Po potężnej ulewie usłyszał piski z ogrodu. Zagubiony malec błagał o pomoc, "Stał po szyję w wodzie"
Warto zachować uważność, nawet podczas tras przemierzanych każdego dnia. Jak się okazuje, nigdy nie wiadomo, kiedy na drodze pojawi się ktoś, kto potrzebuje natychmiastowej pomocy. Dzięki czujności pewnego mężczyzny, który w drodze do pracy usłyszał dziwne piski, udało się uratować życie maleńkiej istocie. Czworonóg utknął w mało widocznym miejscu i stał po szyję zanurzony w wodzie. Nie miał możliwości samodzielnego wyswobodzenia się z kłopotów. Na szczęście pomoc przyszła wystarczająco szybko.
W drodze do pracy usłyszał dziwny dźwięk
Justin, jak co dzień rano, wyszedł z domu do pracy. Przez całą noc bardzo mocno padało, wszędzie było mokro. Mężczyzna nie spodziewał się, że tego dnia spóźni się do pracy. Wyszedł na tyle wcześnie, żeby spokojnie zdążyć na czas. Jednak coś po drodze go zatrzymało.
Idąc wzdłuż budynku, przy którym biegła rura, usłyszał rozpaczliwy pisk. Był przekonany, że stworzenie, które jest autorem nawoływania, jest w poważnych tarapatach. Justin zaczął szukać źródła dźwięku ale przez pierwszych kilka chwil miał wrażenie, że pisk dochodzi znikąd. Dopiero po pewnym czasie zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje.
"Polska. Do kościoła, a potem do rowu". Zobaczyli porzucony karton, maleństwa były skazane na pewną śmierćGdyby nie on, maleńkie stworzenie zginęłoby w męczarniach
Po ulewnych deszczach w dziurze pomiędzy ścianą budynku a rurą zebrała się woda. Okazało się, że w głębokiej kałuży siedzi maleńkie kocię. Zwierzak miał wyciągniętą główkę. Nie był w stanie samodzielnie wydostać się z pułapki. Z całą pewnością nie wytrzymałby długo w takiej pozycji. Gdyby nie czujność Justina, prawdopodobnie utonąłby.
Mężczyzna natychmiast wyciągnął kociaka z wody i zaniósł go do domu. Osuszył go, ogrzał i nakarmił. Maleństwo było wystraszone ale wszystko wskazywało na to, że nie dolega mu nic poważnego.
Mężczyzna nie mógł zatrzymać kociaka
Niestety, Justin nie mógł zatrzymać kociaka na stałe. Jednak jeszcze tego samego dnia, ustalił ze swoją narzeczoną, że znajdą maluchowi rodzinę adopcyjną. Otoczyli maleństwo troskliwą opieką. Kocię rosło jak na drożdżach. Było bardzo aktywne i towarzyskie. Cieszyło się też ogromnym apetytem.
Po kilku tygodniach parze udało się znaleźć chętnych do podarowania kociakowi stałego domu. To byli znajomi narzeczonej Justina. Tymczasowi opiekunowie czworonoga wiedzieli, że to ludzie, którym można zaufać.
Kocię, które mogło utonąć w kałuży, niezauważone przez nikogo, trafiło do kochającej i troskliwej rodziny.
Źródło: thedodo.com