Żywa sunia zakopana w błocie została odnaleziona przez spacerowiczkę i jej psa, który wpadł na trop czworonoga. Do zdarzenia doszło w rzeczce w Bytom - Boberek. Sprawę nagłośnili aktywiści z TOZ w Radzinkowie. - Nie wiadomo jak tam trafiła czy wpadła, czy ją tam ktoś wrzucił. Natomiast udało się ją uratować. Póki co sunia przeżyła noc i ma zapewnioną opiekę w domu tymczasowym. Z naszej strony sunia otrzyma wszystko, co potrzebne, czyli całą opiekę weterynaryjną - zaznaczają aktywiści.
Mieszkanka Tarnowa skazała na ogromne cierpienie własne psy. Kobieta samodzielnie obcinała ogony i uszy zwierząt. Wolontariusze należący do Tarnowskiego Azylu donoszą, że w wyniku interwencji pupile zostały odebrane i przewiezione do schroniska. Jednocześnie ujawniają powód, dla którego czworonogi musiały tyle wycierpieć.O bestialskim procederze została powiadomiona policja. Podejrzenie popełnienie przestępstwa zgłosił jeden z mieszkańców miasta, który w trakcie spaceru dostrzegł okaleczone zwierzęta.
Strażacy i policjanci z Tarnowa zostali zadysponowani do nietypowej interwencji. Jak donosiła 34-latka kierująca pojazdem, drogę w kierunku Dąbrowy Tarnowskiej przebiegł jej średnich rozmiarów czworonóg. Niestety, kobietę zawiódł refleks i nie zdążyła wyhamować w porę. Po zatrzymaniu auta okazało się, że wciąż żywe zwierzę zaklinowało się w plastikowych elementach zderzaka. Do zdarzenia doszło w piątkowy wieczór. Jak ustaliły służby pracujące na miejscu kolizji, w miejscowości Breń koło Tarnowa przebiegający drogę kundelek został potrącony przez nadjeżdżający samochód. Zwierzę miało jednak szczęście w nieszczęściu.
Psa w worku znalazła przypadkowa kobieta. Gdyby nie jej reakcja, zwierzę udusiłoby się w plastikowym worku. Do zdarzenia doszło nieopodal Nowej Sikorskiej Huty na Kaszubach. Dziwny plastikowy worek zauważył jeden z kierowców. Kobieta zatrzymała się i otworzyła znalezisko. Przerażonego i żywego psa przewiozła do schroniska.
Hanna Lis zdecydowała się na adopcję psa. Gwiazda nie przebierała w hodowlach, a postanowiła pod dach przygarnąć kundelka. Nowym członkiem rodziny pochwalila się w sieci. Małgorzata Rozenek-Majdan przewiduje, że teraz w domu "będzie się działo". Pies trafił do domu dziennikarki przy pomocy wolonatriuszy z Kudłatego Kumpla. - Ratujemy psiaki, leczymy, socjalizujemy i szukamy im nowych domów - tak o sobie piszą zwierzoluby, którzy pomagają przy adopcjach.
Czy znacie historie o motorniczych, czy kierowcach, którzy zatrzymują pojazdy, a pasażerowie biją brawa? Jeśli tak, ale w nie nie wierzycie, to już przypominamy Wam tę historię! Sytuacja rodem z dowcipów naprawdę miała miejsce w ubiegłym roku w Łodzi. Jednak tu motorniczy zatrzymał pojazd, aby pomóc bezbronnemu psu, nad którym znęcał się właściciel. Uratował zwierzę, które teraz potrzebuje naszej pomocy! 35-letni motorniczy zatrzymał tramwaj numer 2, widząc jak bezduszna opiekunka znęca się nad zwierzęciem. Mężczyzna postanowił interweniować, zapominając na chwilę o przepisach i o dowiezieniu pasażerów na czas we wskazane miejsce. Liczyło się tylko to, aby pomóc zwierzakowi.
