20 osób podróżowało dziś nad ranem autobusem po drodze ekspresowej nr 61. Nikt z nich nie przypuszczał, że podróż nagle zmieni się w koszmar.Kierowca nacisnął pedał hamulca, ale nie miał szans zatrzymać się w porę. Autobus z impetem zderzył się z przeszkodą, która wyrosła nagle pośrodku drogi.
Dyżurny Straży Miejskiej w Toruniu wystraszył się nie na żarty, gdy odebrał telefon z dramatycznym zgłoszeniem. Najwyraźniej w Wiśle w okolicach mostu kolejowego doszło do wypadku i ktoś rozpaczliwie potrzebował pomocy.- Nie może wydostać się z wody, a ja nie daję rady mu pomóc! Przyjeżdżajcie! - wołał ktoś lekko zdyszanym głosem do słuchawki.
Straż Miejska otrzymała zgłoszenie ws. egzotycznego gościa pełzającego ulicami Krakowa. Był nim półtorametrowy wąż, który znalazł schronienie pod samochodem pozostawionym na osiedlowym parkingu. Jak relacjonują służby, w chwili przybycia na miejsce gad zmierzał w kierunku bloku mieszkalnego. Wijący się zwierz poważnie przestraszył mieszkańca os. Centrum E w Nowej Hucie. We wtorek, w godzinach późno wieczornych mężczyzna zauważył węża pod jednym z zaparkowanych pojazdów i postanowił niezwłocznie powiadomić o tym fakcie Straż Miejską.
Przed miesiącem media obiegła informacja o zaginięciu Aleksandry i Michała Stefańskich. Para prowadząca hotelik dla zwierząt zniknęła bez zapowiedzi, a niepokój bliskich spotęgował fakt, iż zostawili podopiecznych bez opieki. Dziennikarze portalu "Bochnia z bliska" wysunęli teorię, jakoby nielegalne prowadzenie uprawy marihuany było przyczyną ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości.Jak informowaliśmy w zeszłym miesiącu, właściciele hoteliku dla zwierząt z powiatu bocheńskiego mieli odpoczywać nad jeziorem. Ostatnią rozmowę z przyjaciółmi przeprowadzili 16 lipca. Nazajutrz młode małżeństwo przestało odbierać telefony, wkrótce potem urządzenia zostały wyłączone.
Aż trudno uwierzyć, ale to się zdarzyło w centrum Warszawy w biały dzień! Niezidentyfikowany mężczyzna przyszedł nad tzw. Glinianki Szczęśliwickie w środku malowniczego Parku Szczęśliwickiego. Miał ze sobą plastikowe zbiorniki.Świadkowie twierdzą, że mężczyzna bez wahania wszedł na krótki mostek, odchodzący od brzegu na parę metrów, po czym wylał zawartość plastikowych pojemników do wody, a potem cisnął je same do Glinianek.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Żorach zastali dramatyczny widok. Wewnątrz samochodu zaparkowanego w nasłonecznionym miejscu znajdował się wycieńczony piesek. Podczas gdy ledwo oddychający czworonóg walczył o życie, jego właściciele rozkoszowali się goframi. W minioną niedzielę ok. godziny 17 funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie ws. psa rasy yorkshire terier zamkniętego w aucie. Termometry wciąż wskazywały ponad 30 stopni Celsjusza, dlatego zwierzę było wystawione na śmiertelne ryzyko.
Mike Davey był na służbie i ścigał nożownika, który gnał przez ciemne ulice miasta Bromyard w Wielkiej Brytanii. W końcu dopadł szaleńca, ale ten ciął go głęboko w rękę, apotem zamachnął się znowu, by zadać śmiertelny cios.Wtedy do akcji wkroczył Bacca, pies policyjny i partnera Mike'a. Bacca rzucił się na nożownika, nie dbając o własne bezpieczeństwo - liczyło się tylko to, by pomóc opiekunowi.
