Po blisko trzech miesiącach od opublikowania nagrania dokumentującego skandaliczne zachowanie byłego senatora Prawa i Sprawiedliwości Waldemara B., nie milknie echo sprawy rzekomego znęcania się nad zwierzętami. Pracownicy kościerzyńskiego schroniska dla zwierząt przekazali druzgocące wieści w sprawie Hazara.Gwoli przypomnienia, jak wynika z upublicznionego materiału filmowego, były polityk z Kościerzyny przywiązał psa do haka samochodowego i wlókł go po asfalcie na oczach innych kierowców. O bulwersującej sytuacji powiadomiono policję, która już następnego dnia przeprowadziła oględziny posesji należącej do byłego już polityka w celu ustalenia stanu zdrowia zwierząt. Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze znaleźli zwłoki zwierzęcia na podwórku. W obliczu dokonanej zbrodni zadecydowano o natychmiastowym odebraniu drugiego psa należącego do byłego senatora Prawa i Sprawiedliwości. Tym samym pupil o imieniu Hazar trafił do Fundacji „Animalsi” Schronisko dla Zwierząt w Kościerzynie.
Na popularnym lotnisku podniesiono alarm z powodu przypuszczeń, że jeden z pasażerów ma w bagażu materiały wybuchowe. Jak się okazało, prowokatorką fałszywego alarmu była 71-letnia kobieta, której zebrało się na żarty. Seniorka została zatrzymana przez funkcjonariuszy z Placówki Straży Granicznej w Poznaniu – Ławicy i surowo ukarana.Do zdarzenia doszło w ubiegły poniedziałek. Podczas odprawy pasażerów lecących z Poznania do Dubrownika starsza kobieta żartobliwie powiedziała pracownikom lotniska, że w swoim bagażu "oprócz bomby nie ma nic więcej".
Joe Biden poinformował na Twitterze o osobistej tragedii, która dotknęła nie tylko jego, ale całą rodzinę prezydencką. Wczoraj zmarł ukochany pies Bidenów, Champ. Internauci zasypują prezydenta kondolencjami.Champ był owczarkiem niemieckim i oczkiem w głowie prezydenckiej rodziny. Dożył słusznego wieku trzynastu lat i zmarł z przyczyn naturalnych, spokojnie, we śnie.
To miały być spokojny wieczór w Warszawie nad Wisłą. Słońce, lekki wietrzyk, szum roślinności i pokrzykiwanie ptaków. Nagle idylliczna scena zmieniła się w koszmar, a powietrze przeszył wrzask.To krzyczała zrozpaczona kobieta. Biegła wzdłuż brzegu Wisły i wołała nieskładnie o pomoc. Była roztrzęsiona, wyraźnie doznała szoku. Przechodnie od razu zorientowali się, że stało się coś strasznego.
Ten mecz miał rozstrzygnąć losy obu drużyn i wszyscy byli podenerwowani. Kibice wykrzykiwali przyśpiewki, piłkarze dawali z siebie wszystko. Nagle rozległ się przeraźliwy gwizd sędziego. Mecz wstrzymano w jednej sekundzie.Początkowo piłkarze boliwijskich drużyn National de Potosi oraz The Strongest nie rozumieli, co się dzieje i dlaczego sędzie zabrania im kontynuowania rozgrywki. Już po chwili powód stał się jednak jasny.
Pewna panna młoda nie spodziewała się tego, jaka niespodzianka czeka ją w dniu zawarcia związku małżeńskiego. W trakcie wygłaszania przysięg małżeńskich do kościoła wpadł niezapowiedziany gość, który we wspaniały sposób urozmaicił uroczystość. Czy istnieje coś gorszego, niż przerwany ślub? Okazuje się, że nagła zmiana w planach uroczystości nie zawsze wynika ze złych intencji i może mieć pozytywne strony. Niewątpliwie zaślubiny Matheusa i Marilli z brazylijskiego miasta Sao Paulo zapadną zaproszonym gościom na długie lata w pamięci.
Dantejskie sceny na północy Polski. We wsi pod Słupskiem doszło do makabrycznej zbrodni, w wyniku której życie stracił pies. Policjanci z lokalnej komendy szybko weszli w posiadanie owej informacji i ruszyli na miejsce, aby potwierdzić zgłoszenie i aresztować osobę odpowiedzialną za przestępstwo przeciwko zwierzęciu.Funkcjonariusze zostali powiadomieni o tym, że 37-letni mieszkaniec Dębnicy Kaszubskiej brutalnie zabił, a następnie zakopał swojego psa.