Dramatyczne sceny rozegrały się w woj. opolskim. W ostatnich dniach w Burgrabicach w gminie Głuchołazy miało miejsce poszukiwanie 5-letniego kundelka o imieniu Rudy. Niestety, po kilku dniach poszukiwań w zamkniętej studni znaleziono zwłoki psa. Ktoś musiał wrzucić go tam żywcem, skazując na śmierć w męczarniach. Poszukiwania kundelka trwały od 30 marca. Pan Maciej Szop, właściciel zwierzaka szukał go za pomocą mediów społecznościowych i starymi sposobami, m.in. rozwieszając plakaty. Niestety, ktoś prawdopodobnie najpierw przetrzymywał psa, a później utopił go w studni.
Życie kundelka uratował anonimowy telefon do przychodni weterynaryjnej w Dyminach (woj. świętokrzyskie). Osoba zgłaszająca poinformowała o pobitym psie, który leży w szopie przykryty blachą. Interwencję podjęli pracownicy schroniska w Dyminach, którzy odnaleźli brutalnie pobitego kundelka. Pies wyglądał na martwego, ale gdy tylko zaczęto do niego mówić, ostatnimi siłami zaczął pokazywać, że żyje.
Kundelek Stella, mieszaniec chow-chow i golden retrievera to wyjątkowy psiak. Właścicielka, Bronwyn Crawford pokazała nietypową reakcję suczki na widok... wiewiórki na ekranie telewizora. Choć pani Stelli dobrze wie, że te gryzonie fascynują jej podopieczną na żywo, nie spodziewała się takiego zachowania z powodu filmu w telewizji.
Nikki była na wycieczce całkiem sama, miłośniczka podróży od jakiegoś czasu mieszkała w samochodzie. Gdy dojechała do celu i zatrzymała się, wokół nie było nikogo. Kiedy więc otworzyła drzwi do campera, a na kolana wskoczył jej kundelek, była bardzo zaskoczona. Pies wydawał się bardzo zadowolony z tego spotkania - na tyle, że nie opuszczał jej ani na krok!
W 2014 roku Wardęga na potrzeby filmiku na youtubie przebrał psa za pająka! Chica otrzymała odnóża, które zostały przyczepione do jej ubranka. Kundelek znakomicie wcielił się w swoją rolę, a przypadkowe osoby, które spotkały go na drodze, uciekały przed nim! Sylwester Wardęga zadbał również o odpowiedni wystrój otoczenia. Wszystko wskazywało na to, że Chica, pies-pająk pożera ludzi. Spotkanie jej późną, wieczorową porą mogło zakończyć się tragicznie.
Stowarzyszenie PSYjaciele poprosiła o pomoc w odnalezieniu właściciela psa, albo osoby, która uczyniła z czworonoga żywą tarczę! Apel umieściła na Facebooku, gdzie dokładnie opisała historię kundelka, który w stanie ciężkim trafił do kliniki. Ktoś strzelał do psa. Po prześwietleniu RTG okazało się, że zwierzak ma 5 zabliźnionych ran i śrut w ciele.
Kundelek nie miał szczęścia w życiu. Starsza suczka została porzucona przez swojego byłego właściciela przy drodze. Nie była w stanie nic zrobić, nikt też nie przejmował się jej losem. Jedyne, co mogła, to wtulić się mocniej w pozostawioną kurtkę i czekać...
Kundelek od razu zapałał ogromnym, szczerym uczuciem do kobiety, która prowadziła dom tymczasowy, gdzie trafił. Nie odstępował jej na krok, chodził za nią jak cień, ciągle zabiegając o jej uwagę i pieszczoty. Gdy przyszedł moment, w którym musiał się z nią pożegnać i został adoptowany przez mieszkającą kilkanaście kilometrów dalej rodzinę, był zrozpaczony.
Pracownik ochrony dostrzegł niecodzienne zdarzenie na jednej z miejskich kamer. Zobaczył na nagraniu zmarzniętego na kość psa, do którego podszedł człowiek. Dał psu coś do zjedzenia, po czym zrobił coś, na co niewielu by się zdobyło. Mimo mrozu zdjął swoją kurtkę i przykrył nią bezpańskiego psa, by ten mógł się ogrzać.
Jak poinformowały osoby, które uratowały psa, ktoś musiał go potrącić. Nie wiadomo, w jaki sposób kundelek znalazł się na ruchliwej autostradzie, ale przestraszony i ranny utknął pomiędzy barierkami oddzielającymi pasy. Nie był w stanie się ruszyć, nie mówiąc już o ryzyku idącym za wbiegnięciem na ulicę.
