Jak wynika ze statystyk Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), blisko milion osób na całym świecie odbiera sobie życie. Jedną z grup zawodowych, wśród których obserwuje się szczególnie wysoki współczynnik samobójstw, są lekarze weterynarii. Oto gorzka prawda o doli weterynarzy.Lekarz weterynarii, nazywany potocznie weterynarzem, jest specjalistą w leczeniu zwierząt, zarówno domowych, jak i hodowlanych. Jego głównymi zadaniami jest badanie i rozpoznawanie chorób oraz dolegliwości, wdrażanie odpowiednich metod leczenia oraz opieka nad zwierzętami. Nieczęsto zwraca się jednak uwagę na fakt, iż w kompetencjach lekarzy weterynarii leży też przykry obowiązek decydowania o życiu lub śmierci swoich pacjentów. Konsekwencje podejmowanych wyborów potrafią odcisnąć głębokie piętno na życiu codziennym, samopoczuciu i psychice. Jak zatem praca ze zwierzętami wpływa na zdrowie psychiczne weterynarzy?
Właścicielka buldoga francuskiego bardzo się przestraszyła, gdy pewnego razu dostrzegła niepokojąco wyglądające zgrubienie na brzuchu swojego zwierzaka. Bynajmniej tak się jej na początku zdawało. Dopiero diagnoza lekarza weterynarii udowodniła jej, że popełniła wielki błąd, a przy okazji uświadomiła ją, jak mało wie na temat anatomii zwierząt.Czy zdarzyło Wam się choć raz zabrać pupila do weterynarza, sądząc, że dolega mu poważna dolegliwość, a w efekcie dowiedzieć się, że Wasz czworonożny przyjaciel to perfekcyjny symulant? A może przestraszyliście się nagłej zmiany w jego zachowaniu, żeby wkrótce zauważyć, że dana czynność stała się kompletnie niegroźnym nawykiem?Jeśli odpowiedź na powyższe pytania jest pozytywna, to gwarantujemy, że to, co zrobiła opiekunka buldożka nazywanego Apollo, rozłoży Was na łopatki. Powód, z jakiego odwiedziła gabinet weterynarza, wywołał prawdziwą lawinę komentarzy od milionów internautów.
Po długiej zimie i chłodnawej wiośnie cieszymy się, że wreszcie przyszło lato. Żar lejący się z nieba to jednak nie tylko przyjemność opalania. To też realne zagrożenie, zwłaszcza dla zwierząt. Jak zadbać o to, by nasz pies się nie przegrzał?Bezcennych rad udzieliła dla Onetu ekspertka i psia behawiorystka, Katarzyna Bargiełowska z Akademii 4 Łapy. Jej porady, jak schłodzić psa, są proste, ale skuteczne. Ważne, by nie popełniać błędów!
Organizacja EKOSTRAŻ znów ma ręce pełne roboty. Tym razem zostali wezwani późną nocą do Pawłowa Trzebnickiego (woj. dolnośląskie), gdzie doszło do kolizji z młodym zwierzęciem. Kierująca pojazdem zachowała zimną krew i nie uciekła przed odpowiedzialnością.Spacerujące słabo oświetloną ulicą lisiątko spotkał potworny niefart. Maluch został potrącony, doznając poważnych obrażeń.
Dantejskie sceny na północy Polski. We wsi pod Słupskiem doszło do makabrycznej zbrodni, w wyniku której życie stracił pies. Policjanci z lokalnej komendy szybko weszli w posiadanie owej informacji i ruszyli na miejsce, aby potwierdzić zgłoszenie i aresztować osobę odpowiedzialną za przestępstwo przeciwko zwierzęciu.Funkcjonariusze zostali powiadomieni o tym, że 37-letni mieszkaniec Dębnicy Kaszubskiej brutalnie zabił, a następnie zakopał swojego psa.
Otello, niegdyś symbol piękna i elegancji, dziś znalazł się na skraju śmierci. Pracownicy Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu obarczają winą za jego stan amatorów strzelania z wiatrówki. - Nieczłowiek ma broń. Nieczłowiek ma cel. Nieczłowiek kocha zabijać - odnoszą się do niedawnego incydentu pracownicy Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu i we wpisie na Facebooku przybliżają okoliczności ataku na biedne zwierzę.
W niedzielę, tj. 13 czerwca br. na mediach społecznościowych pojawił się wpis dotyczący akcji ratunkowej małego liska. Ranne zwierzątko leżało na środku drogi nieopodal kopalni Grudzień Las w województwie łódzkim. Mijający go kierowcy nie kwapili się do udzielenia mu pomocy.O zaistniałej sytuacji oraz rażącej obojętności i braku reakcji ze strony świadków zdarzenia poinformowała organizacja prozwierzęca Animals z Opoczna. W poście zaznaczyli, że na szczęście znalazł się ktoś, komu życie rannego zwierzątka nie było obojętne.
