Oprawca suczki Zizi wciąż na wolności. Aktywiści obawiają się zemsty
Fundacja "Centaurus" przekazała najnowsze informacje ws. procesu przeciwko Marcinowi W. Prozwierzęcy działacze zaopiekowali się suczką Zizi po tym, jak oskarżony napoił ją żrącym płynem do mycia toalet. Pomimo prośby o wydanie zakazu zbliżania do kluczowych świadków, sąd odrzucił wniosek. Aktywiści obawiają się, że sprawca będzie chciał się na nich zemścić.
Pierwsze wieści dotyczące wyjątkowo drastycznego przypadku znęcania się nad zwierzętami obiegły polskie media na początku stycznia 2021 roku. Wówczas cały kraj śledził losy poszkodowanej suczki o imieniu Zizi. Proces jej oprawcy rozpoczął się pół roku później, w połowie lipca i trwa do dzisiaj.
Szczyt okrucieństwa
Gwoli przypomnienia, Marcin W. rzekomo wlał niemal całą butelkę domestosa do pyska suczki. Jak relacjonują członkowie fundacji, miał dopuścił się bezlitosnego czynu pod nieobecność konkubiny, będącej opiekunką zwierzęcia.
Zizi trafiła do kliniki weterynaryjnej w krytycznym stanie, a jej właścicielka zrzekła się wszelkich praw do zwierzęcia. Badania przeprowadzone przez Grzegorza Dziwaka wykazały, że suczka doznała rozległego poparzenia przełyku, martwicy tkanek pod językiem i martwicy podniebienia.
Mimo, iż rokowania były ostrożne, dziś suczka czuje się dużo lepiej. Niestety, wskutek poniesionych obrażeń, już zawsze będzie potrzebowała pomocy człowieka.
Sąd zdecydował o wypuszczeniu mężczyzny na wolność
Początkowo Marcin W. przebywał w ukryciu i nikt nie był w stanie wskazać jego miejsca pobytu. Wkrótce jednak zajęła się nim policja i prokuratura.
Oskarżony nadal nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie mógł skrzywdzić psa, bo darzy go miłością. Innego zdania są sąsiedzi, którzy podczas pierwszego przesłuchania przyznali, że pies mógł doświadczać przemocy z ręki mężczyzny.
Ku ogromnemu zaskoczeniu aktywistów, w związku z wydaniem decyzji o uchyleniu aresztu oraz odrzuceniu wniosku o zakaz zbliżania się do świadków i działaczy fundacji, konkubent byłej właścicielki Zizi odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Został objęty dozorem policyjnym, jest zobowiązany meldować się raz w tygodniu. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Werdykt sądu spędza członkom "Centaurusua" sen z powiek. Jak czytamy w wydanym oświadczeniu, działacze wprost przyznają, że nie czują się bezpiecznie i obawiają się, że oskarżony będzie szukał zemsty.
- Zaczynamy się obawiać o bezpieczeństwo naszych podopiecznych i naszych działaczy. Jesteśmy oburzeni i przerażeni zaistniałą sytuacją [...] Nie chcemy, by (zwierzęta - dop. red.) stały się ofiarami nieudolnego prawa, które pozwala oprawcom zwierząt pozostawać bezkarnymi i wolnymi - wyjaśniali we wpisie i z niecierpliwością czekają na sprawiedliwy wyrok sądu.
Zobacz nagranie:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Schroniska dla zwierząt pełne kaczek. Wszystkiemu winien nowy trend na Tik Toku
Suczka narobiła dzikiego rabanu. Gdy właściciel zrozumiał, co chce mu przekazać, był wstrząśnięty
Szczury przejęły plac zabaw. Wszystko przez porozrzucane w parku resztki jedzenia