Obrońcy zwierząt usłyszeli zarzuty. W roli biegłego myśliwy
Niemal codziennie piszemy o akcjach, przeprowadzanych przez obrońców zwierząt w całej Polsce. Interwencje wiążą się z wielkim stresem, pośpiechem, całą masą cierpienia ludzi i zwierząt. Trzeba mieć wiele odwagi, by ratować zwierzaki w potrzebie. Okazuje się, że czasem trzeba stawiać czoło prokuraturze.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt to jedna z najprężniej działających organizacji prozwierzęcych w Polsce. Wiele razy pisaliśmy o przeprowadzanych przez nich akcjach ratunkowych. Teraz działaczy czeka nowe wyzwanie: odparcie zarzutów prokuratury.
"Z przestępców robi się pokrzywdzonych"
W akcie oskrażenia, skierowanym przeciw prezesowi i wiceprezes DIOZ, czytamy, że aktywistom zarzuca się m.in. kradzież psów i naruszenie miru domowego, a także użycie podstępu i przemocy wobec jednej z właścicielek psów.
Prezes DIOZ, Konrad Kuźmiński, opiera wszystkie zarzuty w rozmowie z Onetem.
- W Polsce z przestępców robi się pokrzywdzonych. Najpierw ludzie latami zaniedbują zwierzaki, a potem media wynoszą ich na piedestał. - Prezes DIOZ nie szczędzi gorzkich słów.
Jak twierdzi Kuźmiński, wszystkie interwencje DIOZ były uzasadnione i przeprowadzone zgodnie z prawem.
- Część tych właścicieli psów, o których mowa w akcie oskarżenia przeciw nam, jest już prawomocnie skazana - tłumaczy Kuźmiński.
Zarzuty o naruszenie miru domowego aktywista uważa za absurdalne.
- Niby jak mamy odebrać zabiedzonego psa bez wchodzenia na posesję? Złapać go w siatkę z helikoptera? Oczywiście, że musimy wchodzić na podwórka. Często robimy to w asyście policji.
A co z zarzutem o wkroczenie na posesję z fałszywym dokumentem, poświadczającym uprawnienia?
- To była sprawa z 2014 roku - tłumaczy prezes DIOZ. - Miałem wtedy 17 lat i sam doniosłem na siebie do prokuratury. Wyciągają stare sprawy, bo chcą, żeby oskarżenie wyglądało poważnie.
Opinię dla prokuratury sporządził... myśliwy
Działacze DIOZ mają wątpliwości, czy można uznać za poważne oskarżenie, w którym biegłym prokuratury nie jest weterynarz, lecz myśliwy. Z wypowiedzi biegłego na Facebooku można wywnioskować, że wszystkie interwencje obrońców zwierząt uważa on za kradzieże. Jest to jednak kwestia światopoglądowa, a nie prawna.
Działaczy DIOZ oskarża się taż o zabieranie zwierząt, których stan wcale nie wskazywał na zagrożenie zdrowia czy życia.
- Profesor Zenon Sołtysiak z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu ma inne zdanie - odpiera Kuźmiński. - Konsultowaliśmy z nim wiele przypadków, w każdym popierał nasze stanowisko. Zresztą każdy sam może zobaczyć zdjęcia z naszych interwencji na Facebooku i ocenić stan tych zwierząt.
To nie pierwsze problemy aktywistów z sądami
Konrad Kużmiński podsumowuje zarzuty prokuratury, przypominając, że to nie pierwszy przypadek, gdy działacze DIOZ muszą stawać przed sądem.
- Z naszą działalnością wiążę się stałe ryzyko, dramaty ludzi i zwierząt. Nic dziwnego, że ludzie, którzy zaniedbują swoje zwierzęta, chcą się odgryźć i pozywają nas. Ale wiele już takich spraw wygraliśmy, to dla nas nie pierwszyzna. Nie boimy się i nie ustąpimy - zapowiada.
O wielu interwencjach DIOZ można poczytać na naszym portalu, choćby o ratowaniu psów z gospodarstwa niczym z horroru. Trudno twierdzić, by w takich okolicznościach dochodziło do naruszenia miru. Dręczenie zwierząt też jest przestępstwem, a każdy świadek przestępstwa ma obowiązek reagować.
Co sądzicie o zarzutach prokuratury? Czy obrońcy zwierząt mają rację, czy raczej naruszyli swoje uprawnienia? Napiszcie w komentarzach na Facebooku.
Źródło: Onet.pl
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!