Pewna mieszkanka Hiszpanii wyprowadziła swojego pupila na spacer. W pewnym momencie niewielkich rozmiarów piesek rasy yorkshire terier zaczął kuleć. Niesłychane, jaka metoda leczenia okazała się skuteczna, aby dolegliwość raz na zawsze odeszła w niepamięć. W ostatnim czasie na platformie Youtube pojawiło się nagranie ze słonecznego Madrytu, które natychmiast podbiło serca internautów z całego świata. Głównym bohaterem filmu jest zwierzak, który niespodziewanie zaczął utykać na jedną z łapek. Co przytrafiło się temu biedactwu?
Inspektorzy DIOZ ponownie uratowali zwierzęta z rąk bezdusznych oprawców. Tym razem nowymi podopiecznymi organizacji stało się osiem stworzeń w stanie skrajnego głodu i zaniedbania. Wśród nich znajduje się ciężarna suczka.W trakcie interwencji, która miała miejsce o godzinie 14, dwudziestokilkuletni właściciele znajdowali się pod wpływem alkoholu. Nie przejmowali się faktem, iż w ich mieszkaniu unosi się zapach amoniaku, który aż szczypie w gardło.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) przygarnęli kotkę Wenus. Niestety, zwierzątko cierpi na rzadką chorobę, która sprawia, że nie ma kontroli nad własną głową!Hipoplazja móżdżku powoduje, że kotka Wenus nieustannie porusza swoją głową, trochę jak kiwające łebkiem zabawki, stawiane na tablicach rozdzielczych w samochodach. To tzw. ataksja, czyli upośledzenie koordynacji ruchowej zwierzęcia.
Suczka Sisi przeżywa dramat, który trwa już od ponad roku. Kiedy jej ukochana opiekunka zmarła ze starości, Sisi pozostała na świecie całkiem sama. jakby tego było mało, suczka zmaga się z okropna chorobą.- Starość jest często bezwzględna nie tylko dla ludzi, ale też dla ich zwierząt - piszą aktywiści Ekostraży w poście na Facebooku. - Zwłaszcza gdy właściciel umrze przed swoim psem.
Wiele się słyszy, że o długości życia ludzi decydują geny, że to od nich zależą choroby, które nas dopadną i ostatecznie położą do grobu. Tymczasem eksperci od dawna twierdzą, że takie myślenie to tylko wymówka, by nie dbać o siebie. Człowiek może oszukać swoje DNA i żyć o wiele dłużej niż na to wskazuje jego karta predyspozycji chorobowych. Czy można wydłużyć życie także naszym pieskom?Oczywiście! O długości życia człowieka decydują nie tylko geny, ale także szereg czynników pozagenetycznych. Nie mamy wpływu na nasze DNA, ale możemy decydować o swoim trybie życia. Podobnie jest w przypadku psów - dobre życie oznacza też długie życie!Co ciekawe, wydłużanie życia psa działa podobnie jak w przypadku człowieka. Należy zadbać o swoje ciało i umysł, by cieszyć się życiem wbrew wszelkim prognozom zapisanym w DNA.
Kelly O'Connell oraz jej partner wreszcie mieli sobie powiedzieć sakramentalne "tak". Jednakże, ku olbrzymiemu zdziwieniu weselników, w dniu ich ślubu zjawił się niespodziewany gość. Panna młoda wybuchła płaczem, kiedy zobaczyła, kto znajduje się w ramionach jej młodszej siostry. Ślub to jeden z najważniejszych momentów w życiu. Chcemy, aby uczestniczyli w nim wszyscy bliscy naszemu sercu - tyczy się to również czworonożnych członków rodziny. Chociaż Kelly O'Connell pogodziła się z faktem, że jej ukochany labrador nie będzie w stanie pojawić się na uroczystości. Na szczęście jej młodsza siostra sprawiła jej niesamowitą niespodziankę.
