiej budzie, która nie zapewniała mu ochrony przed zimnem, a latem schronienia przed żarem. W jego wiaderku znajdowała się zielona woda, która zdecydowanie nie nadawała się do picia. W takich warunkach mieszkał pies w typie ttb, który został interwencyjnie odebrany.Zgłoszenie o psie wpłynęło do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wychudzony zwierzak miał mieszkać w złych warunkach w jednej z podkrakowskich miejscowości. Niestety, sygnał szybko potwierdził się.
Pies to wspaniały przyjaciel, wierny kompan i oddany członek rodziny. Potrafi wesprzeć w ciężkich chwilach, obronić przed niebezpiecznymi sytuacjami czy ogrzać w zimne popołudnie. Wierny i oddany pies oczekuje od człowieka takiego samego zaangażowania w relację, jaką on daje od siebie. Jednak nie wszyscy właściciele potrafią sprostać obowiązkom posiadania zwierzęcia. Oto racjonalne powody, dlaczego nie powinieneś mieć psa.
Aktywiści z OTOZ Animals wciąż pracują w Starej Hucie, gdzie trwa likwidacja pseudohodowli. Właściciele nie dbali o zdrowie czworonogów, wokół posesji znaleziono setki martwych zwierząt. Jeszcze w czwartek informowaliśmy o ponad 120 nieżywych psach, ale ta liczba nie jest już aktualna.- Kontynuacja dramatu w pseudohodowli śmierci w Starej Hucie! Dzisiaj liczba martwych psów znalezionych na terenie wzrosła do 249! Obawiamy się, że faktyczna skala tragedii nigdy nie wyjdzie na jaw i nie poznamy pełnej liczby martwych zwierząt - poinformowali aktywiści z OTOZ Animals na Facebooku.
Zatrważająca interwencja miała miejsce w Lubaniu (woj. dolnośląskie). Inspektorzy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt interweniowali w sprawie psa, który całe życie spędził na łańcuchu. Kundelek o imieniu Bazalt nigdy nie widział weterynarza. Choć jego stan zdrowia był tragiczny, właściciel uważał, że wszystko jest w porządku.Pies nie otrzymywał pomocy weterynaryjnej, ponieważ opiekun twierdził, że to "tylko kundel". Nie interesował się jego losem, nie chciał wydawać pieniędzy na tylko psa, który żył na jego podwórku.
Kundelek w tragicznym stanie został odebrany przez inspektorów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Zwierzę w strasznym stanie trafiło do lecznicy. Obecnie trwa walka o jego życie. Wiadomo, że kundelek o imieniu Misiek należał do rolnika. Mężczyzna nie interesował się losem zwierzęcia, uwiązując go na krótkim łańcuchu, który był przypięty do spróchniałej budy.