Nie da się ukryć - filmiki ze zwierzakami są jednymi z najczęściej oglądanych przez internatów. Największą popularnością cieszą się zabawne czworonogi, których dziwne nawyki potrafią zaskoczyć i rozśmieszyć widzów. Tym razem prezentujemy przed Wami wymarzonego towarzysza do oglądania rozgrywek sportowych, który dosłownie oszalał na punkcie piłki nożnej! Sposób, w jaki zwierzaki oglądają telewizję wydaje się być nieco inny od tego, do którego przyzwyczajeni są ludzie. Psy czy koty podchodzą bardzo blisko ekranu i z zapałem obserwują każdy ruch wyświetlany na monitorze.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, do jakich potworności są zdolni, dopóki nie da im się do tego sposobności. Przekonali się o tym inspektorzy dolnośląskiej organizacji pożytku publicznego EKOSTRAŻ. Otrzymali oni zgłoszenie dotyczące psa trzymanego w dramatycznych warunkach na jednej z najbogatszych wsi pod Wrocławiem. Po przybyciu na miejsce ujrzano zaledwie 5-kilogramowego pupila, który pozostawał bez schronienia na opuszczonej po śmierci pana posesji. Trząsł się ze strachu, kuląc na prowizorycznym posłaniu.
Jak donosi zarząd Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu, późną nocą z 14 na 15 czerwca został skradziony ze schroniska jeden z czworonożnych podopiecznych. W komunikacie zaznaczono, że sprawcy doskonale wiedzieli, jak ominąć monitoring. Wrocławskie schronisko dla zwierząt przy ulicy Ślazowej zwraca się z prośbą o pomoc w ustaleniu pobytu psa, który został skradziony z placówki.
W Kielcach wybuchła afera wokół bulwersującego zachowania kierowcy seata. Jak wynika z relacji świadków, mężczyzna pędził jak wariat na ul. Sienkiewicza. Nie zatrzymał go nawet spacerujący pies. Wystarczył ułamek sekundy, aby stało się najgorsze. O dramatycznym zdarzeniu poinformowano na mediach społecznościowych. Admin jednej z grup zrzeszających lokalną społeczność postanowił nagłośnić sprawę, publikując w sieci zdjęcie sprawcy,
Czy pies i kot mieszkający w zgodzie pod jednym dachem to kombinacja, która ma szansę na sukces? To zależy. Okazuje się, że dla przedstawicieli dwóch najpopularniejszych zwierzaków domowych każdy powód jest dobry, by sprowokować sprzeczkę - nawet puszczanie gazów!Nie ma się co oszukiwać - każdy z nas puszcza bąki, choć się do tego nie przyznaje. Psy nie są w tym przypadku ewenementami. Potwierdzą to liczni właściciele, którzy niejednokrotnie zatykali nos, chcąc uchronić się przed wdychaniem śmierdzących gazów. A jak w tej sytuacji mogą poradzić sobie inne zwierzaki? Pewien kot zna idealny sposób, jak postawić smrodliwych koleżków do pionu i udzielić mu niezapomnianej reprymendy.
Mieszkańcy kanadyjskiego miasteczka Kitchener nie mogli uwierzyć własnym oczom. Mężczyzna jechał po ulicy na motorze, do którego uwiązany był skrajnie wyczerpany pies. Psiak potykał się i szorował brzuchem po ziemi, na asfalcie widać było ślady krwi.Pierwsza zareagowała Miranda Godin, która akurat wracała samochodem ze sklepu spożywczego. - Widać było, że pies jest w fatalnym stanie - opowiada kobieta w wywiadzie dla stacji CTV News. - Ledwie dyszał, wymiotował z wycieńczenia i krwawił. Podjechałam bliżej, opuściłam szybę i zawołałam do tego faceta, że jego pies szoruje po ziemi. Tylko odwrócił głowę.
63-letnia Charmaine Keevy oraz jamnik o imieniu Georgie wyszli na przechadzkę. W pewnej chwili pies zaczął ciągnąć kobietę w stronę kanału burzowego, a po chwili głośno wyć i szczekać. Właścicielka początkowo myślała, że powodem dziwnego zachowania zwierzęcia jest kot, ale kiedy ze środka zaczęło dobiegać ciche kwilenie, zrozumiała, że we wnętrzu studzienki znajduje się dziecko.Tego dnia Charmaine Keevy, mieszkająca na przedmieściach Port Elizabeth w Południowej Afryce, postanowiła obrać inną trasę spacerową niż zazwyczaj. W świetle późniejszych wydarzeń zdała sobie sprawę, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo.
