W zeszłym tygodniu inspektorzy Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt przeprowadzili interwencję na jednej z wiejskich posesji. Na miejscu zastali widok fatalnego traktowania zwierząt. Psy przebywające na podwórku były nieleczone i karmione spleśniałym jedzeniem.Obrońcy praw zwierząt nie ukrywają, że ich praca ukazuje im najbardziej przeraźliwe oblicza kraju oraz jego mieszkańców. Jak sami zaznaczają, każdego dnia podczas wielu interwencji inspektorom DIOZ ukazuje się obraz typowej polskiej zaściankowej wsi. Tym razem ponownie zetknęli się z patologią wśród właścicieli zwierząt.
Dramatyczny wypadek na terenie gminy Stupsk niedaleko Mławy. 14-letnia dziewczynka z poważnymi obrażeniami klatki piersiowej trafiła do szpitala w Ciechanowie. Nastolatka została pogryziona przez psa, którego nie dopilnowała opiekunka. Policja bada okoliczności zajścia.Do przykrego zdarzenia doszło we wtorkowy wieczór. Jak poinformowała w środę rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Mławie asp. szt. Anna Pawłowska, dziewczynka została zaatakowana przez agresywnego czworonoga, który uciekł z kojca.
Policja nie ujawniła nazwiska mężczyzny, który dokonał porażającego odkrycia. Znane są jednak okoliczności zdarzenia. Chodziło o czynienie dobra, a na jaw wyszło straszne zło.Łomżanin udał się na spacer z naręczem ubrań pod pachą. Zamierzał umieścić je w kontenerze, tak by organizacje charytatywne mogły rozprowadzić jego niepotrzebne już ciuchy wśród tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia.
Do bulwersującego zdarzenia doszło w Zakopanem. Kierowca pojazdu o numerze rejestracyjnym wskazującym na powiat pruszkowski zaparkował na odsłoniętym parkingu i na kilka godzin zostawił swojego psa bez opieki. Rozpaczliwe skomlenie zwierzęcia usłyszała mieszkająca w pobliżu kobieta.Auto z wycieńczonym od upału zwierzęciem zaparkowane było na parkingu na dawnym dworcu PKS. W chwili interwencji zwierzę znajdowało się bez dostępu do świeżego powietrza i wody już od co najmniej kilku godzin.
Tuż pod nosem Nowojorczyków i ich kwitnącej metropolii rozwijał się od lat straszliwy proceder. Po żmudnym śledztwie policja uderzyła wreszcie na precyzyjnie wybrane kryjówki gangu. To była największa tego typu operacja w historii stanu Nowy Jork.O sukcesie policyjnej akcji poinformował na konferencji prasowej prokurator okręgowy hrabstwa Suffolk, Tim Sini. Jak mówi, nowojorskiej policji udało się rozbić ogromny gang, zajmujący się organizacją walk psów.
Wstrząsająca pomyłka opiekunów w schronisku doprowadziła do tragedii. Wiele czasu minie, nim Tiffany Lavelle z Filadelfii (USA) otrząśnie się z szoku po tak bezsensownej śmierci ukochanego psa.Były chłopak Tiffany jechał autem. Zatrzymała go policja, bo naruszył warunki przepustki z więzienia. Samochód został zarekwirowany. Problemem był pies, który jechał razem z mężczyzną. Był to uroczy 5-letni pitbull imieniem Saint ("Święty").
We wtorek, tj. 10 sierpnia wolontariusze współpracujący ze miejscowym schroniskiem przeprowadzili interwencję w asyście Straży Miejskiej. Na podwórku znaleźli wychudzone i zapchlone suczki. Właścicielka zwierząt nie widziała swojej winy. - Zostaliśmy dziś poproszeni o pomoc w interwencji Straży Miejskiej na jednej z posesji w mieście. To, co zostaliśmy na miejscu, doprowadziło nas do białej gorączki - relacjonują aktywiści na Facebooku.
