Jeden z użytkowników serwisu Reddit udostępnił nagranie, na którym widać, jak bardzo szkodliwy wpływ na zwierzęta, a szczególnie ryby w akwarium mają lampy błyskowe wykorzystywane podczas robienia zdjęć. Oślepiony flashem tuńczyk stracił życie na oczach tłumu turystów.Nie bez powodu podczas zwiedzania niektórych obiektów, zwłaszcza z żywymi stworzeniami, obowiązuje zakaz robienia zdjęć z lampami błyskowymi. Jedna z ryb wystawionych na pokaz w oceanarium zakończyła odwiedziny turystów w najgorszy z możliwych sposobów, jakie tylko potrafią przyjść do głowy. Niestety niefrasobliwość gości placówki doprowadziła ją do stanu, który przepłaciła życiem.
Zwierzę domowe jest najczęściej traktowane jak członek rodziny, dlatego dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, iż osoby szukające pokoju czy mieszkania do wynajęcia chcą w nim mieszkać razem z ukochanym psem, kotem czy innym pupilem. Pewna użytkowniczka TikToka zaniemówiła, gdy zobaczyła, że do miesięcznego czynszu doliczono należność za posiadanie zwierzątka domowego, a mianowicie... złotej rybki. Dodatkowe opłaty wyszczególnione w umowie wynajmu wzbudziły żywą dyskusję w sieci. Zarówno w Polsce, jak i wielu innych krajach ceny wynajmu mieszkań stale rosną, a w górę idą też opłaty, które ponoszą właściciele nieruchomości. Niektórzy w poszukiwaniu oszczędności decydują się na podwyżkę czynszu, inni zaś uciekają się do cwanych posunięć w postaci nakładania na najemców kar finansowych czy obciążania ich dodatkowymi opłatami. Taka sytuacja spotkała użytkowniczkę TikToka funkcjonującą pod pseudonimem "nicr__".
Podczas niedawnej interwencji na targu inspektorzy z Krakowskiego Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami zastali przerażający widok - sprzedawca tłukł na wpół żywe ryby drewnianą pałką, więc zwierzęta były poddane niepotrzebnemu cierpieniu. Proceder nielegalnej sprzedaży został przerwany po wizycie policji, na co tłum rozżalonych konsumentów zareagował agresją. Niewiele brakowało, aby doszło do rękoczynów.Nie od dziś organizacje pro-zwierzęce zacięcie walczą o zaprzestanie niehumanitarnego uśmiercania karpi, a także wielu innych gatunków ryb. Konflikt pomiędzy animalsami a handlarzami żywymi karpami mocno nasila się w okołoświątecznym okresie, kiedy klienci popadają w zakupowy szał, a na wigilijnym stole nie może zabraknąć tradycyjnej ryby. Choć coraz więcej ludzi zaczyna zdawać sobie sprawę z faktu, iż ryby odczuwają ból, a okrutne traktowanie karpi może grozić potężną karą - głównie dzięki nagłaśnianiu problemu i akcjom prowadzonym przez organizacje pro-zwierzęce - niestety z widokiem patroszonych żywcem zwierząt można w dalszym ciągu spotkać się na wielu polskich targowiskach. Kiedy w tej sprawie interweniowali inspektorzy z KTOZ, nie spodziewali się, że zostaną zwyzywani i nieomal pobici przez sprzedawcę i jego klientów.
W wielu polskich domach smażony karp stanowi nieodłączny element kolacji wigilijnej. Podobny zwyczaj panuje też w Czechach. Nikomu jednak nie przyszłoby do głowy, że ryba zakupiona przez 62-latkę odznaczy się tak niespotykaną wolą walki. Karp przewożony w plastikowej torbie był w stanie zrobić wszystko, byle tylko nie trafić na talerz. Kobieta trafiła do szpitala. Karp smażony to jedno z ważniejszych dań świątecznych, a nieskomplikowana i szybka w wykonaniu potrawa może być gwiazdą wigilijnego stołu. Niestety z popularnością karpia w okołoświątecznym okresie wiąże się również skandaliczne traktowanie tych ryb w sklepach, gdzie często, trafiają w ręce klientów żywe lub w nieumiejętny sposób zabijane. Choć o ich los dzielnie walczy wiele organizacji pro-zwierzęcych, a za zadawanie im cierpienia może czekać nawet kara więzienia, wciąż mnóstwo osób niewiele robi sobie z ich cierpienia.
