Stevie, to rudy kocurek, który został uratowany z ulicy w ostatnim momencie. Kiedy go znaleziono, miał poważne problemy z oczami. Trafił do specjalistów z zakresu medycyny weterynaryjnej. Niestety, okazało się, że konieczne jest usunięcie obu gałek ocznych. Na leczenie było już za późno. Jednak czworonóg, pomimo trudnych początków, nauczył się korzystać z życia w 110%. To wszystko dzięki przyjacielowi, którego poznał już po operacji, jako niewidomy kot.
Lennox to wyjątkowo wrażliwa i nieśmiała kotka, która już jako maleńkie kocię zmagała się z bezdomnością. Zaopiekowali się nią aktywiści z organizacji prozwierzęcej, ale mimo ich starań Lennox długo nie mogła znaleźć stałego domu. Kilka razy była adoptowana, ale niestety nie była w stanie odnaleźć się w nowym otoczeniu. Nie potrafiła dogadać się z innymi kotami. Potrzebowała kogoś na wyłączność. Na spełnienie swoich marzeń czekała niemalże 800 dni.
Rozważając wzięcie kota ze schroniska bądź domu tymczasowego, wielu zwraca uwagę na skomplikowane procedury adopcyjne i formalności. Są jednak łatwiejsze sposoby na przygarnięcie upragnionego zwierzątka - wystarczy, że samo cię zaczepi i już się go nie pozbędziesz. Sposób, w jaki ten mały kotek poprosił o danie mu szansy, skradnie serce nawet największego twardziela.
Suczka przejechała tysiące kilometrów, aby zostać adoptowana, jednak nowa rodzina nie miała wystarczającym pokładów cierpliwości, by zaakceptować nowego członka rodziny. Po 4 godzinach Matilda została oszukana i znów stała się bezdomna. Pracownicy schroniska nie potrafią zrozumieć, czym pies zawinił w oczach nowych właścicieli.
W ciągu zaledwie jednego dnia świat 14-letniego kocurka imieniem Bud stanął na głowie. Zwierzę opuściło swojego dotychczasowego opiekuna i zostało zmuszone do przeprowadzki do schroniska. Pierwsze tygodnie były ciężkie, jednak z czasem mruczek znalazł nowe powołanie. Wystarczy spojrzeć, gdzie przesiaduje całymi dniami, by zrozumieć podprogowy przekaz.
Pies wiernie czekał na właściciela, który przebywał dziesiątki kilometrów od niego. Jego ukochany pan miał spędzić kilka dni w szpitalu. Ani na chwilę nie przestawał wierzyć, że w końcu ponownie się spotkają. Niczym japoński pies Hachiko, miesiącami czekał na powrót pana. Miał jednak nigdy go już nie spotkać.
Adopcja zwierzęcia ze schroniska powinna być dobrze przemyślaną decyzją, dlatego Mark Dwyer z wyprzedzeniem zaczął załatwiać formalności związane z przygarnięciem mruczka. Mężczyzna planował wziąć jednego kota, który stałby się towarzyszem dla jego kotki Lucy. Nie spodziewał się, że wszystko przebiegnie zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanował. Swoją postawą zapadł w pamięć wolontariuszy.
Nagła śmierć Matthew Perry'ego była ogromnym zaskoczeniem dla jego fanów. Bohater kultowego serialu komediowego “Przyjaciele” od kilku lat swoją codzienność dzielił z psem, którego nazwał Alfred. Zwierzak był jego oczkiem w głowie i miał nawet własne konto na mediach społecznościowych. Pewna znana aktorka zadeklarowała, że jest gotowa podjąć się opieki nad osamotnionym czworonogiem.
Podczas spaceru przez las pewna para natknęła się na maleńkiego szczeniaka skulonego w krzakach. Czworonóg był wychudzony i przerażony. Spacerowicze postanowili mu pomóc. Wtedy nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, że w ciągu kilku dni pies którego znaleźli, całkowicie odmieni ich życie.
Mimo iż postawnej budowy maine coon posiada jeden zmysł mniej, nauczył się operować innymi tak, aby niemal w pełni samodzielnie funkcjonować. Niestety, ten argument nie przekonuje osób szukających kotów do adopcji. Nikt nie chce adoptować Hrabi Draculi z Wrocławia. Wszystkiemu winna jest niepełnosprawność kocura oraz trudności w nawiązywaniu relacji z innymi zwierzętami.
