11 września 2001 r. to symboliczna data. Trzy terrorystyczne zamachy, w których zginęło łącznie ponad 3 tys. osób, wyznaczają koniec pewnej epoki dla całego świata. XX wiek odszedł wraz z Zimną Wojną, kolejne stulecie miało się zacząć Wojną z Terroryzmem.Jednak to przede wszystkim obrazy płonących i walących się wież World Trade Center w Nowym Jorku zapadły w pamięć niemal każdego mieszkańca globu, który miał tego dnia dostęp do telewizora. Tzw. Strefa Zero pośrodku Manhattanu, czyli miejsce, gdzie dwa wieżowce runęły, grzebiąc pod gruzami tysiące ofiar, stała się areną walki o życie.
Na firmę "Dakota" posypały się gromy po udostępnieniu wpisu z udziałem najmłodszych entuzjastów jeździectwa. Firma oferująca naukę jazdy konnej pozwoliła dzieciom pomalować kredkami jednego z wierzchowców. Pomysł nie przypadł internautom do gustu. Jak dowiadujemy się z oficjalnego profilu na Facebooku, DAKOTA.S jest firmą oferującą szeroki wachlarz usług w zakresie jazdy konnej. Oprócz podstawowych zajęć, w ramach atrakcji dzieci mogą wejść do stajni i pomalować wybrane konie kredkami.
Trwała impreza w plenerze tuż przy promenadzie nad rzeką. Rodziny i znajomi dobrze bawili się przy smacznym jedzeniu i pogawędkach. Nagle ktoś zaczął krzyczeć i pokazywać coś palcem.Początkowo ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. Dopiero po chwili zorientowali się, że w rzece coś płynie, a raczej dryfuje.
Kapitan Jim Fulton z policji miasteczka Norwalk w stanie Ohio (USA) otrzymał bardzo dziwny telefon. Lekko bełkoczący mężczyzna dzwonił po pomoc i twierdził, że jego pies... sam się postrzelił.Dzwoniącym był 31-letni Jonathan George, właściciel 4-letniej bokserki imieniem Lula, którą zostawiła mu była dziewczyna. Historia, którą opowiedział George, wydała się Fultonowi "zupełnie dziwaczna".
Obrońcy zwierząt z Pet Patrolu dokonali wstrząsającego odkrycia w Rybniku. Na trawniku przy ul. Rybackiej znaleźli martwe ciało zwierzęcia. Zostało straszliwie okaleczone.Jak informują członkowie Pet Patrolu na Facebooku, zabite zwierzę to dorosła nutria. Ktoś lub coś pozbawiło stworzenie głowy.
Do strasznego w skutkach wypadku doszło w nocy na drodze biegnącej przez miejscowość Bardonki, na trasie do Ciechanowa. Para nastolatków jechała samochodem audi A4. Nic nie zapowiadało tragedii.Niestety, właśnie element zaskoczenia zadecydował o tragicznym wypadku. Nagle na drogę wypadło ogromne zwierzę. Ciemne futro, masywne ciało i rozłożyste poroże - to był łoś. Niestety, kierowca nie dostrzegł go w porę.
Mężczyźni przechodzili wzdłuż stromego brzegu rzeki, gdy nagle usłyszeli przerażający krzyk. Gdy spojrzeli w dół, na wodę, ich oczom ukazał się łamiący serce widok.Przeciągły, rozpaczliwy pisk wydany został przez jelonka. Zwierzę było niemal całkowicie pogrążone w wodzie, nad mętną ciecz wystawała mu tylko głowa i czubek grzbietu. Jednak to nie woda była głównym problemem jelonka.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) przygarnęli kotkę Wenus. Niestety, zwierzątko cierpi na rzadką chorobę, która sprawia, że nie ma kontroli nad własną głową!Hipoplazja móżdżku powoduje, że kotka Wenus nieustannie porusza swoją głową, trochę jak kiwające łebkiem zabawki, stawiane na tablicach rozdzielczych w samochodach. To tzw. ataksja, czyli upośledzenie koordynacji ruchowej zwierzęcia.
Do skandalicznego zdarzenia doszło w Sosnowcu. Aż w głowie się nie mieści, czego dopuściły się dwie uczennice liceum. Głos zabrał radny: "Potwory są wśród nas".Do zdarzenia doszło o godz. 14:30 na ruchliwej drodze krajowej nr 94. Dwie dziewczyny, uczennice III Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Górniczej, "bawiły się" z psem.
Suczka Sisi przeżywa dramat, który trwa już od ponad roku. Kiedy jej ukochana opiekunka zmarła ze starości, Sisi pozostała na świecie całkiem sama. jakby tego było mało, suczka zmaga się z okropna chorobą.- Starość jest często bezwzględna nie tylko dla ludzi, ale też dla ich zwierząt - piszą aktywiści Ekostraży w poście na Facebooku. - Zwłaszcza gdy właściciel umrze przed swoim psem.