Meksyk żyje dziś niezwykłymi wydarzeniami, do jakich doszło w miejscowości Santa Maria Zacatepec w stanie Puebla. Dziura w ziemi błyskawicznie rośnie, stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla całej społeczności. Są pierwsze ofiary - dwa niewinne psy wpadły w otchłań.Ludzie z Santa Maria Zacatepec nie mogli uwierzyć, gdy ziemia w jednej chwili rozwarła im się pod nogami, tworząc groźne zapadlisko. Początkowo dziura miała 10 średnicy, ale szybko rosła. Dziś, w miesiąc po otwarciu się zapadliska, przepaść ma już 124 m szerokości. Mieszkańcy drżą o los swych rodzin i domów. Jeśli tak dalej pójdzie, zapadlisko może pochłonąć całe miasteczko.
Przez Polskę przewala się fala upałów. Policja już apelowała do wszystkich rodziców i właścicieli psów, by nie zostawiali dzieci ani czworonogów w samochodach na słońcu, bo to dla nich śmiertelnie niebezpieczne. Czy sytuacja, do której doszło w Gnieźnie, świadczy o tym, że Polacy wzięli sobie apel Policji do serc?W Gnieźnie przy ul. Św. Wojciecha stanął kamper. Początkowo nie budził niczyjego zainteresowania, a czasem jednak przechodnie dostrzegli, że w środku siedzą dwa psy, a kierowcy nigdzie nie widać.
W czwartkowy wieczór całe Clearwater na Florydzie martwiło się losem zwierząt, leczonych w klinice All Pet Care Hospital. Placówkę ogarnął pożar. Na szczęście strażacy szybko ruszyli do akcji. Uratowano gromadkę psiaków i wszystko miało się skończyć dobrze.Pożar w klinice dla zwierząt okazał się dość niewielki - paliło się trochę na zapleczu. Kilka psów jednak nawdychało się dymu i wymagało pilnej pomocy medycznej.
Wezwani na miejsce wolontariusze z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (oddział Kielce) wprost zdębieli, gdy ujrzeli, co dzieje się w jednym z gospodarstw w powiecie koneckim.To wyglądało jak prawdziwa psiarnia, ale powstała z przypadku i niechcący. Po obejściu plątało się 21 psów w stanie zaniedbania i niedożywienia. Pośród zwierząt stał gospodarz i rozkładał ręce.
Wolontariusze z Towarzystwa Na Rzecz Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt z Rhode Island (RISPCA) nie mogli uwierzyć, gdy przybyli do pięknego domu w East Greenwich. Piątka psiaków błąkała się po terenie bez dostępu do wody. Upał sięgał 33 stopni Celsjusza.RISPCA zareagowała na informację dostarczoną przez przechodniów. Ludzie zauważyli psy, ledwo dyszące na upale. Poidła zdawały się być zupełnie puste, śmieci walały się przy tylnych drzwiach, dom sprawiał wrażenie opuszczonego. Tylko zwierzęta trwały na posterunku.
Mrożące krew w żyłach chwile przeżył mężczyzna, wyprowadzający swego psa w londyńskim Bushy Park. Jego pupila zaatakował potężny jeleń.Bushy Park to rozległe zielone tereny pod stolicą Wielkiej Brytanii. To raj dla osób spragnionych kontaktu z przyrodą i odpoczynku od zgiełku metropolii. Bushy Park szczególnie kochają właściciele psów. Zwierzęta mogą tam swobodnie hasać. Nie zawsze jednak spacer po parku jest przyjemny. Przekonał się o tym właściciel psa, który padł ofiarą ataku dzikiego zwierzęcia.
Emily Bray, badaczka z Uniwersytetu w Arizonie, prowadzi przełomowe badania nad zachowaniem psów. Jej obserwacje dowodzą czegoś niezwykłego. Psia miłość do człowieka i wierność może być wrodzona, a nie wyuczona.Doktor Bray zajmuje się analizą podatności szczeniąt na naukę, trening i interakcję z ludźmi. W swych ostatnich badaniach sprawdzała predyspozycje do współpracy z ludźmi u zaledwie 8-tygodniowych szczeniąt, które nigdy wcześniej nie miały z nimi kontaktu. Wyniki eksperymentów są zaskakujące.