Jak relacjonują służby, w niedzielę, tj. 8 sierpnia br. niedaleko Zgorzelca (woj. dolnośląskie) miał miejsce wypadek komunikacyjny. Podczas przejazdu autostradą A4 prowadzący auto marki BMW stracił nad nim panowanie. Przyczyną wypadku okazały się nieodpowiednio przewożone zwierzęta. Jak informuje portal istotne.pl, do groźnego wypadku doszło popołudniu. Pojazd osobowy marki BMW wypadł z drogi i dachował. Autem podróżowały trzy osoby oraz dwa pieski. Znamy już przyczynę wypadku.
Jak donosi tustolica.pl, kierowca warszawskiego autobusu linii 186 odmówił kobiecie wejścia do pojazdu. Powodem był niewielkich rozmiarów pies nie mający założonego kagańca. Wyjaśniamy, w jakich okolicznościach kierowca autobusu ma prawo wyprosić pasażera podróżującego z czworonogiem. Do zdarzenia doszło w sobotę, 31 lipca w godzinach późnowieczornych. Pasażerka wsiadła do autobusu linii 186 z Woli w kierunku Żerania wraz z psem na smyczy. Po tym, jak okazało się, że pies nie ma kagańca, kierowca nakazał jej natychmiast opuścić pojazd.
W czwartkowe popołudnie w Pasażu Chełmskim w Gdańsku rozegrała się makabryczna scena. Kundelek prowadzony na smyczy wyswobodził się z szelek i skoczył na innego czworonoga. Zamiast próbować je rozdzielać, właściciel uciekł się do przemocy. Na oczach zszokowanych świadków zaczął kopać zwierzę i grozić jego opiekunce.Jak twierdzi Pani Malwina, tamtego dnia wracała z synem z przedszkola. Towarzyszył im ukochany czworonóg, który wcześniej odbył wizytę u psiego fryzjera.
Pewna rodzina zabrała swojego 10-letniego psiaka imieniem Munchkin do kliniki weterynaryjnej, gdzie poprosiła o jego uśpienie. Swoją prośbę tłumaczyli tym, że po prostu już go nie chcą i na jego miejsce wolą adoptować szczeniaka. Lekarzowi dosłownie odebrało mowę. Istnieje wiele powodów, przez które zwierzęta zostają oddane do schroniska. Jednakże, niezależnie od argumentów, właściciele nigdy nie powinni nawet rozważać uśpienia swoich czworonożnych przyjaciół, jeśli pupil jest zdrowy i może samodzielnie funkcjonować. Niestety, rodzina Munchkina była innego zdania.
Do niezwykłych wydarzeń doszło w Mysłowicach. Historia jest jak z filmu: tragedia, bohaterstwo i wzruszające dobro, okazane w najcięższych chwilach.Na mysłowickim osiedlu Flagówka wybuchł pożar. Ogień rozprzestrzenił się szybko. Wstrząsające zdjęcia ukazują, jak płomienie biją z mieszkania na trzecim piętrze i ogarniają balkon, otoczone chmurą czarnego dymu.
Historia Solara wstrząsnęła Internetem w czerwcu. Pies przeszedł piekło, ale wydawało się, że ma szansę na drugie, lepsze życie wśród kochających ludzi. Niestety, stało się najgorsze.Solar został znaleziony półżywy pośrodku pola. Był środek fali upałów. Gdyby nie szybka interwencja wolontariuszy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, nie przeżyłby pewnie nawet dnia dłużej.
Niemal codziennie piszemy o akcjach, przeprowadzanych przez obrońców zwierząt w całej Polsce. Interwencje wiążą się z wielkim stresem, pośpiechem, całą masą cierpienia ludzi i zwierząt. Trzeba mieć wiele odwagi, by ratować zwierzaki w potrzebie. Okazuje się, że czasem trzeba stawiać czoło prokuraturze.Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt to jedna z najprężniej działających organizacji prozwierzęcych w Polsce. Wiele razy pisaliśmy o przeprowadzanych przez nich akcjach ratunkowych. Teraz działaczy czeka nowe wyzwanie: odparcie zarzutów prokuratury.