Inicjatywa Wio z Krakowa od kilku tygodni organizuje na Rynku Głównym w Krakowie protesty przeciwko wykorzystywaniu koni do ciągnięcia turystycznych dorożek. Relacje wideo z protestów ukazują zajadłą niechęć dorożkarzy do obrońców zwierząt. Rozmawiamy z Moniką Kohut, jedną z organizatorek protestów, o tym jak wygląda walka w obronie koni w Krakowie.
W planach mieli surfowanie, ale los miał dla nich niespodziankę. Gdy grypa przyjaciół przybyła na plażę, ich oczom ukazał się niezwykły widok.Na brzegu, omywany falami, leżał humbak, czyli fiszbinowiec z rodziny płetwalowatych. Te majestatyczne stworzenia robią wielkie wrażenie, gdy obserwuje się je pod wodą lub kiedy suną majestatycznie tuż pod powierzchnią oceanu, wystawiając nad wodę swoje ogony.
Chociaż ta historia przypomina scenariusz filmu grozy, wydarzyła się naprawdę. Huragan Ida przetacza się nad USA, ale chyba nikt nie mógł przewidzieć, jak straszne skutki będzie miał dla starszej pary, mieszkającej w Slidell w stanie Luizjana (USA).Jak informuje biuro szeryfa, do tragedii doszło w poniedziałek. Huragan Ida spowodował zalanie dużej części Slidell. Mieszkańcy musieli brodzić w wodzie, by dostać się do swych domów i samochodów.
Na ulicy Słowackiego w Gdańsku doszło do kolizji dwóch pojazdów. Tym razem najbardziej poszkodowany został jednak ktoś zupełnie postronny: lis, który został potrącony przez jeden z pojazdów.Zwierzak musiał mieć wyjątkowego pecha. Nie tylko znalazł się na ruchliwej jezdni, ale jeszcze trafił akurat na kolizję dwóch samochodów! Kiedy kierowca stracił kontrolę nad pojazdem, potrącił lisa, którego uderzenie odrzuciło aż do pobliskiego rowu.
Mieszkańcy osiedla Stefana Batorego w poznańskim Piątkowie drżą o życie swoich psów. Wszystko przez straszne znalezisko, którego dokonała jedna z mieszkanek.Gdy Pani Joanna wyszła na spacer ze swym psem, nie myślała, że po powrocie będzie musiała wzywać policję. Kiedy jednak zrozumiała, co takiego wywęszył jej pies, nie miała wątpliwości: trzeba ostrzec wszystkich mieszkańców!
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) przewieźli do swojego ośrodka łabędzia w fatalnym stanie. Znaleziony przy drodze ptak musiał przejść gehennę. Wszystko wskazywało na to, że to ludzie go skrzywdzili.Ikar - bo tak łabędź został nazwany przez obrońców zwierząt - ma połamane skrzydła. Ktoś specjalnie powyrywał mu z nich lotki, a także poprzecinał ścięgna, by ptak nie mógł latać.
Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak informuje w mediach społecznościowych o postępach w budowie zabezpieczeń na granicy polsko-białoruskiej. Ogrodzenie z drutu kolczastego ma zatrzymać napływ do Polski nielegalnych emigrantów. Biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazał jednak, że taka konstrukcja może mieć katastrofalne skutki dla zwierząt.- Płot Błaszczaka to śmiertelne zagrożenie dla zwierząt! - grzmi Robert Maślak, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego, w poście opublikowanym na Facebooku.
Christa Anne Thistle z Oak Hill na Florydzie nie mogła znieść swojego byłego chłopaka. Postanowiła zemścić się na nim w najgorszy możliwy sposób - przenosząc gniew na niewinne zwierzę!Można by pomyśleć, że 53-letnia kobieta będzie umiała opanować emocje. Jednak Christa po zerwaniu ze swoim chłopakiem wpadła w szał, potem przez wiele dni z trudem się uspokajała. Nie pomagało, że jej były nadal z nią mieszkał.
Aktywiści z międzynarodowej organizacji Humane Society International (HSI) od dawna walczą z mrożącym krew w żyłach procederem, nagminnym w krajach Azji: jedzeniem psiego mięsa. Niestety, kiedy skończył się Festiwal Yulin w Chinach, zaczęło się koreańskie święto Boknal i psy znowu trafiły do rzeźni na masową skalę.Mieszkańcy Korei Południowej obchodzą święto Boknal w najgorętsze dni w roku. Tradycyjną potrawą w tym czasie jest psie mięso. W całym kraju fermy psów pracują wtedy pełną parą: zwierzęta przesyła się z prowincji do wielkich rzeźni w miastach, skąd psie mięso trafia na stoły Koreańczyków.
