W piątek, tj. 14 maja Pogotowie dla Zwierząt otrzymało zgłoszenie dotyczące wypadku na drodze, w którym ucierpiał pies. Niewielkich rozmiarów czworonóg leżał od kilku godzin w przydrożnym rowie, zanim został zauważony. Jak tłumaczą obrońcy praw zwierząt, osoby, które w końcu się przy nim zatrzymały, odbiły się od ściany urzędniczej patologii. Organizacja poinformowała na mediach społecznościowych o karygodnej postawie urzędników oraz stróżów prawa z Płońska. Zasłaniając się procedurami oraz ignorując powagę sytuacji, po raz kolejny nie byli skorzy do udzielenia pomocy rannemu zwierzęciu.
Nie mogąc pogodzić się ze stratą ukochanego psa, Steve Greig udał się do lokalnego schroniska w celu wybrania kolejnego podopiecznego. Widok starszych i schorowanych zwierząt poruszył jego serca i skłonił go do podjęcia przełomowej decyzji, która zaskoczyła nawet samych pracowników placówki.Od najmłodszych lat mężczyzna z Denver w Stanach Zjednoczonych kochał i szanował zwierzęta. Co prawda dotychczas miał pod opieką wyłącznie niewielkiego pieska imieniem Wolfgang. W tamtym czasie sądził, że jeden pupil w zupełności mu wystarczy. Dziś uważa zupełnie inaczej.
"Miały być działki marzeń, a wyszło piekło dla zwierząt" - tymi słowami strażnicy EKOSTRAŻ-y rozpoczęli wpis relacjonujący dramatyczną interwencję na jednej z działek R.O.D. "Marzenie" we Wrocławiu. Mężczyzna, który nie zapewnił hodowanym ptakom oraz kotom odpowiednich warunków bytowania, bez cienia wstydu przyznał, że robił to ku uciesze dzieci. Przedstawiciele wrocławskiej EKOSTRAŻ-y interweniowali w sprawie zaniedbanych ptaków. We wpisie na mediach społecznościowych informują, że warunki hodowli zwierząt były skandaliczne.
Czy potrafiłbyś sprzedać swój największy skarb, by uratować cudze życie? Ile byłbyś w stanie poświęcić, by uchronić zwierzę przed śmiercią? Ośmioletni chłopiec z Wirginii niedawno ustawił poprzeczkę na zupełnie nowym poziomie. Korzystając z tego, że karty kolekcjonerskie z serii Pokemon zyskały na popularności, postanowił sprzedać swoją talię w szczytnym celu.Bryson Kliemann jest ogromnym entuzjastą japońskiej serii Pokemon. Chłopiec kolekcjonuje unikalne karty do gry, a w wolnym czasie gra razem ze swoim rodzeństwem. Niemniej jednak nawet najdroższa karta z talii nie była warta tyle, co zdrowie jego przyjaciela.
Psi staruszek imieniem Czapi to przykład tego, do czego może doprowadzić ludzka obojętność i brak empatii. Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Goleniowie przyjęło pod swoją opiekę zwierzę noszące na sobie blisko 2,5 kg sfilcowanej i skołtunionej sierści. Przed kilkoma dniami skrajnie zaniedbany pies został odebrany interwencyjnie przez strażników miejskich z rąk właściciela. Zwierzę żyło dotąd na jednej z posesji w Budnie, w województwie zachodniopomorskim.
Do sieci trafiły druzgocące zdjęcia, pochodzące z jednej z posesji w niewielkiej miejscowości Minkowice Oławskie. Widać na nich wychudzonego psa, który waży zdecydowanie mniej niż powinien. Inspektorzy, którzy zainteresowali się jego losem, pragną pociągnąć do odpowiedzialności osobę, która przyłożyła rękę do dramatu kundelka.Niektóre sytuacje sprawiają, że tracimy resztkę wiary w ludzkość. Przypadek skrajnie zaniedbanego i wychudzonego czworonoga, którego pseudowłaścicielka zmusiła do mieszkania w rozpadającym się fotelu jest jedną z nich.
Jakie łapki ma Twój kot? Czy są ciepłe, zimne a może mokre? Właścicielu koniecznie sprawdź łapki swojego zwierzaka. Dzięki nim możesz się wiele dowiedzieć.