Los nie oszczędzał psiaka o imieniu Lenny. Czworonóg z jednego schroniska trafił do drugiego. Na skutek wieloletniego zaniedbania miał problem ze skołtunioną sierścią, która utrudniała mu codzienne funkcjonowanie. Mimo że powinien otrzymać pomoc dużo wcześniej, dopiero wolontariusze o wielkim sercu uwolnili go od ciężaru zmatowiałego futra. Kiedy zobaczyli, co skrywało się pod kupą kołtunów, nie mogli uwierzyć.
Pacjentka onkologiczna wiedziała, że zostało jej mało czasu. Zaakceptowała to, że umiera, jednak nie chciała odchodzić z tego świata, zanim nie spełni się jej ostatnie życzenie. Jedna audycja radiowa sprawiła, że marzenie stało się realne. Tysiące osób próbowało pomóc spełnić ostatnią wolę miłośniczki kotów.
Szary kociak czekał samotnie, aż ktoś go adoptuje. Został jako ostatni z miotu, nikt nie chciał wziąć go do domu. W ocenie osób zainteresowanych adopcją był zbyt przeciętny. W końcu szukająca zwierzątka para dała mu szansę na lepsze życie. Jeszcze nie wiedzieli, że na ich oczach w kocie dokona się niesamowita przemiana – zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrza.
Zosia Zborowska-Wrona i jej mąż Andrzej Wrona przekazali za pośrednictwem social mediów wspaniałą nowinę. Aktorka zamieściła zdjęcia, na których pochwaliła się, że ich rodzina właśnie się powiększyła. Internauci wprost oszaleli ze szczęścia, a gratulacjom nie ma końca. Nie uwierzycie, jak zareagowała na to ich córeczka Nadzieja.
Nico to szylkretowa kotka, która zaznała w życiu wiele cierpienia. Przez pewien czas błąkała się od domu do domu w poszukiwaniu kogoś, kto zechce podarować jej, chociaż coś do jedzenia. Jednak w końcu postanowiła zakończyć swoją tułaczkę. Pomimo strachu i braku zaufania do ludzi, Nico postanowiła zostać przy jednej z rodzin, która ją dokarmiała. Poprosiła o pomoc w ostatnim momencie. Gdyby kotka zwlekała z tym dłużej, cierpiałaby jeszcze bardziej.
Takiej niespodzianki się nie spodziewali. Małżeństwo odkryło, że ich ogród stał się kryjówką dla maleńkiego kota. Nie próbowali z nim walczyć ani go wyganiać. Postanowili, że go adoptują. Droga do serca mruczka była jednak długa i wyboista. Żeby schwytać ulotnego kociaka, byli w stanie posunąć się do wszystkiego.
Kiedy po raz pierwszy personel schroniska spojrzał w jego oczy, stało się dla nich jasne, że to wyjątkowy kot. Nigdy w życiu nie widzieli tak wyjątkowego spojrzenia. Kociak wyglądał jak postać z kreskówki. Chociaż jego życie nie było usłane różami, jego opiekunowie postarali się, żeby w schronisku znalazł bezpieczną przystań.
William to dziesięcioletni pies w typie rasy corgi. Czworonóg ten niedawno przeszedł prawdziwe piekło. Jego opiekun umarł. Przez co najmniej tydzień wierny pupil warował przy ciele swojego ukochanego człowieka. Następnie trafił do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Szereg nieszczęść przerósł psychikę Williama. Psiak stał się agresywny, przez co został wpisany na listę zwierząt do eutanazji. Na szczęście, w ostatniej chwili wydarzył się cud.
Czarno-biała kotka o imieniu CC wiele lat spędziła na ulicy. Pewnego dnia została zabrana przez pracowników lokalnego schroniska do klatki, która miała być namiastką domu i bezpieczeństwa. Niestety, okazało się, że znaleziony czworonóg boryka się z mnóstwem problemów. Był już w podeszłym wieku. Nie słyszał, nie widział, cierpiał na artretyzm. Jego szanse na znalezienie kochającego domu były bliskie zera. Większości ludzi szuka w schroniskach młodych i zdrowych zwierząt. Wszystko wskazywało na to, że CC pożegna się z życiem, nie zaznając komfortu ciepłego legowiska, pełnej miski i kochającej rodziny.
