Katowiccy policjanci, wspólnie z Powiatowym Inspektorem Weterynarii, podjęli decyzję o odebraniu właścicielowi psa. Pomimo, iż zwierzę nigdy nie wykazywało agresji w stosunku do domowników, było przywiązywane 50 centymetrowym łańcuchem do mebli. Wszystko ponoć w trosce o bezpieczeństwo dzieci.Przemoc wobec naszych braci mniejszych to czyn godny potępienia. Mimo to, cały czas zdarzają się sytuacje, gdy właściciele, zamiast dbać o swojego pupila i otaczać go troską, znęcają się nad nim psychicznie i fizycznie. Tak też było w przypadku 2-letniej suczki o imieniu Misia, która musiała być przywiązywana łańcuchem do mebli. Powód? Biegające po mieszkaniu dziecko.
W domu 39-letniej mieszkanki Hagen w Niemczech doszło do dramatycznych wydarzeń. Po powrocie do domu kobieta zastała niecodzienny widok. Meble były poprzewracane i zniszczone, a zadowolony z siebie sprawca czekał na powrót domowników, wylegując się na kanapie. Wyobraź sobie, że wracasz po ciężkim staniu w pracy do domu i po otwarciu frontowych drzwi Twoim oczom ukazuje się istne pobojowisko. Co wydaje się jeszcze bardziej absurdalne, sprawcą całego zamieszania okazuje się być dorosły dzik. Właśnie taka sytuacja spotkała pewną Niemkę.
Mieszkaniec Ostrowca Świętokrzyskiego zajrzał do pojazdu zaparkowanego na jego posesji i dostrzegł, że na siedzeniu wije się egzotyczny gad. Natychmiast podniesiono alarm, a na miejsce wezwano służby w asyście weterynarza. Skąd zwierzę wzięło się wewnątrz auta? W środowy poranek, tuż przed godziną 8.00, na komisariacie policji w Ostrowcu Świętokrzyskim rozdzwonił się telefon. Zgłaszający poinformował o dokonaniu niecodziennego odkrycia w jednym z zaparkowanych samochodów przy ulicy Dygasińskiego. Mowa o egzotycznym stworzeniu z rodziny połozowatych.
Były radny, a obecnie kierownik schroniska dla psów w Białogardzie opublikował w sieci film, na którym pastwi się nad owczarkiem niemieckim. Chociaż Jerzy H. przekonywał, że rzekomo tresuje zwierzę, w rzeczywistości przez pół godziny prowadził transmisję z bicia podopiecznego. Interweniowała policja.Bicie po głowie, złośliwe straszenie, drażnienie zwierzęcia - oto metody tresury psów, którego praktykował prezes Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals", prowadzący schronisko w Białogardzie. Jerzy H. pokazał na transmisji na żywo, w jaki sposób wymusza posłuszeństwo na młodym owczarku niemieckim.
Przechodzień odwiedzający park Potockich w Międzyrzeczu Podlaskim dokonał wstrząsającego odkrycia. Przy jednym z drzew siedziało zmarznięte i przestraszone szczenię. Osoba, która go tak zostawiła, przedsięwzięła specjalne środki, by upewnić się, że zwierzę nie wróci do domu.O pozostawionym bez opieki szczenięciu poinformowano na facebookowej stronie "Spotted Międzyrzec Podlaski". Nie dość, że właściciel zostawił go w parku w środku zimy, to jeszcze przywiązał krótkim łańcuchem do drzewa.
Policjant z Kolorado wykazał się determinacją i odwagą, ratując psa z płonącego pojazdu. Zwierzę nie było w stanie samo wydostać się na zewnątrz, a kłęby gęstego dymu uniemożliwiały oddychanie. Nagranie z brawurowej akcji robi furorę w sieci.Do niebezpiecznej sytuacji doszło 22 stycznia w amerykańskim stanie Kolorado. Patrol policji został wysłany na miejsce "pożaru pojazdu". Zważając na to, iż nowoczesne auta są szczególnie narażone na pożar, funkcjonariusze spodziewali się rutynowej akcji gaśniczej. Po dotarciu na miejsce okazało się, że sprawa jest znacznie poważniejsza.
