Policjanci z Komendy Powiatowej w Jaworze poinformowali o przeprowadzeniu wstrząsającej interwencji we wsi Nowe Rochowice. Opublikowane zdjęcie pożaru stodoły to tylko wierzchołek góry lodowej. Doszło do dramatycznych wydarzeń.Policjanci zostali wezwani na teren posesji późnym wieczorem. Informator mówił przede wszystkim o płonącym budynku. Rzeczywiście, na miejscu okazało się, że w gospodarstwie szaleje groźny pożar - paliła się cała stodoła.
Do ataku agresywnego owczarka na dziecko i mniejszego psa doszło na Zatorzu w Lesznie. Maluch wyprowadzał psa, samemu zażywając przejażdżki na dziecinnym rowerku. Niestety, nagle znikąd wyskoczył duży pies w typie owczarka i zaczął gnać w kierunku dziecka.- Myślałam, że chce się przywitać, psy czasem tak właśnie się zachowują - mówi matka dziecka w rozmowie z portalem Elka.pl.
Mundurowi z kaliskiej komendy przeprowadzili nietypową interwencję. Tym razem przyszło im ratować ranną kaczkę szamoczącą się w zaroślach. To, co znaleziono w jej dziobie, udowadnia, że wszystkiemu zawinili okoliczni rybacy.Bycie policjantem to przede wszystkim odpowiedzialność i poświęcenie, z którą wiąże się konieczność podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych. Na szczęście kaliscy wodniacy nie zaniedbują swoich obowiązków i są gotowi stawić czoła nawet najbardziej nietypowym akcjom ratowniczym.
Mieszkańcy osiedla na warszawskim Natolinie nie mogą czuć się bezpiecznie ze swoimi psami. Tylko od początku tego roku szalejący w okolicy agresywny pies, japoński mastiff, pogryzł już cztery inne czworonogi. Właściciel mastiffa zdaje się nie dostrzegać problemu.Atak zawsze wygląda przerażająco. Masywny pies rzuca się na innego, z reguły mniejszego, który zajmuje się swoimi sprawami lub wręcz stoi przy nodze właściciela.
Dyspozytor odebrał telefon i usłyszał dramatyczne błagania o pomoc. Turystka twierdziła, że uraz nogi nie pozwala jej dalej iść. Pogoda szybko się pogarszała, głos zanikał w słuchawce, w końcu połączenie zerwało się.To 28-letnia Niemka zadzwoniła na numer 112, by uzyskać pomoc. Wyszła na szlak w Tatrach wraz ze swoim psem, mimo złej prognozy pogodowej i ostrzeżeń wystosowanych przez lokalne władze.
Obrońcy zwierząt z Pet Patrolu dokonali wstrząsającego odkrycia w Rybniku. Na trawniku przy ul. Rybackiej znaleźli martwe ciało zwierzęcia. Zostało straszliwie okaleczone.Jak informują członkowie Pet Patrolu na Facebooku, zabite zwierzę to dorosła nutria. Ktoś lub coś pozbawiło stworzenie głowy.
Do strasznego w skutkach wypadku doszło w nocy na drodze biegnącej przez miejscowość Bardonki, na trasie do Ciechanowa. Para nastolatków jechała samochodem audi A4. Nic nie zapowiadało tragedii.Niestety, właśnie element zaskoczenia zadecydował o tragicznym wypadku. Nagle na drogę wypadło ogromne zwierzę. Ciemne futro, masywne ciało i rozłożyste poroże - to był łoś. Niestety, kierowca nie dostrzegł go w porę.
Na ulicach Międzyrzecza (woj. lubuskie) zauważono zagubionego kundelka, który biegł środkiem jezdni. Zwierzę kulało na tylne łapy i było bardzo przestraszone. Z pomocą ruszyli policjanci. Schwytanie czworonoga okazało się jednak trudniejsze niż początkowo zakładano.Do zdarzenia doszło w niedzielę, tj. 29 sierpnia. W trakcie patrolu młodszy aspirant Marcin Latuszek i starszy sierżant Sebastian Białasik zauważyli średniej wielkości kundelka wbiegającego pod nadjeżdżające pojazdy na drodze wojewódzkiej numer 159.
Policjanci z międzyrzeckiej drogówki patrolowali drogę wojewódzką nr 159 na wysokości wiaduktu nad Wartą. Nagle dostrzegli coś niezwykłego: po jezdni błąkał się kulejący psiak.Gdy tylko któryś z przechodniów próbował podejść do pieska, zwierzę, skrajnie przerażone, odskakiwało na bok! Piesek kilka razy omal nie wpadł pod nadjeżdżające auto.
Dobiegł końca chorzowski Fest Festival. Choć uczestnicy imprezy bawili się dobrze, to jednak nie obyło się bez kontrowersji. Najwięcej skarg złożyli mieszkańcy bloków zlokalizowanych najbliżej miejsca imprezy. Jednak to zwierzętom z zoo groziło największe niebezpieczeństwo.Fest Festival trwał cztery dni i przyciągnął do chorzowskiego Parku Śląskiego fanów muzyki z całej Polski. Masowa impreza na świeżym powietrzu to coś, za czym rzesze ludzi tęskniły, odkąd rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Fest Festival przyciągnął ok. 30 tys. osób.
