Brutus był z nimi krótko, ale podbił niemal wszystkie serca. Niestety, los szykował dla wszystkich okrutną niespodziankę. Aktywiści Ekostraży przekazali łamiącą serca wiadomość.Brutus to piękny, czarny pies, który trafił w ręce obrońców zwierząt z Ekostraży po tym, jak wyrwano go z gospodarstwa, w którym spędził całe życie. Poprzedni właściciel Brutusa zaniedbywał swojego psa, nie leczył go, karmił byle czym.
Niezwykłe nagranie ukazuje reakcję kota na intensywny masaż okolicy nasady ogona. Zwierzak zachowuje się, jakby przyleciał z kosmosu, musicie to zobaczyć!Dla wytrawnych kociarzy jednak nawet tak skrajna reakcja, jak ukazana na poniższym nagraniu, nie jest zaskakująca. Koty reagują często bardzo dziwnie na głaskanie u nasady ogona. Co sprawia, że mruczki tracą głowę, pomiziane akurat w tym miejscu?
Mężczyzna jechał na motorze przez spaloną słońcem Brazylię. Od wielu tygodni kraj boryka się ze straszliwą suszą. Nagle kątem oka mężczyzna dostrzegł coś niezwykłego.Tuz przy drodze błąkało się zwierzątko, jakie rzadko ma się okazję zobaczyć na wolności. Był to uroczy pancernik. Wyglądał na zaniepokojonego i probował przejść przez jezdnię mimo dość dużego natężenia ruchu.
Policjanci z Komendy Stołecznej Policji biją na alarm. Każdego roku tylko w Warszawie dochodzi do ponad tysiąca przypadków nieostrożnego trzymania psa, które kończy się atakami i pogryzieniami. Funkcjonariusze opublikowali film instruktażowy, na którym tłumaczą, co robić w przypadku ataku psa.Psy nigdy nie atakują ludzi bez powodu. Mogą jednak okazywać lęk i agresję wobec obcych i chęć obrony swego właściciela. Atak może być wywołany przez drażnienie psa, jak szarpanie go, zabieranie mu zabawek, a zwłaszcza jedzenia.
Kai Neihaus miał cztery latka, gdy stwierdzono u niego spektrum autyzmu. Chłopiec miał ogromne trudności w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami. Nawet rodzicom nie pozwalał się do siebie zbliżyć. Na wszelki dotyk reagował histerią.Rodzice Kaia dowiedzieli się, że dzieciom z autyzmem często pomaga dogoterapia. Dogoterapia to forma terapii z udziałem psów. Dzięki czworonogom autystyczne dzieci mogą łatwiej przełamywać opór przed interakcjami z innymi istotami.
Czasem wystarczy odruch serca, by uratować życie. Dorosłym te odruchy przychodzą jakby z oporem - jesteśmy zbyt zabiegani, przytłoczeni obowiązkami, poirytowani. Zamykamy oczy na cierpienie najsłabszych, by nie komplikować sobie życia. Dzieci mają prostsze serca i potrafią ich używać.Dowodzi tego poruszająca historia dziewczynki i jej brata, którzy znaleźli na trawniku we Wrocławiu maleńkiego jeżyka. Zwierzątko było wyraźnie wystraszone. Nigdzie nie było widać innych jeży. Jeżyk najpewniej był sierotą.
Bodzio, nazwany tak przez pracowników Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu, jest gadożerem. To niezwykle rzadki w Polsce ptak drapieżny, krytycznie zagrożony. Cała populacja liczy może trzy pary lęgowe. Żywi się gadami, płazami, jaszczurkami. Niestety, padł ofiarą przeciwnika, którego nawet nie mógł dostrzec - trucizny.Nie wiadomo, jak dokładnie Bodzio został otruty. Prawdopodobnie zjadł ptasi pokarm, który ktoś nasączył trutką, by pozbyć się innych niechcianych ptaków. Człowiek nie przewidział i nie przejął się tym, że w jego pułapkę może wpaść przedstawiciel zagrożonego gatunku.
