Warto zachować uważność, nawet podczas tras przemierzanych każdego dnia. Jak się okazuje, nigdy nie wiadomo, kiedy na drodze pojawi się ktoś, kto potrzebuje natychmiastowej pomocy. Dzięki czujności pewnego mężczyzny, który w drodze do pracy usłyszał dziwne piski, udało się uratować życie maleńkiej istocie. Czworonóg utknął w mało widocznym miejscu i stał po szyję zanurzony w wodzie. Nie miał możliwości samodzielnego wyswobodzenia się z kłopotów. Na szczęście pomoc przyszła wystarczająco szybko.
Na poboczu drogi w Porębach Kupieńskich (woj. podkarpackie) odnaleziono porzucony karton. Płaczące kocięta zostały wyrzucone jak śmieci. Mają zaledwie 6 tygodni. Właśnie zaczynały swoje życie i gdyby nie pomoc dobrych ludzi, skonałyby niezauważone przy drodze. “Polska. Do kościoła, a potem do rowu” – komentują internauci.
Czy mruczki obdarzone ciemniejszym umaszczeniem przynoszą pecha? Inka to urocza czarna kotka, która przynosi pecha jedynie sobie. Zwierzę od pierwszych tygodni życia musi dzielnie walczyć z każdą przeciwnością losu, a mimo to cały czas jest wystawiane na kolejne próby. Podopieczna Fundacji Cerber Godność dla Zwierząt znów trafiła do kliniki weterynaryjnej z infekcją. Wystarczyło, że otarła pyszczek o miskę.
Właściciele kotów nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że czworonogi swoją mową ciała usiłują przekazać człowiekowi wiele ważnych informacji. Dzięki świadomości istnieniu pewnych mechanizmów, można usłyszeć kocią wersję przekazów typu: “jesteś dla mnie ważny”, “ufam ci” lub “kocham cię”. Jednym z gestów, za którym może kryć się wiele cennych informacji, jest dotykanie człowieka łapką. Koty nie zachowują się tak w stosunku do każdej napotkanej osoby. To, w jaki sposób dotykają Cię swoimi kończynami, może nieść kilka zupełnie różnych komunikatów.
Bezdomna kotka wybrała sobie ich posiadłość. Codziennie kręciła się po okolicy, prosząc o jedzenie i łasząc się do każdej napotkanej osoby, zaś wieczorami w tajemniczy sposób znikała. W końcu mieszkańcy kompleksu postanowili za nią pójść i wówczas wszystko nabrało sensu - na zwierzęciu spoczywała odpowiedzialność za niesamodzielne maluchy. Myśleli już, że wszystko zrozumieli, kiedy… kotka znów zniknęła, zostawiając cały rozgardiasz na ich głowie. Nawet nie przypuszczali, w co dali się wpakować.
Po całym dniu ciężkiej pracy na budowie mężczyzna miał już wracać do domu. Jego plany pokrzyżowało szokujące odkrycie. Dochodzące spod koparki miauczenie nie dawało mu spokoju. Chociaż nikt inny go nie słyszał, wiedział, że nie może tak tego zostawić. Zajrzał do środka ogromnej maszyny, a w silniku tkwił on – drobny kociak wyglądał jak noworodek, jego usta i uszy były wypełnione ziemią. Mężczyzna musiał mu pomóc, chociaż nie było to proste.
Zaginięcie ukochanego zwierzaka to coś, czego obawia się wielu właścicieli czworonogów. Niestety, niektóre osobniki mają chęć poznawania świata zewnętrznego i korzystają z każdej okazji do tego, aby uciec. Zdarza się, że później nie potrafią samodzielnie wrócić do domu. Tak było w przypadku kota pewnej pary. Arianna i jej partner robili wszystko, aby znaleźć swojego pupila. Ich poszukiwania zakończyły się w sposób, którego zupełnie się nie spodziewali. Chociaż nie znaleźli zwierzęcia, którego szukali, nie wrócili do domu z pustymi rękoma.
Czworonogi są w stanie wykazać się ogromną kreatywnością, odwagą i inteligencją po to, żeby zapewnić swojemu potomstwu bezpieczeństwo. Kotka o imieniu Sequoia była bezdomna. Dochowała się licznego miotu, który przyszedł na świat w garażu. Okazało się, że rodzina szybko została odkryta przez właścicieli nieruchomości. Po odkryciu niespodziewanych gości, właściciele garażu postanowili pomóc kociej rodzinie. Matka nie pozwoliła się nikomu zbliżać do kociąt, nie opuszczała ich ani na chwilę. Na jej zaufanie zasłużyła tylko jedna osoba.
W życiu kotki pojawiła się wyjątkowa osoba. Wystarczyło jedna chwila i nieufna kruszyna przepadła. To nie mógł być przypadek – nowa przyjaciółka wyglądała zupełnie jak jej zmarła siostrzyczka. Rzuciła się jej w ramiona i nie chciała już nigdy wypuścić jej z łapek. Nie mogła jej też stracić.
