Na początku 2017 roku organizacja Pogotowie dla Zwierząt przeprowadził jak dotąd największą likwidację pseudohodowli zwierząt w Polsce. Rozmnażane na potęgę psy i koty żyły w fatalnych warunkach pozbawione podstawowej opieki medycznej. Ich właściciele zostali aresztowani i stanęli przed sądem. Choć nie przyznawali się do popełnionego przestępstwa, po blisko 4 latach toczącego się procesu wreszcie zapadł prawomocny wyrok w ich sprawie. Na terenie posesji w Dobrczu hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Zanim nadszedł ratunek, około 170 zwierząt przetrzymywanych było w ciemnościach, gdzie brodziły we własnych odchodach. Żyły w klatkach lub skrzyniach, pozostając bez niczyjej opieki.
W marcu 2020 roku media obiegła informacja o przykrym odkryciu członków fundacji PSYstań dla Zwierząt oraz . Podczas jednej z wieczornych interwencji odkryto, że na jednej z posesji w Łużnej (woj. małopolskie) od ponad tygodnia leżą zwłoki psa w typie owczarka niemieckiego. Oprócz tego, w budynku gospodarczym miał przebywać zamknięty drugi mały pies bez dostępu do wody i jedzenia. Właścicielem zwierząt okazał się być ksiądz, który wciąż nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.Na miejsce interwencji przyjechał Wydział Kryminalny Policji w celu zabezpieczenia zwłok psa w charakterze materiału dowodowego, a także wykonanie sekcji zwłok oraz przeprowadzenie oględzin miejsca interwencji. Jak udało się ustalić aktywistom, właścicielem psów okazał się ksiądz kościoła katolickiego.
W miejscowości Józefów pod Warszawą doszło do groźnego wypadku z udziałem dzikiego zwierzęcia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem marki Mazda jechał w okolicy terenów leśnych i niezabudowanych, gdy niespodziewanie przed maskę wtargnął mu łoś. Potężne zwierzę dosłownie wbiło się w pojazd. W wyniku wypadku poszkodowana została jedna osoba.W piątek, 16 kwietnia po godzinie 19 oficer dyżurny z Komendy Powiatowej Policji otrzymał informację o zaistniałym zdarzeniu drogowym z udziałem łosia na zjeździe z drogi ekspresowej S17. Na miejsce kolizji zostali zadysponowani strażacy.
Przedstawiciele Fundacji Dla Zwierząt "Animal Ghost" poinformowali we wpisie na mediach społecznościowych o odnalezieniu porzuconego szczenięcia. Choć ustalenie tożsamości jego właścicieli zajęło około 20 minut, obrońcy zwierząt nie chcą zgłosić podejrzenia popełnienia przestępstwa odpowiednim służbom - dlaczego? Wolontariusze podkreślają, że znalezienie opiekunów zwierzęcia wcale nie było czasochłonnym zajęciem. Mimo to mieszkańcy Mazowsza, którzy dopuścili się porzucenia szczenięcia na pastwę losu, uniknęli kary za swoje czyny.
Mieszkańcy Kaszub i okolic mają już stanowczo dosyć zachowania proboszcza Zbigniewa Wysieckiego. Są zbulwersowani niedawną wypowiedzią duchownego, który wstawił się za Waldemarem B. Mimo że byłemu senatorowi Prawa i Sprawiedliwości zostały już postawione zarzuty znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem, ksiądz w dalszym ciągu broni swojego przyjaciela. W odpowiedzi kilkunastoosobowa grupa protestujących zgromadziła się pod kościołem w Rekownicy, by wyrazić swój sprzeciw wobec działań miejscowego proboszcza. Sprawa byłego polityka z Kościerzyny wciąż odbija się głośnym echem. Waldemar B. podejrzany jest o znęcanie się nad swoim psem, który w konsekwencji zmarł. Obrońcy praw zwierząt nie godzą się na usprawiedliwianie przemocy wobec słabszych istot, a tym bardziej wspieranie oprawców zwierząt przez przedstawicieli kleru.