W Polsce wciąż popularny jest mit, dotyczący odczuwania bólu i stresu przez ryby. Choć obserwując duszące się w wodzie i wreszcie nieumiejętnie zabijane zwierzęta to pytanie wydaje się wręcz absurdalne, karpie nadal pozostają jedyną słuszną rybą, którą należy zaserwować w wigilię. Organizacje pro-zwierzęca apelują o bojkot sklepów sprzedających żywe karpie oraz zgłaszanie przypadków, gdy są one źle traktowane. Za zadawanie rybom cierpienia można iść nawet do więzienia. Pomimo cyklicznych akcji przeciwko sprzedawaniu w sklepach żywych ryb oraz licznych doniesień o przypadkach znęcania się nad zwierzętami czy traktowaniu ich w sposób niezgodny z ich potrzebami życiowymi, w okresie przedświątecznym nadal fundujemy tym stworzeniom prawdziwe tortury, usprawiedliwiając decyzje konsumenckie wieloletnią tradycją. Wszak moda na tę rybę jest stosunkowo nowa, ponieważ pojawiła się dopiero w czasach PRL-u i niestety nie minęła wraz z upadkiem minionego systemu. Pozostaje zadać sobie pytanie - gdyby ryby miały głos, co mogłoby nam powiedzieć przed świętami Bożego Narodzenia?
Myślicie, że im większa złota rybka, tym więcej życzeń może spełnić? W takim wypadku wędkarz z Wielkiej Brytanii, który złowił we Francji ponad 30-kilogramowy okaz, musiałby stworzyć ich całą listę. Nie ma się co dziwić, że opadła mu szczęka, gdy zobaczył, co chwyciło za haczyk. Uporczywa walka z gigantyczną rybą trwała niespełna pół godziny. Wędkarz, który złowił gigantycznych rozmiarów złotą rybkę, niewątpliwie może uznać to za życiowy sukces, aczkolwiek jego osiągnięcie mocno zaalarmowało ekologów. W ocenie przyrodników taka zdobycz jest nie tylko sygnałem ostrzegawczym, ale i dowodem na to, że nieprzemyślane zachowanie człowieka może być tragiczne w skutkach dla środowiska naturalnego.
Mandi Chudzik postanowiła wyciąć numer swoim rodzicom. Miała dla nich ważną wiadomość, która przekazała, przyczepiając do klapy bagażnika w ich samochodzie magnes z wymownym napisem. Postanowiła w ten sposób przypomnieć rodzinie, że zwierzęcy "wnukowie" są równie ważni, co biologiczni. Prawdziwi miłośnicy zwierząt domowych zazwyczaj starają się rozdzielić swoją miłość, troskę i uwagę po równo dla wszystkich, by żaden z podopiecznych nie poczuł się pominięty. Choć mogłoby się wydawać, że sympatia do pupili ogranicza się wyłącznie do psów i kotów, istnieją pewne wyjątki. Ta historia jest tego doskonałym przykładem!
Bałtyk nie jest w pełni chroniony od skutków katastrofy na Odrze. Ekolodzy z WWF alarmują, że trwa wtórne skażenie rzeki z powodu olbrzymiego nagromadzenia martwych ryb, małży i skorupiaków w rzece, co w połączeniu z brakiem tlenu oraz wzrostem stężenia substancji toksycznych dla wodnych organizmów rodzi realne zagrożenie dla całego obszaru Morza Bałtyckiego.Minęły cztery tygodnie od pierwszych sygnałów o skażeniu Odry, Wymieranie ryb w rzece Odrze to bardzo poważna katastrofa ekologiczna, spowodowana najprawdopodobniej industrialną działalnością człowieka. Tymczasem od soboty w woj. pomorskim znów masowo umierają ryby i inne morskie organizmy. WWF ostrzega, że proces będzie się rozszerzał w kierunku Zalewu Szczecińskiego. Fala skażenia Odry nieuchronnie zbliża się do Bałtyku.
