Jeden z popularniejszych serwisów społecznościowych, gdzie zarejestrowani użytkownicy mogą umieszczać zdjęcia, dzielić się swoimi spostrzeżeniami, wydarzeniami z życia czy innymi wiadomościami.
Nieszczęśliwa historia suczki ma szczęśliwe zakończenie. Tomasz Manjura znalazł na drodze w Katowicach potrąconą suczkę z poważnymi obrażeniami wewnętrznymi. Szybko zabrał ją do weterynarza, gdzie się nią zaopiekowano. Później trafiła do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Katowicach, długo tam jednak nie zabawiła. Nowy dom znalazł się w ekspresowym tempie!
Pracownicy schroniska Washington County-Johnson przez 6 miesięcy zastanawiali się, dlaczego jeden z ich podopiecznych w ogóle się nie uśmiecha. Pies, który trafił do nich z ulicy cały czas miał smutną minę, w ogóle nie merdał ogonem. Obsługa robiła wszystko, co w ich mocy, aby rozweselić zwierzaka, jednak ten za nic nie chciał zacząć cieszyć się życiem. Wszystko zmieniło się, gdy zdjęcie psa trafiło do sieci. - Przez cały czas, kiedy był tutaj on był nieśmiały, bardzo zdystansowany... Wyglądało to tak, jakby nie miał osobowości - poiwedział Tammy Davis, dyrektor schroniska dla The Dodo. - On nie zachowywał się jak pies.
Niezwykła rzecz przydarzyła się dwóm psom, których właścicielką jest Julieta Firpo. Gdy jeden z czworonogów niefortunnie wpadł do basenu i potrzebował pomocy, nie było w pobliżu żadnego człowieka. Był natomiast szczeniak, młodsza suczka, która bez wahania postanowiła pomóc przyjaciółce. Nie było to jednak zadanie łatwe.
Shih tzu przebywał pod opieką 57-letniej mieszkanki Wielkiej Brytanii od szczenięcych lat. Pupil był jej oczkiem w głowie. Starała się robić wszystko, co mogła, by był szczęśliwy. Gdy trzy lata temu dowiedziała się o chorobie nowotworowej, była załamana. Wiedziała, że pewnym momencie przyjdzie jej podjąć bardzo trudną decyzję o uśpieniu psa. Po 3 latach walki z rakiem stało się jasne, że 14-letnia suczka nie ma szans na wyzdrowienie. Jedynym, co można było dla niej zrobić, to ulżyć jej w cierpieniach. Mimo świadomości tego, że prawdopodobnie prędzej czy później będzie musiała pogodzić się ze stratą czworonoga, Alison French była zdruzgotana tą informacją.
Rozpaczliwy miaukot niósł się po całym osiedlu. Zaniepokojeni przechodnie szybko zidentyfikowali jego źródło. Z okna na trzecim piętrze bloku wystawał kot.Nie wyglądał ani się nie wychylał. Wystawał. Zwierzę w jakiś sposób zdołało zaklinować się we framudze okna. Być może nieszczęście było wynikiem tego, że kot bardzo chciał wyjrzeć na zewnątrz przez uchylona framugę, ale przecenił swoją elastyczność.
Każdego dnia po polskich miastach błąkają się koty, które z różnych przyczyn utraciły dom. Niektóre uciekły, inne zostały wypędzone, bo "źle się zachowywały". Czasem koty po kryjomu wywozi się poza miasto, bo opieka nad nimi stała się zbyt trudna lub kosztowna. Ich los bywa dramatyczny. Nie musi jednak taki być - bezpańskim kotom można pomóc.Jeśli pozbawione domu koty mają pecha, dziczeją i już nigdy nie znajdują domu ani ludzkiej rodziny. Jeśli dopisuje im szczęście, trafiają do miejsc takich jak warszawskie Schronisko Na Paluchu.
Lora Boynton pracuje w Danbury Animal Control - urzędzie zajmującym się sprawami zwierząt w miasteczku Danbury w amerykańskim stanie Connecticut. Dogląda psów oczekujących na adopcję. Dzisiejszego ranka kobieta jak gdyby nigdy nic szła do pracy, gdy nagle zobaczyła leżącego na ziemi oposa. Był martwy... ale nie do końca.Lora, miłośniczka zwierząt i dzikiej przyrody, nie ma żadnych oporów przed dotykaniem martwych oposów. Regularnie usuwa z dróg martwe zwierzęta. Ranne stara się jak najszybciej dostarczyć do kliniki weterynaryjnej. Tym razem jednak czekała ją niespodzianka.