Christine Spain z Massachusetts wybrała się na spacer wraz ze swoją lojalną pupilką o imieniu Lilly. Niestety, podczas spaceru kobieta straciła przytomność i niefortunnie upadła wprost przed nadjeżdżający pociąg. Jednakże zaalarmowany pies nie pozostawił omdlałej właścicielki na pewną śmierć. Od razu rzucił się na ratunek, a tragiczne wydarzenie z tego dnia całkowicie zmieniło jego życie. Psy nie bez powodu są nazywane najlepszymi przyjaciółmi człowieka. Dowodem na prawdziwość tego stwierdzenia jest poruszająca historia, która zdarzyła się po północy 3 maja 2012 roku.
Pracownicy krynickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymali zgłoszenie dotyczące starszego mieszkańca gminy Korzenna (woj. małopolskie), który miał hodować psy tylko po to, aby przerabiać je na smalec. W obawie o zdrowie i życie zwierząt, wspólnie z policjantami zjawili się na miejscu, aby ustalić, czy doniesienia pokrywają się z rzeczywistością. Jak wynika z relacji przekazanej przez anonimowego informatora, psy rzekomo hodowane na smalec miały być przetrzymywane w fatalnych warunkach. Osoba zgłaszające nie dołączyła do zgłoszenia zdjęć, tłumacząc, że boi się o swoje bezpieczeństwo. Podała tylko adres pod którym miały znajdować się zaniedbane pupile.
W nocy z wtorku na środę dolnośląska organizacja pożytku publicznego EKOSTRAŻ, zajmująca się humanitarną ochroną zwierząt, była zmuszona ponownie interweniować. Wezwanie dotyczyło rannego zwierzęcia, które żywcem pożerane było przez robactwo.W życiu inspektorów EKOSTRAŻ-y nie istnieje takie pojęcie, jak "wolne". Służby ratujące zwierzęta zawsze pozostają w gotowości, aby nieść pomoc chorym, zaniedbanym i porzuconym stworzeniom. Również tym razem obrońcy braci mniejszych nie zawiedli.
Bezmyślność ludzka nie zna granic. Przekonali się o tym inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim, którzy stawili się w jednym z ogródków działkowych w miejscowości Gniew. Jak się okazało, mężczyzna wypoczywający wśród zieleni nie widział niczego zdrożnego w trzymaniu kociej rodziny w zamkniętej skrzyni. Cztery zwierzęta, a dokładniej kocia mama z trójką potomstwa, były zamknięte w drewnianej skrzyni. Właściciel z nieznanych bliżej przyczyn uniemożliwiał im swobodne wydostanie się na zewnątrz.
Ośrodek Rehabilitacji "Mysikrólik" Na Pomoc Dzikim Zwierzętom przekazał smutną wiadomość. Za nami pierwsze ofiary dorocznej "tradycji" narodowej - wielkiego koszenia trawników. Nieszczęście przytrafiło się malutkiemu sarniątku, które próbowało uciekać przed kosiarką. Niestety, stało się najgorsze.Co roku przez nieuwagę przy koszeniu dziesiątki tysięcy młode saren, zajęcy i innych zwierząt giną w straszny sposób. Chociaż pogoda sprzyja strzyżeniu zarośniętych trawników i łąk, nie należy zapominać o tym, że wśród wysokich traw buszują dziko żyjące zwierzęta i ich potomstwo.
Lokalne portale informacyjne przekazały druzgocącą wiadomość. Nie żyje uwielbiana podopieczna ogrodu zoologicznego - lwica Neela. Zaledwie 9-letnie zwierzę przegrało walkę z groźną chorobą. Jak się okazuje, pozostałe dzikie koty również mogą podzielić los zmarłej samicy. Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia. Śmierć zwierzęcia nastąpiła w czwartek o godzinie 18:15. Zmarła lwica nie wykazywała wcześniej poważnych objawów, stwierdzono u niej wyłącznie nieznaczny katar.
Lora Boynton pracuje w Danbury Animal Control - urzędzie zajmującym się sprawami zwierząt w miasteczku Danbury w amerykańskim stanie Connecticut. Dogląda psów oczekujących na adopcję. Dzisiejszego ranka kobieta jak gdyby nigdy nic szła do pracy, gdy nagle zobaczyła leżącego na ziemi oposa. Był martwy... ale nie do końca.Lora, miłośniczka zwierząt i dzikiej przyrody, nie ma żadnych oporów przed dotykaniem martwych oposów. Regularnie usuwa z dróg martwe zwierzęta. Ranne stara się jak najszybciej dostarczyć do kliniki weterynaryjnej. Tym razem jednak czekała ją niespodzianka.