Pociąg relacji Szczecin Główny - Kraków jechał przez Popowo (woj. wielkopolskie), gdy nagle na torach pojawili się niespodziewani i nieproszeni goście. Hamulce nic nie dały - doszło do czołowego zderzenia.Pasażerowie poczuli silny wstrząs, posypały się walizki z półek, pootwierały drzwi przedziałów, kilka osób się przewróciło, a wózek z bufetu staranował jedną z pracownic obsługi. Pociąg wyhamował gwałtownie i stanął. Pasażerowie byli wstrząśnięci.
Funkcjonariusze Matthew Reiss i Kristian Hanus błyskawicznie przybyli na miejsce wezwania - farmę Red Wing w spokojnym miasteczku Hilltown w Pensylwanii (USA). Ich oczom ukazał się przerażający widok.Stajnia stała w płomieniach, nad całą okolicą unosił się czarny dym. Matthew Reiss uruchomił służbową kamerę i pognał w kierunku płonących zabudowań.
Gdzieś pomiędzy Siemianicami a Jezierzycami spacerujący po lesie ludzie natknęli się na dziwne znalezisko. Był to plastikowy worek, który w tak dziwnym miejscu od razu wydał im się podejrzany.Gdy w którymś momencie worek się poruszył, dla wszystkich stało się jasne, że doszło do najgorszego. Ktoś porzucił zwierzę!
Chłopiec ma zaledwie 8 lat. Od dawna był dumny z tego, że umie samodzielnie wyprowadzać swojego psa. Niestety, nieostrożność miała w końcu doprowadzić do tragedii.Chłopiec szedł ze swym psem po chodniku wzdłuż ulicy 8-go Marca w Kościerzynie (woj. pomorskie). Kawałek za nim spacerowali jego rodzice. Nagle pies wyrwał się do przodu, a potem w bok.
Cała wieś Kuleje pod Kłobuckiem (woj. śląskie) żyje zbrodnią, jakiej dokonano na podwórku pana Tomasza Biernackiego. Sam mężczyzna nie może otrząsnąć się z szoku. Kto mógł zrobić coś tak strasznego?Pan Tomasz wybrał się na wesele do sąsiadów. Zostawił na podwórku swojego pieska, Reksia. Reksio dobrze czuł się w roli jedynego pana na gospodarstwie, ale na pewno tęsknie wyczekiwał powrotu swego opiekuna.
St. asp. Tomasz Morawek, funkcjonariusz policji z Ostrowa Wielkopolskiego, ma wyjątkowy dar przyciągania do siebie zwierząt potrzebujących pomocy. Teraz wyciągnął pomocną dłoń do skrzydlatego przyjaciela, a całą Polskę obiegła wieść o rodzimym dr Dolittle. Jak pokazuje przykład ostrowskiego policjanta, po kilkunastoletnim stażu służby można wypracować specjalizację w konkretnej policyjnej dziedzinie. Pewien funkcjonariusz wybrał co najmniej dwie - w ruchu drogowym oraz ratowaniu zwierząt.
Kiedy mieszkaniec Krośnicy w woj. małopolskim wyszedł tego dnia na łąkę, planował spędzić spokojne popołudnie na doglądaniu swoich kóz. Miał ich sześć, o każdą dbał niczym o własne dziecko. Niestety, jego plany pokrzyżowała ludzka podłość. To, co mężczyzna zastał na pastwisku, jeszcze długo będzie mu się śniło w koszmarach.
Policja nie ujawniła nazwiska mężczyzny, który dokonał porażającego odkrycia. Znane są jednak okoliczności zdarzenia. Chodziło o czynienie dobra, a na jaw wyszło straszne zło.Łomżanin udał się na spacer z naręczem ubrań pod pachą. Zamierzał umieścić je w kontenerze, tak by organizacje charytatywne mogły rozprowadzić jego niepotrzebne już ciuchy wśród tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia.