Niepokojące odkrycie w kanale Stary Nogat w pobliżu miejscowości Ząbrowo (woj. pomorskie). W czwartek w godzinach porannych dyżurny operacyjny stanowiska kierowania Komendy Powiatowej PSP w Malborku przyjął zgłoszenie o martwych zwierzętach. W wodzie znajdowało się truchło piętnastu dzików. Co je zabiło? Na miejsce zadysponowano dwa zastępy straży pożarnej z JRG Malbork oraz zastęp OSP Miłoradz wyposażony w łódź płaskodenną. Strażacy przeszukali brzeg kanału na odcinku 5 km. O zaistniałej sytuacji powiadomiono Wody Polskie - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej oraz powiatowego lekarza weterynarii.
Wieść o straszliwej bestii z Krakowej, zwanej "lagunem" obiegła polskie i zagraniczne media. Na fali popularności czającego się na drzewie monstrum, które w rzeczywistości okazało się być rogalikiem z francuskiego ciasta, małopolscy aktywiści na rzecz zwierząt planują przygotować akcję charytatywną.Sprawą tajemniczego "laguna", który ni stąd ni zowąd pojawił się na krakowskim osiedlu zainteresowały się zarówno polskie, jak i zagraniczne portale informacyjne. W ciągu kilku dni historia siejącego postrach stwora, który okazał się być croissantem, dotarła do najdalszych zakątków świata. Ku uciesze i rozbawieniu Polaków krakowski "lagun" stał się bohaterem medialnych nagłówków.
Przed kilkoma dniami 17-letnia Paulina z Podkarpacia poszła na ognisko i już nie wróciła. Zaniepokojeni rodzice zgłosili sprawę zaginięcia nastolatki na policję. Niestety, finał poszukiwań okazał się tragiczny. Ciało dziewczyny odnaleziono w zbiorniku wodnym. Rodzina nie wierzy w nieszczęśliwy wypadek, dlatego na miejscu zdarzenia zjawił się wyszkolony pies tropiący. W sobotę nastolatka udała się na urodzinowe przyjęcie kolegi zorganizowane na świeżym powietrzu. Około 22 powiadomiła rodziców telefonicznie, że po imprezie przy ognisku wróci do domu. Gdy po północy wciąż nie pojawiła się z powrotem, zaniepokojona rodzina powiadomiła policję.
W piątek, 9 kwietnia po godzinie 6 w znanym gospodarstwie "Kaszubska Koza" w powiecie kościerskim na Pomorzu niespodziewanie wybuchł groźny pożar. Właściciele obawiali się, że nie uda im się ocalić uwięzionych w zagrodach zwierząt gospodarskich. Za sprawą akcji gaśniczej przeprowadzonej przez osiem zastępów straży pożarnej większość kóz została uratowana. W ubiegłym tygodniu w godzinach wczesno porannych spłonęło gospodarstwo znane z produkcji kozich serów zagrodowych. Tradycyjne kaszubskie produkty na przestrzeni lat zyskały uznanie w kraju i na całym świecie, dlatego wieść o tragedii odbiła się głośnym echem zarówno w Polsce, jak i Japonii, Stanach Zjednoczonych, czy Australii.
Na przestrzeni najbliższych trzech miesięcy Komisja Europejska podejmie decyzję w sprawie inicjatywy społecznej, której celelem jest zrewolucjonizowanie dotychczasowych metod hodowli zwierząt gospodarskich oraz zakazanie tzw. chowu klatkowego. Poparcie dla prozwierzęcej akcji "Koniec Epoki Klatkowej – End the Cage Age" wyraził m.in. Janusz Wojciechowski, unijny komisarz UE ds. Rolnictwa. Czy wynik sprawy jest już przesądzony?W ubiegły czwartek w Parlamencie Europejskim odbyło się trzygodzinne wysłuchanie komitetu obywatelskiego "Koniec Epoki Klatkowej". W trakcie wysłuchania głos zabierali zarówno członkowie komitetu obywatelskiego, jak i politycy, naukowcy oraz hodowcy, którzy przekonywali, że odejście od chowu klatkowego poprawi dobrostan ponad 300 mln zwierząt hodowanych na terenie Unii Europejskiej.