Dylan Schilt wybrał się na polowanie z łukiem w malownicze góry w okolicach miasteczka Laramie w stanie Wyoming (USA). Zamiast myśliwskiego trofeum znalazł jednak coś, co zapadnie mu w pamięć do końca życia. Swym niezwykłym odkryciem podzielił się z internautami i zrobił furorę w Sieci.Dylan szukał zwierzyny, ale zamiast niej odnalazł w śniegu niezwykłą rzecz: kamerę go pro. Sportowcy często używają tych sprytnych urządzeń, by nagrywać swoje wyczyny z perspektywy uczestnika. Takie filmy cieszą się ogromną popularnością.
Aktywiści Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) dokonali wstrząsającej interwencji w gospodarstwie w powiecie złotoryjskim. Dwa skrajnie zaniedbane psiaki należały do rolnika, który nie zapewniał im ani opieki medycznej, ani nawet jedzenia czy wody.Można by pomyśleć, że rolnicy, żyjący bliżej natury i stale obcujący ze zwierzętami, mają dla nich szacunek i wiedzą, jak o nie dbać. Interwencja aktywistów z DIOZ pod Złotoryją dowodzi jednak, że nie każdy rolnik ma podstawowe pojęcie o opiece nad zwierzętami.
Andżelika Haidt z Instytutu Badawczego Leśnictwa opublikowała wyniki badań nad interakcjami psów domowych i wilków w Polsce. Ilość bliskich spotkań psów z wilkami stale rośnie i w pewnej części przypadków kończy się źle dla psów. Badaczka podpowiada jednak, jak zapobiec nieszczęściu i ustrzec psa przed atakiem wilków.O podobnych sprawach pisaliśmy już kilka razy. Psy, które wyszły nocą z domu lub po prostu spały w swoich budach, zostały zaatakowane przez wilki. Tragiczny los psów wiąże się często z brakiem odpowiednich zabezpieczeń ze strony opiekunów. Wilki atakują psy przykute łańcuchami do bud lub chodzące po nieogrodzonym terenie.
David dzieli swoje życie między dwa kraje po dwóch stronach Atlantyku. Na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, a w interesach wybiera się do Brazylii. Tam pływa na swej łodzi wzdłuż Amazonki, rozwożąc ludzi i towary. Nie spodziewał się, że pewnego dnia na wyspie pośrodku rzeki odnajdzie prawdziwy skarb.Nie była to jednak skrzynia pirackiego złota. W pewnym momencie, płynąc po Amazonce, David dostrzegł kątem oka cień, przesuwający się plaży na jednej z bezludnych wysepek pośrodku nurtu wielkiej rzeki.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) przekazali bardzo smutną wiadomość. Odszedł Dżeki - wierny towarzysz, kompan i pomocnik. Miał otrzymać nowe życie, niestety cieszył się nim tylko kilka miesięcy.Dżeki był uroczym, mądrym psem o łagodnym charakterze. Został uratowany przez obrońców zwierząt w styczniu tego roku. Warunki, w jakich wcześniej żył przez kilkanaście lat, wołały o pomstę do nieba.
Aż trudno uwierzyć w tragedię, do jakiej doszło w ukraińskiej wsi Mykilske w obwodzie donieckim. Dwójka dzieci nagle gdzieś zniknęła. Policja była bezradna, ale pies ciągle wskazywał w jedno miejsce.Stanisław i jego zona Swietłana wyruszyli do pracy bladym świtem na oddalone o 30 km pole ziemniaków. Zostawili w domu swoje dzieci: 10-letnią Annę i 7-letniego Michaiła. Dzieci nie raz już zostawały same i teoretycznie nic złego nie powinno się stać.