Po masowej śmierci ryb w Odrze widok martwych zwierząt unoszących się na powierzchni Neru zaniepokoił lokalnych mieszkańców. W sprawie tego zjawiska zwołano sztab kryzysowy i pobrano próbki do badań. Znane są już wyniki testów na obecność toksycznej substancji w rzece.Po odkryciu skupisk martwych ryb na Nerze, czyli prawym dopływie Warty, do laboratoriów wysłano próbki wody z rzeki. Wojewoda łódzki właśnie przekazał wyniki analizy.
Trwają poszukiwania sprawcy katastrofy ekologicznej na Odrze. Z wody odłowiono już kilka ton martwych ryb. Internet zalewają zdjęcia wielu innych nieżywych stworzeń, m.in. ptaków, bobrów, ale również dotychczasowych symboli czystości rzeki - małży i raków. Przypomnijmy, że od końca lipca na lubuskim odcisku Odry masowo odkrywano śnięte ryby, o czym zaalarmowali lokalni wędkarze. Były one dziwnie napuchnięte. Podobny widok zaobserwowano na Dolnym Śląsku. W sprawie masowego umierania zwierząt wszczęto śledztwo.
Mieszkańcy polsko-niemieckiego pogranicza informują o ogromnej liczbie śniętych ryb. Sprawą zajęła się już wrocławska prokuratura. "To początek wielkiej katastrofy" - ostrzega aktywista Michał Zygmunt dla TVN24.Już kilka tygodni temu zaczęły pojawiać się pierwsze doniesienia dotyczące martwych ryb. Mimo to nadal do końca nie wiadomo, co jest przyczyną tragedii. Istnieją jednak pewne podejrzenia.
Richard Kesar oraz Jon Loop wybrali się na ryby nad rzekę Ohio, znajdującej się w środkowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Podczas połowu mężczyznom udało się po raz pierwszy złowić sumika niebieskiego. Największa niespodzianka czekała ich dopiero przy jego filetowaniu. Dwóch mężczyzn z miejscowości Shelbyville wypłynęło na rzekę w pobliżu Lawrenceburga w stanie Indiana, gdzie udało im się złowić imponujący okaz sumika niebieskiego. Podczas wciągania go na łódź, uwagę wędkarzy zwróciło wybrzuszenie na ciele drapieżnika. Mogło ono świadczyć o tym, że złapali go akurat chwilę po tym, jak posilił się innym stworzeniem.
Wędkarze złapali dorodnego szczupaka o widocznym wzdęciu żołądka. Nietypowy wygląd mógł być spowodowany połknięciem innego stworzenia. Choć z początku obstawiano żółwia, w trzewiach drapieżnej ryby kryło się coś zupełnie innego. Trójka przyjaciół - Roger, Andy i Jeremiah z amerykańskiego miasta La Crosse w stanie Wisconsin wybrała się na wędkowanie. Na wędkę jednego z mężczyzn złapał się nie byle jaki okaz - i to z gratisem.
Pewien Amerykanin odkrył szczątki dziwacznego stworzenia, przypominającego z wyglądu morskiego węża porośniętego "futrem". Zwierzę zostało wyrzucone na brzeg Montrose Beach Dunes w pobliżu jeziora Michigan, a jego identyfikacja okazała się nie lada wyzwaniem dla ekspertów.Potwory z morskich głębin istnieją naprawdę, a przynajmniej tak twierdzi 55-letni Robert Loerzel, niezależny dziennikarz specjalizujący się w świecie przyrody. Zdjęcia jednego z intrygujących przedstawicieli morskich głębin obiegły Internet, wzbudzając strach i jednocześnie zdumienie u wielu użytkowników sieci.