Nie takiego widoku za balkonem się spodziewała. Kiedy kobieta wyjrzała na zewnątrz, jej oczom ukazał się przykry obrazek. Na jej balkon wdrapał się wygłodniały kot, poszukujący jedzenia. Błagalny wzrok wodził za nią przez szybę, kiedy siedziała w mieszkaniu. Wiedziała, że nie może zostawić biednego zwierzęcia w potrzebie, postanowiła zacząć działać.
Śmieciarze, którzy odbierali odpady, musieli na chwilę przystać, żeby przetrawić to, co właśnie zobaczyli. Rozdzierający serce widok sprawił, że nie mogli wrócić już do pracy. Wśród worków na śmieci i zużytych sprzętów znaleźli jego – łagodny psiak o bystrych oczach czekał na ratunek. Praca zeszła na drugi plan, musieli mu pomóc.
Maleńkie kociątko zostało odnalezione w parku, pozostawione na pastwę losu. Jego los wydawał się już przesądzony, nikt nie spieszył mu z pomocą. Jednak to właśnie wtedy, gdy nadzieja zdawała się gasnąć, kobieta o wielkim sercu odmieniła życie tej kociej sieroty. Osamotniony mruczek dzięki ludzkiej dobroci i miłości znalazł swoje szczęśliwe miejsce na ziemi. Nie przeżyłby, gdyby nie pomoc, która nadeszła.
Kto by pomyślał, że zwykły spacer może stać się niezwykłym spotkaniem, które zmieni życie na zawsze? Pewna kobieta przeżyła historię, której nigdy nie zapomni. Podczas swojej wędrówki, poczuła, że jest śledzona. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się ktoś, kroczący w jej kierunku. Wbrew pierwszemu odruchowi, postanowiła mu pomóc.
To miał być dzień jak każdy inny, jednakże los miał inne plany wobec pracownicy ośrodka adopcyjnego dla zwierząt. Kiedy tylko przekroczyła próg schroniska, natychmiast dostrzegła cień czekający tuż przed drzwiami wejściowymi. Ktoś potrzebował jej pomocy, jednak nie był to jeden z jej futrzastych podopiecznych. Rozpoczęła się walka z czasem – zabiedzony psiak potrzebował pilnej pomocy.
Do gabinetu weterynaryjnego trafił 15-letni pies w celu eutanazji. Suczce nie dolegało nic poważnego, nie licząc przypadłości charakterystycznych dla sędziwego wieku. Dotychczasowy właściciel pupila ze względów zdrowotnych nie mógł dalej się nim opiekować, natomiast jego rodzina umyła ręce. Losy Naomi okazały się być przewrotne. Seniorka dostała szansę na życie wśród troskliwych ludzi.
Spokój rodziny przerwało uporczywe pukanie do drzwi. Domownicy spojrzeli po sobie – nikt nie spodziewał się o tej porze gościa. Kierując się w stronę drzwi nie wiedzieli jeszcze, czego się spodziewać. Kiedy usłyszeli miauczenie, wszystko stało się jasne. Czarno-biała kotka wpatrywała się w nich wnikliwie i czekała, aż ją wpuszczą. Miała do zaoferowania znacznie więcej niż tylko miękkie futerko do głaskania.
Właściciele sklepu mieli z pozoru genialny plan – postanowili adoptować kota tylko po to, żeby został szczurołapem. Adopcja nie wynikała z chęci opieki nad zwierzęciem, chodziło tylko o darmową deratyzację. Teraz menadżerzy sklepu przyznają, że nieźle się wpakowali. Nie spodziewali się, że wyrachowana decyzja przyniesie takie konsekwencje. Wyszło na to, że nie mogą pozbyć się zwierzęcia, nawet jeśliby chcieli.
Personel schroniska miał dość patrzenia na przybitą sunię, która od 130 dni czekała na adopcję. Widzieli w niej kochającego psiaka, który tylko czekał aż znajdzie odpowiedni dom. W oczach innych była tylko groźnym pitbullem. Kiedy po 4 miesiącach bezowocnego szukania rodziny sunia nadal pozostawała w schronisku, personel postanowił coś z tym zrobić. Prosty gest sprawił, że oczy wszystkich internautów zwróciły się w stronę tego kochanego psiaka, a na horyzoncie pojawiła się szansa na adopcję.