Wolontariusze z organizacji OTOZ Animals w Tczewie przeprowadzili w asyście policji interwencję, która poruszyła nawet najbardziej doświadczonych aktywistów. Pies w typie doga de bordeaux został znaleziony w opuszczonym mieszkaniu. Stan, w jakim go zastano, wskazywał na to, że nikt nie zajmował się nim od tygodni. Czworonóg ma ponad 20 kilogramów niedowagi. Od dawna konał z głodu.
Funkcjonariusze policji podczas pełnienia obowiązków służbowych w miejscowości leżącej w województwie pomorskim, znaleźli psa uwięzionego w stodole. Czworonóg był przywiązany do słupa, wokół którego leżało mnóstwo odchodów. Pies nie miał dostępu do wody ani jedzenia. Niestety, okazało się, że właściciel zaniedbanego zwierzęcia ma na sumieniu znacznie więcej niewinnych istot. Dla wielu z nich na pomoc było już za późno.
Do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Gnieźnie trafił pies w typie owczarka niemieckiego o imieniu Rex. Zwierzę zostało odebrane dotychczasowemu właścicielowi. Było w dramatycznym stanie, ledwo chodzące, obklejone własnymi odchodami. Ekipa specjalistów walczy o to, aby czworonóg ten miał jeszcze okazję zaznać życia bez bólu - zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego. Jednak już wiadomo, że będzie to długa i ciężka walka.
W Polsce startuje ANIMAL HELPER, czyli numer alarmowy 112 dla zwierząt. Od dzisiaj każdy może pobrać na swój telefon aplikację, która ma na celu ratowanie zdrowia i życia naszych braci mniejszych. Na wsparcie będą mogły liczyć zarówno domowe pupile, jak i zwierzęta gospodarskie oraz dzikie. Jak działa aplikacja i w jaki sposób możemy zgłosić przestępstwa dokonywane na zwierzętach?
Głośny płacz rozbrzmiewał zza ogrodzenia cmentarza. Żałosny jęk był nie do pomylenia z niczym innym. Niewinna istota, porzucona na pastwę losu, błagała o ratunek. Potrzebowała, żeby ktoś zainteresował się jej losem i ocalił od samotności.
Policjanci ze Świebodzic (woj. dolnośląskie) otrzymali wezwanie w sprawie znęcania się nad kotem. Kiedy przybyli na miejsce zdarzenia, zrozumieli, z jakim okrucieństwem mieli do czynienia. Leżący bez ruchu kocur był sparaliżowany bólem. Jego oprawca zniknął, jednak schronisko obiecuje, że nie puści mu tego płazem.
Przedstawiciele Fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych w asyście Powiatowego Lekarza Weterynarii, urzędników gminnych oraz policji przeprowadzili wyjątkowo trudną interwencję. Z pseudo-hotelu dla zwierząt znajdującego się w gminie Wieliszew odebrano dwanaście psów. Zwierzęta utrzymywane były w dramatycznych warunkach. Ta historia powinna być przestrogą dla każdego, komu zdarza się zostawiać swojego pupila pod opieką obcych ludzi.
Grzybiarz z okolic Aleksandrowa Łódzkiego planował spokojną przechadzkę po lesie. Zamiast tego, w trakcie wędrówki natknął się na podejrzanego człowieka. Kiedy mężczyzna zorientował się, że ktoś go obserwuje, natychmiast zaczął uciekać. W leśnych zaroślach zostawił szczenię, które nie miało szans na przetrwanie bez opieki. Trwają poszukiwania zwyrodnialca.
Gdzie jest Grzegorz Borys? To pytanie od kilkunastu dni zadaje sobie policja, żandarmeria wojskowa oraz miliony Polaków. Służby uczestniczą w obławie mającej na celu zatrzymanie 44-latka z Gdyni, podejrzanego o zabójstwo swojego 6-letniego synka Olusia. Niedawno na jaw wyszły kolejne szczegóły zbrodni. Okazało się, że Grzegorz Borys ma na rękach krew jeszcze jednego członka rodziny.
Zwierzęta mają swoje potrzeby, które zmieniają się wraz z kolejnymi etapami ich życia. Opieka nad nimi to obowiązek na lata. Niestety pewnej rodzinie wydawało się, że szczeniak będzie idealnym prezentem dla córki, jednak kiedy z małej kuleczki wyrósł na sporej wielkości psa, spisali go na straty. Suczka trafiła na łańcuch, a jej miejsce zastąpił shih tzu. Na lepsze warunki życia nie mogły liczyć także jej szczenięta.