Znali się jeszcze ze szkoły, byli małżeństwem od dekad. Gdy inni uciekali przed pożarami, trawiącymi Turcję, oni stawili czoło żywiołowi, by ratować innych. Zapłacili najwyższą cenę.O tej parze mówi dziś cały świat. Fahri (60 l.) i Andrea (58 l.) kochali siebie nawzajem, życie, ludzi i zwierzęta. Mieli cztery psy, dla których gotowi byli poświęcić wszystko.
Dantejskie sceny rozegrały się wczoraj wieczorem w Chrzanowie przy ul. Witosa. Starsza pani wyprowadzała swojego małego pieska. Nagle z zapadających ciemności wynurzył się groźnie wyglądający rottweiler.Wydarzenie potoczyły się następnie błyskawicznie. Rottweiler rzucił się na mniejszego pieska. Doszło do szarpaniny. Jeden ze świadków wykonał porażające zdjęcia.
Rybnicki Pet Patrol poinformował o drastycznej zbrodni, której ktoś dopuścił się na południu Polski. W miejscowości Boguszowice znaleziono torbę zakupową, w której ukryte były zwłoki psa. Uwaga, zdjęcia są drastyczne, oglądacie je na własną odpowiedzialność.Aktywiści na rzecz ratowania zwierząt ujawnili kolejny dowód ludzkiego okrucieństwa. Tym razem przypadkowa osoba natknęła się na ciało martwego psa, którego wyrzucono niczym nikomu niepotrzebny przedmiot.
Bielscy policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące kradzieży z włamaniem we wsi Siemianówka. Sprawca miał zabrać z przyczepy kempingowej i domku letniskowego blisko 50 puszek piwa. W poszukiwania "piwosza" zaangażowano psa tropiącego o imieniu Leban, który sprawnie zaprowadził mundurowych do rabusia. Zgłoszenie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wpłynęło w sobotni wieczór. Hajnowscy policjanci ustalili, że włamywacz próbował dostać się do dalszych pomieszczeń jednego z domków letniskowych, o czym świadczyły liczne uszkodzenia kolejnych drzwi. Kiedy jego niecny plan się nie powiódł, postanowił zadowolić się rzeczami znajdującymi się na wyciągnięcie ręki, a dokładniej - kilkunastoma puszkami browaru.
Nieprawdopodobne sceny na stadionie w amerykańskim stanie Utah. Podczas ostatniego okrążenia w sztafecie na tor wdarł się czworonożny intruz. Pies rzucił się w pogoń za najszybszą z biegaczek i ku zdumieniu wszystkich kibiców, wysunął się na prowadzenie. Czy dobiegł do mety pierwszy?Niewielkich rozmiarów sierściuch udowodnił wszystkim, jaki z niego niezwyciężony zawodnik. W trakcie jednej z konkurencji lekkoatletycznej psiak wyrwał się z rąk swoich właścicieli i dołączył do biegaczy na ostatniego prostej. Niezwykłe zdarzenie skomentowała młoda biegaczka, Gracie Laney.
Wioska w indyjskiej prowincji Andhra Pradesh zmagała się od dawna z plagą bezpańskich psów. Zwierzęta swobodnie biegały po okolicy i naprzykrzały się ludziom, prosząc o jedzenie. Aktywiści radzili radzie wioski, by przeprowadzono akcję sterylizacji psów.W końcu problem został rozwiązany - jak się zdawało. Coś jednak nie dawało spokoju młodej wolontariuszce organizacji Fight for Animals, imieniem Lalitha.
Mieszkaniec Mińska Mazowieckiego dopuścił się skandalicznego zaniedbania zwierzęcia domowego. Mężczyzna nie zorganizował opieki dla samotnie pozostawionego w mieszkaniu psa i wyjechał na kilka dni. Kundelek, który przez cały ten czas nie mógł się napić czy zjeść, znalazł się w sytuacji zagrożenia życia.Właściciel czworonoga zapomniał o, zdawałoby się, najważniejszym punkcie na liście przygotowań do wakacyjnej podróży. Jak relacjonują funkcjonariusze z mińskiej komendy policji, 16 lipca otrzymali informację o zwierzęciu zamkniętym w mieszkaniu.
