Dramat w Żorach poruszył serca internautów. Niestety, to historia jakich wiele. Czy akcja sieci handlowych pomoże uratować psy przed niepotrzebnym cierpieniem?Jeden z pracowników galerii handlowej w Żorach zauważył, jak starszy mężczyzna przywiązuje psa na parkingu, a potem rusza na zakupy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że po dwóch godzinach pies nadal tkwił w miejscu.Było gorąco. Żar lał się z nieba, gorąco biło też od betonu, którym pokryty był parking. Przywiązany pies nie miał dostępu do wody.
W Warszawie doszło do powyżej katastrofy budowlanej. Zawaliła się część kamienicy na Pradze. Do akcji ratunkowej ruszyło sześć zastępów straży pożarnej i specjalne brygada psów tropiących.Do zdarzenia doszło ok. godz. 2:00 w nocy. Przerażający hałas zakłócił spokój mieszkańców Pragi. Już po chwili uśpione ulice wypełniły się autami policyjnymi i wozami strażackimi.
Kosiorowo to spokojna miejscowość pod Pułtuskiem. Niedawno jednak stała się areną krwawych zdarzeń. Rozkręcona spirala przemocy przyniosła rany mężczyźnie i śmierć bykowi.Co właściwie stało się w Kosiorowie? Jak dotąd nie udało się ustalić przyczyny tragedii. Wiadomo, że mężczyznę zaatakował byk.
Rodzinna kłótnia w powiecie hrubieszowskim przerodziła się w prawdziwy dramat. 35-letni napastnik szarpał swoją partnerkę, a następnie uderzył bezradnym psem o ziemię, skazując go na śmierć w cierpieniu. Świadkami drastycznego zdarzenia była czwórka dzieci.Ze zgłoszenia dotyczącego głośnej kłótni w jednym z domów na terenie gminy Dołhobyczów wynikało, że 35-letni mężczyzna doprowadził do śmierci domowego zwierzęcia. Jak ustaliła hrubieszowska policja, 35-latek był również agresywny w stosunku do członków swojej rodziny, w tym nieletnich dzieci.
6-letnia Kinzleigh z Tennessee w Stanach Zjednoczonych zaginęła 26 maja br. Poszukiwania dziewczynki oraz podejrzanego o jej uprowadzenie ojca trwały od ponad miesiąca, aż wreszcie ogłoszono przełom w śledztwie. Policyjny pies namierzył ich w budynku gospodarczym, który zabarykadowano od środka.W marcu bieżącego roku 34-letni Nicholas Reeder, ojciec 6-latki, został oskarżony o maltretowanie i zaniedbywanie dziecka, w wyniku czego stracił prawo do opieki nad dzieckiem. Decyzja sądu była uzasadniona skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem mężczyzny, którego znaleziono wraz z córką pod mostem w zimną i deszczową nocy.
Przerażająca dola psa Atosa, którego skrajnie zaniedbał właściciel, w dodatku ksiądz, to przykład tego, przez co muszą przechodzić zwierzęta w Polsce. Na szczęście nie wszyscy są obojętni. Fundacja Ex Lege z Lublina rzuciła wyzwanie ludzkiej bezduszności i o sprawiedliwość dla Atosa walczyła w sądzie.Wszystko zaczęło się w sierpniu 2018 r. Atos dogorywał na ziemi przed kościołem. Był wychudzony, skołtuniony, w fatalnym stanie. Ludzie przechodzili nad nim obojętnie. W końcu Atos był psem księdza Marka, to więc jego sprawa, nie ich.
W miniony wtorek tj. 22 czerwca, kiedy na niebie zbierały się potężne chmury burzowe, przechodnie usłyszeli rozpaczliwe piski dobiegające z przydrożnej studzienki. Widok, jaki zastali w środku, skłonił ich do niezwłocznego powiadomienia służb. W grę wchodziło życie nowo narodzonych maluchów, dlatego liczyła się każda minuta.Jak wynika z komunikatu Policji, informacja dotycząca zwierząt uwięzionych w przydrożnym przepuście wpłynęła do dyżurującego Posterunku Policji w Nawojowej około godziny 19:20. Mieszkańcy wsi Nawojowa zgłosili, że w przydrożnej studzience znajduje się kilka maleńkich szczeniaków.