Zjawiskowe papugi nimfy miały stać się swoistą wizytówką XXXI Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Przed kilkoma laty klatki ze zwierzętami zostały ustawione na jednym z korytarzy placówki, aby uczniowie i pracownicy mogli je do woli podziwiać. Okazało się jednak, że dziś ich widok budzi grozę i smutek, niżeli zachwyt. Ptaki są zaniedbane, osowiałe i chore. Mimo to dyrekcja i pracownicy placówki nie udzielali im pomocy.W ostatnim czasie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami otrzymało anonimowe zgłoszenie dotyczące egzotycznych papug hodowanych w jednym z łódzkich liceów. Jak wynikało z zawiadomienia, zwierzęta są zaniedbane. Co gorsza, żyją w stresujących warunkach, co doprowadza do aktów agresji i wzajemnego wydziobywania sobie piór.
Czy znacie historie o bohaterskich kierowcach, którzy zatrzymują pojazdy, by ratować życie, czy wymierzać sprawiedliwość? W ostatnim czasie miała ona miejsce w naszym kraju. Niesamowita historia akcji ratunkowej rannego zajączka rozegrała się bowiem we Wrocławiu i z prędkością światła obiegła media. Poszkodowane zwierzątko przeżyło wyłącznie dzięki spostrzegawczym dzieciakom i motorniczej, która odwiozła go tramwajem do lecznicy. Jak relacjonuje członkowie dolnośląskiej organizacji EKOSTRAŻ, która zajmuje się humanitarną ochroną zwierząt, historia zajączka miała wyjątkowo fatalny początek. W niedzielę maleństwo spadło z wysokiego wiaduktu w okolicach wrocławskiego stadionu sportowego wprost na ulicę i potrzebowało natychmiastowej pomocy.
Czasem trudno uwierzyć, do czego zdolni są ludzie. Nie mieli nawet złej woli, po prostu nie mieli pojęcia, jak zajmować się psem.Gucio był uroczym czworonogiem i w pełni ufał swoim właścicielom. Jak się okazało, niesłusznie. Za zaufanie do niewłaściwych ludzi Gucio zapłacił cierpieniem.
Na niewielką miejscowość Małtydy w powicie ostródzkim padł blady strach. Widmo groźnej choroby krąży nad spokojnym dotąd miasteczkiem. Władze traktują sprawę bardzo poważnie i cały rejon ogłosiły strefą zagrożenia. Specjalne tablice mają informować przyjezdnych o ryzyku. Wszystko przez... nietoperza.Felerny nietoperz został znaleziony martwy na jeden z prywatnych posesji w Małtydach. Po przebadaniu przez weterynarza okazało się, że zwierzę było nosicielem wścieklizny.
"Myślała, że psa nie trzeba karmić i będzie żywił się powietrzem" - tymi słowami przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt rozpoczęli wpis dotyczący właścicieli interwencyjnie odebranego psa z powiatu świdnickiego. Katarzyna W. wraz z partnerem głodzili i zaniedbywali swojego 4-letniego pupila. Dramat zwierzęcia rozgrywał się na oczach dzieci. Anonimowe zgłoszenie wpłynęło od osoby zaniepokojonej stanem podupadającego na zdrowiu zwierzęcia. Poprosiła o pomoc Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Dzięki mediom społecznościowym często zdarza się, że zabawne bądź urocze zwierzęta stają się prawdziwymi celebrytami i podbijają serca milionów internautów z całego świata. Tym razem nie było inaczej! Los kota norweskiego leśnego mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby nie wyrozumiali ludzie, którzy dostrzegli w nim coś więcej, niż tylko unikatowe oczy. Chyba każdy wie, że nie ma człowieka czy zwierzęcia idealnego, prawda? Każdy ma jakieś wady, ale ma też zalety, jednak sztuką jest zamiana naszych niedoskonałości w atut. Dokładnie tę strategię zastosowali właściciele zwierzaka, który pomimo utraty wzroku robi karierę w internecie.
Stołeczna Straż Miejska została zaalarmowana o niecodziennym zajściu na jednej z mokotowskich posesji. Przy ulicy Okrężnej borsuk zaklinował się pomiędzy prętami ogrodzenia i w zamian za pomoc pogryzł swojego wybawiciela. Na pomoc wystraszonemu zwierzakowi ruszył patrol Ekostraży. W miniony sobotni wieczór doszło do nietypowej interwencji strażników miejskich w asyście strażaków. Starszy mężczyzna zgłosił się do stołecznych służb z prośbą o interwencję w sprawie "dzikiego zwierzęcia", które wpadło z niezapowiedzianą wizytą do miasta i nie było w stanie wrócić na wolność.