Słonowodna laguna Mar Menor na południowo-wschodnim wybrzeżu Hiszpanii to miejsce unikalne w skali całej Europy. Bogactwo tamtejszej fauny i flory przyciąga osoby spragnione wytchnienia, zmieniając region w prawdziwy turystyczny raj. Niestety, doszło do katastrofy.Rząd Hiszpanii rozważa obecnie ogłoszenia katastrofy ekologicznej w Mar Menor. Wszystko przez tony martwych ryb, które morze wyrzuciło na brzeg w ostatnich dniach.
To miała być przygoda w lesie. Mężczyzna, jego żona i wierny pies udali się na wycieczkę po Słowińskim Parku Narodowym. Niestety, coś poszło nie tak, jak zakładał plan. A konkretnie wszystko.Najpierw w bagnisku utknął pies. Nie mógł sam się wydostać z gęstego błocka, do którego wpadł w czasie szalonej zabawy w lesie. Oczywiście, mężczyzna ruszył na ratunek swojemu pupilowi.
Turyści wspinali się właśnie na Kasprowy Wierch, gdy coś nagle przykuło ich uwagę. Było białe, ale nie chodziło o śnieg. Kiedy podeszli bliżej, opadły im szczęki.Turyści znajdowali się w okolicy Czerwonych Wierchów, w drodze na Kasprowy. Podziwiali cudowne widoki i cieszyli się obcowaniem z przyrodą. Tym razem jednak napotkali coś, co na pewno nie należy do zwykłej górskiej fauny.
Do wstrząsającej interwencji obrońców zwierząt doszło wczoraj w Mysłowie w okolicach Jawora. Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt i Norbert Ziemlicki z Fundacji Centaurus nagrywali na żywo dramatyczne wydarzenia.Aktywiści zjawili się przy posesji w Mysłowie, zawiadomieni przez okolicznych mieszkańców o skandalicznym traktowaniu egzotycznych zwierząt. Wielbłąd miał od tygodnia konać bez żadnej pomocy ze strony ludzi.
Zgłoszenie brzmiało jak kolejna smutna interwencja. Obrońcy zwierząt dostają takie telefony każdego dnia. Pies porzucony w lesie, przy drodze, na parkingu, przywiązany do bramy. Przejeżdżajcie, ratujcie.Kiedy wolontariusze meksykańskiej organizacji Mascotas Coyoacan przybyli na miejsce, ich oczom ukazał się pożałowania godny widok. Na ławce w parku leżał przerażająco smutny pies. Nieśmiało patrzył spode łba na zbliżających się ludzi.
Lasy wokół miejscowości Stare Juchy w powiecie ełckim pełne są piękna, zwłaszcza latem, ale i niebezpieczeństw, zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Tym razem to właśnie pechowy zwierz stał się przyczyną interwencji strażaków, i to aż dwóch oddziałów.Nie wiadomo dokładnie, jak świadkowie odnaleźli poszkodowane zwierzę, ale zakrawa to na cud. W środku lasu, w głębokim bagnie, ledwo dało się rozpoznać kształt żywej istoty. Dość, że dobrzy ludzie nie pozostali obojętni i zadzwonili po pomoc - na straż pożarną.
Wolontariusze z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt nie ustają w wysiłkach, by nieść pomoc potrzebującym braciom mniejszym. Pomimo tego, że trwa remont nowego ośrodka DIOZ i brakuje rak do pracy, interweniowali po raz kolejny. Historia psa Snickersa łamie serce.Piesek zapadł na rzadką chorobę autoimmunologiczną: liszajowate zapalenie skóry. Choroba powoduje pękanie skóry na głowie Snickersa, z ran sączy się krew, która tworzy strupy i krwawą skorupę na sierści. Zwierzę stale czuje silny ból.
Kazimierz Nóżka to jeden z najsłynniejszych polskich leśników. Od wielu lat odsłania przed Polakami tajemnice lasu w książkach, audycjach i wywiadach. Tym razem leśnik wziął się na sposób i postanowił pokazać internautom, co wyrabia się w nocy w Bieszczadach. Nagranie zrobiło furorę w Sieci.Kazimierz Nóżka zastawił tzw. fotopułapkę, czyli nocną kamerę z czujnikiem ruchu, przy jednym z dzikich sadów bieszczadzkich. W takich miejscach rosną naturalnie drzewa owocowe.
Na facebookowym profilu Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca pojawił się niezwykły wpis. Choć dotyczy pożegnania, nie chodzi o śmierć, ani nawet o człowieka. Tym razem honory odebrał niesamowity pies!Pies, dzielny owczarek belgijski, kończy kilkuletnią służbę w JWK. Uroczystość pożegnania czworonogiego komandosa odbyła się w Sali Tradycji na terenie jednostki. Oczywiście, szacowny emeryt tez był obecny.