Na ulicach Międzyrzecza (woj. lubuskie) zauważono zagubionego kundelka, który biegł środkiem jezdni. Zwierzę kulało na tylne łapy i było bardzo przestraszone. Z pomocą ruszyli policjanci. Schwytanie czworonoga okazało się jednak trudniejsze niż początkowo zakładano.Do zdarzenia doszło w niedzielę, tj. 29 sierpnia. W trakcie patrolu młodszy aspirant Marcin Latuszek i starszy sierżant Sebastian Białasik zauważyli średniej wielkości kundelka wbiegającego pod nadjeżdżające pojazdy na drodze wojewódzkiej numer 159.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) przewieźli do swojego ośrodka łabędzia w fatalnym stanie. Znaleziony przy drodze ptak musiał przejść gehennę. Wszystko wskazywało na to, że to ludzie go skrzywdzili.Ikar - bo tak łabędź został nazwany przez obrońców zwierząt - ma połamane skrzydła. Ktoś specjalnie powyrywał mu z nich lotki, a także poprzecinał ścięgna, by ptak nie mógł latać.
Do wstrząsającej interwencji obrońców zwierząt doszło wczoraj w Mysłowie w okolicach Jawora. Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt i Norbert Ziemlicki z Fundacji Centaurus nagrywali na żywo dramatyczne wydarzenia.Aktywiści zjawili się przy posesji w Mysłowie, zawiadomieni przez okolicznych mieszkańców o skandalicznym traktowaniu egzotycznych zwierząt. Wielbłąd miał od tygodnia konać bez żadnej pomocy ze strony ludzi.
Słonowodna laguna Mar Menor na południowo-wschodnim wybrzeżu Hiszpanii to miejsce unikalne w skali całej Europy. Bogactwo tamtejszej fauny i flory przyciąga osoby spragnione wytchnienia, zmieniając region w prawdziwy turystyczny raj. Niestety, doszło do katastrofy.Rząd Hiszpanii rozważa obecnie ogłoszenia katastrofy ekologicznej w Mar Menor. Wszystko przez tony martwych ryb, które morze wyrzuciło na brzeg w ostatnich dniach.
Wolontariusze z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt nie ustają w wysiłkach, by nieść pomoc potrzebującym braciom mniejszym. Pomimo tego, że trwa remont nowego ośrodka DIOZ i brakuje rak do pracy, interweniowali po raz kolejny. Historia psa Snickersa łamie serce.Piesek zapadł na rzadką chorobę autoimmunologiczną: liszajowate zapalenie skóry. Choroba powoduje pękanie skóry na głowie Snickersa, z ran sączy się krew, która tworzy strupy i krwawą skorupę na sierści. Zwierzę stale czuje silny ból.
Pracownicy francuskiej organizacji prozwierzęcej dokładali wszelkich starań, aby roczna suczka imieniem Atena znalazła nowy dom. Kiedy zgłosiła się po nią pewna rodzina, adopcja zwierzęcia przebiegła pomyślnie. Mimo corocznych wizyt kontrolnych, po 5 latach wolontariusze odkryli, że życie suczki dalekie jest od ideału. 5 lat temu członkowie Société Protectrice des Animaux (w skrócie SPA) przekazali opiekę nad młodą suczkę nowym właścicielom. Początkowo zwierzę nie było w dobrym zdrowiu, lecz perspektywa zamieszkania wśród kochających opiekunów napawała wszystkich nadzieją. Kiedy Atena opuszczała mury schroniska, wszyscy mieli nadzieję, że czeka ją szybka rekonwalescencja, a przede wszystkim długie i szczęśliwe życie. Prawda była jednak zupełnie inna.
Pewien policjant z województwa warmińsko-mazurskiego udowodnił, że obowiązek niesienia pomocy nie ogranicza się wyłącznie do służby. Podczas urlopu wypoczynkowego powiadomił kolegów po fachu o zwierzęciu błąkającym się po jezdni. Na poboczu leżał drugi czworonóg, którego niestety nie udało się uratować na czas.W niedzielę, tj. 22 sierpnia, będący na urlopie wypoczynkowym sierż. szt. Radosław Ben-Rynkiewic z Posterunku Policji w Gietrzwałdzie zauważył niewielkiego czworonoga przechadzającego się po jezdni.
