We wsi Nowy Kościół doszło do wstrząsających wydarzeń. Nawet wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) rzadko widują tak straszne sceny.On był pijany, ona również. Przeszkadzał im szczeniak, ważący ledwie 5 kg Kajtek. To, co zrobili, przechodzi ludzkie pojęcie.
Ta tragedia wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi. W końcu czerwca zawalił się apartamentowiec w Miami na Florydzie. Ogrom zniszczeń i bilans ofiar zaszokował świat.Pojawił się jednak promyk nadziei w całym tym nieszczęściu. Niezwykła historia niezwykłego zwierzaka poruszyła serca mieszkańców Miami.
Gdyby nie zdjęcia, trudno byłoby uwierzyć w piekło, jakie kobieta zgotowała zwierzętom w samym centrum Warszawy.Organizacja Animal Rescue Patrol przybyła na miejsce w asyście Policji, Straży Miejskiej, Inspekcji Weterynaryjnej i przedstawicieli Urzędu Miasta. To, co zastali na miejscu, odebrało im mowę.
To nagranie wstrząsnęło Polską. Mężczyzna znęcał się nad raptem dwutygodniowym pieskiem w czasie internetowej transmisji. Czy spotka go kara?Zakończyło się śledztwo Prokuratury Rejonowej w Strzelcach Kamieńskich. Zebrano dowody przeciw mężczyźnie, który z dumą prezentował w Internecie, jak źle obchodzi się ze swoim psem.
Jedna z największych brytyjskich organizacji, zajmujących się obroną praw zwierząt, bije na alarm. Fala przemocy zalewa Anglię, a sprawcami są dzieci.Choć trudno w to uwierzyć, ostatnie wybryki dzieciaków z Manchesteru mogą nie być odosobnionym przypadkiem patologii. Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt) ogłosiło przerażający raport.
Wojciech Adamczyk to jeden z najbardziej utalentowanych reżyserów, współodpowiedzialny za takie kultowe seriale jak "Ranczo", "Miodowe Lata" i "Rodzina Zastępcza". Jego ostatnia niemiła przygoda wywołała poruszenie w internecie i lawinę komentarzy. Czy jego przykład posłuży jako nauka dla innych?O całej sprawie poinformował sam Wojciech Adamczyk na swoim profilu na Facebooku.
Do bulwersujących zdarzeń doszło w Krakowie. Chociaż od wielu dni organizacje prozwierzęce informują, jak należy postępować z psami w czasie upałów, niektórzy nic sobie nie robią z potrzeb zwierząt. To, co zdarzyło się w Krakowie, wprost przechodzi ludzkie pojęcie. Pierwszy świadkiem tragedii stał się przypadkowy mężczyzna, który przechodził koło czyjegoś samochodu i zobaczył w nim psa w fatalnym stanie.
Wiele dzieje się ostatnio w życiu Oli Szwed, aktorki, która karierę zaczęła na planie uwielbianego przez wszystkich serialu "Rodzina Zastępcza". Niedawno po raz drugi została mamą. Niestety, nie wszystko w jej życiu jest różowe. Aktorka przeżyła ostatnio dramatyczne chwile.Wszystko zaczęło się od dramatycznego wpisu na Facebooku. Ola Szwed poinformowała internautów, że zaginęła jej ukochana suczka, Maja.
Nie wiadomo dokładnie, jak doszło do zgubienia się Razzle'a, uroczego czarnego pinczera, należącego do mieszkającej wówczas w Teksasie szczęśliwej rodziny. Czy pies uciekł, czy zapodział się niechcący? Trudno powiedzieć - to było dziesięć lat temu!Dziś odyseja Razzle'a dobiega końca. Piesek odnalazł się na drugim końcu USA. Oddalił się od domu na ponad 2,5 tys. km.
Krajenka to spokojna miejscowość, położona nad malowniczą rzeką Głomia w woj. wielkopolskim. Z dnia na dzień idylliczny krajobraz zmienił się w scenę jak z koszmaru. W ciągu paru godzin rzeka przestała płynąć.To miał być zwykły remont mostu przed młynem w Krajence. Niestety, w wyniku ludzkiego błędu doszło do tragedii. Mieszkańcy zmagają się teraz z ekologiczną katastrofą.
Kosiorowo to spokojna miejscowość pod Pułtuskiem. Niedawno jednak stała się areną krwawych zdarzeń. Rozkręcona spirala przemocy przyniosła rany mężczyźnie i śmierć bykowi.Co właściwie stało się w Kosiorowie? Jak dotąd nie udało się ustalić przyczyny tragedii. Wiadomo, że mężczyznę zaatakował byk.