Ruch na ulicy Puławskiej w Warszawie został tymczasowo wstrzymany. Powodem było niezidentyfikowane zwierzę, które leżało bezwładnie na samym środku środkowego pasa i nie mogło się ruszyć. Niewidziane nigdy wcześniej "stworzenie" trafiło na inspektorów Fundacji Animal Rescue Poland, który bezzwłocznie się nim zajęli. Czy pamiętacie jeszcze głośną interwencję na jednym z krakowskich osiedli, która dotyczyła monstrum czyhającego tuż pod oknami przerażonych mieszkańców? Chodzi oczywiście o sławetnego laguna, czyli rogalik z ciasta francuskiego, którego widok pobudził wyobraźnię zgłaszającej. Zdaniem zaniepokojonej kobiety mrożący krew w żyłach wypiek do złudzenia przypominał legwana. Niedawna interwencja w Warszawie udowadnia, że historia lubi się powtarzać, a straszliwe laguny zaczęły migrować ku północy Polski.
Na popularnym lotnisku podniesiono alarm z powodu przypuszczeń, że jeden z pasażerów ma w bagażu materiały wybuchowe. Jak się okazało, prowokatorką fałszywego alarmu była 71-letnia kobieta, której zebrało się na żarty. Seniorka została zatrzymana przez funkcjonariuszy z Placówki Straży Granicznej w Poznaniu – Ławicy i surowo ukarana.Do zdarzenia doszło w ubiegły poniedziałek. Podczas odprawy pasażerów lecących z Poznania do Dubrownika starsza kobieta żartobliwie powiedziała pracownikom lotniska, że w swoim bagażu "oprócz bomby nie ma nic więcej".
Chwile grozy i niecodzienna akacja straży pożarnej - tak zaczął się dzień w czeskim Cieszynie. Spokojny spacer jednego z przechodniów postawił na nogi całe miasto. Wszystko przez niezwykłe zwierzę.Świadek początkowo sam nie wiedział, na co patrzył. Ogromne cielsko wiło się powoli w nurcie rzeki Olzy. Czy jakiś pradawny rzeczy potwór dostał się jakoś na teren spokojnych Czech?
To miały być spokojny wieczór w Warszawie nad Wisłą. Słońce, lekki wietrzyk, szum roślinności i pokrzykiwanie ptaków. Nagle idylliczna scena zmieniła się w koszmar, a powietrze przeszył wrzask.To krzyczała zrozpaczona kobieta. Biegła wzdłuż brzegu Wisły i wołała nieskładnie o pomoc. Była roztrzęsiona, wyraźnie doznała szoku. Przechodnie od razu zorientowali się, że stało się coś strasznego.
Dantejskie sceny na północy Polski. We wsi pod Słupskiem doszło do makabrycznej zbrodni, w wyniku której życie stracił pies. Policjanci z lokalnej komendy szybko weszli w posiadanie owej informacji i ruszyli na miejsce, aby potwierdzić zgłoszenie i aresztować osobę odpowiedzialną za przestępstwo przeciwko zwierzęciu.Funkcjonariusze zostali powiadomieni o tym, że 37-letni mieszkaniec Dębnicy Kaszubskiej brutalnie zabił, a następnie zakopał swojego psa.
W Kielcach wybuchła afera wokół bulwersującego zachowania kierowcy seata. Jak wynika z relacji świadków, mężczyzna pędził jak wariat na ul. Sienkiewicza. Nie zatrzymał go nawet spacerujący pies. Wystarczył ułamek sekundy, aby stało się najgorsze. O dramatycznym zdarzeniu poinformowano na mediach społecznościowych. Admin jednej z grup zrzeszających lokalną społeczność postanowił nagłośnić sprawę, publikując w sieci zdjęcie sprawcy,
O tej sprawie pisaliśmy już kilka dni temu. Piłą wstrząsnęła wtedy informacja o znalezieniu w koszu na śmieci zabiedzonych, okrwawionych i ledwo żywych kociąt. Pojawiły się nowe informacje w sprawie. Policja poszukuje sprawcy - a raczej sprawczyni.Na początku czerwca w Parku na Wyspie w Pile przechodzień dokonał makabrycznego odkrycia. Usłyszał piski dobywające się z kosza na śmieci. W środku zawinięte w plastikowy worek konały porzucone kocięta.
Mieszkaniec Łodzi nie przypuszczał, że wyprawa do myjni samochodowej zakończy się rozkładaniem jego auta na części. Okazało się jednak, że pod maską pojazdu ukrył się czworonożny "podróżnik", który mógł narobić sobie i innych nie lada kłopotu. O pomoc w oswobodzeniu futrzaka zwrócono się do fachowców z serwisu samochodowego przy salonie Bursiak. Nie tylko ludzie potrafią docenić samochody. Koty wychodzące i wolno żyjące często szukają schronienia pod maskami pojazdów, narażając się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Tym razem pewien mały mruczek miał olbrzymie szczęście w nieszczęściu.