Kiedy Smokey trafiła do zastępczego domu, miała łapki pełne roboty. Opieka nad szóstką dzieci nie była taka łatwa, potrzebowała pomocy. Świeżo upieczona mama mogła na szczęście liczyć na kogoś innego. Nianią dla szóstki kociąt nie był jednak człowiek. Wyjątkowe zwierzę wiedziało, jak ujarzmić żywiołowe maluchy.
Koty przez wielu są określane mianem indywidualistów. To prawda, że ten gatunek lubi mieć czas tylko dla siebie i ma w zwyczaju chadzać własnymi ścieżkami. Jednak prawdą jest również to, że koty potrzebują w swoim życiu prawdziwych przyjaciół. Co więcej, wiele mruczących czworonogów zamiast postawić na towarzystwo ludzi czy innych kotów, woli nawiązać mniej typową znajomość. Na rozwiązanie to zdecydował się Skiddy, kociak, któremu przyszło dorastać w schronisku. To, kogo wybrał sobie na przyjaciela, zaskoczyło jego opiekunów.
Wiele kociąt urodzonych latem nie ma łatwego startu w życie. To czas, w którym mnóstwo kotek rodzi, w związku z czym problem bezdomności mocno się w tym okresie nasila. Porzucanie niechcianych maluchów w rowach czy lasach to niestety bardzo powszechna praktyka. Z kolei odchowanie zaledwie kilkudniowych kociąt to wyzwanie, którego nie każdy chce się podjąć. Na szczęście Colin, kociak, który już w pierwszym dniu swojego życia stracił matkę, spotkał na swojej drodze kobietę, która postanowiła dać mu to, czego potrzebuje.
Kot ukryty w dziwnych miejscach to codzienność każdego opiekuna, chociażby jednego przedstawiciela tego gatunku. Okazuje się, że im więcej zwierząt w jednym domu, tym większą kreatywnością mogą się one wykazywać. Koty już od pierwszych tygodni swojego życia uwielbiają wciskać swoje ciała w ciasne przestrzenie i znikać z oczu swoim właścicielom. Pewien miot rudych czworonogów okazał się być wyjątkowo kreatywny i… elastyczny. Maluchy, wszystkie na raz, ukryły się w konewce. Okazało się, że w jej wnętrzu może zmieścić się więcej kotów, niż komukolwiek przyszłoby to do głowy.
19-letnia Kinga U. z wrocławskiego Nadodrza była znana miłośnikom kotów z Dolnego Śląska. Często udzielała się w Internecie, proponując, że przygarnie zwierzęta w celu leczenia. Chociaż Dolnośląska Straż ds. Zwierząt początkowo chciała wspomóc finansowo dobrotliwą nastolatkę, w wyniku przeprowadzonego przez nich śledztwa na jaw wyszły szokujące informacje. Sprawa zakończyła się interwencją policji oraz straży.
Sprawa była już jasna – chory kociak-kiwaczek miał zostać poddany eutanazji. Lekarze chcieli skrócić jego cierpienie i nie spodziewali się, że ktoś zaprotestuje. Losem trzęsącego się kotka przejął się jednak odpowiedni człowiek. Nie chciał pozwolić, żeby życie zwierzęcia skończyło się przedwcześnie.
Kobieta wypoczywała na własnym podwórku, kiedy usłyszała piski dochodzące z oddali. Nie mogła ich zignorować i natychmiast udała się na poszukiwania. Źródłem podejrzanych dźwięków okazały się krzaki rosnące blisko jej domu. Kiedy zbliżyła się do zarośli, wśród roślin zauważyła małą główkę. Wkrótce z krzaków wybiegła kolejna znajdka.
Maleńki kociak ledwo przyszedł na świat, a los zdążył go już doświadczyć. Porzucony mruczek wałęsał się po świecie, szukając kogoś, kto go pokocha. Jego krótkie życie prawie skończyło się w szczękach drapieżnego zwierzęcia. Gdyby nie pomoc dobrych ludzi, zginąłby w męczarniach, jednak los dał mu jeszcze jedną szansę.
Zwierzęta komunikują się zupełnie inaczej niż my. Pomimo tego, że nie potrafią opanować ludzkiej mowy. Do wyrażania swoich potrzeb oraz emocji wykorzystują całe ciało. Przyciskanie głowy do twardej powierzchni, takiej jak ściana, jest zdecydowanie oznaką, że coś jest nie tak z twoim pupilem. Dzięki szybkiemu zauważeniu komunikatu i konsultacji z lekarzem weterynarii, można uratować jego życie.
Każdego dnia w Polsce znajdowane są bezdomne kocięta. Wiele z nich, to potomstwo zwierząt właścicielskich, które są porzucane przez nieodpowiedzialnych opiekunów chcących uniknąć problemów oraz kosztów związanych z wychowaniem maluchów. Niestety, wielu sprawców tego typu działań nie ponosi żadnej odpowiedzialności karnej za popełnione czyny. W zeszłym tygodniu w Leżajsku znaleziono sześć kilkudniowych kociąt zostawionych na polu w kartonowym pudełku.