Suczka o imieniu Finka, która została skradziona z kaliskiego schroniska dla zwierząt, została odnaleziona. Zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę monitoringu i odbiło się głośnym echem w mediach. Po blisko 2 tygodniach ciszy anonimowa wiadomość zapoczątkowała przełom w poszukiwaniach.W ostatnim czasie informowaliśmy o kradzieży w kaliskim schronisku dla zwierząt, która miała miejsce 15 stycznia. Sobotnim wieczorem z boksu wyniesiono płochliwą suczkę o imieniu Finka, która lada dzień miała trafić do nowego domu.Pracowników od początku zaintrygował fakt, że mężczyzna uchwycony przez monitoring doskonale wiedział, gdzie znajduje się konkretny pies. Nie ulegało wątpliwości, że kradzież Finki była zaplanowana, a złodziej mógł mieć powiązania ze schroniskiem.
Mieszkanka gminy Oborniki Śląskie popadła w konflikt z sąsiadami. W akcie zemsty postanowiła wywieźć należącego do nich psa do lasu oddalonego o kilkanaście kilometrów i porzucić go na pewną śmierć. Na szczęście błąkające się na zimnie wystraszone zwierzę zauważył przechodzień.Jak informuje dolnośląska policja, funkcjonariusze z Obornik Śląskich zatrzymali jedną z mieszkanek gminy i przedstawili jej zarzut znęcania się nad zwierzęciem. Sprawa dotyczyła porzucenia psa należącego do jej sąsiadów.
Około 30-letni mężczyzna z Kędzierzyna-Koźle próbował ratować swojego psa, który wybiegł na taflę zamarzniętego zbiornika wodnego. Wtem rozległ się głośny krach. Człowiek przez kilka minut przebywał pod wodą. Akcja ratunkowa okazała się mieć tragiczny finał.Do dramatycznego zdarzenia doszło w poniedziałek, 10 stycznia w okolicach śluzy Nowa Wieś na Kanale Gliwickim (woj. opolskie). Około godziny 10 operator numeru 112 odebrał zgłoszenie dotyczące tonącego mężczyzny usiłującego ratować swojego czworonoga.
Pies policyjno-tropiący o imieniu Zara zaginął w rejonie dzielnicy Chełm w Gdańsku. Gdańscy funkcjonariusze proszą każdego, kto może mieć informacje na jego temat o kontakt.Psy służbowe przechodzą długie i wnikliwe szkolenie, zanim trafiają do jednostek pogotowia ratunkowego, policji czy straży pożarnej. Choć zwykle zwierzaki są zdyscyplinowane i wykazują się ponadprzeciętną orientacją w terenie, zdarza się, że któryś z nich pomyli drogę, ucieknie lub z innego powodu nie będzie potrafił wrócić do swojego opiekuna.
W stolicy Holandii zorganizowano nieautoryzowany protest przeciwko restrykcjom COVID-19. Nielegalna demonstracja została brutalnie stłumiona przez policję. Media społecznościowe obiegło nagranie, na którym policyjny pies szarpie jednego z uczestników protestu.Jak informuje stołeczny ratusz, w niedzielę, 2 grudnia 2022 roku na placu Museumplein w Amsterdamie zebrał się co najmniej 10 tysięczny tłum obywateli sprzeciwiającym się obostrzeniom, jakie wprowadził holenderski rząd w związku z panującą epidemią koronawirusa SARS-CoV-2. Na przemarsz nie wyrażono zgody.
Policja z Christchurch w Nowej Zelandii została powiadomiona o licznych kradzieżach na jednym z osiedli. Złodziejem okazał się kot-kleptoman ze szczególnym upodobaniem do damskich majtek oraz... narkotyków. Koty znane są z tego, że przynoszą do domu upolowane przez siebie zwierzęta. Kocur o imieniu Keith poszedł o krok dalej. Mruczek zaczął obdarowywać właścicieli tak nietypowymi prezentami, że byli zmuszeni zadzwonić na policję.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia na drodze krajowej nr 19 doszło do niespodziewanych utrudnień ruchu. Policjanci z radzyńskiej komendy zauważyli hamujące samochody ciężarowe, które ewidentnie próbowały ominąć przeszkodę na drodze. Intruzami okazały się dwa przestraszone kocięta.Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Radzyniu Podlaskim, którzy patrolowali okolice miejscowości Jurki (gmina Kąkolewnica) zainteresowali się zachowaniem kierowców samochodów ciężarowych. Pojazdy zatrzymywały się w jednym miejscu. Aby ustalić przyczynę tajemniczego zjawiska, stróżowie prawa postanowili to sprawdzić.