Przez Polskę przewala się fala upałów. Policja już apelowała do wszystkich rodziców i właścicieli psów, by nie zostawiali dzieci ani czworonogów w samochodach na słońcu, bo to dla nich śmiertelnie niebezpieczne. Czy sytuacja, do której doszło w Gnieźnie, świadczy o tym, że Polacy wzięli sobie apel Policji do serc?W Gnieźnie przy ul. Św. Wojciecha stanął kamper. Początkowo nie budził niczyjego zainteresowania, a czasem jednak przechodnie dostrzegli, że w środku siedzą dwa psy, a kierowcy nigdzie nie widać.
W amerykańskim stanie Tennessee aresztowano dziś mężczyznę podejrzanego o zagłodzenie swoich krów. I nie mowa o jednej czy dwóch. Na farmie mężczyzny znaleziono 155 martwych zwierząt.Ricky Dake, lat 59, został aresztowany w czwartek. Jak dowiedzieli się dziennikarze Fox17, postawiono mu 14 zarzutów znęcania się nad zwierzętami i 1 zarzut o zaniedbanie pozbycia się zwierzęcych zwłok.
Długi czerwcowy weekend skończył się fatalnie dla pewnego ciekawskiego zwierzaka, który postanowił pozwiedzać jeden z budynków mieszkalnych na warszawskiej Ochocie. Eskapada futrzastego miłośnika adrenaliny zakończyła się pułapką bez wyjścia. W miniony poniedziałek z funkcjonariuszami skontaktowali się zaniepokojeni warszawiacy, którzy donieśli, że od sobotniego wieczoru przy ul. Wiślickiej słyszą dramatyczne miauczenie wydobywające się z żeliwnej rury odprowadzającej wodę deszczową pod schodami. Zwierzak wzywał pomocy, nie mogąc wydostać się z potrzasku.
Nad Polskę nadciągnęła kolejna niebezpieczna fala upałów. Każdego roku wysokie temperatury zagrażają życiu i zdrowiu wielu osób, a na niekorzystne skutki gorących dni szczególnie narażone są dzieci, seniorzy oraz zwierzęta. W związku z tym służby przypominają, że pozostawianie swoich bliskich w nagrzanych samochodach może doprowadzić do przegrzania organizmu, a nawet śmierci.Jak podaje portal tvnmeteo.pl, w najbliższych dniach synoptycy zapowiadają nawet 40 stopni Celsjusza. Lekarze apelują o zachowanie ostrożności, aby uniknąć udaru, natomiast policja kieruje ostrzeżenie do wszystkich osób, którym przyjdzie do głowy pozostawienie dzieci, osób starszych bądź zwierząt w samochodach zaparkowanych w słońcu - nawet pod pretekstem szybkiego zrobienia zakupów czy wizyty u lekarza.
W centrum Krakowa rozegrały się sceny niczym z Dzikiego Zachodu. Chodzi o niedawny incydent z udziałem tzw. "dorożki widmo". Ulicami stolicy Małopolski przejechał rozpędzony powóz bez nadzoru woźnicy. Jak zauważają aktywiści na rzecz ochrony praw zwierząt, konie zaprzężone do pojazdu stwarzały zagrożenie dla siebie samych, jak i ludzi.W miniony poniedziałek, około godziny 9.45 konie samodzielnie ciągnące dorożkę przez ulicę Szpitalną zostały zaobserwowane przez strażników miejskich. Gdy zorientowali się, że nad końmi nikt nie panuje, natychmiast rzucili się za nimi, chcąc zapobiec wypadkowi.
Dziś, tj. 5 czerwca wczesnym rankiem przy ul. Św. Marcina w Poznaniu miała miejsce nietypowa akcja policji. Funkcjonariusze wstrzymali ruch w ścisłym centrum miasta. Ku zdumieniu kierowców, asekurowali rodzinkę kaczek, które opuszczały popularny park przy operze. Jaki widok można zastać w sobotni poranek w centrum Poznania podczas długiego weekendu? Nie, nie chodzi wcale o zaprawionych w boju imprezowiczów czy miłośników joggingu, którzy chcą złapać pierwsze promienie słońca. Okazuje się, że to idealna pora na spotkanie spacerujących ulicą kaczuszek.
Podkarpaccy policjanci przeprowadzili ostatnio niecodzienną interwencję. Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie w sprawie zbłąkanej owieczki, która biegła ulicą Misiągiewicza w Przeworsku. Zwierzątko było wyraźnie przestraszone i za wszelką cenę próbowało znaleźć drogę powrotną do domu. Do zdarzenia doszło w czwartek, 4 czerwca. Jedna z mieszkanek skontaktowała się z dyżurnym przeworskiej policji, aby poprosić o natychmiastową interwencję i ratunek dla spanikowanego zwierzęcia.
