Usłyszała piski dochodzące z krzaków i ruszyła na pomoc. Nie spodziewała się, co w nich znajdzie
Kobieta wypoczywała na własnym podwórku, kiedy usłyszała piski dochodzące z oddali. Nie mogła ich zignorować i natychmiast udała się na poszukiwania. Źródłem podejrzanych dźwięków okazały się krzaki rosnące blisko jej domu. Kiedy zbliżyła się do zarośli, wśród roślin zauważyła małą główkę. Wkrótce z krzaków wybiegła kolejna znajdka.
Kobieta usłyszała piski dochodzące z krzaków. Rozpoczęła akcję ratunkową
Użytkowniczka TikToka o imieniu Marie Annette wypoczywała na werandzie swojego domu, kiedy usłyszała podejrzane dźwięki. Początkowo je ignorowała, ale nie dawały jej spokoju. Postanowiła więc wytropić ich źródło.
Skierowała się w stronę krzaków rosnących obok drogi prowadzącej do jej posiadłości. To stamtąd dochodziły ciche pomruki. Zlokalizowanie źródła dźwięku zajęło jej dłuższą chwilę. Była przekonana, że to żyjące zwierzęta ukrywające się w krzakach, ale przetrząśnięcie każdego centymetra zarośli było żmudnym zajęciem. Poszukiwań nie ułatwiał fakt, że dźwięki odzywały się sporadycznie, a po nich następowała cisza. Kiedy wreszcie zlokalizowała krzak, za którym ukrywała się krzycząca o pomoc istota, usłyszała ciche miauczenie.
Kazał ciężarnej żonie sprzątać kuwetę kota. Tym groził, gdy próbowała go uspokoić, szwagierka wybuchłaOdkrycie ją zszokowało. Kobieta miała podwójne szczęście
Nie minęła chwila, a zza krzaków wychyliła się mała główka. Kociak patrzył na nią przeszywającym spojrzeniem i zaczął iść w stronę Marie. Wyglądał, jakby nie bał się towarzystwa nieznajomej.
Kiedy kociak wyszedł już zza krzaków i kobieta myślała, że akcja ratunkowa dobiegła końca, przeżyła kolejne zaskoczenie. Zarośla znów się poruszyły. Tkwiło tam kolejne zwierzę, które zachęcone śmiałością rodzeństwa wyszło z ukrycia.
– O mój Boże, są dwa – powiedziała Marie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Nie mogła zostawić kociaków na pastwę losu. Wystarczyło jedno spojrzenie i wiedziała, że maluchy wrócą z nią do domu.
Znalezione w krzakach kocięta ktoś porzucił. Miały szczęście, trafiły pod dobry adres
Kociaki były przyjazne i zadbane, ale straszliwie głodne. Kobieta zabrała je na ganek i dała im jeść. Całemu procesowi przyglądał się zza szyby mruczek, którym już wcześniej opiekowała się Mary. Z aprobatą mrugał i doglądał maluchów, które nazwano Oliver i Brownie.
Sądząc po stanie zwierząt, ktoś prawdopodobnie je porzucił. Kobieta nie mogła się nadziwić, jak ktoś mógłby z własnej woli zostawić te urocze kociaki.
Prewencyjnie kociaki wykąpano, żeby pozbyć się pcheł. Kiedy były już ładne i czyste, poznały futrzastego domownika i zostały częścią rodziny. Cały proces adaptacji do nowego otoczenia przebiegł nad wyraz sprawnie. Kociaki nie były ani trochę przestraszone. Wiedziały, że w końcu będą mogły spokojnie żyć u boku ukochanego człowieka.
Źródło: thedodo.com