20 listopada podpułkownik Wojciech Januszewski, który jest Dyrektorem Aresztu Śledczego w Białymstoku podpisał porozumienie ze Schroniskiem dla Zwierząt w Białymstoku. Na jego mocy więźniowie będą mogli pracować przy naprawie psich bud. To nie pierwsza taka współpraca, ale tym razem jest ona absolutnie wyjątkowa.
Kundelek w stanie agonalnym został porzucony przez swoich opiekunów na pewną śmierć. Skrajnie umęczone zwierzę w chwili odnalezienia było ledwo przytomne. Z bólem spoglądało na kobietę, która przypadkiem odnalazła go w jednej z przenośnych toalet. Wstyd pomyśleć, co kierowało osobą, która zdecydowała się potraktować go w tak nieludzki sposób.
Sytuacja miała miejsce, kiedy to César trafił do szpitala ze względu na trapiący go problem zdrowotny. Pilnie potrzebował leczenia i właściwych leków. Zwykle bezdomny uczęszczał do innej placówki, teraz jednak nie miał wyboru. Tutaj nikt go nie znał, dlatego to, co się stało zwróciło uwagę personelu medycznego.
Gdy po raz pierwszy zobaczono bezpańskiego psa, nie wyglądał najlepiej. Jego zmatowiała sierść zdradzała słabą kondycję. Znalazca prosił o pomoc, ta jednak mogła przybyć dopiero po dwóch dniach. Ratownicy przybyli za późno i pies zdążył już zniknąć. Poszukiwania czworonoga trały kolejne 49 dni. Psa udało się na szczęście znaleźć, ale wyglądał fatalnie.
Kot, a może pies - choć internauci z początku nie mogli dojść do porozumienia, szybko uznali, że zwierzak po prostu musi być psem. Nie pomylili się, jednak nie mogli dojść, co to za nietypowa rasa. Dziennikarze serwisu Metro postanowili rozwikłać zagadkę nietypowego psiaka o niepowtarzalnym wyglądzie.
Kundelek został adoptowany przez Susanne - swoją nową właścicielkę, po tym, jak kobieta ujrzała jego zdjęcia na stronie schroniska. Piesek prezentował się na nich w wyjątkowo smutny sposób. Jego przybite spojrzenie niemal rozrywało serce każdego, kto tylko na niego spojrzał, dlatego kobieta zapragnęła odmienić jego ciężki los i dać mu dach nad głową. Czworonóg dołączył do drugiego pupila Susanne, który wcześniej także mieszkał w schronisku. Wkrótce po przygarnięciu Neville’a, psiak zaczął zachowywać się w przedziwny sposób, który przykuł uwagę właścicielki. Przyczyna była dla niej dużym zaskoczeniem.
Spacer z psem nie powinien być karą dla właściciela, ani nagrodą dla zwierzęcia. Jest to obowiązkowa pozycja w grafiku każdego czworonoga. Co najważniejsze, nie powinna ona zostać wpisana raz w ciągu dnia, a kilkukrotnie. Okazuje się, że wciąż wielu opiekunów zapomina o spacerach ze swoimi pupilami, które mogą przez to stawać się agresywne. Zwierzęta potrzebują ruchu na świeżym powietrzu, o czym całe szczęście pamiętają politycy, którzy chcą im to zapewnić. Julia Kloeckner, niemiecka minister rolnictwa przedstawiła projekt rozporządzenia, w którym niemieccy właściciele psów mieliby zapewnić im ruch na dworze co najmniej 2 razy w ciągu dnia. Łącznie przez godzinę!
Szczeniak jest bardzo nietypową mieszanką dwóch różnych ras. To mix rottweilera i psa pasterskiego. Na ulicy wszyscy się na niego patrzą, nic dziwnego – i choć wygląda niesamowicie, mieszanka takich ras jest bardzo rzadko spotykana. Szczeniak, który za rodziców ma dwie różne rasy cieszy się dużą popularnością wśród sąsiadów. Jak do tego doszło, że dwie tak różne rasy stworzyły tego nietypowego szczeniaka? Odpowiadamy!