Mieszkańcy Krakowa preżyli tego ranka serię bliskich spotkań z dziką zwierzyną, i to bez opuszczania granic miasta. Telefony alarmowe zalały linie służb porządkowych. Po krótkim śledztwie wszystko stało się jasne: po Krakowie grasują łosie.Mieszkańcy początkowo sami nie byli pewni, co się dzieje. Od czasu do czasu jakieś duże zwierzę mignęło wśród zieleni i zaparkowanych samochodów. Ktoś napisał na Facebooku, że widział łosia w mieście. Początkowo trudno było temu dawać wiarę, ale w końcu stało się jasne, że to nie żarty.
W czwartkowy wieczór całe Clearwater na Florydzie martwiło się losem zwierząt, leczonych w klinice All Pet Care Hospital. Placówkę ogarnął pożar. Na szczęście strażacy szybko ruszyli do akcji. Uratowano gromadkę psiaków i wszystko miało się skończyć dobrze.Pożar w klinice dla zwierząt okazał się dość niewielki - paliło się trochę na zapleczu. Kilka psów jednak nawdychało się dymu i wymagało pilnej pomocy medycznej.
Pracownicy zoo w stanie Oregon (USA) chyba nie spodziewali się, że podbiją internet kilkoma postami na Facebooku. Okazało się jednak, że to możliwe. Wszystko dzięki zwierzętom i ich niezwykłym pomysłom, uchwyconym na wideo.Zaczęło się od niedźwiedzicy imieniem Takoda. Puchata samica cierpiała od czerwcowego upału, postanowiła więc zażyć kąpieli w dwóch wielkich baliach.
"Puszcza Karpacka czeka na swojego syna" - tak zaczęli przejmujący wpis na Facebooku pracownicy Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Wszyscy byli poruszeniu i mieli ku temu dobry powód. Na oczach zebranych i w obiektywie kamery działy się rzeczy niezwykłe.Wszystko zaczęło się w marcu tego roku. To wtedy we wsi Machowa samochód osobowy potrącił wilka. Zwierzę przeżyło zderzenie, ale było poważnie ranne. Szybko wezwano odpowiednie służby, które zdołały obezwładnić wilka.
Warszawskie Zoo świętuje nowy nabytek, a Internet już rozpływa się nad wyjątkowym urokiem egzotycznego zwierzątka. "Jej Rudość" przybyła ze Szwecji, ale wywodzi się z Dalekiego Wschodu."Jej Rudość" nazywa się Nanu i należy do gatunku, który nawet nazywa się słodko: pandka ruda. Trzeba jednak powiedzieć, że zwierzątko wcale nie przypomina pandy. Nanu wychowała się w ogrodzie zoologicznym Nordens Ark w Szwecji, a teraz przybyła do Warszawy. Nie jest to jednak tylko dyplomatyczna wizyta, lecz aranżowane małżeństwo.
Upały nie oszczędzają nikogo, a przy 30 stopniach Celsjusza wiele metod ochłodzenia organizmu na nic się nie zdaje. W takich warunkach trudno funkcjonować nie tylko ludziom, ale i zwierzętom wszelkich kształtów i rozmiarów. Na pomoc podopiecznym londyńskiego ogrodu zoologicznego ruszyli fryzjerzy. Internauci zachwycają się niezwykłym nagraniem.
Pracownicy schroniska KC Pet Project w Kansas City (USA) początkowo nie wiedzieli nawet, na co patrzą. Ich nowy podopieczny był chyba najbardziej skołtunionym psem na świcie. Ledwo przypominał czworonoga.Akcja ratunkowa Simona, jak nazwali pieska opiekunowie, została udokumentowana na TikToku organizacji KC Pet Project. Niesamowite nagranie ukazuje, jak Simon przeobraża się z najbardziej zaniedbanego psa świata w dorodnego i pełnego życia shih tzu.
Niesamowite nagranie zostało opublikowane na Facebooku. Dowodzi, że psy kochają nie tylko ludzi, ale też swoich pobratymców. Historia wzrusza do łez.Wszystko zaczęło się, gdy Laker, pies rasy golden retriever, miał trzy miesiące. Pies zachorował na padaczkę i cierpiał z powodu silnych ataków.- Laker miał drgawki i skurcze, wyglądało to fatalnie - napisał na Facebooku autor nagrania.
Osiedle na Wyżynach w Bydgoszczy stało się ostatnio areną konfliktu o bardzo niezwykłym podłożu. Nowy lokator mieszkania na parterze jednego z bloków budzi silne kontrowersje i opór wielu sąsiadów. Mimo to władze spółdzielni mieszkaniowej nie reagują - bo nie wiedzą jak.Wszystko zaczęło się parę miesięcy temu, gdy na balkonie jednego z mieszkań po raz pierwszy pojawił się i zaprezentował sąsiadom nowy lokator. Wzbudził wielkie zainteresowanie, ale też niemal od razu wiele kontrowersji.
Jarocińska Policja dokonała nietypowej interwencji. Tym razem nie chodziło o zwierzęta nachodzące ludzi, lecz odwrotnie: to ludzka głupota spowodowała krzywdę zwierzęcia. Mały lisek padł ofiarą wyrzuconego do lasu słoika.Komenda Powiatowa Policji w Jarocinie poinformowała o całym zdarzeniu na swoim profilu na Facebooku. Historia liska możesz posłużyć za przestrogę dla nas wszystkich.
