Policjanci pełniący służbę w amerykańskim stanie Tennessee mają pod swoją opieką wyszkolonego do zadań specjalnych golden retrievera o imieniu Ben. Niesamowicie uroczy czworonóg zwykle znakomicie wypełnia swoje obowiązki, lecz ma tylko jedną słabość, obok której nie jest w stanie przejść obojętnie. Chodzi oczywiście o wszelkiego rodzaju zabawki!
Zastępca szeryfa hrabstwa Jefferson był przerażony widokiem, który zastał podczas patrolu. Policjant znalazł w rowie porzuconego jamnika, któremu oprawca związał taśmą łapki i pyszczek. Ktoś chciał pozbyć się psa, ale zrobił to w najgorszy z możliwych sposobów. Skazał biednego czworonoga na śmierć. Łzy same lecą po policzkach, kiedy widzi się, co pseudowłaściciel zrobił pięknemu jamnikowi.
Pies podróżnik postanowił wypuścić się samotnie na przygodę, zupełnie nie przejmując się tym, że w domu ktoś będzie się o niego martwił. Był tak żądny rozrywki, że w ogóle nie liczył się z konsekwencjami. A te nadeszły dość szybko! Samotny spacer po niemieckim miasteczku Ziegenbach zakończył się... aresztowaniem czworonoga!
"Kochamy zwierzęta" mówił jeden z organizatorów protestu rolników, którzy zablokowali Warszawę w wyrazie sprzeciwu wobec "Piątki dla zwierząt". Choć ostatnimi czasy polskie środowisko rolnicze nie cieszy się dobrą opinią wśród aktywistów i zwolenników zmian prawnych, wciąż istnieją osoby, dla których dobro istot, nad którymi sprawują opiekę, jest wartością nadrzędną.
Kobieta zatrzymana przez policje początkowo nie chciała przyznać się do winy. Twierdziła, że to nie ona porzuciła znalezione w lesie kotki. Gdy okazało się, że istnieją na to niezbite dowody, zmieniła linię obrony. Twierdziła, że zgłosiła się do wszystkich lokalnych schronisk i fundacji, jednak te odmówiły jej pomocy. Krótkie śledztwo wykazało, że i tym razem mijała się z prawdą. Żadna z wymienionych przez nią instytucji nie otrzymała żadnego zgłoszenia, które pasowałoby do tej sprawy. W razie odmowy przyjęcia zwierzęcia instytucje muszą wydać decyzję na piśmie.
Nie żyje także i potrącony dzik. Jego zwłoki znaleziono pod samochodem. Policjanci przyjęli zgłoszenie o rozbitym i spalonym pojeździe znajdującym się na poboczu drogi wojewódzkiej numer 300. Auto miało znajdować się na odcinku między Iłową a miejscowością Borowe. Od razu wysłano na miejsce funkcjonariuszy, jednak było już za późno. W doszczętnie spalonym samochodzie znaleziono dwa zwęglone ciała. Z prowadzonych na miejscu wypadku czynności wynika, że kierujący pojazdem uderzył w zwierzę, po czym stracił panowanie nad pojazdem.
Policjanci z brzeskiego oddziału we współpracy z pracownikami organizacji prozwierzęcej TOZ zlokalizowali nielegalną pseudohodowlę psów. Mundurowi od pewnego czasu dostawali niepokojące sygnały ze strony okolicznych mieszkańców oraz wójta gminy, którzy zgłaszali, że na terenie jednej z posesji prowadzona jest nieetyczna działalność z wykorzystaniem psów rasy moskiewski stróżujący. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, okazało się, że podejrzenia mieszkańców były jak najbardziej słuszne.
Intruz najprawdopodobniej pochodził z pobliskiej rzeki. Choć zwierzęta tego gatunku nie występują w Niemczech naturalnie, wiele z nich ucieka z przemysłowych hodowli. Stanowią one przysmak kuchni azjatyckich. Z tego kontynentu także pochodzą. Zazwyczaj nie stanowią zagrożenia dla ludzi, choć ich widok może przyprawić o dreszcze. Nie wiedząc jak się zachować wobec niecodziennego stworzenia, kobieta spróbowała złapać go, stawiając nad nim plastikowy kosz na śmieci. Bała się, że przytrzaśnie jego długie odnóża. Chociaż była przerażona tym widokiem, nie chciała go skrzywdzić. Później zadzwoniła po policję.
Policjant Paweł Banak nie potrafi przejść obojętnie obok cierpiącego i skrzywdzonego zwierzaka. Mundurowy wraz z żoną Moniką pomagają bezpańskim kotom, które znajdują na swojej drodze. Te najczęściej "same wpadają pod nogi" małżeństwu, ale zdarza się, że należy wyciągnąć je z opałów. Na stronie policji czytamy o znakomitych akcjach mundurowego. O takich bohaterach zdecydowanie warto mówić!