Spędziliście wakacje w słońcu tropików? Meksyk, plaże Jukatanu, może Południe USA? Lepiej sprawdźcie, jak rozpoznać objawy choroby Chagasa. Eksperci twierdzą, że schorzenie to może stać się w niedalekiej przyszłość problemem nawet w Europie!Choroba Chagasa roznoszona jest przez świdrowce - pasożyty żerujące w organizmach pluskwiaków. Im bardziej postępuje ocieplenie klimatu, tym dalej sięga obszar występowania pluskiew, zarażających chorobą.
Zarządca pewnej nieruchomości otrzymał prośbę o skontrolowanie mieszkania, z którego przed kilkoma dniami eksmitowano rodzinę. Gdy tylko przekroczył próg, od razu usłyszał szczekanie i skomlenie wydobywające się zza drzwi łazienki. Pod zlewem czekał na niego najsmutniejszy widok na świecie.Zdarzenie miało miejsce w amerykańskim miasteczku Monte Vista. Po tym jak pewna rodzina została eksmitowana z budynku, zarządca postanowił skontrolować stan opuszczonego mieszkania. Od samego początku niepokoiły go dziwne dźwięki, które dochodziły z jednego z pomieszczeń.
Jak informują członkowie Fundacji Straż Obrony Praw Zwierząt, pod opieką pracowników schroniska w Borku znalazł się pobity kundelek. Zważając na charakter obrażeń, nie ulega wątpliwości, że brutalny cios w oko wymierzył mu człowiek.Informacja o zwierzęciu w potrzebie napłynęła do aktywistów w ubiegły czwartek (tj. 18.08.2021) późnym wieczorem. Tuż przed północą otrzymali zgłoszenie, które momentalnie postawiło ich na nogi.
Na początku tygodnia w Olsztynie znaleziono nietoperza. Zachowywał się bardzo dziwny - był aktywny w środku dnia, latał między domami pozornie bez celu. W końcu opadł na ziemię i przestał się ruszać. Niestety, potwierdziły się najgorsze obawy mieszkańców.Zwierzę zostało zabrane na specjalistyczne badania. Włodarze miasta po cichu liczyli, że nietoperz się struł lub może był ranny. Diagnoza brzmiała jednak jak wyrok.
Trzy dni trwała walka o życie niezwykłego stworzenia. Niestety, tym razem ludzka głupota i urzędnicza bezwładność okazały się silniejsze od współczujących serc. Czy tej śmierci można było uniknąć?Łagów to jeden z najpiękniejszych zakątków naszego kraju. Mają tam piękne jezioro, czyste powietrze, a nawet malowniczy zamek. Tłumy turystów rozwijają lokalną gospodarkę, ale płacą za to zwierzęta.
W marcu pod skrzydła Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt trafił pies nazywany Batman. Zwierzę miało poważne problemy zdrowotne, dlatego natychmiast rozpoczęto walkę z głębokim, grzybiczym zapaleniem skóry. Jak czworonóg zmienił się po pół roku terapii? Owczarek niemiecki imieniem Batman przeszedł przez życiowy dramat. Został wyrzucony z samochodu kilkadziesiąt kilometrów od domu i potraktowany jak niepotrzebny balast. Wszystko przez to, że cierpiał na chłoniaka skóry, którego poprzedni pseudowłaściciele nie mieli zamiaru leczyć.
Paul Farthing od 15 lat prowadzi w Afganistanie klinikę dla zwierząt. Przybył do kraju jako brytyjski komandos, ale niezwykłe zdarzenie odmieniło jego życie i sprawiło, że poświęcił się pomaganiu zwierzętom. Teraz sam błaga o pomoc.Farthing służył w Królewskich Marines. Stacjonował w Afganistanie. Pewnego dnia zauważył dwa psy walczące ze sobą ku uciesze gawiedzi. Coś w nim pękło i bez wahania przerwał walkę. Jeden z psów podążył za nim i na stałe dołączył do oddziału marines. Paul nazwał go Nowzad, na cześć wsi, w której się spotkali.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt nie próżnuje i nie traci czujności. Dosłownie przed paroma godzinami wolontariusze DIOZ dokonali kolejnej wstrząsającej interwencji. Zwierzę cierpiało od dawna na oczach ludzi, ale nikt mu nie pomógł.- Hotel jak z horroru! Kot z gnijącą głową i urwanym uchem - czytamy w relacji z interwencji, opublikowanej na Facebooku DIOZ.