Trudno uwierzyć, że w środku cywilizowanego państwa w XXI wieku mogło dojść do tak przerażającej zbrodni. Trwa śledztwo, mające wyjaśnić jej motywy i okoliczności, ale czy można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić to, czego dopuścił się młody Izraelczyk?Izrael, czwartkowy wieczór. Funkcjonariusze policji zostali wezwani na miejsce zdarzenia przez telefon. Świadek miał roztrzęsiony głos i nic dziwnego. Nie chciał uwierzyć, że to, co znalazł, rzeczywiście jest prawdziwe.
W kwietniu w ręce policjantów z Kościerzyna trafiło wstrząsające nagranie. Widać na nim, jak kierowca wlecze za samochodem uwiązanego do zderzaka psa. Śledztwo szybko wykazało, że właścicielem auta jest Waldemar B., senator Prawa i Sprawiedliwości.Mężczyzna trafił na krótko do aresztu. Miał twierdzić, że jego psu nic się nie stało, i rzeczywiście, zwierzę odebrane z posesji Waldemara B. i przekazane do schroniska nie miało poważnych obrażeń. Na tym jednak sprawa się nie skończyła.
Niecodzienna interwencja w Nowej Soli. Na środku drogi dostrzeżono niewielkich rozmiarów mruczka o czarnym futerku. Z powodu wzmożonego ruchu drogowego sparaliżowany ze strachu maluch nie potrafił samodzielnie zejść z jezdni. Na pomoc ruszył mu policyjny patrol.Zdarzenie miało miejsce w środę, tj. 18 sierpnia. Wówczas wszędobylski kotek znalazł się w prawdziwych tarapatach. Zwierzątko weszło na jezdnię, narażając się na potrącenie.
Pewien policjant z województwa warmińsko-mazurskiego udowodnił, że obowiązek niesienia pomocy nie ogranicza się wyłącznie do służby. Podczas urlopu wypoczynkowego powiadomił kolegów po fachu o zwierzęciu błąkającym się po jezdni. Na poboczu leżał drugi czworonóg, którego niestety nie udało się uratować na czas.W niedzielę, tj. 22 sierpnia, będący na urlopie wypoczynkowym sierż. szt. Radosław Ben-Rynkiewic z Posterunku Policji w Gietrzwałdzie zauważył niewielkiego czworonoga przechadzającego się po jezdni.
Wpadka w australijskiej telewizji ABC. W trakcie programu informacyjnego, poświęconego wykroczeniom wobec zwierząt pracującym w policji, zamiast rozmów z ekspertami, stacja wyemitowała urywek nagrania z satanistycznego obrzędu. Zatrważający klip lotem błyskawicy obiegł Internet. Prezenterka Yvonne Yong podała do wiadomości, iż australijski rząd zaproponował zaostrzenie ustawy o ochronie zwierząt pracujących w policji. Jednakże to, co wydarzyło się chwilę później, zaparło dech wszystkim osobom zgromadzonym w studiu oraz widzom przed telewizorami.
Trzy dni trwała walka o życie niezwykłego stworzenia. Niestety, tym razem ludzka głupota i urzędnicza bezwładność okazały się silniejsze od współczujących serc. Czy tej śmierci można było uniknąć?Łagów to jeden z najpiękniejszych zakątków naszego kraju. Mają tam piękne jezioro, czyste powietrze, a nawet malowniczy zamek. Tłumy turystów rozwijają lokalną gospodarkę, ale płacą za to zwierzęta.
Straż Miejska otrzymała zgłoszenie ws. egzotycznego gościa pełzającego ulicami Krakowa. Był nim półtorametrowy wąż, który znalazł schronienie pod samochodem pozostawionym na osiedlowym parkingu. Jak relacjonują służby, w chwili przybycia na miejsce gad zmierzał w kierunku bloku mieszkalnego. Wijący się zwierz poważnie przestraszył mieszkańca os. Centrum E w Nowej Hucie. We wtorek, w godzinach późno wieczornych mężczyzna zauważył węża pod jednym z zaparkowanych pojazdów i postanowił niezwłocznie powiadomić o tym fakcie Straż Miejską.
Dyżurny Straży Miejskiej w Toruniu wystraszył się nie na żarty, gdy odebrał telefon z dramatycznym zgłoszeniem. Najwyraźniej w Wiśle w okolicach mostu kolejowego doszło do wypadku i ktoś rozpaczliwie potrzebował pomocy.- Nie może wydostać się z wody, a ja nie daję rady mu pomóc! Przyjeżdżajcie! - wołał ktoś lekko zdyszanym głosem do słuchawki.