Do skandalicznej sytuacji doszło dziś przed południem na terenie ośrodka Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) w Jeleniej Górze. Dwóch mężczyzn odepchnęło strażnika, sforsowało bramę i wdarło się na posesję. Jeden z nich to radny gminy Dobromierz.Jak informuje Konrad Kuźmiński, prezes DIOZ, do napaści na ośrodek doszło ok. godz. 9 rano. Dwóch mężczyzn odepchnęło pracownika, pilnującego bramy, i wdarło się na posesję. Domagali się oddania psa, leczonego obecnie przez obrońców zwierząt.
Nic Crowther wraz z grupą mieszkańców Canberry, stolicy Australii, odbywał właśnie poranną przebieżkę wzdłuż brzegu jeziora. Nie wiedział, że stanie się uczestnikiem wydarzeń, które podbiją serca internautów na całym świecie.Australia zmaga się nadal z pandemią koronawirusa, a w miastach obowiązuje ścisły lockdown. Poranny jogging to jedna z niewielu okazji, gdy mieszkańcy miasta mogą zażyć świeżego powietrza i zobaczyć innych ludzi. Tym razem jednak Nic napotkał coś zupełnie niezwykłego.
Najpierw myśleli, że to przerośnięty pies. Kiedy jednak auto podjechało bliżej, reflektory wydobyły z ciemności zaskakujący kształt. Nie było mowy o psie.Około czwartej nad ranem środkiem drogi w miejscowości Nowe Bystre pod Gubałówką biegł niedźwiedź.
Po prostu ręce opadają! Aktywiści Ekostraży dokonali wstrząsającej interwencji w Paździornie, odebrali właścicielom cala gromadkę szczeniąt w fatalnym stanie. Jakby tego było mało, to wszystko to powtórka z rozrywki. Nad pieskami znęcali się recydywiści.Józef i Genowefa z Paździorna znęcali się nad kilkudziesięcioma psami. Tak orzekł sąd w wyroku skazującym, ogłoszonym 31 sierpnia br. Ten wyrok to sukces obrońców zwierząt, którzy walczyli o niego na kilku rozprawach, toczących się od 2019 r.
Kierowcy nie rozumie, co się dzieje. Policjanci zatrzymywali auta bez wyraźnej przyczyny, nikt nie złamał przepisów, nie było karambolu. Droga została jednak całkowicie odcięta. Co się stało?Odpowiedź znajduje się na filmie, który trafił do Sieci i zrobił niemałe wrażenie na internautach.
14-letnia Kinga zmaga się z artrogrypozą. To poważna choroba, która niemal uniemożliwia jej chodzenie. Kinga przeszła już 14 operacji - wychodzi po jednej na każdy rok życia. Pan Jacek nie mógł stać bezczynnie i patrzeć, jak Kinga cierpi. Aby zebrać pieniądze na jej operację, maszeruje przez Polskę z niezwykłym kompanem.Artogrypoza powoduje usztywnienie stawów kolanowych 14-letniej Kingi. Wymuszony chorobą siedzący tryb życia sprawił, że dziewczynka ma też problemy z kręgosłupem i kamienicę nerkową. Tylko cud mógł sprawić, że pojawią się pieniądze na kosztowne operacje. Ten cud faktycznie się zdarzył - Kinga poznała Jacka Balceraka.Kinga cierpi na artrogrypozę.Fot. Facebook.com @wbutachzkotem
Niektóre zachowania zwierząt są tak zaskakujące, że gdy uda się je uwiecznić za pomocą kamery, budzą sensację i niedowierzanie. Tak się stało w przypadku niesamowitego nagrania, ukazującego reakcję ropuchy na prosty rysunek kredą.Nagranie nie trwa długo, autor nie traci czasu na wstępy i objaśnienia. Przechodzi od razu do rzeczy. Na chodniku kładzie dorodną ropuchę. Zwierzątko nie ma przed sobą żadnych przeszkód.
To jedna z najbardziej wstrząsających interwencji w historii Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt (OTOZ Animals). Inspektorzy z Krosna i Sanoka rozbili pseudohodowlę kotów w typie rasy maine coon. Doszło do rękoczynów, interweniowała policja.Do pierwszej interwencji OTOZ doszło w zeszłym tygodniu. Inspektorzy wkroczyli na teren pseudohodowli kotów w Jaśle. To, co zobaczyli za drzwiami, jeszcze długo będzie do nich wracać w koszmarach.
