Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Aktualności > Na pierwszy rzut oka to było zwykłe porzucenie. Okazało się jednak, że pozory mylą
Emil Hoff
Emil Hoff 29.08.2021 02:00

Na pierwszy rzut oka to było zwykłe porzucenie. Okazało się jednak, że pozory mylą

BeFunky-collage - 2021-08-29T160444.275
Facebook.com @mascotas.coyoacan.1

Zgłoszenie brzmiało jak kolejna smutna interwencja. Obrońcy zwierząt dostają takie telefony każdego dnia. Pies porzucony w lesie, przy drodze, na parkingu, przywiązany do bramy. Przejeżdżajcie, ratujcie.

Kiedy wolontariusze meksykańskiej organizacji Mascotas Coyoacan przybyli na miejsce, ich oczom ukazał się pożałowania godny widok. Na ławce w parku leżał przerażająco smutny pies. Nieśmiało patrzył spode łba na zbliżających się ludzi.

Niezwykła wiadomość na kartce papieru

Co gorsza, pies przykuty był do ławki mocnym łańcuchem. Ten, kto go tu zostawił, upewnił się, że zwierzę samo nigdzie nie ucieknie.

Wolontariusze szybko jednak spostrzegli, że obok psa leży zapisana kartka papieru. Ktoś przygniótł ja kamieniem, by wiatr jej nie porwał. Gdy przeczytali zapisane na niej słowa, zrozumieli, że tym razem to nie było zwykłe porzucenie.

- Dzień dobry, proszę, adoptujcie Maxa - napisane było na kartce. - Pies nie może dłużej ze mną mieszkać, bo moim bliscy go biją. Zaopiekujcie się Maxem najlepiej jak potraficie. Jeśli nie chcecie go adoptować, zostawcie psa i tę kartkę w spokoju, może następna osoba się zdecyduje.

Wszystko wskazywało na to, że ktoś z bólem serca pozbył się psa z powodu przemocy, jakiej zwierze doznawało od krewnych. W ten dziwny i łamiący serce sposób poprzedni właściciel Maxa chciał oszczędzić psu cierpień.

"Nowe imię to nowe życie"

- Max był przerażony i wcale nie chciał opuszczać ławki - czytamy w opublikowanej na Facebooku relacji z tej dziwnej akcji wolontariuszy z Mascotas Coyoacan. - W końcu jednak udało nam się ostrożnie przeciąć łańcuch. Zaprowadzenie Maxa do samochodu było osobnym wyzwaniem. Wszyscy musieli pomagać, dlatego wybaczcie, że nie ma zdjęć.

W końcu piesek dał się uspokoić i umieścić w samochodzie wolontariuszy. Dostał poczęstunek, a przede wszystkim wiele czułości i współczucia. Po niedługim czasie zaczął się odprężać i nawiązywać przyjazne relacje z ludźmi, którzy zabrali go z parkowej ławki.

- Od dziś nie będzie się nazywał Max - napisała na Facebooku kierowniczka akcji ratowania pieska. - Nazwiemy go Boston i pod takim imieniem poszukamy mu domu. Nowe imię to nowe życie. Oby tym razem w życiu Bostona było już tylko dobro i miłość.

Zobaczcie serię niezwykłych postów na Facebooku, w których meksykańscy działacze opowiedzieli historię Maxa / Bostona.

Źródło: Facebook.com @mascotas.coyoacan.1

Dołącz do nas

Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!