Tragiczny wypadek w województwie kujawsko-pomorskim. Jadący na rowerze nastolatek wpadł pod nadjeżdżający samochód. Zdaniem świadków, próbował ominąć na drodze bezpańskiego psa. Medycy byli bezsilni, chłopiec nie miał szans na przeżycie. Do zdarzenia doszło w weekend w miejscowości Popielewo nieopodal Bydgoszczy. 13-letni Piotr M. umówił się z przyjaciółmi na wspólną jazdę na rowerze. Podczas przejażdżki drogę przebiegł mu bezpański pies.
Pewien policjant z województwa warmińsko-mazurskiego udowodnił, że obowiązek niesienia pomocy nie ogranicza się wyłącznie do służby. Podczas urlopu wypoczynkowego powiadomił kolegów po fachu o zwierzęciu błąkającym się po jezdni. Na poboczu leżał drugi czworonóg, którego niestety nie udało się uratować na czas.W niedzielę, tj. 22 sierpnia, będący na urlopie wypoczynkowym sierż. szt. Radosław Ben-Rynkiewic z Posterunku Policji w Gietrzwałdzie zauważył niewielkiego czworonoga przechadzającego się po jezdni.
W połowie sierpnia br. pies w typie rasy uznawanej za niebezpieczną zagryzł innego psa. Służby badające okoliczności ataku ustaliły, że właściciel agresora uciekł z miejsca zdarzenia. Co szokujące, po blisko tygodniu mężczyzna stawił się w schronisku i bezproblemowo odebrał zwierzę. Dlaczego pracownicy na to pozwolili? Niedawno informowaliśmy o dramatycznym zdarzeniu przy ulicy Kapitulnej we Włocławku. Wówczas pupil zaatakowany przez dużo większego psa został zagryziony na oczach właścicielki.
Australijczycy nie mogą uwierzyć w to, jak lokalne władze w stanie Nowa Południowa Walia potraktowały psy ze schroniska. Urzędnicy tłumaczą, że w taki sposób zinterpretowali przepisy dotyczące walki z koronawirusem. Internauci na całym świecie zawrzeli z oburzenia.Psy były bezdomne i miały trafić do schroniska. Trzeba było przewieźć je z hrabstwa Burke w północno-zachodniej części stanu do miejscowości Cobar na południu. Tam zajęliby się nimi wolontariusze, a w końcu rodziny adopcyjne.
Każdy pies lubi jeść. Coraz częściej karmimy nasze czworonogi zbilansowaną karmą lub nawet sami przygotowujemy im surowe posiłki w ramach diety BARF. Często jednak nasze wysiłki nie wystarczają, by zaspokoić psi apetyt.Kiedy pies czuje, że zjadłby coś jeszcze, staje się niezwykle pomysłowy. Inteligentne zwierzęta są w stanie wymyślić najsprytniejsze sposoby otwarcia szafek i dostania się do ukrytej w nich karmy. Czasem pieski uczą się robić miny i figury, mające na celu zmiękczenie serc swych opiekunów.
Wstrząsające nagranie postawiło na nogi całą wioskę Panhala w indyjskim dystrykcie Kolhapur. Kamery ochrony przy jednym z budynków uchwyciły bezlitosny atak lamparta na psa.Już od paru dni mieszkańcy wioski Panhala widywali w okolicy lamparta. Krył się wśród gęstych lasów, otaczających wioskę, ale od czasu do czasu dawał się zobaczyć ludziom w pobliżu ich siedzib.
Jak informują członkowie Fundacji Straż Obrony Praw Zwierząt, pod opieką pracowników schroniska w Borku znalazł się pobity kundelek. Zważając na charakter obrażeń, nie ulega wątpliwości, że brutalny cios w oko wymierzył mu człowiek.Informacja o zwierzęciu w potrzebie napłynęła do aktywistów w ubiegły czwartek (tj. 18.08.2021) późnym wieczorem. Tuż przed północą otrzymali zgłoszenie, które momentalnie postawiło ich na nogi.
Bruce Savage wyprowadzał swoją suczkę Hannę wzdłuż brzegu stawu w malowniczym miasteczku Mount Pleasant w Karolinie Północnej (USA). Nie przypuszczał, że za chwilę przeżyje jeden z najstraszniejszych momentów swego życia. Mężczyzna wzniósł oczy ku niebu i podziwiał pięknie podświetlone chmury. Już po chwili obejrzał się na swoją suczkę i spostrzegł, że nigdzie jej nie ma.
Spokojna wieś w gminie Nowy Kawęczyn ma smutny problem. Od wielu lat przy drogach biegnących przez pobliskie lasy nagminnie porzucane są psy. Tym razem jednak mieszkańcy nie wytrzymali. "To już przesada!" - mówią.Kilku chłopców szło wieczorem w odwiedziny do kolegów. Pokonywali już tę drogę wielokrotnie i nie spodziewali się żadnych niespodzianek. Niestety, miało się okazać, że tego spaceru długo nie zapomną.