Ta sprawa wstrząsnęła Polską. Pseudohodowca z gminy Wohyń głodził 21 psów, 3 byki i 7 królików. Gdyby nie obrońcy zwierząt, umilknąłby kary. Redakcja Świata Zwierząt rozmawia z Martą Włosek, prezes Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege.Wszystko zaczęło się od zamieszczonego w Sieci ogłoszenia o sprzedaży rasowych psów. Miały to być owczarki, jamniki i pinczery.
Najpopularniejsza w Polsce pisarka kryminałów, Katarzyna Bonda, przeżyła ciężkie chwile, gdy jej najlepszy przyjaciel trafił na stół operacyjny. Wyrzucała sobie, że to jej wina. Jak było naprawdę?Wszystko zaczęło się, gdy Pan Łukasz, ukochany pies Katarzyny Bondy, zainteresował się zabawką przeznaczoną dla kota. Wydarzenia potoczyły się potem w szaleńczym tempie.
Funkcjonariusze Policji w Ketrzynie myśleli, że to będzie zwykły środowy poranek. Nie przeczuwali, że służba zmusi ich lada chwila do niemałych poświęceń.Wszystko zaczęło się, gdy jeden z mieszkańców Kętrzyna zauważył stadko łabędzi, wyraźnie zagubione pośrodku asfaltowej jezdni.
Ta informacja spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Nasze nadzieje okazały się płonne, ale ludzkie okrucieństwo zwyciężyło tym razem. Ale czy na pewno? Może historia Mayora będzie nauką dla nas wszystkich.Pisaliśmy o tej porażającej sprawie przed tygodniem. Drastyczne zdjęcia mówiły same za siebie, aż trudno było patrzeć.
Ludzie budują domy z różnych materiałów - kamieni, cegieł, dykty, czasem gliny czy nawet odchodów słonia. Budowlaniec z Filadelfii nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy zabrał się rano do burzenia ściany w pewnym domu. Najwyraźniej zrobiono ją... z kotów.Na szczęście pierwsze uderzenie było na próbę. Młot wybił dziurę w ścianie, a z dziury wyleciał spłoszony kocurek. Mężczyzna potrzebował chwili, by uświadomić sobie, co się stało.
Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Piątnicy (podlaskie) nie mają lekko. Nieustanne akcje i wezwania, a to do pożaru, a to do zalania, a to... do pewnej mieszkanki bloku. Kobieta dzwoni po straż pożarną średnio raz w miesiącu. Powód ma oryginalny.Niemal jak w zegarku: dzwoni telefon, krótka wymiana zdań, strażacy z OSP ruszają na kolejną akcję, ale jakby znajomą. Jadą pod ten sam adres, po raz kolejny. Misja jest ważka, ale już się znudziła: trzeba zdjąć kota z drzewa.
Pracownicy zoo w stanie Oregon (USA) chyba nie spodziewali się, że podbiją internet kilkoma postami na Facebooku. Okazało się jednak, że to możliwe. Wszystko dzięki zwierzętom i ich niezwykłym pomysłom, uchwyconym na wideo.Zaczęło się od niedźwiedzicy imieniem Takoda. Puchata samica cierpiała od czerwcowego upału, postanowiła więc zażyć kąpieli w dwóch wielkich baliach.
Miasteczko Derby w stanie Connecticut stało się epicentrum niezwykłego zdarzenia. Wyglądało to tak, jakby motocykliści z całych Stanów zjechali się w jedno miejsce. Nie była to jednak zwykła impreza, kolejny rajdy czy masowy zlot, nie przewidziano jarmarku ani koncertu.Sznur motocykli ciągnął się przez całą autostradę, końca nie było widać. Rodziny zjechały się z każdego zakątka USA, by podziwiać ten niezwykły widok.
Mieszkańcy kanadyjskiego miasteczka Kitchener nie mogli uwierzyć własnym oczom. Mężczyzna jechał po ulicy na motorze, do którego uwiązany był skrajnie wyczerpany pies. Psiak potykał się i szorował brzuchem po ziemi, na asfalcie widać było ślady krwi.Pierwsza zareagowała Miranda Godin, która akurat wracała samochodem ze sklepu spożywczego. - Widać było, że pies jest w fatalnym stanie - opowiada kobieta w wywiadzie dla stacji CTV News. - Ledwie dyszał, wymiotował z wycieńczenia i krwawił. Podjechałam bliżej, opuściłam szybę i zawołałam do tego faceta, że jego pies szoruje po ziemi. Tylko odwrócił głowę.