Straż Miejska Miasta Poznań poinformowała o oburzającym przypadku znęcania się nad domowym zwierzęciem. Z przyjeżdżającego samochodu na jezdnię wyrzucono burego kota. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia.
Kierowca podróżujący autostradą A1 nie spodziewał się ujrzeć szczeniaka biegającego po jezdni. Momentalnie zatrzymał pojazd i zaopiekował się zagubionym stworzeniem. Jeszcze tego samego dnia mała suczka została nagrodzona niezwykłym prezentem.
77-letni mieszkaniec województwa zachodniopomorskiego został zatrzymany przez policję w związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Mężczyzna w okrutny sposób uśmiercił trzy szczenięta. Ich ciała odnaleziono wewnątrz kontenera na odpady.Do makabrycznego zdarzenia doszło na terenie gminy Babolice. W miniony weekend 77-latek bezlitośnie zabił należące do niego zwierzęta. O przestępstwie donieśli okoliczni mieszkańcy.
Na oficjalnym profilu polskiej policji zamieszczono film, który poruszył wielu do łez. Przedstawia on funkcjonariusza witanego przez dzieci i psa po dwutygodniowej służbie na granicy polsko-białoruskiej. Okazuje się jednak, że nie wszystkim przypadło do gustu rozczulające nagranie. Zdaniem niektórych internautów zostało ono opublikowane w celach propagandowych. Polska policja na bieżąco relacjonuje kryzys migracyjny na granicy Polski z Białorusią, zaznaczając, jak wymagającą, pełną odpowiedzialności i stresu jest praca stacjonujących tam funkcjonariuszy. W ostatnim czasie na oficjalnym profilu służb na Twitterze pojawiło się nagranie przedstawiające wzruszające spotkanie stróża prawa, który wrócił do domu po dwóch tygodniach służby.
W nawiązaniu do dramatycznych incydentów, jakimi jest pogryzienie przez psy, policja wystosowała apel do wszystkich Polaków. Służby przypominają, że posiadanie czworonożnych towarzyszy, to nie tylko powód do radości, ale także odpowiedzialność za wszystkie szkody przez nie wyrządzone. Służby zauważają, że zgłoszenia o niewłaściwej opiece sprawowanej nad zwierzętami nie są rzadkością. Często sytuacja dotyczy wałęsających się bez opieki psów, które mogą stanowić zagrożenie dla osób postronnych.
Owczarek niemiecki został potrącony i pozostawiony na pewną śmierć w przydrożnym rowie. Konającemu zwierzęciu pomogli policjanci, został odpowiednio zabezpieczony, a następnie przewieziony do kliniki weterynaryjnej. Trwa walka o jego życie.W piątkowy wieczór do policjantów z komisariatu w Gąbinie dotarła informacja o ciężko rannym psie. Zgłaszająca przyznała się do potrącenia zwierzęcia, które miało znajdować się na odcinku drogi Topólno-Konstantynów.
W sieci pojawiło się nagranie przedstawiające młodą kobietę kopiącą i szarpiącą swojego psa na parkingu. Kiedy świadek zdarzenia zwrócił jej uwagę, żeby przestała maltretować zwierzę, właścicielka zaśmiała mu się w twarz. Jej pozbawiona empatii odpowiedź wprawia w osłupienie.W 2019 roku Vincent Minutello opublikował w Internecie krótki film, który jest przykładem kompletnego zaniku empatii u co poniektórych osób. Mężczyzna znajdował się na parkingu, kiedy jego uwagę zwróciła kobieta znęcająca się nad swoim czworonogiem.
Jak relacjonują wielkopolskie służby, w okolicy Kościana miał miejsce wypadek drogowy. Podczas przejazdu drogową ekspresową nr 5 kierowca auta marki Toyota stracił panowanie nad pojazdem. Przyczyną wypadku okazało się nieodpowiednio przewożone zwierzę. Znana jest już przyczyna wypadku drogowego na drodze ekspresowej S5. Okazuje się, że wszystko spowodowane jest niewłaściwym zabezpieczeniem podróżującego w aucie zwierzęcia domowego.