Opiekunka nowo narodzonych kociąt zauważyła, że jeden z maluchów nie przestaje linieć. Malutka kotka imieniem Gracie traciła sierść w błyskawicznym tempie. Gdy była już niemal łysa, postanowiono zabrać ją do kliniki dla zwierząt. Kobieta podejrzewała, że mruczek cierpi na poważną chorobę, ale diagnoza, jaka padła z ust weterynarza, nigdy nie przyszłaby jej do głowy.W ostatnim czasie Brianna Walton ze Stanów Zjednoczonych powitała na świecie aż 12 zwierzaków. Jej dwie dorosłe kotki zaszły w ciążę i szczęśliwym trafem okociły się w podobnym czasie. Jedną z jej nowych podopiecznych stała się Gracie, którą postanowiła zachować.
Leśniczy wraz z podleśniczym podczas przemieszczania się autem między enklawami leśnymi leśnictwa Jarosławiec (Nadleśnictwo Sławno) dostrzegli na polu sarnę. Zwierzę leżało na ziemi, a wokół niej biegały dwa psy próbujące ją zagryźć. zdecydowanie miała "szczęście w nieszczęściu". Leśniczy znaleźli ją we właściwym miejscu i o właściwym czasie.
W Nadleśnictwie Biłgoraj pewni miłośnicy przyrody dokonali niezwykłego odkrycia. Można spotkać tam białą samicę daniela. Leśnicy wyjaśniają, że osobniki o białym umaszczeniu nieczęsto można zaobserwować w ich naturalnych środowisku, dlatego udokumentowany okaz jest absolutną rzadkością.Wieści o niezwykłym mieszkańcu lasu w województwie lubelskim przekazał Pan Dariusz, jak i Pan Marek, którzy w podobnym czasie dostrzegli białą łanię biegającą wśród drzew. Filmy z niecodziennego spotkania pojawiły się na mediach społecznościowych.
Ogün Öztürk, który z zawodu jest weterynarzem, został wezwany do małej wioski w Turcji, aby zająć się chorą krową. Choć nie planował zostać tam długo, nieoczekiwanie zmienił zdanie, gdy ujrzał małą dziewczynkę biegnącą w jego kierunku przez śnieżne zaspy. Dziewczynka ze wszystkich sił starała się pomóc swojemu czworonogowi. Mężczyzna w obawie przed obfitymi opadami śniegu miał wkrótce opuścić wioskę. Plany pokrzyżowało mu nagłe pojawienie się ośmioletniej dziewczynki z chorym szczeniakiem.
Truciciele zwierząt ponownie przeszli do ofensywy. W związku z falą niedawnych ataków na czworonogi, mieszkańcy Warszawy, a zwłaszcza ci, którzy stracili zwierzęta, nie zgadzają się na bezkarne zaśmiecanie osiedli, a przy tym zatruwanie ich pupili oraz wolno żyjących zwierząt. Dzięki społecznej inicjatywie stworzono mapę zagrożeń. Problem podtruwania zwierząt staje się coraz bardziej powszechny i nie dotyczy już wyłącznie dużych miast. Media nie nadążają z wydawaniem komunikatów o atakach w różnych częściach Polski, dlatego mieszkańcy Warszawy postanowili wziąć sprawę w swoje ręce.
Zapadł kolejny wyrok w sprawie znęcanie się nad zwierzęciem. Usłyszał go mieszkaniec Lublina Marek Sz., który miesiącami utrzymywał czworonoga w stanie skrajnego zaniedbania. Zwierzę było wychudzone i chore. Jedyna możliwą drogą, aby mu ulżyć w cierpieniu, było poddanie go eutanazji.O dramacie cierpiącego zwierzęcia, którym winien zająć się sam właściciel, ale z przyczyn tylko jemu znanych, aktywiści dowiedzieli się w lutym 2020 r.. Skontaktowała się z nimi osoba, która przekonywała, że pies imieniem Lepperek jest w bardzo złym stanie.
Naciski ze strony aktywistów nareszcie przyniosły rezultaty. Chiny zmieniają regulacje dotyczące przemysłu kosmetycznego, tym samym znosząc przymus testowania wszystkich produktów kosmetycznych i pokrewnych na żywych stworzeniach. Przełomowa decyzja administracji rządowej sprawia, że sytuacja ulegnie zmianie, choć nie sprawi ona, że testy laboratoryjne z wykorzystaniem zwierząt raz na zawsze przejdą do przeszłości. Nowe prawo, które normuje metody testowania produktów kosmetycznych właśnie weszło w życie. Od 1 maja 2021 roku firmy kosmetyczne wchodzące na chiński rynek będą oszczędzić zwierzętom cierpienia i zrezygnować z możliwości testowania części swoich produktów. Są jednak pewne wyjątki.