Gospodarstwo "Kaszubska Koza" stanęło w płomieniach. Nie wszystkie zwierzęta przeżyły
W piątek, 9 kwietnia po godzinie 6 w znanym gospodarstwie "Kaszubska Koza" w powiecie kościerskim na Pomorzu niespodziewanie wybuchł groźny pożar. Właściciele obawiali się, że nie uda im się ocalić uwięzionych w zagrodach zwierząt gospodarskich. Za sprawą akcji gaśniczej przeprowadzonej przez osiem zastępów straży pożarnej większość kóz została uratowana.
W ubiegłym tygodniu w godzinach wczesno porannych spłonęło gospodarstwo znane z produkcji kozich serów zagrodowych. Tradycyjne kaszubskie produkty na przestrzeni lat zyskały uznanie w kraju i na całym świecie, dlatego wieść o tragedii odbiła się głośnym echem zarówno w Polsce, jak i Japonii, Stanach Zjednoczonych, czy Australii.
Ogień pojawił się o świcie. Spłonęło znane polskie gospodarstwo
Tomasz Strubiński, znany pomorski serowar i hodowca kóz oraz właściciel gospodarstwa "Kaszubska Koza" w rozmowie z Radiem Gdańsk wspomina, że rozprzestrzeniający się ogień jako pierwszy zaobserwował jego pupil.
- Tak naprawdę pobudkę zawdzięczamy kotkowi, który był bardzo niespokojny i obudził syna. Pożar zaczął się od dachu w gospodarczym budynku. Baliśmy się, że nie ocalimy żadnej z naszych kózek - opowiada.
Ogień w błyskawicznym tempie objął budynki gospodarcze. Na miejsce pożaru zadysponowano 8 zastępów straży pożarnej. W wyniku przeprowadzonej akcji gaśniczej ocalał dom hodowców, lecz ostatecznie koziarnia oraz serowarnia doszczętnie spłonęły.
Jak tłumaczy właściciel obiektu, nie wszystkie zwierzęta udało się uratować. W pożarze zginęło kilka gospodarskich zwierząt, które poniosły śmierć w płomieniach lub w wyniku uduszenia unoszącymi się kłębami dymu. Na szczęście żadnemu z właścicieli nic się nie stało
- Na szczęście po brawurowej akcji strażaków, zdecydowaną większość udało się uratować. Nie żyje jedna duża koza i kilka małych. Pozostałe czują się dobrze – dodaje właściciel "Kaszubskiej Kozy".
Stracili dorobek życia. Nie pozostali bez pomocy
Policja wstępnie wykluczyła udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana, na terenie obiektu prowadzone są badania przez biegłych z zakresu pożarnictwa.
Po groźnym pożarze właściciele "Kaszubskiej Kozy" nie pozostali zdani wyłącznie na samych siebie. W sieci zorganizowano zrzutkę, która w ciągu niespełna 24 godzin osiągnęła kwotę 30 tys. zł z zamierzonych 50 tys. zł. Wsparcia udzielili m.in. gastronomowie z Trójmiasta oraz przyjaciele, znajomi i miłośnicy kozich serów z Polski i zagranicy.
- Odczuwamy zewsząd olbrzymią moc. To dobro aż trudno mi określić. Telefon jest rozgrzany do czerwoności, kontaktuje się z nami cały świat: USA, Japonia, Australia. Płyną maile, płynie wsparcie. Ludzi są fantastycznie. Jesteśmy za to niezwykle wdzięczni - dodaje Tomasz Strubiński w rozmowie z Radio Gdańsk.
Zobacz nagranie:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Były senator PiS, który ciągnął psa za samochodem trafił do szpitala
Porzucony pies podziękował ratownikowi w najpiękniejszy sposób