Mówi się, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Historia sarniego rodzeństwa jest idealnym dowodem na to, jak skrajna nieodpowiedzialność i ludzka bezmyślność może doprowadzić do tragedii. Jedna z dwóch sarenek zmarła. To rezultat nieodpowiedniej opieki nad zwierzętami.W sobotę do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu trafiły dwie maleńkie sarenki w bardzo poważnym stanie. Zwierzęta zabrane od mamy z łąki stały się żywą atrakcją w przydomowym ogródku. Ludzie, którzy postanowili im "pomóc", w rzeczywistości wyrządzili im niewyobrażalną krzywdę.
Weterynarz był w szoku, gdy zobaczył, co skrywa się w brzuchu psa. Nie mógł uwierzyć, że zwierzę zjadło taką ilość niebezpiecznych rzeczy, a do tego ma się dobrze. Owszem jego brzuch był pełen, ale "słodycze" nie urządziły żadnych narządów. Pies miał nieco nadęty brzuch, co zaniepokoiło jego opiekunkę zastępczą. Kiedy Belynda Armstrong pogłaskała zwierzaka po brzuchu, wiedziała, że czym prędzej musi udać się z nim do lecznicy.
Grinch, bo tak na imię otrzymał pies w momencie znalezienia był w opłakanym stanie. Jego skóra przypominała kamień. Pies bardziej wyglądał jak posąg, niż żywa istota. Osoby, które znalazły czworonoga nie były pewne, czy uda mu się przeżyć. Zaryzykowały. Zabrały go ze sobą, walcząc o jego życie. Zwierzak był bardzo nieszczęśliwy, nie okazywał żadnego entuzjazmu. Został zabrany do lecznicy, ponieważ jego stan wymagał natychmiastowej pomocy.
W województwie kujawsko-pomorskim rozegrała się zaciekła walka o życie bezbronnej sarenki. Zwierzę zostało zaatakowane przez agresywne psy. Mrożące krew w żyłach zdarzenie obserwowali przejeżdżający kierowcy. Sprawę natychmiast zgłoszono na policję.Do nietypowej interwencji grudziądzkich policjantów doszło w drugi dzień majówki. Otrzymali oni zgłoszenie o mieszkańcu lasu, który znalazł się w poważnych tarapatach.
Karolina Korwin Piotrowska jest znaną polską dziennikarką telewizyjną i radiową oraz felietonistką. W życiu prywatnym - miłośniczką zwierząt. W jednym z ostatnich wpisów na mediach społecznościowych wyraziła krytykę wobec celebrytów, którzy coraz częściej kupują psie "hybrydy" i tym samym promują nieetyczne hodowle. Karolina Korwin Piotrowska całym sercem kocha psy i nie wyobraża sobie życia bez swoich podopiecznych. Pod jej opieką znajdują się aż trzy czworonogi rasy jack russell terier, których zdjęcia często publikowane są na Instagramie. Dziennikarka uważa jednak, że modne w ostatnim czasie zwierzęta "hybrydowe" cierpią wskutek ludzkiej próżności.
Dzięki motywacji członków Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt OTOZ Animals Inspektorat z oddziałem w Zielonej Górze oraz wsparciu tysięcy darczyńców jest szansa na to, iż na Dolnym Śląsku powstanie centrum fizjoterapii dla zwierząt. Miejsce to byłoby pierwszym w Polsce darmowym gabinetem, gdzie psy i koty zmagające się z niepełnosprawnościami i problemami zdrowotnymi mogłyby liczyć na fachową pomoc. Zanim jednak tak się stanie, wymagane jest uzbieranie brakujących środków pieniężnych.Zoofizjoterapia jest jedną z najnowszych działów medycyny weterynaryjnej, który wykorzystuje fizjoterapię w celu poprawy funkcjonowania i ruchomości stawów, oraz mięśni u zwierząt. Niegdyś zwierzęta wymagające rehabilitacji nie mogły liczyć na szansę na normalne życie. Większość musiała zostać uśpiona.
Na mediach społecznościowych pojawił się wpis, który wstrząsnął tysiącami właścicieli i miłośników zwierząt. Sina Kunz-Hermann opowiedziała o tym, co spotkało jej starszą podopieczną. 13-letnia kotka Miguella została oblana żółtą farbą. Nie pomogła interwencja weterynarzy, zwierzę odeszło na tamten świat. Kobieta jest wstrząśnięta i wyklucza możliwość uznania zdarzenia za nieszczęśliwy wypadek.Każdy właściciel czworonoga wie, że opieka nad zwierzęciem nie zawsze należy do łatwych zadań. Niejednokrotnie w domowym zaciszu dochodzi do nieprzewidzianych sytuacji, przy których szybka reakcja może oszczędzić pupilowi niepotrzebnego cierpienia. Niestety, mimo ogromnych chęci pomocy, opiekunka 13-letniej Miguelli nie była w stanie jej uratować.