Schronisko dla zwierząt w Bełchatowie przekazało na Facebooku porażającą wiadomość. Adopcje starych i przyjmowanie nowych kotów zostały wstrzymane. Wszystko przez groźną chorobę, której przypadki wykryto wśród kocich podopiecznych schroniska.Chodzi o panleukopenię, czyli koci parwowirus. To odpowiednik parwowirozy u psów. Choroba jest zaraźliwa, groźna i bardzo trudna do zwalczenia.
Woda powinna płynąć, ale nie nigdzie nie było po niej śladu. Zaniepokojeni robotnicy postanowili sprawdzić, co jest nie tak z przepustem. Okazało się, że wielka rura skrywa niewiarygodny sekret!Gdy robotnicy zbliżyli się do przepustu, niemal wszystko stało się jasne: gruba warstwa błota niemal w całości zasłoniła przepust, więc woda nie mogła płynąć. Osuwisko powstało prawdopodobnie po niedawnych deszczach. Gruba warstwa błota podziałała jak korek, blokujący przepust.
Aktywiści z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt przeprowadzili wstrząsającą interwencję w Tymowej pod Legnicą. Na nagraniu zrobionym na terenie gospodarstwa widać przejmujące nieszczęście psa.Wideo powinny oglądać tylko osoby o mocnych nerwach. Widać na nim tylko kilka sekund z życia psa łańcuchowego, uwięzionego w gospodarstwie w Tymowej. Te kilka sekund może jednak wycisnąć łzy z oczu największych twardzieli.
Aż trudno uwierzyć, do czego doszło w miejscowości Łabiszyn (woj. kujawsko-pomorskie). Wrogowie zwierząt dostali się do azylu dla kotów i zdewastowali go. Jednak nie to było najgorsze. Poranna inspekcja ujawniła porażającą prawdę.Azyl dla kotów w Łabiszynie prowadzony jest wzorowo przez Alinę Krzyżaniak-Świtałą z fundacji Zwierzę Też Człowiek. Zwierzęta są wykastrowane, odrobaczone, zdrowe. Nie wałęsają się po okolicy.
Amerykanka znalazła pod drzewem nowo narodzoną wiewiórkę. Postanowiła przygarnąć i odkarmić biednego maluszka. Kiedy zdecydowała się przekazać go mieszkającej na pobliskim drzewie dorosłej wiewiórce, która akurat karmiła młode, stało się coś niesamowitego.Kobieta nie pierwszy raz miała do czynienia z wiewiórczymi oseskami, które spadły z gałęzi. Wiedziała, jak opiekować się małą wiewiórką. Gdy znalazła kolejną sierotę, przygarnęła ją z troską i miłością.
Mieszkaniec Karolewa pod Łodzią wybrał się na grzyby i spodziewał się spędzić relaksujące przedpołudnie na łonie natury, wyszukując ulubione smakołyki. Dokonał jednak odkrycia, które postawiło na nogi całe miasteczko.Gdy mężczyzna szedł do lasu, usłyszał nagle dziwne odgłosy. Przypominały psie popiskiwanie, ale brzmiały tak, jakby pies jęczał w jakiejś głębokiej dziurze. Echo sprawiało bardzo niepokojące wrażenie.
Do potwornej tragedii doszło w miejscowości Georgetown w stanie Teksas (USA). W nocy wybuchł pożar w miejscowym kurorcie dla czworonogów - Ponderosa Pet Resort. Strażacy zareagowali błyskawicznie, ale wszystko sprzysięgło się przeciwko nim.Ponad dwudziesty strażaków walczyło z ogniem, który ogarnął budynek Ponderosa Pet Resort. Niestety, dym i płomienie okazały się zbyt silne, by szybko ugasić ogień.