Na jednej z posesji w gminie Moszczenica nielegalnie przetrzymywano drapieżne zwierzę. Wolborscy policjanci skonfrontowali się z jego opiekunem, prosząc, by wypuścił stworzenie na wolność. Gdy 63-latek sprzeciwił się służbom, mundurowi byli zmuszeni interweniować.10 sierpnia 2021 roku do Komisariatu Policji w Wolborzu wpłynęła informacja o uwięzionym drapieżniku z rodziny jastrzębiowatych. Z zawiadomienia wynikało, że 63-letni mężczyzna uniemożliwia ptakowi powrót do swojego naturalnego środowiska.
W zaledwie 32 metrowym mieszkaniu w Kutnie przebywało aż kilkadziesiąt zwierząt domowych. We wszystkich pomieszczeniach panowały opłakane warunki, a na klatkę schodową wydobywał się fetor kociego moczu i odchodów. Sąsiedzi stracili resztki cierpliwości i zwrócili się o pomoc do radnych oraz prezydenta miasta.Jak twierdzą lokatorzy kamienicy przy ulicy Kochanowskiego, podejrzenia zaniedbywania niezliczonej ilości zwierząt, przebywających w mieszkanie na pierwszym piętrze, były zgłaszane służbom wielokrotnie. Zgłoszenia nie przynosiły jednak żadnego skutku. W końcu wściekłość sąsiadów się skończyła.
Wstrząsająca pomyłka opiekunów w schronisku doprowadziła do tragedii. Wiele czasu minie, nim Tiffany Lavelle z Filadelfii (USA) otrząśnie się z szoku po tak bezsensownej śmierci ukochanego psa.Były chłopak Tiffany jechał autem. Zatrzymała go policja, bo naruszył warunki przepustki z więzienia. Samochód został zarekwirowany. Problemem był pies, który jechał razem z mężczyzną. Był to uroczy 5-letni pitbull imieniem Saint ("Święty").
Do bulwersującego zdarzenia doszło w Zakopanem. Kierowca pojazdu o numerze rejestracyjnym wskazującym na powiat pruszkowski zaparkował na odsłoniętym parkingu i na kilka godzin zostawił swojego psa bez opieki. Rozpaczliwe skomlenie zwierzęcia usłyszała mieszkająca w pobliżu kobieta.Auto z wycieńczonym od upału zwierzęciem zaparkowane było na parkingu na dawnym dworcu PKS. W chwili interwencji zwierzę znajdowało się bez dostępu do świeżego powietrza i wody już od co najmniej kilku godzin.
Jak relacjonują służby, w niedzielę, tj. 8 sierpnia br. niedaleko Zgorzelca (woj. dolnośląskie) miał miejsce wypadek komunikacyjny. Podczas przejazdu autostradą A4 prowadzący auto marki BMW stracił nad nim panowanie. Przyczyną wypadku okazały się nieodpowiednio przewożone zwierzęta. Jak informuje portal istotne.pl, do groźnego wypadku doszło popołudniu. Pojazd osobowy marki BMW wypadł z drogi i dachował. Autem podróżowały trzy osoby oraz dwa pieski. Znamy już przyczynę wypadku.
Drohiczyn na Podlasiu epicentrum straszliwego procederu trucia zwierząt? Na to wskazują wszystkie ślady. Śledztwo trwa od 2017 r. Domniemani sprawcy właśnie usłyszeli zarzuty.Od przeszło czterech lat mieszkańcy okolic Drohiczyna lamentowali, że ktoś zatruwa ich zwierzęta. Padały psy, koty, a także liczne dzikie zwierzęta, w tym lisy, wilki, bociany, a nawet jeden orzeł bielik.