Kilka miesięcy temu do centrum ratunkowego w Brisbane w Australii trafiła maleńka kotka w opłakanym stanie. Zwierzątko było najmniejsze i najsłabsze z rodzeństwa, choć od początku wykazywało silną wolą przetrwania. Aż trudno uwierzyć, że z pomocą nowych opiekunów przeszło nadzwyczajną metamorfozę!Trójkolorowy mruczek imieniem Lulu został zabrany do lecznicy dla zwierząt przez swoich poprzednich właścicieli. Od razu można było dostrzec, że jest wyraźnie zaniedbany i niedożywiony, jednak prawda na temat warunków, w jakich dotychczas żył, przeszło najśmielsze oczekiwania weterynarza.
Policjanci ze świętochłowickiej komendy zainterweniowali w sprawie hodowli zwierząt należącej do 53-letniego mieszkańca Rudy Śląskiej. Mężczyzna urządził sobie w ogródku zagrodę dla psów, koni, kucy, a nawet świnki wietnamskiej. Zaniedbane, brudne i stłoczone zwierzęta trzymane były w fatalnych warunkach. Czy hodowca odpowie za swoje czyny?Śledczy, zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej uzyskali informację, że na jednym z ogródków w Świętochłowicach dochodzi do zaniedbywania zwierzęta. Funkcjonariusze w asyście służb weterynaryjnych oraz przedstawicieli Urzędu Miasta wkroczyli na teren posesji, a ich oczom ukazał się widok wywołujący dreszcze.
Dotychczasowe życie bezdomnego kundelka o imieniu Mopik nie należało do bajkowych. 4-letni pies w ciągu swojego wciąż krótkiego życia doświadczył przemocy z ręki człowieka w najokrutniejszej formie. Gdyby nie pomoc ze strony wolontariuszy, być może nigdy nie stanąłby o własnych siłach.Jak wynika z wpisu opublikowanego na stronie Schroniska dla psów "Wesoły Kundelek", piesek został odnaleziony w miejscowości Wesoła gm. Nozdrzec. Wskutek śmierci swojej opiekunki z dnia na dzień wylądował na ulicy.
W jednym z mieszkań przy ulicy Spychalskiego w Opolu za zamkniętymi drzwiami rozgrywał się horror niewinnych zwierząt. Pomimo próśb sąsiadów, kobieta mająca pod opieką kilkadziesiąt kotów odmawiała zapisania ich na wizytę u weterynarza, a także nie dawała się przekonać do ograniczenia liczby hodowanych zwierząt. Jak informowaliśmy w ubiegłą środę, właścicielka kotów syjamskich straciła panowanie nad swoimi podopiecznymi. Nie była w stanie kontrolować hodowli ani rozrodu zwierząt, narażając je tym samym na masowe zakażanie bakterią Mycoplasma. W mieszkaniu rozgrywały się potworne sceny. Po licznych próbach wypracowania kompromisu inspektorom opolskiego Towarzystwa dla Zwierząt w asyście policji nareszcie udało się odebrać część przetrzymywanych kotów.
Przedstawiciele Towarzystwa Ochrony Zwierząt w Obornikach odebrali interwencyjnie suczkę w typie TTB. Niedowaga oraz liczne ślady na jej ciele ewidentnie wskazywały na to, że w przeszłości doświadczyła przemocy z ręki człowieka. Obrońcy zwierząt zbierają fundusze na pokrycie leczenia pupilki oraz szukają dla niej nowego, wyrozumiałego opiekuna. Suczka o imieniu Lili została przejęta przez wielkopolski oddział TOZ-u na początku kwietnia. W tamtym czasie jej waga wynosiła niespełna 20 kilogramów. W wyniku głodówki była całkowicie pozbawiona tkanki tłuszczowej.
We wsi Łażec na północy Macedonii miał miejsce prawdziwy fenomen genetyczny. Na świat przyszło cielę o nietypowej budowie ciała, które natura wyposażyła w drugą głowę. Ma połączone ze sobą czaszki, dwie pary oczu i ust. Vasko Petrovski, do którego należy zadziwiający osobnik, opowiedział, że wczesnym rankiem usłyszał dźwięki wskazuje na to, że jedna z krów wkrótce się ocieli. W tamtej chwili z pewnością nie zakładał, że o jej młodym wkrótce będą rozpisywały się dzienniki z całego świata.