20 osób podróżowało dziś nad ranem autobusem po drodze ekspresowej nr 61. Nikt z nich nie przypuszczał, że podróż nagle zmieni się w koszmar.Kierowca nacisnął pedał hamulca, ale nie miał szans zatrzymać się w porę. Autobus z impetem zderzył się z przeszkodą, która wyrosła nagle pośrodku drogi.
Mike Davey był na służbie i ścigał nożownika, który gnał przez ciemne ulice miasta Bromyard w Wielkiej Brytanii. W końcu dopadł szaleńca, ale ten ciął go głęboko w rękę, apotem zamachnął się znowu, by zadać śmiertelny cios.Wtedy do akcji wkroczył Bacca, pies policyjny i partnera Mike'a. Bacca rzucił się na nożownika, nie dbając o własne bezpieczeństwo - liczyło się tylko to, by pomóc opiekunowi.
Funkcjonariusze Matthew Reiss i Kristian Hanus błyskawicznie przybyli na miejsce wezwania - farmę Red Wing w spokojnym miasteczku Hilltown w Pensylwanii (USA). Ich oczom ukazał się przerażający widok.Stajnia stała w płomieniach, nad całą okolicą unosił się czarny dym. Matthew Reiss uruchomił służbową kamerę i pognał w kierunku płonących zabudowań.
Przed miesiącem media obiegła informacja o zaginięciu Aleksandry i Michała Stefańskich. Para prowadząca hotelik dla zwierząt zniknęła bez zapowiedzi, a niepokój bliskich spotęgował fakt, iż zostawili podopiecznych bez opieki. Dziennikarze portalu "Bochnia z bliska" wysunęli teorię, jakoby nielegalne prowadzenie uprawy marihuany było przyczyną ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości.Jak informowaliśmy w zeszłym miesiącu, właściciele hoteliku dla zwierząt z powiatu bocheńskiego mieli odpoczywać nad jeziorem. Ostatnią rozmowę z przyjaciółmi przeprowadzili 16 lipca. Nazajutrz młode małżeństwo przestało odbierać telefony, wkrótce potem urządzenia zostały wyłączone.
Pociąg relacji Szczecin Główny - Kraków jechał przez Popowo (woj. wielkopolskie), gdy nagle na torach pojawili się niespodziewani i nieproszeni goście. Hamulce nic nie dały - doszło do czołowego zderzenia.Pasażerowie poczuli silny wstrząs, posypały się walizki z półek, pootwierały drzwi przedziałów, kilka osób się przewróciło, a wózek z bufetu staranował jedną z pracownic obsługi. Pociąg wyhamował gwałtownie i stanął. Pasażerowie byli wstrząśnięci.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Żorach zastali dramatyczny widok. Wewnątrz samochodu zaparkowanego w nasłonecznionym miejscu znajdował się wycieńczony piesek. Podczas gdy ledwo oddychający czworonóg walczył o życie, jego właściciele rozkoszowali się goframi. W minioną niedzielę ok. godziny 17 funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie ws. psa rasy yorkshire terier zamkniętego w aucie. Termometry wciąż wskazywały ponad 30 stopni Celsjusza, dlatego zwierzę było wystawione na śmiertelne ryzyko.
Gdzieś pomiędzy Siemianicami a Jezierzycami spacerujący po lesie ludzie natknęli się na dziwne znalezisko. Był to plastikowy worek, który w tak dziwnym miejscu od razu wydał im się podejrzany.Gdy w którymś momencie worek się poruszył, dla wszystkich stało się jasne, że doszło do najgorszego. Ktoś porzucił zwierzę!
Aż trudno uwierzyć, ale to się zdarzyło w centrum Warszawy w biały dzień! Niezidentyfikowany mężczyzna przyszedł nad tzw. Glinianki Szczęśliwickie w środku malowniczego Parku Szczęśliwickiego. Miał ze sobą plastikowe zbiorniki.Świadkowie twierdzą, że mężczyzna bez wahania wszedł na krótki mostek, odchodzący od brzegu na parę metrów, po czym wylał zawartość plastikowych pojemników do wody, a potem cisnął je same do Glinianek.
Chłopiec ma zaledwie 8 lat. Od dawna był dumny z tego, że umie samodzielnie wyprowadzać swojego psa. Niestety, nieostrożność miała w końcu doprowadzić do tragedii.Chłopiec szedł ze swym psem po chodniku wzdłuż ulicy 8-go Marca w Kościerzynie (woj. pomorskie). Kawałek za nim spacerowali jego rodzice. Nagle pies wyrwał się do przodu, a potem w bok.
Cała wieś Kuleje pod Kłobuckiem (woj. śląskie) żyje zbrodnią, jakiej dokonano na podwórku pana Tomasza Biernackiego. Sam mężczyzna nie może otrząsnąć się z szoku. Kto mógł zrobić coś tak strasznego?Pan Tomasz wybrał się na wesele do sąsiadów. Zostawił na podwórku swojego pieska, Reksia. Reksio dobrze czuł się w roli jedynego pana na gospodarstwie, ale na pewno tęsknie wyczekiwał powrotu swego opiekuna.