Wzięli suczkę ze schroniska, po 4 godzinach krzyknęli "won". Jeszcze nigdy nikt jej tak nie oszukał
Suczka przejechała tysiące kilometrów, aby zostać adoptowana, jednak nowa rodzina nie miała wystarczającym pokładów cierpliwości, by zaakceptować nowego członka rodziny. Po 4 godzinach Matilda została oszukana i znów stała się bezdomna. Pracownicy schroniska nie potrafią zrozumieć, czym pies zawinił w oczach nowych właścicieli.
Właściciele się rozmyślili. 4 godziny później już nie chcieli nowego psa
Ione Claire Martin oraz Alexandra Taylor Cain tworzą zgrany duet, choć w ich odczuciu do pełni szczęścia brakowało im jeszcze tylko czworonożnych członków rodziny. Zamiast adoptować jednego czy dwa zwierzaki, zakochana para postanowiła zaprosić do swojego wspólnego życia pokaźną gromadką futrzastych przyjaciół. Razem prowadzą dom tymczasowy dla psów i kotów jako namiastkę schroniska, dokładając wszelkich starań do znalezienia domów na stałe dla oczekujących rezydentów.
Niestety, niezależnie od tego, czy mowa o miejskim schronisku, organizacji non-profit czy malutkiej fundacji, zawsze istnieje ryzyko, że dojdzie do pomyłki w ocenie osób starających się o przygarnięcie bezpańskiego zwierzęcia. Pracownicy i wolontariusze nie są nieomylni, a świeżo upieczonym właścicielom zdarza się rozmyślić już po powrocie z psem czy kotem do domu. Takie doświadczenie ma za sobą suczka imieniem Matilda, która zaledwie po 4 godzinach została zwrócona do przytuliska.
Szukają go już od kilkunastu dni, ukrywa się w lesie. Padła prośba, by nie wypuszczać psów na nocSuczce pękło serce po tym, jak straciła dom
Drogi Matildy oraz założycielek domu tymczasowego “Strays and Gays” skrzyżowały się w listopadzie 2022 roku, kiedy to kobiety usłyszały o suczce zamieszkującej schronisko Friends of Duke Rescue (FDR) w Saint Albans City w Stanach Zjednoczonych. Spośród formularzy adopcyjnych wyłoniono rodzinę, która wyraziła gotowość przygarnięcia suczki. Był tylko jeden problem, a mianowicie dystans pomiędzy schroniskiem a ich domem.
Ione i Aleksandra nie przejmowały się odległością. Posiadając własny samochód, zobowiązały się ułatwić proces adopcyjny i przewieźć sunię z południowej Georgii do oddalonej o 2500 kilometrów miasta w stanie Vermont. W trakcie podróży powrotnej jeszcze nie wiedziały, że radość płynąca ze spełnienia dobrego uczynku nie potrwa długo.
Nazajutrz kobiety dowiedziały się, że Matilda nie zostanie u swoich nowych właścicieli. Rodzina pobiła haniebny rekord, zrzekając się zwierzęcia po 4 godzinach. Jak łatwo się domyślić, był to cios nie tylko dla wszystkich osób zaangażowanych w akcję, ale przede wszystkim dla Matildy.
Zawieźliśmy ją do Vermont z kilkoma innymi psami, ale już dzień później otrzymaliśmy wiadomość, że wróciła. Świadomość, że ktoś tak szybko ją oddał, po włożeniu tak wielu wysiłków, aby przewieźć ją na drugą stronę kraju, bardzo nas zabolała.. Psy potrzebują więcej niż kilku godzin, aby przyzwyczaić się do nowego domu – wyznała Ione w rozmowie z “Newsweekiem” .
Jest jeszcze ostatnia nadzieja. Tym razem suczka nie wróci już do schroniska
Wolontariuszki nie miały zamiaru się poddawać. Po miesiącach nagłaśniania możliwości adopcji kundelka oraz prób znalezienia dla niego opiekunów w końcu dotarły do nich dobre wieści. Po dwóch tygodniach znaleźli się chętni do przygarnięcia Matildy i w przeciwieństwie do poprzednich kandydatów, nie mieli zamiaru tak łatwo zrezygnować.
27 października Ione i Aleksandra opublikowały nagranie w mediach społecznościowych ukazujące suczkę przytuloną do swoich nowych opiekunów. Widać, że jest otoczona miłością i troską, a dodatkowo może liczyć na towarzystwo futrzastego rodzeństwa. Internauci przyjęli wiadomość o udanej adopcji Matildy z wielką ulgą. Po tym, co wycierpiała poprzednim razem, zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Zanim adoptujesz zwierzę, upewnij się, że wszyscy domownicy są na to gotowi. W ten sposób oszczędzić żywej istocie rozczarowania, smutku oraz traumy wynikłej z powrotu do schroniska.
Źródło: Newsweek