Nowozelandzcy funkcjonariusze policji myśleli, że padli ofiarą żartu, kiedy odebrali zgłoszenie od przerażonej mieszkanki Dunedin. Kobieta twierdziła, że jest trzymana jako zakładniczka przez agresywnego torbacza. Zwierzę osaczało ją za każdym razem, kiedy próbowała wyjść z domu. Stróżowie prawa odebrali telefon, który pomimo późnej pory momentalnie postawił ich na równe nogi. W słuchawce usłyszeli zmartwiony kobiecy głos proszący o pomoc.
Policjanci z Olsztyna dostrzegli na drodze szybkiego ruchu dwóch małych nieszczęśników, którzy znaleźli się w opałach. Niewiele myśląc, zatrzymali się na poboczu i natychmiast ruszyli się w pościg za zwierzakami. W końcu szczeniaki zostały pochwycone, opatulone kocem i przewiezione do schroniska.Stróżowie prawa akurat zmierzali w kierunku miejscowości Napierki, kiedy ich uwagę przykuły dwie puchate kulki błąkające po jednym z pasów. Zwierzaki znajdowały się w niebezpiecznej sytuacji i w każdej chwili mogły wpaść pod koła nadjeżdżających pojazdów.
W piątkowe przedpołudnie przechodzień natrafił na kartonowe pudełko pozostawione pod jedną z wiat śmietnikowych. Jego zawartość wprawiła go w niemałe osłupienie. W środku znajdowały się dwa małe kotki. O sytuacji natychmiast powiadomiono dzielnicowego. Funkcjonariusze z IV Komisariatu Policji w Lublinie otrzymali nietypowe zgłoszenie. Przed godziną 11 przy ul. Faraona zostały znalezione dwa młode koty, które ktoś najprawdopodobniej porzucił na pastwę losu.
Przemytnicy dzikich zwierząt wpadli w ręce strażników celnych na lotnisku w Kijowie. Zostali zatrzymani z powody próby przewiezienia do Nepalu trzech żywych wilków. Podejrzenia celników wzbudził zapis w dokumentach oraz fakt, że wszystkie zwierzęta, wydawały nietypowe dla nich odgłosy.W Kijowie udaremniono próbę przemytu trzech wilków za granicę przez lotnisko Boryspol. W okazanych dokumentach figurowały jako psy rasy łajka syberyjska.
Youtuber, który w 2019 roku został skazany za usiłowanie rozpowszechniania w sieci zdjęć nagiej małoletniej, ponownie zadziera z prawem. Grzegorz G. w dalszym ciągu bezkarnie publikuje treści przedstawiające akty przemocy wobec zwierząt i zyskuje popularność dzięki filmom przepełnionym wulgaryzmami i groźbami. Policja zdaje się nie widzieć problemu. Znany w Polsce patologiczny streamer, Grzegorz G., nie wyciągnął wniosków z błędów przeszłości. Chociaż dostał wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i został objęty nadzorem kuraturoa, znów publikuje na Youtube nagrania. Internauci są oburzeni.
61-letni mężczyzna znalazł się w niemałych tarapatach po tym, jak na oczach policjantów porzucił własnego psa. Spytany o powód swojego zachowania, nie przyznawał się do zwierzęcia, lecz wkrótce musiał zmienić wersję wydarzeń. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.Do wstrząsającego zdarzenia doszło w województwie świętokrzyskim. Mundurowi jadący drogą w kompleksie leśnym w gminie Działoszyce zauważyli przed sobą zaparkowanego na poboczu opla, przy którym stał mężczyzna. W pewnym momencie otworzył on klapę bagażnika, a ze środka wyskoczył kundelek w typie foxteriera.
Kobieta zgłosiła na policję kradzież psa. Mimo tego że właścicielka była przekonana, że wie, kto odpowiada za zniknięcie czworonoga, policja ma swoje własne przypuszczenia. W ocenie funkcjonariuszy za zniknięcie psa odpowiedzialne są dzikie zwierzęta.Właścicielka psa, Pani Halina z okolic Biskupca, straciła swojego najlepszego przyjaciela. Udała się więc na policję, zgłosić kradzież, ale takiej odpowiedzi ze strony służb się nie spodziewała. Według policjantów za zniknięcie czworonoga miał odpowiadać... jastrząb lub lis.