Przypadkowy przechodzień natknął się na straszny widok. W Kanale Bydgoskim, na wysokości ul. Wrocławskiej w Bydgoszczy, pływały dwa martwe ciała kaczek.Kiedy władze miasta odebrały zgłoszenie, na miejsce zostali wysłani fachowcy z firmy zajmującej się utylizacją martwych zwierząt. Znaleźli jeszcze cztery martwe kaczki w bezpośrednim pobliżu.
O tej sprawie było głośno w końcu maja. Aktywiści z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) odebrali z gospodarstwa pod Kłodzkiem skrajnie zaniedbanego pieska z dużym, krwawiącym guzem nowotworowym nad okiem.Poprzedni właściciele nie interesowali się losem zwierzęcia. Jak twierdzili, nie mieli pieniędzy na jego leczenie, bo byli bezrobotni. Aktywiści uznali, że to żadne wytłumaczenie, bo na alkohol jednak znajdowali pieniądze, i zabrali psa.
Sierżant sztabowy Karol Walosek od lat pełni obowiązki dzielnicowego w Bytomiu. Takiej interwencji jeszcze nigdy jednak nie przeprowadził. To, co zobaczył w tym mieszkaniu, jeszcze długo będzie go prześladować.Zgłoszenie złożyła telefonicznie młoda kobieta. Twierdziła, że przy ulicy Małgorzatki w Bytomiu zwierzęta przetrzymywane są w fatalnych warunkach. Chodziło o suczkę i jej szczenięta. Kobieta bardzo martwiła się ich stanem.
Świadkowie awantury nie wierzyli własnym oczom. W bramie stała grupa wyrostków z kijami w rękach. Za nimi trwało jakieś poruszenie, słychać było rozdzierające kwilenie zwierzęcia.Nie ulegało wątpliwości, że na jednym z osiedli w Szczecinku dzieje się coś bardzo niedobrego. W końcu ktoś zadzwonił po Straż Miejską.
Kotkę nazywaną Pusia dotknęła niewyobrażalna tragedia. Wszędobylski mruczek zakleszczył się w uchylonym oknie. Wszystko z winy nieodpowiedzialnych właścicieli, którzy nie zapewnili zwierzęciu bezpiecznej przestrzeni do bytowania. W konsekwencji kotka straciła łapkę.Jak informowaliśmy pod koniec lipca, Pusia próbowała wyjść na zewnętrzną stronę parapetu i w trakcie wycieczki zaklinowała się między ścianą a framugą okienną. Kotka zawisła na wysokości i nie potrafiła samodzielnie uwolnić się z potrzasku.
Aż trudno uwierzyć, ale to się zdarzyło w centrum Warszawy w biały dzień! Niezidentyfikowany mężczyzna przyszedł nad tzw. Glinianki Szczęśliwickie w środku malowniczego Parku Szczęśliwickiego. Miał ze sobą plastikowe zbiorniki.Świadkowie twierdzą, że mężczyzna bez wahania wszedł na krótki mostek, odchodzący od brzegu na parę metrów, po czym wylał zawartość plastikowych pojemników do wody, a potem cisnął je same do Glinianek.
Liczba przypadków wścieklizny na Mazowszu rośnie. Bez zorganizowanej akcji szczepień, może być tylko gorzej - ostrzega Wojewódzki Lekarz Weterynarii.Przed paroma dniami Wojewoda Mazowiecki wydał rozporządzenie, regulujące sposoby walki ze wścieklizną na terenie Mazowsza. Restrykcjami objętych zostało szereg powiatów, a także dwie dzielnice Warszawy.