O tej sprawie pisaliśmy już kilka dni temu. Piłą wstrząsnęła wtedy informacja o znalezieniu w koszu na śmieci zabiedzonych, okrwawionych i ledwo żywych kociąt. Pojawiły się nowe informacje w sprawie. Policja poszukuje sprawcy - a raczej sprawczyni.Na początku czerwca w Parku na Wyspie w Pile przechodzień dokonał makabrycznego odkrycia. Usłyszał piski dobywające się z kosza na śmieci. W środku zawinięte w plastikowy worek konały porzucone kocięta.
Wezwani na miejsce wolontariusze z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (oddział Kielce) wprost zdębieli, gdy ujrzeli, co dzieje się w jednym z gospodarstw w powiecie koneckim.To wyglądało jak prawdziwa psiarnia, ale powstała z przypadku i niechcący. Po obejściu plątało się 21 psów w stanie zaniedbania i niedożywienia. Pośród zwierząt stał gospodarz i rozkładał ręce.
W czwartkowy wieczór całe Clearwater na Florydzie martwiło się losem zwierząt, leczonych w klinice All Pet Care Hospital. Placówkę ogarnął pożar. Na szczęście strażacy szybko ruszyli do akcji. Uratowano gromadkę psiaków i wszystko miało się skończyć dobrze.Pożar w klinice dla zwierząt okazał się dość niewielki - paliło się trochę na zapleczu. Kilka psów jednak nawdychało się dymu i wymagało pilnej pomocy medycznej.
Lora Boynton pracuje w Danbury Animal Control - urzędzie zajmującym się sprawami zwierząt w miasteczku Danbury w amerykańskim stanie Connecticut. Dogląda psów oczekujących na adopcję. Dzisiejszego ranka kobieta jak gdyby nigdy nic szła do pracy, gdy nagle zobaczyła leżącego na ziemi oposa. Był martwy... ale nie do końca.Lora, miłośniczka zwierząt i dzikiej przyrody, nie ma żadnych oporów przed dotykaniem martwych oposów. Regularnie usuwa z dróg martwe zwierzęta. Ranne stara się jak najszybciej dostarczyć do kliniki weterynaryjnej. Tym razem jednak czekała ją niespodzianka.
Każdego dnia po polskich miastach błąkają się koty, które z różnych przyczyn utraciły dom. Niektóre uciekły, inne zostały wypędzone, bo "źle się zachowywały". Czasem koty po kryjomu wywozi się poza miasto, bo opieka nad nimi stała się zbyt trudna lub kosztowna. Ich los bywa dramatyczny. Nie musi jednak taki być - bezpańskim kotom można pomóc.Jeśli pozbawione domu koty mają pecha, dziczeją i już nigdy nie znajdują domu ani ludzkiej rodziny. Jeśli dopisuje im szczęście, trafiają do miejsc takich jak warszawskie Schronisko Na Paluchu.
Rozpaczliwy miaukot niósł się po całym osiedlu. Zaniepokojeni przechodnie szybko zidentyfikowali jego źródło. Z okna na trzecim piętrze bloku wystawał kot.Nie wyglądał ani się nie wychylał. Wystawał. Zwierzę w jakiś sposób zdołało zaklinować się we framudze okna. Być może nieszczęście było wynikiem tego, że kot bardzo chciał wyjrzeć na zewnątrz przez uchylona framugę, ale przecenił swoją elastyczność.
Pracownicy schroniska Washington County-Johnson przez 6 miesięcy zastanawiali się, dlaczego jeden z ich podopiecznych w ogóle się nie uśmiecha. Pies, który trafił do nich z ulicy cały czas miał smutną minę, w ogóle nie merdał ogonem. Obsługa robiła wszystko, co w ich mocy, aby rozweselić zwierzaka, jednak ten za nic nie chciał zacząć cieszyć się życiem. Wszystko zmieniło się, gdy zdjęcie psa trafiło do sieci. - Przez cały czas, kiedy był tutaj on był nieśmiały, bardzo zdystansowany... Wyglądało to tak, jakby nie miał osobowości - poiwedział Tammy Davis, dyrektor schroniska dla The Dodo. - On nie zachowywał się jak pies.
Miły niedzielny spacer z dzieckiem zamienił się w prawdziwy koszmar. 10 stycznia 2020 roku niemal doszło do zagryzienia żywcem owcy z bożonarodzeniowej szopki znajdującej się przy kałkowskm sanktuarium. Ksiądz nie reagował, teraz sprawą zajmują się odpowiednie służby.