Gmina Rokietnica w województwie podkarpackim jest kolejnym niechlubnym miejscem na mapie Polski, gdzie doszło do znęcania się nad zwierzęciem. Sprawcą cierpienia wyrządzonego kociakowi okazała się osoba małoletnia. 14-latek wrzucił go do studzienki kanalizacyjnej, a następnie ciskał w uwięzione zwierzę cegłami. Nastolatek odpowie za swój czyn przed sądem rodzinnym.
Błąkający się pies rasy husky syberyjski został złapany i przewieziony do lecznicy dla zwierząt. Po zeskanowaniu chipa stało się jasne, dlaczego jest tak przerażony i nieufny wobec ludzi. Okazało się, że rasowy pupil wcale nie zaginął właścicielowi. Trop prowadził do laboratorium prowadzącego eksperymenty na zwierzętach.
Święto Zmarłych coraz bliżej, a na cmentarzach pojawia się coraz więcej osób odwiedzających swoich bliskich. Okazuje się, że dla wielu Polaków posprzątany grób jest znacznie ważniejszy niż życie bezbronnych istot. Ktoś wrzucił do cmentarnego wychodka trzy maleńkie czworonogi. Zwierzęta piszczały błagając o pomoc. Pomimo tłumów na cmentarzu, na rozpaczliwe łkanie zareagowała tylko jedna osoba.
W ręce ludzi zajmujących się pomocą dla porzuconych zwierząt trafił zaniedbany york w sędziwym wieku. Ktoś zostawił go w kartonie pod śmietnikiem na leśnym parkingu w okolicach Rawicza. Aktywiści proszą o pomoc każdego, kto może mieć jakiekolwiek informacje umożliwiające ustalenie tożsamości osoby, która tak potraktowała bezbronnego czworonoga. Na szczęście w miejscu, w którym został porzucony pies, jest monitoring.
Na jednej z kamer miejskiego monitoringu została nagrana kobieta, która porzuciła swojego psa w parku miejskim. Właścicielka czworonoga wjechała luksusowym autem na parking, zaprowadziła swojego pupila w alejkę, po czym sama wróciła do auta i odjechała. Lokalni aktywiści zajmujący się ochroną praw zwierząt zrobili wszystko, aby ustalić tożsamość kobiety.
Służby specjalne zatrzymały trzynastu członków gangu odpowiedzialnego za handel pseudorasowymi psami. Wśród nich był lekarz weterynarii, który podpisywał się pod dokumentami świadczącymi o dobrym stanie zdrowia zwierząt. Sfałszowana dokumentacja znacznie odbiegała od rzeczywistości. Gdyby nie skargi klientów sklepu zoologicznego, w którym sprzedawano pupile, los 400 psów i kotów pozostałby nieznany.
Kobieta sprzątająca klatki schodowe na jedynym z olsztyńskich osiedli usłyszała niepokojący dźwięk dochodzący z jednej z wiatek śmietnikowych. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, kto jest autorem odgłosów, natychmiast wezwała specjalistów. Biedna istota potrzebowała profesjonalnej pomocy.
Pewien mieszkaniec Gdańska wracając do swojego mieszkania, natknął się na akwarium zostawione pod śmietnikiem. Mężczyzna uznał, że wykorzysta ten zbiornik jako nowe lokum dla swoich rybek. Szybko pożałował tej decyzji. Kiedy wszedł ze swoim znaleziskiem do klatki schodowej, zdał sobie sprawę z tego, że w środku znajduje się jadowite zwierzę. Przerażony akwarysta uciekł, a o interwencję poproszono specjalistów ze straży miejskiej.
Kilka dni temu kobieta spacerująca z psem wzdłuż polnej drogi, we wsi Wilkowie znajdującej się w województwie dolnośląskim, natknęła się na makabryczny widok. Ktoś wyrzucił w plastikowym worku sześć nowo narodzonych kociąt. Zdarzenie to mocno wstrząsnęło wieloma okolicznymi mieszkańcami, którzy usiłują za wszelką cenę znaleźć człowieka, który skazał niewinne istoty na niewyobrażalne cierpienie.