Pies policyjny o imieniu Kaiser wraca do służby po zaledwie dwóch miesiącach rekonwalescencji. W czerwcu został wielokrotnie dźgnięty nożem podczas zatrzymywania podejrzanego. Rozległe blizny na głowie czworonoga stały się swego rodzaju pamiątką odwagi i poświęcenia dla sprawy. Kaiser, pies pracujący u boku londyńskiej policji, odniósł ciężkie obrażenia. Podczas służby z komendantem Markiem Woolcottem jego zadaniem było obezwładnienie intruza znajdującego się w ogrodzie na tyłach domu przy Luxted Road w Orpington
Dyżurny z kołobrzeskiej policji otrzymał zgłoszenie dotyczące dwóch wyczerpanych koziołków. Jak wynika z relacji świadków, zwierzęta nie miały siły się ruszać, a ich poroże było zakleszczone. Na pomoc ruszyli wezwani na miejsce funkcjonariusze oraz lokalni myśliwi.Do niecodziennego zdarzenia doszło w Rymaniu. Dwie spacerujące nastolatki zauważyły pod drzewami przy ścieżce rowerowej wymagające pilnej pomocy zwierzęta. Koziołki ciężko oddychały i wydawały się być na skraju sił.
Media obiegły zatrważające informacje o Prentissie Maddenie, dyrektorze ds. medycznych renomowanego szpitala dla zwierząt w Miami. Na dysku komputera należącego do z pozoru troskliwego lekarza znaleziono zdjęcia i filmy przedstawiające m.in. akty zoofilskie oraz dziecięcą pornografię. W placówce "Caring Hands Animal Hospital" doszło do prawdziwego koszmaru. Ku zdumieniu wszystkich, uwielbiany opiekun zwierząt przyłożył rękę do cierpienia niewinnych stworzeń. Potwierdziły to liczne materiały dowodowe zabezpieczone na jego komputerze.
Mieszkaniec bloku w Olsztynie z zainteresowaniem dostrzegł leżącą na podłodze klatki schodowej plastikową butelkę. Gdy ja podniósł, by zobaczyć, co takiego jest w środku, doznał prawdziwego wstrząsu!Mieszkańcy osiedla na obrzeżach Olsztyna są przyzwyczajeni do tego, że od czasu do czasu stykają się z dzikimi zwierzętami. To przede wszystkim dziki, które czasem zbliżają się do blokowisk w poszukiwaniu smacznych kąsków. Tym razem jednak chodziło o coś zupełnie innego.
Niemal codziennie piszemy o akcjach, przeprowadzanych przez obrońców zwierząt w całej Polsce. Interwencje wiążą się z wielkim stresem, pośpiechem, całą masą cierpienia ludzi i zwierząt. Trzeba mieć wiele odwagi, by ratować zwierzaki w potrzebie. Okazuje się, że czasem trzeba stawiać czoło prokuraturze.Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt to jedna z najprężniej działających organizacji prozwierzęcych w Polsce. Wiele razy pisaliśmy o przeprowadzanych przez nich akcjach ratunkowych. Teraz działaczy czeka nowe wyzwanie: odparcie zarzutów prokuratury.
Bielscy policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące kradzieży z włamaniem we wsi Siemianówka. Sprawca miał zabrać z przyczepy kempingowej i domku letniskowego blisko 50 puszek piwa. W poszukiwania "piwosza" zaangażowano psa tropiącego o imieniu Leban, który sprawnie zaprowadził mundurowych do rabusia. Zgłoszenie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wpłynęło w sobotni wieczór. Hajnowscy policjanci ustalili, że włamywacz próbował dostać się do dalszych pomieszczeń jednego z domków letniskowych, o czym świadczyły liczne uszkodzenia kolejnych drzwi. Kiedy jego niecny plan się nie powiódł, postanowił zadowolić się rzeczami znajdującymi się na wyciągnięcie ręki, a dokładniej - kilkunastoma puszkami browaru.
Wioska w indyjskiej prowincji Andhra Pradesh zmagała się od dawna z plagą bezpańskich psów. Zwierzęta swobodnie biegały po okolicy i naprzykrzały się ludziom, prosząc o jedzenie. Aktywiści radzili radzie wioski, by przeprowadzono akcję sterylizacji psów.W końcu problem został rozwiązany - jak się zdawało. Coś jednak nie dawało spokoju młodej wolontariuszce organizacji Fight for Animals, imieniem Lalitha.