Jurek Owsiak zdecydował się skomentować sytuację dotyczącą byłego senatora PiS, Waldemara B., który obecnie jest w szpitalu. Polityk zamieścił zdjęcie z placówki medycznej na Facebooku, gdzie w tyle widać serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dziennikarz i prezes ww. fundacji odniósł się do sytuacji. Sprawa jest gorąca, ponieważ niedawno B. został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami. Przypomnijmy, B. kilka tygodni temu zaczepił psa do haka samochodnego, po czym wsiadł za kierownicę. Zmęczone i przerażone zwierzę nie wytrzymało tempa, po czym padło na jezdnię. Polityk nie zatrzymał samochodu, a "doprowadził" zwierzę do posesji. Pies umarł, a B. został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami.
Niedawno znów zrobiło się głośno o Aleksandrze Gałuszce, nazywanej "fanką Popka". Przypomnijmy, kobieta straciła wzrok przez nieudany zabieg tatuowania gałek ocznych. Gałuszka znalazła się w ciężkiej sytuacji finansowej, wraz z mężem zwróciła się z prośbą o pomoc do internautów. Choć Aleksandra ma spore problemy, nie zapomina w tym wszystkim o opiece nad zwierzętami, które potrzebują pomocy."Anoxi Cime" od dłuższego czasu prowadzi dom tymczasowy dla kotów "Kociołek". Jak pisze na Instagramie, zwierzęta są dla niej "ważnym elementem". Opieka nad nimi pozwala jej "przekierować myśli na coś innego niż tragiczne wydarzenia sprzed roku".
Na Facebooku pojawił się pilny apel pani Edźki Syktus. Kobieta zauważyła, że w jej mieście doszło do strasznych rzeczy. Jakiś sadysta porozrzucał po trawie karmę dla zwierząt naszpikowaną gwoźdźmi. Wszyscy właściciele zwierząt muszą mieć się na baczności.Jak pisze kobieta sytuacja ma miejsce w Wodzisławiu Śląskim w woj. śląskim. Takie "prezenty" są porozrzucane w okolicach ul. Wyszyńskiego.
Właściciele minizoo w Ludwikowicach Kłodzkich zostali okradzeni! Złodzieje wyjęli wszystkie pieniądze ze skarbonki, która mieściła się przy zagrodzie zwierząt. Właściciele nigdy nie pobierali opłat za oglądanie zwierzaków, utrzymywali mini zoo z datków, prywatnych kieszeni i innych swoich biznesów. Teraz ich skarbonka świeci pustką. Do zuchwałej kradzieży doszło kilka dni temu. Złodzieje w biały dzień wyciągnęli wszystkie pieniądze ze skarbonki. Właściciele zamierzają prześledzić monitoring, aby znaleźć sprawcę.
Były senator Prawa i Sprawiedliwości Waldemar B. opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie ze szpitala. Polityk, który zasłynął z wygłaszania kontrowersyjnych treści oraz ostatnio ciągnięcia psa za samochodem leży pod kroplówką. Internauci nie pozostawili na Waldemarze B. suchej nitki, komentując, że tym samym "karma do niego wróciła" za spowodowanie śmierci niewinnego zwierzęcia. O byłym senatorze PiS zrobiło się głośno kilka tygodni temu, po tym jak przypadkowy świadek nagrał jak Waldemar B. odprowadza psa do domu. Polityk przywiązał zwierzę do haka samochodowego, następnie wsiadł za kierownicę i ruszył. Przerażony i bezsilny czworonóg najpierw próbował biec za autem, a kiedy nie starczyło mu sił upadł. Niewzruszony polityk ciągnął zwierzę po asfalcie. Niestety, pies nie przeżył.