W jednym z mieszkań w Wałbrzychu doszło do awantury pomiędzy parą. 30-latek pokłócił się z dziewczyną, ponieważ nie dopilnowała swojego zwierzaka. Mężczyzna był tak wściekły, że szybko przeszedł do przemocy fizycznej, a następnie sięgnął po nóż. Wiedział, że nic tak nie zaboli jego partnerki, jak krzywda wyrządzona jej psu. Przybyli na miejsce policjanci od razu zauważyli na klatce schodowej krew oraz nóż ze śladami zwierzęcej sierści.
Właścicielka pięciu psów i jednego kota zaufała petsitterce znalezionej w Internecie. Kiedy wróciła przedwcześnie do domu, jej oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Nie mogła uwierzyć w okrucieństwo, które rozegrało się przed jej oczami. Musiała natychmiast pojechać do weterynarza.
Przechodnie zobaczyli łamiący serce widok. Przed sklepem sieci Lidl w Zambrowie (woj. podlaskie) młodzież natknęła się na okaleczoną sunię. Jej grzbiet był wygolony, żeby na obolałej skórze napisać czerwonym markerem niecenzuralne polityczne hasło. Przeprowadzono interwencję, a sprawa skończyła w sądzie. Właściciel nie okazuje skruchy, psa uznaje za swoją własność.
Na jaw wyszedł kolejny przypadek bestialskiego znęcania się nad zwierzętami. Tym razem makabryczne wydarzenia, w wyniku których ucierpiało sześć kotów, miały miejsce w Radomiu. Zwierzęta męczyły się miesiącami. Niestety po wielu dniach cierpienia stało się najgorsze. Miłośnicy zwierząt nie mogą uwierzyć, jakim człowiekiem trzeba być, by tak potraktować bezbronne stworzenia.
Trzech mężczyzn wybrało się na ryby. Zamiast relaksu i weekendu wypełnionego wędkowaniem, czekała ich jednak stresująca walka o życie i o sprawiedliwość. Na moście przebiegającym przez rzekę zauważyli zatrzymujące się auto. Kierowca wyszedł z pojazdu i bez zawahania wrzucił do wody zwierzę, które trzymał w rękach. Odjechał z piskiem opon, kiedy wędkarze popędzili, żeby pomóc tonącemu stworzeniu.
Porzucanie niechcianych zwierząt to zaskakująco powszechny proceder, w wyniku którego cierpi wiele niewinnych istot. Kolejnymi ofiarami bestialskiego traktowania żywych stworzeń padły trzy kocięta. Zwierzaki zostały znalezione przypadkiem przez grupę nastolatków. Ktoś zamknął je w pudełkach po butach, które zostawił w pełnym słońcu.
Pod Olsztynem, w lesie w miejscowości Kudypy żona leśniczego znalazła kota z założonym cewnikiem i wenflonem. Okazało się, że czworonóg został porzucony przez Ryszarda R., który nie chciał pokrywać kosztów związanych z leczeniem zwierzęcia. Żonie powiedział, że ich pupil został uśpiony. Wczoraj, Sąd Rejonowy w Olsztynie uznał mężczyznę za winnego popełnienia czynu znęcania się nad zwierzętami.
W zeszłym miesiącu, w Nowym Sączu w śmietniku przy ulicy Zamenhofa znaleziono cztery szczeniaki. Ktoś wrzucił je tam, wsadzając je przedtem do plastikowego worka. Jeden z piesków przez długi czas walczył o życie. Niestety, kilka dni temu okazało się, że to nie koniec dramatu. Oprawca, tym razem do kontenera na śmieci, wrzucił coś jeszcze. Aktywiści błagają o pomoc w ustaleniu tożsamości osoby, która potraktowała żyjące istoty w tak bestialski sposób.
Kolejny przypadek bestialskiego traktowania zwierząt wyszedł na jaw. Wolontariusze z Ekostraży interweniowali w niewielkiej miejscowości, położonej w województwie śląskim. Zaledwie roczny pies żył tam w budzie na łańcuchu. Uprząż boleśnie wrastała mu w szyję. Podczas gdy rana gniła, rozwijały się w niej larwy much. Właściciel czworonoga stwierdził, że nie zauważył żadnych oznak świadczących o złym stanie zdrowia zwierzęcia.