Jesteśmy przekonani, że żaden miłośnik zwierząt nie przeszedłby obok takiego malca w potrzebie. Podobnie uczynił właściciel psa rasy border collie, kiedy ten podczas spaceru znalazł w trawie maleńkiego kotka, który głośno piszczał. Rudzielec był zdany sam na siebie, a gołym okiem było od razu widać, że z jego łapkami jest coś nie tak.
Trwa plaga bezdomności zwierząt domowych. Każdego dnia ludzie wrażliwi na cierpienie naszych braci mniejszych znajdują kolejne istoty w potrzebie. Kilka dni temu policjantki przekazały pod opiekę Domu Tymczasowego Felkowy Stryszek maleńkie kocię. Zwierzątko leżało w rowie, w Krośniewicach przy ulicy Kolejowej. Zostało znalezione przez przypadkowego przechodnia. Kociak miał ranną łapkę, na której rozwijała się martwica. Jakby tego było mało, w ranie rozwijały się larwy much. Maleństwo musiało przejść operacje polegającą na amputacji łapki. To cud, że udało się je uratować.
Młoda kotka została znaleziona na ulicy w październiku 2022 roku. Prawdopodobnie ktoś ją potrącił i nie zadał sobie trudu, żeby udzielić jej pierwszej pomocy. Kiedy pani Dagmara ją znalazła, kocię nie było w stanie utrzymać się na własnych nogach. Wyło z bólu błagając o pomoc. Dzięki natychmiastowej reakcji kobiety, udało się ją uratować, ale walka o jej zdrowie nadal trwa. Opiekunka Solis nie wie, jak sobie z tym poradzić i zwraca się z prośbą o pomoc dla podopiecznej.
Kiedy pracownicy azylu dla zwierząt po raz pierwszy zobaczyli tego bezdomnego kociaka błąkającego się na zewnątrz, martwili się o jego los. Mruczek miał problemy z poruszaniem. Wiedzieli, że prawdopodobnie nigdy nie odzyska pełnej sprawności. Nie spisano go jednak na straty. Dzięki pomocy dobrych ludzi, którzy dali mu szansę, dzielny kociak pokazał, że dla niego żadne przeszkody nie istnieją.
Jedzenie, to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu każdego kota. Niektóre pupile bardzo poważnie traktują pory posiłków i potrafią śmiertelnie obrazić się na właściciela, jeżeli spóźni się z udostępnieniem pełnej miski chociażby o pięć minut. Kocięta w pierwszych tygodniach życia jedzą jedynie mleko. Rudy kociak o imieniu Eggnog niestety nie miał takiej możliwości. Bardzo wcześnie został rozdzielony z własną matką, przez co przymierał głodem. Pomoc otrzymał w ostatnim momencie.
Podarowywanie w prezencie żywych zwierząt jest bardzo kontrowersyjnym tematem. To jedna z wielu przyczyn ogromnej plagi bezdomności, która swoje apogeum osiąga w okresie wakacyjnym. Dziecięce marzenie nie powinno być głównym argumentem, skłaniającym rodziców do kupna czy adopcji żywych istot. Nie oznacza to jednak, że poważnie przemyślana decyzja o powiększeniu rodziny o zwierzę, nie może zostać zrealizowana w dniu urodzin dziecka. To szczęście miał pewien chłopiec, który otrzymał od swoich rodziców maleńkie kocię. Reakcja dziecka na widok zwierzaka poruszyła tysiące osób.
Kociak Collin miał zaledwie trzy tygodnie, kiedy pojawił się w powiatowym schronisku. Z uwagi na jego wiek oraz wrodzone schorzenie, wolontariusze z AnimalLuvr's Dream Rescue postanowili zrobić wszystko, żeby malec miał szanse rozwijać się w miejscu, w którym możliwe będzie spełnienie jego wszystkich potrzeb. Okazało się, że miejsce w domu tymczasowym ma Allison Ilcken, kobieta, która regularnie pomaga w odchowywaniu bezdomnych kociąt. Tam czekała na niego bratnia dusza.
Nie wszystkie bezdomne kocięta są porzucane przez ludzi. Zdarzają się kotki, które nie są w stanie zaopiekować się swoimi dziećmi. Tak było w przypadku samicy rasy sfinks, która urodziła tylko jedno żywe potomstwo. Komplikacje związane z rozwiązaniem ciąży sprawiły, że zwierzę nie poradziło sobie z natłokiem trudnych emocji i odrzuciło żywe maleństwo. Koci noworodek potrzebował profesjonalnej pomocy. Tak młode zwierzęta są bardzo delikatne. Łatwo je wychłodzić oraz zagłodzić. Na szczęście ratownicy znaleźli alternatywne rozwiązanie problemu.
Czym jest prawdziwe szczęście? Pojęcie to ma niejednolitą definicję. Dla jednych może być to dobre samopoczucie połączone ze świadomością tego, że odmieniliśmy czyjś los na lepsze, dla innych ocena naszego życia jako udanego i wartościowego. A może poczucie bliskości i wsparcia ze strony rodziny i przyjaciół? Kiedy przebywająca w hospicjum Carol Heizman została poproszona o dokończenie tej myśli, zapalona miłośniczka kotów nie musiała się dwa razy zastanawiać.