Mężczyzna postanowił sprawdzić, jak dużą siłę kryją w sobie zęby piranii. W tym celu podsunął drapieżnej rybie stalowy drut, aby zobaczyć, czy da radę go przegryźć. Zwierzę zrobiło coś niezwykłego.Pirania jednym ugryzieniem przedzieliła stalową linkę na pół. Nagranie zrobiło tak duże wrażenie, że zobaczyły je dziesiątki milionów internautów. Aż ciężko uwierzyć, że w małym zwierzęciu kryje się taka siła.
- Historyczna chwila! Właśnie zapadł wyrok skazujący za znęcanie się nad karpiami, w sprawie o którą wraz z Fundacja Noga w Łapę walczyłyśmy niemal 10 lat! Sąd skazał 3 oskarżonych, którzy jako sprzedawcy przetrzymywali karpie bez wody i pakowali do worków foliowych bez wody. Polska grudniowa codzienność...a jednak od dziś takie osoby nie są już bezkarne! To przełom! - czytamy na Facebooku "W imieniu zwierząt i przyrody".
Łowienie ryb to dla niektórych nie tylko okolicznościowa przyjemność, ale także pasja, którą uprawiają dla wyników. Takim przykładem może być Grzegorz Marcinkiewicz, który ostatnio pobił Rekord Polski. Tołpyga, którą złowił w Odrze, ważyła nieco ponad 60 kg. Ryby to jedne z najciekawszych zwierząt zamieszkujących naszą planetę. Miłośnicy wędkarstwa doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Anna Lisa Jenaer dokonała przerażającego znaleziska na szkockich Orkadach. Fale wyrzuciły na brzeg ciało młodej orki. Zwierzę padło ofiarą bezwzględnych zabójcy - porzuconych w morzu sieci rybackich.Spacerująca po rezerwacie kobieta znalazła martwą orkę, pokrytą licznymi obrażeniami i śladami po sznurach. Rany wciąż były świeże, dlatego natychmiast powiadomiła odpowiednie władze.
Pewnego lipcowego dnia rodzina Hyde'ów z z Grandville w stanie Michigan wybrała się nad jezioro wraz ze swoim czworonożnym przyjacielem. Korzystając z upalnej pogody, matka cisnęła piłkę do wody i zawołała "aport". Nikt jednak nie spodziewał się, że zabawka zostanie skradziona przez inne zwierzę.Golden retriever nazywany CC uwielbia aportować. Rodzina postanowiła zrobić pupilowi niespodziankę i porzucać mu piłkę nad wodą. Pogoda była wprost idealna, dlatego nic nie mogło przeszkodzić zabawie - przynajmniej tak początkowo uważano.
W sieci pojawiło się nagranie przedstawiające dziecko bawiące się na plaży. Nie byłoby w nim nic niepokojącego, gdyby nie fakt, iż w rękach malucha znajduje się żywa ryba. Dziecko rozciąga i wykręca zwierzę na wszystkie strony, a rodzice postanawiają zareagować dopiero wtedy, gdy wkłada je sobie do buzi. Film, który w założeniu miał rozczulić internautów, wywołał w komentarzach prawdziwą burzę.Niedawno na instagramowym koncie @babiesinig publikującym zabawne i urocze nagrania z dziećmi w roli głównej pojawił się krótki filmik w wakacyjnym klimacie. Widzimy na nim około rocznego malucha, który nieświadomy konsekwencji swoich czynów, traktuje rybę jak żywą zabawkę.
W Karolinie Północnej złowioną rybę, której nietypowe uzębienie wywołało poruszenie wśród plażowiczów. Zwierzę miało bowiem "ludzkie" zęby i zostało złapane u wybrzeży oceanu. Zdjęcia natychmiast zyskały popularność w sieci.Natura lubi płatać figle i potrafi zaskakiwać, czego dowodem jest "potwór" wyrzucony przez ocean u wybrzeży Kalifornii, czy rekin o "ludzkiej" twarzy, którego złowiono w Indonezji. W ostatnim czasie do grona przedziwnych wybryków natury dołączyło nowe niezwykłe zwierzę. Mowa o rybie nazywanej sargus owczak.