Działająca na terenie Wrocławia i okolic Ekostraż poinformowała o skandalicznej sytuacji, która miała miejsce w nocy ze środy na czwartek. Jednemu z kierowców udało się nagrać zachowanie poprzedzającego go pojazdu. Kierowca najpierw najechał na zwierzę, a później, zamiast mu pomóc, zrobił to ponownie. Zdarzenia miało miejsce po godzinie 22 przy ul. Kowalskiej we Wrocławiu. Świadek dostarczył nagranie aktywistom z Ekostraży.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami otrzymało nietypowe zgłoszenie w sprawie groźnego zwierza okrzykniętego "lagunem". Mieszkanka Krakowa zaalarmowała o niebezpieczeństwie czającym się na drzewie. Prosiła o natychmiastową interwencję i ściągnięcie z gałęzi tajemniczego stwora. Po dotarciu na miejsce widok ów straszliwego "laguna" zwalił inspektorów z nóg... ze śmiechu!Nadzwyczajna interwencja inspektorów krakowskiego TOZ-u została zrelacjonowana na mediach społecznościowych. Jak wynika z opublikowanego wpisu, w ostatnim czasie odebrali oni telefon od jednej z mieszkanek stolicy Małopolski. Zdesperowana kobieta błagalnym tonem prosiła o ściągnięcie z drzewa niebezpiecznej kreatury nazywanej "lagunem".
Społeczna dyskusja dotycząca byłego senatora Prawa i Sprawiedliwości wciąż jest żywa. Zatrzymany w związku z podejrzeniem o zabicie psa Waldemar B. usłyszał już zarzuty. Funkcjonariusze dysponują mocnymi dowodami na popełnienie przestępstwa, a mimo to głosu zabierają osoby broniące byłego polityka z Kaszub.62-letni Waldemar B. został przyłapany na karygodnym zachowaniu. Jak relacjonują świadkowie zdarzenia i autor nagrania, były senator PiS przyczepił swojego psa do haka samochodowego, wsiadł do pojazdu i nacisnął gaz. Zwierzę nie było w stanie dotrzymać narzuconego tempa, dlatego po pewnym czasie padło bezwładnie na ziemię i w dalszym ciągu było ciągnięte na sznurze po asfalcie.
Koziołek z Puszczy Białowieskiej przywędrował w okolice ludzkich siedzib i przez przypadek zaplątał się w siatkę sznurową ogradzającą prywatną posesję. Właściciel nie wiedział, w jaki sposób udzielić pomocy rannemu samcowi sarny, dlatego poprosił o pomoc lokalnych strażaków. Do nietypowej akcji strażaków doszło 12 kwietnia w miejscowości Hajnówka (woj. podlaskie). Koziołek próbował przedostać się przez ogrodzenie i nieszczęśliwym trafem utkwił w ogrodzeniu wykonanym z siatki sznurowej. Nie był on w stanie samodzielnie się oswobodzić z uwagi na dość mocne skrępowanie parostków linkami.
Tadeusz Lubiarz z Pomorza Zachodniego oraz wiewiórka o imieniu Pitek spotkali się przypadkiem, jednak więź, jaka ich połączyła, zdecydowanie była im przeznaczona. Mężczyzna opowiedział, jakie były początki ich niezwykłej przyjaźni. Nagranie z ich udziałem zostało opublikowane przez amerykański serwis Mashable i dotąd zebrał już 58 mln wyświetleń.Wspólne losy Pana Tadeusza i Pitka rozpoczęły się w 2013 roku. Mężczyzna pochodzący spod Szczecina spacerował z psem po lesie, gdy nagle coś spadło z drzewa prosto pod jego nogi. Początkowo myślał, że to zwykły kasztan, jednak chwilę później dostrzegł, że nie był to zwykły przedmiot, lecz malutka wiewiórka.
W miejscowości Czemierniki (woj. lubelskie) doszło do makabrycznej zbrodni. Policjanci otrzymali zgłoszenie od kobiety, która oświadczyła, że sąsiad zabił jej zwierzę siekierą. Jak ustalili funkcjonariusze, po ataku pijackiej furii sprawca ukrył ciało brutalnie skatowanego czworonoga w zaroślach. Dramatyczna sytuacja rozegrała się w miniony poniedziałek wieczorem. Około godziny 19 do dyżurnego radzyńskiej jednostki dodzwoniła się kobieta informująca o zabójstwie jej pupila.