O tej sprawie było głośno w końcu maja. Aktywiści z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) odebrali z gospodarstwa pod Kłodzkiem skrajnie zaniedbanego pieska z dużym, krwawiącym guzem nowotworowym nad okiem.Poprzedni właściciele nie interesowali się losem zwierzęcia. Jak twierdzili, nie mieli pieniędzy na jego leczenie, bo byli bezrobotni. Aktywiści uznali, że to żadne wytłumaczenie, bo na alkohol jednak znajdowali pieniądze, i zabrali psa.
Sierżant sztabowy Karol Walosek od lat pełni obowiązki dzielnicowego w Bytomiu. Takiej interwencji jeszcze nigdy jednak nie przeprowadził. To, co zobaczył w tym mieszkaniu, jeszcze długo będzie go prześladować.Zgłoszenie złożyła telefonicznie młoda kobieta. Twierdziła, że przy ulicy Małgorzatki w Bytomiu zwierzęta przetrzymywane są w fatalnych warunkach. Chodziło o suczkę i jej szczenięta. Kobieta bardzo martwiła się ich stanem.
Zakaz znęcania się nad zwierzętami nie zniechęca ludzi do podnoszenia ręki na niewinne stworzenia. Pomimo działalności licznych organizacji i fundacji prozwierzęcych, szacuje się, że z roku na rok liczba przestępstw przeciwko zwierzętom rośnie. Jest jednak pewna nadzieja na obniżenie statystyk w postaci surowszych kar dla oprawców.
Jak donosi "Dzień Dobry Włocławek", w zeszłą niedzielę w godzinach wieczornych doszło do dramatu. Mieszkanka dzielnicy Południe wyszła na spacer z psem. W pewnym momencie zwierzę zostało śmiertelnie pogryzione przez większego od siebie czworonoga. W obawie przed konsekwencjami jego właściciel uciekł.Makabryczne zdarzenie miało miejsce ok. godziny 19 w pobliżu ogrodów działkowych przy ul. Kapitulnej. Jedna z mieszkanek osiedla widziała drastyczne zdarzenie z okna.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Żorach zastali dramatyczny widok. Wewnątrz samochodu zaparkowanego w nasłonecznionym miejscu znajdował się wycieńczony piesek. Podczas gdy ledwo oddychający czworonóg walczył o życie, jego właściciele rozkoszowali się goframi. W minioną niedzielę ok. godziny 17 funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie ws. psa rasy yorkshire terier zamkniętego w aucie. Termometry wciąż wskazywały ponad 30 stopni Celsjusza, dlatego zwierzę było wystawione na śmiertelne ryzyko.
Mike Davey był na służbie i ścigał nożownika, który gnał przez ciemne ulice miasta Bromyard w Wielkiej Brytanii. W końcu dopadł szaleńca, ale ten ciął go głęboko w rękę, apotem zamachnął się znowu, by zadać śmiertelny cios.Wtedy do akcji wkroczył Bacca, pies policyjny i partnera Mike'a. Bacca rzucił się na nożownika, nie dbając o własne bezpieczeństwo - liczyło się tylko to, by pomóc opiekunowi.
Suczka Sweetie ("Słodziutka") ma piękne oczy i puchatą, śnieżnobiałą sierść. Należy do rasy pirenejski pies górski, odwagę i czujność ma we krwi. Niestety, nie miała szczęścia do ludzi.Poprzedni właściciele Sweetie mieszkali w stanie Kentucky (USA). Suczkę traktowali jak przedmiot - miała siedzieć pod drzewem i szczekać na obcych. Sweetie całe życie spędziła na krótkim sznurze. Pewnego dnia się zbuntowała.
Liczba przypadków wścieklizny na Mazowszu rośnie. Bez zorganizowanej akcji szczepień, może być tylko gorzej - ostrzega Wojewódzki Lekarz Weterynarii.Przed paroma dniami Wojewoda Mazowiecki wydał rozporządzenie, regulujące sposoby walki ze wścieklizną na terenie Mazowsza. Restrykcjami objętych zostało szereg powiatów, a także dwie dzielnice Warszawy.
Cała wieś Kuleje pod Kłobuckiem (woj. śląskie) żyje zbrodnią, jakiej dokonano na podwórku pana Tomasza Biernackiego. Sam mężczyzna nie może otrząsnąć się z szoku. Kto mógł zrobić coś tak strasznego?Pan Tomasz wybrał się na wesele do sąsiadów. Zostawił na podwórku swojego pieska, Reksia. Reksio dobrze czuł się w roli jedynego pana na gospodarstwie, ale na pewno tęsknie wyczekiwał powrotu swego opiekuna.
Chłopiec ma zaledwie 8 lat. Od dawna był dumny z tego, że umie samodzielnie wyprowadzać swojego psa. Niestety, nieostrożność miała w końcu doprowadzić do tragedii.Chłopiec szedł ze swym psem po chodniku wzdłuż ulicy 8-go Marca w Kościerzynie (woj. pomorskie). Kawałek za nim spacerowali jego rodzice. Nagle pies wyrwał się do przodu, a potem w bok.