To może przydarzyć się każdemu kierowcy. Każdy, kto jedzie autem przez leśną drogę, zwłaszcza nocą i latem, gdy bujna roślinność ogranicza widok, narażony jest na stłuczkę z dzikim zwierzęciem. Co robić, kiedy potrąciliśmy np. jelenia?Zaczyna się sezon działkowo-grillowo-wypoczynkowy. Covid wreszcie ustępuje i prawdopodobnie będziemy mogli spędzić nadchodzące lato normalnie, tzn. na wakacjach w tej czy innej formie. Zwiększone natężenie ruchu na drogach wiejskich, leśnych, polnych itp. oznacza zwiększone ryzyko stłuczek z udziałem dzikich zwierząt.
Członkowie Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt ujawnili szczegóły niedawno przeprowadzonej interwencji. Dotyczyła ona psa odebranego spod opieki patologicznych alkoholików, którzy w obecności wolontariuszy bez zażenowania załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne. Jak wynika z relacji opublikowanej na mediach społecznościowych, w piątek, 4 czerwca inspektorzy odebrali zaniedbanego psa spod opieki właścicielki. W trakcie interwencji kobieta była ewidentnie pod wpływem alkoholu, o czym świadczyła m.in. zaburzona koordynacja ruchowa.
Czy kojarzycie jeden z najnowszych trendów na TikToku, który polega na zestawieniu zdjęć rodziców i pokazania, co razem "stworzyli"? Andrew Lewis postanowił dla żartu opublikować w sieci podobne nagranie z udziałem jednego ze swoich podopiecznych - dalmatyńczyka imieniem Oakley. Ku jego zdumieniu wideo natychmiast stało się hitem, a uwagę czujnych internautów przykuł jeden nieoczywisty szczegół...Z pewnością niejedno dziecko chciało adoptować charakterystycznego czarno-białego czworonoga po obejrzeniu kultowego filmu "101 dalmatyńczyków". Andrew i jego dziewczyna spełnili swoje dziecięce marzenie, stając się opiekunami dwóch "łaciatych" psiaków - Oakley'a i Nellie.Dziś za sprawą popularnego wideo kojarzy je niemal cały Tiktok. Wszystko dlatego, że ich właściciele nie przewidzieli, że niewinne nagranie zdobędzie ponad 8 milionów wyświetleń!
Takiego nauczyciela dzieciaki z Brickley Park School w Bromley w hrabstwie Essex jeszcze nie miały! Nie wystawia jedynek, nie odpytuje przy tablicy, nie zadaje pracy domowej. Za to szczeka, merda i lubi tuńczyka. Skąd labrador wziął się na stanowisku wykładowcy?Poznajcie Selkie, 7-letnią suczkę rasy labrador. Należy do dyrektora Brickley Park School i jest oficjalnym członkiem grona pedagogicznego. Selkie pełni poważną funkcję dogoterapuety. Pomaga uczniom wyjść z kynofobii.
Na terenie jednego z gospodarstw rolnych w miejscowości Kraszewice (woj. wielkopolskie) wybuchł potężny pożar. Kłęby gęstego dymu wydobywające się z zabudowań zostały zauważone przez znajdujących się nieopodal policjantów. Funkcjonariusze zaalarmowali niczego nieświadomych właścicieli gospodarstwa i ruszyli ratować ich dobytek oraz uwięzione psy. Niestety, dla jednego ze stróżów prawa akcja ratownicza skończyła się nieszczęśliwie. Do zdarzenia doszło we wtorek, 1 czerwca w porze wieczornej. Około godziny 20:30. ogień w całości zajął już stodołę. Policjanci z Komisariatu Policji w Grabowie nad Prosną zaryzykowali własnym życiem oraz zdrowiem i natychmiast ruszyli na pomoc domownikom oraz ich zwierzętom.
Czasem trudno uwierzyć, do czego zdolni są ludzie. Nie mieli nawet złej woli, po prostu nie mieli pojęcia, jak zajmować się psem.Gucio był uroczym czworonogiem i w pełni ufał swoim właścicielom. Jak się okazało, niesłusznie. Za zaufanie do niewłaściwych ludzi Gucio zapłacił cierpieniem.
Hailey Morinico, nastolatka z Kalifornii, spędzała spokojnie weekend, gdy nagle usłyszała szczekanie swoich psów. Wybiegła na podwórko i stanęła oko w oko z groźnym drapieżnikiem. Niewiarygodne zdarzenie nagrały kamery z domowego monitoringu.Zazwyczaj nastolatki spędzają majowe weekendy na powietrzu, korzystając z ładnej pogody, lub spędzają czas ze znajomymi. Dla Hailey Morico, 17-latki z Kalifornii, miniony weekend minął jednak pod znakiem o wiele mocniejszych doznań.