Sammy nie jest zwykłym kotem. Co zaskakuje i smuci, to fakt, że kot ma już 19 lat i większość życia spędził w schronisku. Jego smutny los odmienił się jednak z dnia na dzień - dzięki rozgłosowi, jaki zwierzak zdobył w mediach społecznościowych.Wszystko zaczęło się, gdy pracownicy schroniska Cincinnati Animal CARE Humane Society postanowili wyprawić Sammy'emu urodziny.
Internauci kochają wyzwania, ale to jest wyjątkowo trudne. Cały świat głowi się nad zagadką niezwykłego zdjęcia. Czy Tobie uda się ją rozwiązać?Wszystko zaczęło się od niewinnego posta na Facebooku, opublikowanego przez Christinę Anderson. Internet oszalał na punkcie nietypowej zagadki.
Funkcjonariusze Policji w Ketrzynie myśleli, że to będzie zwykły środowy poranek. Nie przeczuwali, że służba zmusi ich lada chwila do niemałych poświęceń.Wszystko zaczęło się, gdy jeden z mieszkańców Kętrzyna zauważył stadko łabędzi, wyraźnie zagubione pośrodku asfaltowej jezdni.
Mary Lynn Whitacre oraz Ryan Washick mieszkają w Simpsonville w stanie Karolina Południowa (USA) wraz ze swoją uroczą suczką imieniem Rajah. Gdy psina uciekła w popłochu przed nagłym hukiem, nie mogli powstrzymać łez.Rajah bawiła się niewinnie na podwórku, gdy nagle powietrze rozdarł przeraźliwy hałas. Suczka wpadła w panikę, przeskoczyła płot i pognała przed siebie. Był wieczór, Rajah zniknęła w zapadającej ciemności.
Komisja Europejska wreszcie ogłosiła decyzję w sprawie chowu klatkowego na terenie państw należących do Unii Europejskiej. Czy nastał koniec "Epoki Klatek"?Polityka jest skomplikowana i każde słowo, gest i czyn stanowią przedmiot kontrowersji. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej decyzji Komisji Europejskiej, dotyczącej chowu klatkowego.
Kosiorowo to spokojna miejscowość pod Pułtuskiem. Niedawno jednak stała się areną krwawych zdarzeń. Rozkręcona spirala przemocy przyniosła rany mężczyźnie i śmierć bykowi.Co właściwie stało się w Kosiorowie? Jak dotąd nie udało się ustalić przyczyny tragedii. Wiadomo, że mężczyznę zaatakował byk.
Nie wiadomo dokładnie, jak doszło do zgubienia się Razzle'a, uroczego czarnego pinczera, należącego do mieszkającej wówczas w Teksasie szczęśliwej rodziny. Czy pies uciekł, czy zapodział się niechcący? Trudno powiedzieć - to było dziesięć lat temu!Dziś odyseja Razzle'a dobiega końca. Piesek odnalazł się na drugim końcu USA. Oddalił się od domu na ponad 2,5 tys. km.
To miał być zwykły dzień na przejściu granicznym w Medyce na Podkarpaciu. Celników zainteresowała jednak dziwna paczka, której mężczyzna jadący do Polski z Ukrainy nie oddał do oclenia. Jak się okazało, instynkt celników nie zawiódł.Nikt nie spodziewał się tego, co znajdowało się w tajemniczej paczce. Gdy celnicy ją otworzyli, z początku ogarnęło ich przerażenie.
Monty to uroczy labradoodle (krzyżówka labradora z pudelkiem). Przeżył szczęśliwych 10 lat u boku swego pana, Carlosa Fresco. Niestety, los nie był dla psiaka łaskawy. Zwierzę zachorowało na białaczkę.Choroba postępowała szybko, tak że Monty nie był już w stanie stać o własnych siłach. Carlos jednak nie miał zamiaru tak łatwo spisać przyjaciela na straty.
Wolontariusze z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) dostali informację o psinie, leżącej w rowie pod Lwówkiem Śląskim. Gdy przybyli na miejsce, nie mogli uwierzyć własnym oczom.Nawet działacze DIOZ, którzy niejedno widzieli, ledwo mogli uwierzyć w to, co widzą. Biedna sunia ledwo dyszała. Jej ciało gniło.
Gdyby nie zdjęcia, trudno byłoby uwierzyć w piekło, jakie kobieta zgotowała zwierzętom w samym centrum Warszawy.Organizacja Animal Rescue Patrol przybyła na miejsce w asyście Policji, Straży Miejskiej, Inspekcji Weterynaryjnej i przedstawicieli Urzędu Miasta. To, co zastali na miejscu, odebrało im mowę.