To zdarzenie wstrząsnęło spokojnym sąsiedztwem w mieście Briston w Wielkiej Brytanii. W kontenerze na śmieci znaleziono owinięte w ręczniki ciała dwóch kotów. Sekcja wykazała, że zostały utopione. Po krótkim śledztwie znaleziono winnego. Tym razem to nie żaden ponury drab, lecz 20-letnia dziewczyna w ciąży!Beverly Lowe, mieszkanka Briston, zabiła swoje koty. Nie jest pewna, czy zrobiła to przez przypadek, czy w akcie miłosierdzia, by skrócić ich cierpienia. Sąd nie ma jednak wątpliwości, że zwierzęta cierpiały, gdy kobieta topiła je w wannie.
Popularny indyjski youtuber Gaurav Sharma naraził się internautom i środowisku obrońców praw zwierząt. Mężczyzna nakręcił film, na którym widać, jak z uśmiechem na ustach przywiązuje niewielkich rozmiarów psa do balonów nadmuchanym helem. Po kilku sekundach wystraszone zwierzę zaczęło unosić się w powietrzu i "odfruwać" w górę. Skandalicznym wyczynom mężczyzny kibicowała jego matka. Niektórzy twórcy internetowi są w stanie przekroczyć wszelkie granice zdrowego rozsądku i głupoty, aby zyskać sławę. Tym razem skrajnym brakiem odpowiedzialności wykazał się 32-latek, który dla żartu naraził swojego psa na utratę życia i zdrowia.
Na terenie jednego z gospodarstw rolnych w miejscowości Kraszewice (woj. wielkopolskie) wybuchł potężny pożar. Kłęby gęstego dymu wydobywające się z zabudowań zostały zauważone przez znajdujących się nieopodal policjantów. Funkcjonariusze zaalarmowali niczego nieświadomych właścicieli gospodarstwa i ruszyli ratować ich dobytek oraz uwięzione psy. Niestety, dla jednego ze stróżów prawa akcja ratownicza skończyła się nieszczęśliwie. Do zdarzenia doszło we wtorek, 1 czerwca w porze wieczornej. Około godziny 20:30. ogień w całości zajął już stodołę. Policjanci z Komisariatu Policji w Grabowie nad Prosną zaryzykowali własnym życiem oraz zdrowiem i natychmiast ruszyli na pomoc domownikom oraz ich zwierzętom.
W jednym z domów wielorodzinnych w Jeleniej Górze wybuchł ogromny pożar. Służby pracujące na miejscu zarządziły bezwzględną ewakuację mieszkańców. W budynku wciąż przebywały cztery osoby, w tym dwójka dzieci i trzy psy. Do zdarzenia doszło 26 maja, około godziny 13:25. Funkcjonariusze Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze, którzy jechali na interwencję przy ul. Karola Miarki, dostrzegli gęste kłęby dymu oraz ogień wydobywające się z domu przy ul. Transportowej.
W Gubinie (woj. lubuskie) dwóch obcokrajowców żebrało przed wejściem do supermarketów. Prosili klientów o pieniądze, grając na instrumentach. Jednocześnie próbowali wzbudzić w przechodniach litość, wykorzystując do tego małe pieski. Zwierzęta nie miały odpowiednich warunków ani dostępu do wody. Jak podaje portal nowasol.naszemiasto.pl, do zdarzenia doszło 20 maja. Świadek zdarzenia zrelacjonował, że przed wejściem do supermarketu Biedronka przy ul. Miodowej oraz Lidl przy ul. Wyspiańskiego rozstawiły się dwie osoby pochodzenia romskiego, którym towarzyszyły szczenięta.
Pies policyjny o imieniu Zeus służył w Policji od blisko dekady, zanim ciężko zachorował i nie był w stanie dłużej wykonywać swoich obowiązków. Ból z każdym dniem narastał, dlatego rodzina pupila postanowiła oszczędzić mu dalszego cierpienia i poddać eutanazji. Tuż przed ostatnią wizytą w klinice weterynaryjnej policjanci pożegnali swojego czworonożnego przyjaciela w niezapomniany sposób. W Departamencie Policji w Ridgefield flagę opuszczono do połowy masztu, a nad wejściem rozwieszono czarny materiał. Zeus, owczarek niemiecki służący w oddziale amerykańskiej policji, otrzymał ostatnie pożegnanie. Został uhonorowany niczym pełnoprawny funkcjonariusz.