Przez kilka dni mieszkańcy województwa łódzkiego i nie tylko śledzili losy 12-letniej jamniczki Kory, która zaginęła. Pies o brązowym umaszczeniu i charakterystycznym siwym pyszczku miał czekać przed apteką. Nagrania z kamer monitoringu ujawniły, że za jego zniknięciem stał nieznany sprawca.Jak podaje Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne - Łódź, wreszcie nadszedł długo oczekiwany przełom w sprawie pieska. Rozpaczliwy apel 70-letniej pani o pomoc w poszukiwaniach skradzionej przyjaciółki poruszył serce internautów.
Mieszkanka Limanowej dokonała wstrząsającego odkrycia w samym środku miasta. W piątkowy wieczór około godziny 23 kobieta szła ul. Kościuszki. W pewnej chwili zatrzymała się nieopodal restauracji Caverna i spostrzegła reklamówkę leżącą na chodniku. Jej zawartość skrywała przerażający dowód zbrodni. Kobieta spacerująca ulicami Limanowej zdecydowała się zajrzeć do środka znalezionej torby, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie podejrzewała, że znajdzie w nim coś tak wstrząsającego. W reklamówce pozostawionej w okolicy Rynku znajdowało się zwierzę.
W ostatnim czasie w miejscowości Szaflary nieopodal Zakopanego doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji na drodze. Koń zaprzęgnięty do wozu galopował samym środkiem ulicy, a jego śladem podążała góralska bryczka. Do zdarzenia doszło w sobotę wieczorem w miejscowości Szaflary na Podhalu. Wyraźnie przestraszony koń, który ciągnął za sobą wóz, wybiegł na skrzyżowanie ruchliwej ulicy. Nie zatrzymując się na czerwonym świetle, biegł pomiędzy samochodami jak oszalały.
Suwalscy policjanci otrzymali zgłoszenie w sprawie włamania na poddasze i kradzieży w jednym z bloków. Łupem sprawców okazały się być... zabawki! Na miejsce przyjechał przewodnik z psem policyjnym. Wyszkolony czworonóg błyskawicznie podjął trop. Zaskakujące zdarzenie miało miejsce w ubiegły czwartek przed południem. Mieszkaniec Suwałk zgłosił podejrzenie kradzieży z włamaniem do pomieszczenia na strychu w jednym z bloków.
Krynickie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przyjmuje wiele zgłoszenie dotyczących zwierząt w potrzebie. Często są to zgłoszenia anonimowe. Przed kilkoma dniami z inspektorami skontaktowała się osoba zawiadamiająca o popełnieniu przestępstwa. Jak wówczas raportowała, ofiarami ludzkiego okrucieństwa miało być nawet 40 psów uwięzionych w jednej z miejscowości w gminie Limanowa (woj. małopolskie). Niewykluczone, że ich właściciele mogą cierpieć na syllogomanię, czyli patologiczne zbieractwo.
Z samego rana Magdalena Całujek pracująca w gabinecie weterynaryjnym "Przy Arenie" w Poznaniu natrafiła na dwa kontenery służące do przewożenia zwierząt domowych oraz plastikową skrzynkę. Sytuacja od razu wydała jej się podejrzana, dlatego postanowiła sprawdzić ich zawartość. Jak podaje portal epoznań.pl, kobieta pojawiła się w pracy tuż przed godziną 7. To właśnie wtedy jej oczom ukazały się samotnie stojące transportery oraz skrzynka.
Miłośników zwierzaków z pewnością ucieszy nowina przekazana przez WWF Polska. Organizacja na rzecz na rzecz środowiska naturalnego i poszanowania praw zwierząt poinformowała na Facebooku, że Błękitne Patrole po raz kolejny interweniowały w sprawie nowo narodzonych foczek.