Aktywiści Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt mają zawsze pełne ręce roboty, a pracy nie ułatwiają im pozwy od poprzednich właścicieli zwierząt, twierdzących, że zostali okradzeni. W tym przypadku było podobnie - pies miał zostać "porwany" przez nawiedzonych działaczy.Osoby zaniedbujące swoje zwierzęta nagminnie twierdzą, że są niewinne i dołożyły wszelkich starań, by zapewnić czworonogom dobre życie. Tymczasem fakty mówią same za siebie.
Rodzinny dramat w Kamieniu Krajeńskim. Policja znalazła zwłoki dwóch zamordowanych osób w starszym wieku oraz domowego pupila. Znany jest już sprawca makabrycznej zbrodni. Funkcjonariusze nie musieli go wcale szukać, sam przyszedł na komisariat, aby opowiedzieć, jakich czynów się dopuścił.Jak ustalili dziennikarze Super Expressu, o dokonaniu przestępstwa miał powiadomić wnuk nieżyjących seniorów, Kamil K. Policjanci potwierdzili, że to on pojawił się na komisariacie policji i z widocznym zniecierpliwieniem powiadomił o zabójstwie dziadków.
26-letni mieszkaniec Wadowic wyprowadzał swoje psy nad rzeką Skawą. Nie wiadomo, co takiego dostrzegł Adi, biszkoptowy pies w typie labradora. Wiadomo tylko, że w pewnym momencie zwierzę jakby dostało szału.Adi szarpnął tak mocno, że zerwał się ze smyczy. Następnie pognał nad rzekę, nie oglądając się nawet na swego pana.
Dramatyczny wypadek na terenie gminy Stupsk niedaleko Mławy. 14-letnia dziewczynka z poważnymi obrażeniami klatki piersiowej trafiła do szpitala w Ciechanowie. Nastolatka została pogryziona przez psa, którego nie dopilnowała opiekunka. Policja bada okoliczności zajścia.Do przykrego zdarzenia doszło we wtorkowy wieczór. Jak poinformowała w środę rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Mławie asp. szt. Anna Pawłowska, dziewczynka została zaatakowana przez agresywnego czworonoga, który uciekł z kojca.
Policja nie ujawniła nazwiska mężczyzny, który dokonał porażającego odkrycia. Znane są jednak okoliczności zdarzenia. Chodziło o czynienie dobra, a na jaw wyszło straszne zło.Łomżanin udał się na spacer z naręczem ubrań pod pachą. Zamierzał umieścić je w kontenerze, tak by organizacje charytatywne mogły rozprowadzić jego niepotrzebne już ciuchy wśród tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia.
W zeszłym tygodniu inspektorzy Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt przeprowadzili interwencję na jednej z wiejskich posesji. Na miejscu zastali widok fatalnego traktowania zwierząt. Psy przebywające na podwórku były nieleczone i karmione spleśniałym jedzeniem.Obrońcy praw zwierząt nie ukrywają, że ich praca ukazuje im najbardziej przeraźliwe oblicza kraju oraz jego mieszkańców. Jak sami zaznaczają, każdego dnia podczas wielu interwencji inspektorom DIOZ ukazuje się obraz typowej polskiej zaściankowej wsi. Tym razem ponownie zetknęli się z patologią wśród właścicieli zwierząt.
Tuż pod nosem Nowojorczyków i ich kwitnącej metropolii rozwijał się od lat straszliwy proceder. Po żmudnym śledztwie policja uderzyła wreszcie na precyzyjnie wybrane kryjówki gangu. To była największa tego typu operacja w historii stanu Nowy Jork.O sukcesie policyjnej akcji poinformował na konferencji prasowej prokurator okręgowy hrabstwa Suffolk, Tim Sini. Jak mówi, nowojorskiej policji udało się rozbić ogromny gang, zajmujący się organizacją walk psów.
We wtorek, tj. 10 sierpnia wolontariusze współpracujący ze miejscowym schroniskiem przeprowadzili interwencję w asyście Straży Miejskiej. Na podwórku znaleźli wychudzone i zapchlone suczki. Właścicielka zwierząt nie widziała swojej winy. - Zostaliśmy dziś poproszeni o pomoc w interwencji Straży Miejskiej na jednej z posesji w mieście. To, co zostaliśmy na miejscu, doprowadziło nas do białej gorączki - relacjonują aktywiści na Facebooku.
Do bulwersującego zdarzenia doszło w Zakopanem. Kierowca pojazdu o numerze rejestracyjnym wskazującym na powiat pruszkowski zaparkował na odsłoniętym parkingu i na kilka godzin zostawił swojego psa bez opieki. Rozpaczliwe skomlenie zwierzęcia usłyszała mieszkająca w pobliżu kobieta.Auto z wycieńczonym od upału zwierzęciem zaparkowane było na parkingu na dawnym dworcu PKS. W chwili interwencji zwierzę znajdowało się bez dostępu do świeżego powietrza i wody już od co najmniej kilku godzin.