Święta lada moment, dlatego warto pomyśleć o upominkach dla rodziny i znajomych. I choć chcemy spełniać marzenia naszych najbliższych, z pewnych prezentów powinniśmy zrezygnować. Jeżeli zależy Ci na powiększeniu rodziny o czworonożnego przyjaciela, to zaczekasz do stycznia. W odpowiedzi na trend związany z uprzedmiatawianiem psów, kotów i innych małych zwierzątek wstrzymano adopcje w większości schronisk. „Żywy prezent” to jeden z najgorszych pomysłów, na jakie można wpaść, a relacje wolontariuszy i pracowników schronisk pokazują, jak aktualny jest to problem.
Alva to pies, który nie ma za sobą łatwej przeszłości. Los doświadczył ją nie tylko niewłaściwym traktowaniem przez ludzi, ale też poważnym zwyrodnieniem, które wpływa na jej funkcjonowanie. Gdy wszyscy pracownicy schroniska myśleli, że czworonóg resztę swoich dni spędzi pod ich opieką, znalazł się mężczyzna, który nie poddał się bez walki o zaakceptowanie przez zwierzę.
Nazywają je czworonożnymi przyjaciółmi, ale do czasu. Porzucone zwierzęta zimą to stale powracający problem, o czym przypominają pracownicy schronisk, weterynarze oraz stróżowie prawa. Nawet 3 godziny na mrozie i przy silnych opadach śniegu mogły spędzić dwa psy, które zauważyli mieszkańcy Pomorza. Właściciel upewnił się, że niechciane pupile nie wrócą do domu. Uniemożliwiała im to ciężka paleta, do której zostały przywiązane pod sklepem.
Na nietypowe znalezisko natknęli się pracownicy schroniska dla zwierząt. Personel ujawnił, co znajdowało się wewnątrz paczki zaadresowanej do maskotki placówki, psa imieniem Lupo. Nadawca dołączył list oraz zdjęcie ukochanego psa, którego życie niestety dobiegło już końca. To w jego intencji zdecydował się skontaktować z wolontariuszami.
Odwiedzająca placówkę kobieta rozpłakała się na widok pitbulla, który od siedmiu lat zamieszkiwał jeden ze schroniskowych boksów. Powodem tak emocjonalnej reakcji ze strony nieznajomej bynajmniej nie był smutny wyraz pyska pupila. Ozdoba zawiązana na szyi suczki znaczyła dla niej więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Personel również nie mógł pohamować łez, kiedy poznał historię pomarańczowej bandany.
Suczka przejechała tysiące kilometrów, aby zostać adoptowana, jednak nowa rodzina nie miała wystarczającym pokładów cierpliwości, by zaakceptować nowego członka rodziny. Po 4 godzinach Matilda została oszukana i znów stała się bezdomna. Pracownicy schroniska nie potrafią zrozumieć, czym pies zawinił w oczach nowych właścicieli.
Schronisko dla Zwierząt w Brodnicy “Reksio” przyjęło pod opiekę młodego psa, któremu życie uratował dzielnicowy z Dąbrowy Biskupiej (woj. kujawsko-pomorskie). Organizacja od dłuższego czasu miała wątpliwości co do uczciwości właścicieli wyadoptowanego zwierzęcia. Chociaż zapewniano, że pitbull ma świetne warunki bytowe, tak było tylko w teorii. Jego właściciel nie powinien przebywać na wolności.
Kundelek, który przyszedł na świat z wadą wrodzoną, nie zasłużył na taki los. Suczka została porzucona w ciasnej klatce na ulicy i czekała, aż ktoś się nią zainteresuje. Towarzyszył jej brudny koc i piłka, które miały odciągnąć jej uwagę od zgiełku panującego na ulicach miasta. Chociaż obok krążyli przechodnie, nikt nie wiedział, jak ją uratować. W końcu los miał się do niej uśmiechnąć, jednak złamane serce będzie goić się długo.
W ciągu zaledwie jednego dnia świat 14-letniego kocurka imieniem Bud stanął na głowie. Zwierzę opuściło swojego dotychczasowego opiekuna i zostało zmuszone do przeprowadzki do schroniska. Pierwsze tygodnie były ciężkie, jednak z czasem mruczek znalazł nowe powołanie. Wystarczy spojrzeć, gdzie przesiaduje całymi dniami, by zrozumieć podprogowy przekaz.