Amerykański urząd ds. dzikiej zwierzyny i rybołówstwa (US Fish and Wildlife Service) ogłosił wiadomość, która rozeszła się szerokim echem wśród fanów wędkarstwa i w ogóle fauny wodnej: karp ma zmienić nazwę!A konkretnie karp azjatycki, gatunek introdukowany w Stanach, który stał się w ostatnich latach prawdziwą plagą amerykańskich rzek.
Wystarczyła jedna burza, aby kolejne miasta w północnej Polsce znalazły się pod wodą. Strażacy od blisko doby nieprzerwanie walczą ze skutkami żywiołu. Ulicami Szczecina oraz okolicznych miejscowościach wciąż płyną potoki, a wraz z nimi... zwierzęta. Kilka godzin temu na mediach społecznościowych pojawiło się fascynujące nagranie, które mogło wprawić niejedną osobę w osłupienie. Mowa o filmie autorstwa Anny Modrzejewskiej- Lipnickiej, dokumentującym całkiem zabawny efekt podtopień.
Para wędkarzy z Queensland w Australii może pochwalić się do prawdy niewiarygodnym filmem z połowu ryb. Okazuje się, że wbrew ich oczekiwaniom na wędkę złapał się około dwumetrowy krokodyl różańcowy. Tego groźnego spotkania z pewnością nie zapomną do końca życia.Podczas upalnego weekendu Ren Pedersen wypłynął z przyjacielem na Black River w Townsville, kiedy zauważył, że złapał „coś nietypowego”. Nic nie zapowiadało, by męski wypad na ryby przemienił się w starcie z śmiertelnie niebezpiecznym gadem.
W sieci można natknąć się na wiele nagrań przedstawiających gilgotanie złowionych płaszczek. Ich autorzy zauważyli, że łaskotane ryby rzekomo się "uśmiechają". Chociaż rozbawieni tym widokiem internauci chętnie oglądają podobne treści, eksperci tłumaczą, że z pozoru zabawne filmy w rzeczywistości ukazują powolną i wyjątkowo bolesną śmierć zwierząt.Pewien Tiktoker o pseudonimie mafishguy postanowił podążyć za nowymi trendami. Opublikował w sieci wideo ukazujące gilgotanie ryb, które dotąd zostało odtworzone blisko 100 milionów razy. Ben Williamson, dyrektor programowy organizacji non-profit World Animal Protection ze Stanów Zjednoczonych wyjawił przykrą prawdę kryjącą się za popularnymi filmikami.
W ostatnim czasie jeden z wędkarzy, łowiących ryby w Zalewie Zemboczyckim, pochwalił się nie lada wyczynem. Na jego wędkę złapał się nadzwyczajnie wielki okaz, który błyskawicznie wywołał falę pochwał wśród zebranych na brzegu.14 czerwca na mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie, które potrafi przyprawić każdego miłośnika wędkarstwa o istny zawrót głowy. Wpis szybko obiegł internetowe fora wędkarskie, zdobywając ogromny rozgłos.
Poławiacz homarów ze Stanów Zjednoczonych utrzymuje, że przeżył nieprawdopodobną historię. 56-letni Michael Packard przekonuje, że został połknięty przez humbaka, jednakże naukowcy podchodzą do jego opowieści z dużą rezerwą. Czy znacie historię biblijnego Jonasza, który został połknięty przez wieloryba? Co prawda, Michael Packard nie spędził trzech dni i trzech nocy w brzuchu gigantycznego ssaka, ale jednak skojarzenia z izraelskim prorokiem są w tym przypadku nieuniknione.
Australia zmaga się od niedawna z plagą myszy. Jak wszystko w Australii, tamtejsze myszy są wyjątkowe pod wieloma względami. Przede wszystkim postanowiły przypuścić atak na kraj z wody. Nie przewidziały, że będą na nie czekać nie w ciemię bite australijskie dorsze. Co z tego wynikło?Kiedy Aaron Graham wyłowił tego dnia dorodną rybę z wód rzeki Macquarie, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dorszowi z pyska wystawały ogony, i to nie rybie, tylko mysie. Wielka ryba upasła się na gryzoniach, które próbowały pokonać rzekę wpław, by dostać się bliżej ludzkich siedzib.