Niepozorna boczna alejka w mieście pośrodku pustyni w stanie Arizona (USA). Odrapany dom na ceglanych fundamentach. Tuż przy ziemi dziura w ścianie. Nagle wypada z niej czarna suczka.Zwierzę zaczyna piszczeć, skamleć, szaleńczo merdać ogonem. Rzuca się na ludzi, kładzie im łapy na udach i brzuchach. Wyraźnie czegoś chce, ale przechodnie nie wiedzą, o co dokładnie jej chodzi.
Pan Krzysztof Kot przechadzał się po lesie w okolicach miejscowości Pyzdry (woj. wielkopolskie). Nagle jego uwagę przykuło coś białego. Wśród liści i mchu leżała biała plastikowa siatka.Nie byłoby w tym nic dziwnego - ot, kolejny przykład śmiecenia w lesie przez nieodpowiedzialnych turystów lub nawet miejscowych - gdyby nie to, że siatka nagle się poruszyła!
To historia niczym z filmu grozy, która jednak zwraca uwagę na ważny problem. Czy psie obroże nie zdradzają zbyt wiele naszych danych osobowych?Sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Kobieta wyprowadzała psa w piękny słoneczny dzień. Piesek wyposażony był w obrożę z adresówką. To ona stała się przyczyną strasznych wydarzeń.
Pewien mężczyzna postanowił wystawić swojego pupila na próbę wierności. Podczas imprezy nad basenem udawał, że tonie i czekał na jego reakcję. Chociaż film ukazujący zachowanie zwierzaka zyskał dużą popularność, kontrowersyjny pomysł nie przypadł wielu rozzłoszczonym widzom do gustu. Czy rzeczywiście mają powody do złości?W sieci można znaleźć wiele wzruszających nagrań przedstawiających bezgraniczną miłość psa wobec swoich bliskich. Z rozmarzeniem na twarzy rozczulamy się nad lojalnością i dobrodusznością tych zwierząt. Jednakże, przyjaźń między właścicielem i jego czworonożnym kumplem też ma swoje granice.
Policjanci z Indii byli wyjątkowo zaskoczeni, kiedy na lokalnym komisariacie pojawił się niewielkich rozmiarów pies niosący coś na grzbiecie. Szczeniak wkroczył do budynku i zbliżył się w stronę mundurowych. Właśnie wtedy zorientowano się, jaki był prawdziwy cel jego wizyty.Zdawać, by się mogło, że zwierzęta już niczym nowym nas nie zaskoczą. A jednak! Kundelek spacerujący po terenach miejscowości Rehli, w stanie Madhya Pradesh natknął się na maleńkie zwierzątko. Widząc, jak bezradnie krąży wokół jeziora, postanowił wyciągnąć do niego pomocną łapę.
Z samego rana dotarły do nas ponure wieści. Policjanci pożegnali długoletniego towarzysza służby, a przede wszystkim niezastąpionego przyjaciela. Po 10 latach w gubińskiej jednostce owczarek o imieniu Homar przeszedł na drugą stronę tęczy.W życiu lubuskich funkcjonariuszy nastała trudna chwila. W czwartek, tj. 22 lipca nagle gruchnęła tragiczna wiadomość. Serce owczarka niemieckiego pełniącego rolę psa patrolowo-tropiącego zabiło po raz ostatni.
Właściciele psów wiedzą, że ich pupile nieszczególnie przepadają za wizytami u weterynarza. Istnieją jednak pewne wyjątki. Należy do nich pewien czarny labrador o imieniu Endo. Zachowanie pupila w lecznicy dla zwierząt rozbawi Cię do łez.Niewielu ludzi udaje się do lekarza z wielką przyjemnością. Dokładnie tak samo jest w przypadku naszych czworonożnych przyjaciół. Zazwyczaj psy na samą myśl o spotkaniu z człowiekiem w białym kitlu zastygają w przerażeniu i ani myślą przekroczyć próg znienawidzonego gabinetu. Oczywiście zwierzaki, tak jak ludzie, są różne i nie każdy boi się zabiegów przeprowadzanych w lecznicy. Przed Tobą film, który udowadnia, że wizyta u weterynarza może być powodem do olbrzymiej radości.