Nikodem Olijnyk azyl dla zwierząt prowadził w szopie stojącej na podwórku przy jego bloku. Miał szpaka, cztery króliki i świnkę morską. Wszystkie zwierzęta otoczył wyjątkową opieką i starał się im pomóc. Ale w nocy z 8 na 9 czerwca nieznany sprawca lub sprawcy włamali się do szopy i w okrutny sposób zabili prawie wszystkie zwierzęta. Ocalał tylko jeden czarny królik, który schował się za workiem. O tragedii, która miała miejsce chłopak zawiadomił lokalną fundację, ale nie otrzymał pomocy. Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media, mundurowi zajęli się sprawą, a ludzie o dobrych sercach postanowili zrzucili się na nowy azyl dla Nikodema. Niestety nad nowym azylem pojawiły się czarne chmury.
Szczekanie stanowi podstawowy sposób komunikacji psa. Zwierzak potrafi wydawać z siebie dźwięki w różnych tonach, w zależności od tego jakie emocje lub potrzeby wyrażają. Niektóre czworonogi potrafią jednak wydawać z siebie głośne dźwięki przez prawie cały dzień. Niektóre robią to, by wyrazić niezadowolenie z nieobecności właściciela w domu. Potrafią wtedy hałasować przez wiele godzin. Uciążliwe odgłosy były podstawą wielu interwencji policji. Dla podirytowanego sąsiada nie ma różnicy pomiędzy zachowaniem naszego pupila a remontem czy głośną muzyką. Traktuje to po prostu jako zakłócanie swojego spokoju.
Sąsiedzi usłyszeli odgłosy przemocy dochodzące z mieszkania na warszawskiej Woli. Do zdarzenia doszło przy ulicy Żelaznej. Mieszkańcy bloku zaniepokojeni zachowaniem mieszkającego na parterze mężczyzny wezwali policję. Funkcjonariusze powiadomili fundację Pogotowie dla Zwierząt. Gdy wolontariusz i policja dotarli na miejsce, nie zastali nikogo w mieszkaniu, wciąż było jednak słychać popiskiwanie zwierzęcia. Pracownik pogotowia spędził na miejscu 9 godzin, zanim podjęto decyzję o wyłamaniu okna balkonowego i wejściu do mieszkania.
Pies nie zasłużył na to, co go spotkało. Zachowanie policjantów wywołało słuszne oburzenie w sieci. Całe zdarzenie obserwowała rodzina czworonoga. Policjant, nie mogąc zapanować nad psem, którego prowadził na smyczy stracił panowanie nad sobą. Wyjął służbowy pistolet i oddał strzał w kierunku zwierzaka znajdującego się na własnym terenie za ogrodzeniem. Trafienie okazało się być śmiertelne. Do zdarzenia doszło w Detroit. Policjantka, która oddała strzał prawdopodobnie nie poniesie żadnych konsekwencji
Psu zamkniętemu w nagrzanym samochodzie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Zwierzak nie ma jak się ochłodzić, ani gdzie schronić przed temperaturą. Czasem właściciele, wychodząc szybko do sklepu, zostawiają pupila w zaparkowanym aucie z włączoną klimatyzacją i wodą do picia. Jednak w tym wypadku pan psa nie wykazał się choćby odrobiną troski o zwierzę. Na ponad dwie godziny zostawił je w samochodzie, w którym z każdą mijającą chwilą robiło się coraz goręcej. Pokryte grubą sierścią zwierzę nie miało jak uciec przed skwarem.
Pies o imieniu Honey od wielu lat znosił domowy terror. Zmagał się z nieleczonymi problemami zdrowotnymi, które doprowadziły go do agonalnego stanu. Oprawcami, którzy pozostali obojętni na jego cierpienie były jego własne właścicielki - 27-letnia Clare Hawkins oraz jej 62-letnia matka Christine. Kobiety dopuściły się niewyrażalnego słowami zaniedbania i bezpośrednio przyczyniły się do tragicznego zakończenia historii starszego psa.
Do zdarzenia doszło w sobotę, 2 stycznia. Policjanci z Krakowa podjęli nietypową interwencję w rejonie pl. Sikorskiego. Kobieta poprosiła mundurowych o pomoc, ponieważ jej kot zerwał się ze smyczy i uciekł pod zaparkowane auta. Na nic zdawały się wielokrotne nawoływania właścicielki pupila. Zwierzak nie chciał wyjść z "bezpiecznego miejsca".