Czytając relacje z dramatycznych interwencji obrońców zwierząt trudno jest czasami nie uronić łzy, wyobrażając sobie, co przeszło uratowane stworzenie. Tym razem wolontariusze z Fundacji "Futrzaki" opowiedzieli o tym, co spotkało szczeniaczka wyłowionego z moczarów nieopodal stolicy. Zwierzątko tonęło, kurczowo trzymając się kępy na środku bagna.Niewiele brakowało, aby młodziutki piesek bez jednej łapki nie doczekał następnego dnia. W niedzielne popołudnie aktywiści udali się w okolice Wołomina pod Warszawą, gdzie odnaleźli szczeniaka ostatkiem sił wołającego o pomoc.
Tragedia, jaka miała miejsce w jednym z toruńskich mieszkań wstrząsnęła tysiącami Polaków. Skrajnie wychudzony i zaniedbany czworonóg imieniem Bobik został odebrany przez członków Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Niestety, pomoc przyszła zbyt późno, niedługo po przeprowadzonej interwencji Bobik przegrał walkę o życie. Nie oznacza to jednak, że jego pseudowłaściciel ucieknie przed wymiarem sprawiedliwości. Brakuje słów, by opisać okrucieństwo, z jakim potraktowano około 6-letniego psa rasy shar pei z Torunia. Wolontariusze nie dowierzali własnym oczom, gdy zobaczyli skrajnie wychudzonego i wycieńczonego czworonoga imieniem Bobik, który dogorywał w pustym mieszkaniu.
Co trzeba wiedzieć przy zakupie psa rasowego? Przede wszystkim decydując się na adopcję czworonoga, należy wziąć pod uwagę szereg czynników, takich jak jego charakter, temperament, potrzeby oraz możliwe problemy z zachowaniem. Oprócz tego trzeba mieć świadomość, do jakich konkretnych celów dana rasa została stworzona oraz jakimi wrodzonymi chorobami i wadami genetycznymi może być obciążona. Niewątpliwie każdy zwierzak, niezależnie od tego, czy jest rasowy czy też kwalifikuje się do grupy mieszańców i kundelków, potrafi okazać się cudownym przyjacielem. Warto jednak pamiętać, że w przypadku poszczególnych czworonogów systematyczne wizyty w lecznicach i podawanie im drogich leków będzie niestety koniecznym obowiązkiem właściciela. Czy jesteś na to gotowy?
Krynickie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przyjmuje wiele zgłoszenie dotyczących zwierząt w potrzebie. Często są to zgłoszenia anonimowe. Przed kilkoma dniami z inspektorami skontaktowała się osoba zawiadamiająca o popełnieniu przestępstwa. Jak wówczas raportowała, ofiarami ludzkiego okrucieństwa miało być nawet 40 psów uwięzionych w jednej z miejscowości w gminie Limanowa (woj. małopolskie). Niewykluczone, że ich właściciele mogą cierpieć na syllogomanię, czyli patologiczne zbieractwo.
Zagubiony i głodny pies był uwięziony na ruchliwej autostradzie w stolicy Tajlandii. Wyraźnie zdezorientowane zwierzę szło poboczem, jednak najwyraźniej bardzo zależało mu na tym, aby przedostać się na drugą stronę ulicy. Gdzie podział się jego właściciel?
Tego typu zdarzenia zawsze wzbudzają w nas gniew nie tylko ze względu na cierpienie niewinnych zwierząt, ale i na ciche przyzwolenie społeczeństwa na przemoc wobec słabszych stworzeń. Sytuacja, do której doszło w jednym z toruńskich mieszkań, jest nie do pomyślenia.
Szokujące nagranie przedstawiające "nieuzasadnione okrucieństwo i wykorzystywanie" trafiło do sieci. Tajny materiał filmowy miał rzekomo powstać w ośrodku testowania zwierząt z siedzibą w stolicy Hiszpanii. Widać na nim niehumanitarnie traktowane zwierzęta, na których prowadzone są eksperymenty dla przemysłu biofarmaceutycznego, chemicznego, kosmetycznego, tytoniowego i spożywczego.
Zdjęcia opublikowane na oficjalnym fanpage'u włocławskiego inspektoratu Fundacji Mondo Cane obnażyły bulwersującą sprawę zaniedbanego zwierzęcia. Jak podaje organizacja, na jednej z podwłocławskich plebanii rozegrał się dramat.