Głośny płacz rozbrzmiewał zza ogrodzenia cmentarza. Żałosny jęk był nie do pomylenia z niczym innym. Niewinna istota, porzucona na pastwę losu, błagała o ratunek. Potrzebowała, żeby ktoś zainteresował się jej losem i ocalił od samotności.
Jego pełen desperacji płacz zagłuszał lejący deszcz. To była ostatnia szansa na ratunek dla wygłodniałego kociaka, który zgubił się z dala od rodziny. Zwierzę powoli zaczynało tracić siłę do walki, kiedy na jego drodze pojawiła się ona. Wiedziała, co zrobić i nie wahała się ani przez chwilę.
Sunia i jej gromadka szczeniąt siedziały w zamkniętej, zardzewiałej klatce i liczyły na ratunek. Gdyby nie pracownik budowy, ich koszmar mógłby skończyć się tragedią. Nikt nie wie, jak długo psy były zamknięte w pułapce i jak niewiele brakowało, żeby nie wyszły z niej żywo.
Każdy pracownik schroniska potwierdzi, że potencjalni opiekunowie, którzy przybywają na miejsce, najczęściej decydują się na młode zwierzęta. Najwięcej czasu w oczekiwaniu na nowy dom spędzają starsi i schorowani podopieczni, bowiem opieka nad nimi bywa bardziej wymagająca. Niestety zdarzają się przypadki, że właściciele nie bacząc na okoliczności, porzucają swoje zwierzęta, nawet te w podeszłym wieku i wymagające leczenia. Tak stało się i tym razem.
Pies imieniem Sampson opuścił schronisko, ale nie oznacza to, że znalazł dom na stałe. Zaledwie tydzień później wrócił do dobrze znanego boksu, gdyż jego rodzinie zabrakło cierpliwości. Zbyt pochopna adopcja opierająca się na emocjonalnym podejściu do zwierząt skończyła się wprost tragicznie, czego dowodem jest nagranie ukazujące rozpacz niechcianego pupila.
Uciekająca przed wojną w Ukrainie rodzina nie miała innego wyjścia - podczas przeprowadzki na inny kontynent była zmuszona rozstać się ze swoim ukochanym psem. Aby zagwarantować zwierzęciu możliwie jak najbardziej szczęśliwe życie, powierzyli pupila swojemu dobremu przyjacielowi. Obdarzali go pełnią zaufania i liczyli, że oddają psiaka w dobre ręce. Jeszcze nie wiedzieli, że tej decyzji będą żałować do końca życia.
Los nie oszczędzał psiaka o imieniu Lenny. Czworonóg z jednego schroniska trafił do drugiego. Na skutek wieloletniego zaniedbania miał problem ze skołtunioną sierścią, która utrudniała mu codzienne funkcjonowanie. Mimo że powinien otrzymać pomoc dużo wcześniej, dopiero wolontariusze o wielkim sercu uwolnili go od ciężaru zmatowiałego futra. Kiedy zobaczyli, co skrywało się pod kupą kołtunów, nie mogli uwierzyć.
Kiedy po raz pierwszy personel schroniska spojrzał w jego oczy, stało się dla nich jasne, że to wyjątkowy kot. Nigdy w życiu nie widzieli tak wyjątkowego spojrzenia. Kociak wyglądał jak postać z kreskówki. Chociaż jego życie nie było usłane różami, jego opiekunowie postarali się, żeby w schronisku znalazł bezpieczną przystań.
Kamery monitoringu przyłapały kobietę, która zatrzymała samochód pod siedzibą organizacji zajmującej się ratowaniem zwierząt. Żar lał się z nieba, a asfalt dosłownie topił się pod stopami, a jednak rekordowo wysokie temperatury nie powstrzymały sprawczyni przed pozostawieniem tam psa. Bez próby skontaktowania się z pracownikami zostawiła psiego staruszka pod schroniskiem po godzinach pracy placówki. Scena zarejestrowana na filmie budzi wiele skrajnych emocji.
Dwie kotki zostały porzucone przed siedzibą schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wydawać by się mogło, że widok kolejnych pupili zezłości wolontariuszy, a jednak treść notatki pozostawionej przy transporterze wywołała nieco odmienną reakcję u pracowników placówki. Przekaz płynący z listu od poprzedniej opiekunki wzruszył aktywistów. Wnioskując po słowach wyrytych na transporterze, musiała ona dokonać bolesnego wyboru.
To miał być dzień jak każdy inny, jednakże los miał inne plany wobec pracownicy ośrodka adopcyjnego dla zwierząt. Kiedy tylko przekroczyła próg schroniska, natychmiast dostrzegła cień czekający tuż przed drzwiami wejściowymi. Ktoś potrzebował jej pomocy, jednak nie był to jeden z jej futrzastych podopiecznych. Rozpoczęła się walka z czasem – zabiedzony psiak potrzebował pilnej pomocy.
Chory kociak nie miał łatwego życia. Jego los zależał od łaski hodowcy, któremu nie zależało na jego dobrostanie. Liczyły się tylko pieniądze, które mężczyzna mógł dostać za niego od kupujących. Kiedy uznał, że życie kociaka nie jest nic warte, udał się z nim do schroniska, żeby pozbyć się go na zawsze. Słysząc słowa mężczyzny, personel placówki oniemiał. Z taką bezdusznością nie mieli do czynienia w całej swojej karierze.
Akt ludzkiego okrucieństwa naznaczył życie kotki na zawsze. Jej historię można nazwać opowieścią o największej zdradzie, jakiej kiedykolwiek może zostać poddana niewinna dusza na czterech łapach. Spędziła długie lata z właścicielem, kochając go i obdarzając bezgranicznym zaufaniem. Kiedy tylko pojawiły się trudności, 17-letnia schorowana kotka trafiła na bruk, zupełnie jakby była jedynie bezwartościowym przedmiotem, a nie czującą istotą.
Mijały dni, tygodnie, aż w końcu rok. Młoda sunia o smutnych oczach znosiła samotność w schronisku. Była kolejnym zapomnianym psem, marzącym o ciepłym domu, który pozostawał tylko w jej wyobraźni. Jednak los w końcu się do niej uśmiechnął. Przeznaczenie postawiło na jej drodze miłośników zwierząt, ludzi gotowych dać jej nową nadzieję. Kiedyś zawiódł ją los i ludzie, ale mimo wszystkich doświadczeń, które przyszło jej przetrwać, w sercu nadal tliła się iskierka nadziei. Była gotowa dać kolejną szansę, gotowa znów zaufać.
Przywiązanie zwierzaka domowego do opiekunów przechodzi czasem ludzkie pojęcie. Niektóre psy lub koty tak bardzo potrafią zżyć się z domownikami, że po ich stracie nie są nawet w stanie normalnie funkcjonować. Swoją tęsknotę i rozpacz pokazują w różny sposób. Ten czworonóg dosadnie pokazywał, że nie pragnie niczego bardziej, jak wrócić do swoich ukochanych ludzi.
Młody psiak błąkał się w okolicy schroniska dla zwierząt. Nie wiedzieli, skąd się wziął i czy do kogoś należy. Kiedy podeszli bliżej, zorientowali się, że pies ma przy sobie zabrudzoną karteczkę. Wzruszający list dokładnie wytłumaczył, dlaczego szczeniak znalazł się na ulicy.
Znaleziono ją na zewnątrz, była w opłakanym stanie. Szylkretowa kotka samotnie przemierzała ulice, szukając domu. Kotka w swoim życiu ciężko pracowała, w swojej wieloletniej karierze pomogła wielu pacjentom. Chociaż ludzie wiele jej zawdzięczali, nie mieli oporów przed pozbyciem się jej, kiedy nie była już potrzebna.
Śmierć ukochanego zwierzęcia jest ogromnym przeżyciem dla właściciela, ale żal i smutek związany z utratą człowieka, który w oczach domowego pupila jest całym jego światem, to bez porównania trudniejsze doświadczenie. Psy nie tylko czują, lecz także cierpią, co można zaobserwować na przykładzie niewielkiego kundelka imieniem Twix. Po odejściu ukochanego opiekuna nikt ze wsi nie zainteresował się dalszym losem osieroconego czworonoga. Skupiając się wyłącznie na własnych sprawach, pozwolili na to, by zwierzę podupadło na zdrowiu.
Pies spędził 500 dni w schronisku, czekając na rodzinę, która go pokocha. Kiedy inne psy opuszczały mury ośrodka, on nie ruszał się z miejsca. Chociaż był kochającym psiakiem, nikt nie chciał zwrócić na niego uwagi. Los się do niego uśmiechnął, kiedy w końcu znalazła się rodzina, która obiecała zapewnić mu dom na całe życie. Miał być w końcu szczęśliwy, ale ludzie nie dotrzymali słowa.