W miejscowości Koroszczyn doszło do niezwykłej interwencji. W trakcie służby dwóch mundurowych usłyszało rozpaczliwe miauczenie. Okazało się, że mały kotek ukrywał się w krzakach przed lisami. Polujące drapieżniki stanowiły dla niego śmiertelne zagrożenie. Jak poinformowała oficer prasowa komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, posterunkowy Kamil Karliński oraz posterunkowy Bartłomiej Król, funkcjonariusze Oddziału Prewencji znaleźli niewielkich rozmiarów mruczka o biało-rudym futerku.
Aż trudno uwierzyć, do czego doszło w miejscowości Łabiszyn (woj. kujawsko-pomorskie). Wrogowie zwierząt dostali się do azylu dla kotów i zdewastowali go. Jednak nie to było najgorsze. Poranna inspekcja ujawniła porażającą prawdę.Azyl dla kotów w Łabiszynie prowadzony jest wzorowo przez Alinę Krzyżaniak-Świtałą z fundacji Zwierzę Też Człowiek. Zwierzęta są wykastrowane, odrobaczone, zdrowe. Nie wałęsają się po okolicy.
Sprawców było dwóch - tyle udało się ustalić dzięki nagraniu z kamery, zainstalowanej przez pszczelarza. To, co zrobili mężczyźni, którzy w nocy dorwali się do uli, woła o pomstę do nieba.Bezduszni truciciele kolejno podchodzili do uli i wpuszczali do środka niezidentyfikowaną jeszcze chemiczną substancję. Wszystkie śpiące w ulach owady ginęły. W ciągu jednej potwornej nocy truciciele zabili 21 rodzin pszczelich.
Komenda Powiatowa Policji w Biłgoraju poinformowała o nietypowym zdarzeniu. W godzinach wieczornych 23-letni kierowca audi najechał na worek porzucony na trasie. Przerażający kwik, który rozdarł powietrze, uświadomił mu, że wcale nie był pusty. W środku coś się ruszało.W czwartek, tj. 16 września biłgorajscy stróżowie prawa otrzymali zgłoszenie o zwierzęciu, które uciekło z transportu. Po przybyciu pod wskazany adres ujrzeli niecodzienny widok, a dokładniej świnię uciekającą przez pobliskie pola. Tuż za nią biegły dwie osoby, a całemu zdarzeniu przypatrywał się zgłaszający.
Do niezwykłych wydarzeń doszło w miejscowości Łubniany pod Opolem. Kiedy właściciel byka próbował skłonić zwierzę do wejścia do samochodu transportowego, wydarzyło się coś, co wywróciło do góry nogami życie mieszkańców na bite trzy dni.Byk poczuł zew wolności, wierzgnął, prychnął i skoczył przed siebie. Zamiast do samochodu transportowego, przepchał się między wystraszonymi ludźmi na otwartą przestrzeń, a potem pognał na sąsiednią posesję.
Policjanci z Komisariatu Policji w Bukowinie Tatrzańskiej interweniowali ws. psa zamkniętego w nagrzanym samochodzie. W tym czasie jego właścicielka poszła do Morskiego Oka. Dzięki mundurowym zwierzę zostało uwolnione w ostatniej chwili. Chociaż w ostatnim czasie temperatura na termometrach znacząco obniżyła się w porównaniu z ubiegłymi miesiącami, wciąż wielu urlopowiczów ryzykuje życiem swoich czworonogów tylko po to, by w spokoju cieszyć się turystycznymi atrakcjami. Tym razem skrajną nieodpowiedzialnością popisała się właścicielka biszkoptowego labradora.
W niedzielę, 13 września, około godziny 9 rano dyżurny kutnowskiej komendy przyjął zgłoszenie dotyczące szczeniaków błąkających się po ulicy. Na miejsce natychmiast wyruszył patrol. Funkcjonariusze nie tylko zabezpieczyli i nakarmili psiaki, ale od razu znaleźli dla nich nowe domy.Jak wynika z relacji zgłaszającego, mężczyzna zauważył z samego rana, że trzy puszyste maluchy biegają ulicą Objazdową w Kutnie. Postanowił od razu powiadomić o tym fakcie policję, a w międzyczasie zajął się bezpańskimi urwisami.
Dramatyczne wieści ze Świdnicy. Ogródki działkowe przy ul. Staszica były dotąd ostoją dla wielu dziko żyjących kotów, dokarmianych przez mieszkańców działek. Niestety, jak donoszą obrońcy zwierząt, ostatnio ktoś zaczął polować na biedne zwierzęta. To wcale nie jest przenośnia. Koty, do tej pory chętnie stołujące się u życzliwych działkowiczów, nagle zaczęły znikać. Jeden z nich odnalazł się po pięciu dniach.
Do porażających zdarzeń doszło w Radzyniu Podlaskim. Gdy policjanci przybyli na miejsce zgłoszenia, ledwo mogli uwierzyć własnym oczom. Na ziemi dogorywał pies. Wyglądał przerażająco.Zwierzęciu zadano szereg silnych uderzeń tępym narzędziem. Pies był w tak złym stanie, że kiedy obejrzał go wreszcie wezwany przez funkcjonariuszy lekarz weterynarii, nie można już było nic zrobić.
W piątkowy poranek, tj. 10 września, przed godziną 7 dyżurny Komendy Powiatowa Policji we Wschowie otrzymał zgłoszenie o rannym zwierzaku leżącym na drodze krajowej nr 12. Mały kotek został prawdopodobnie potrącony przez przejeżdżający samochód i nie mógł samodzielnie zejść z ulicy.Z relacji zgłaszającego wynikało, że obolały i sparaliżowany strachem mruczek znajdował się na środku ruchliwej jezdni w miejscowości Dębowa Łęka. Nikt nawet nie zatrzymał się, aby go ratować.
Do mrożących krew w żyłach zdarzeń doszło w Rybniku. Gdy dyżurny policjant odebrał telefon, od razu wyczuł, że będą kłopoty. Zgłaszający był nietrzeźwy i ledwo wydukał, o co chodzi. Jego słowa przerażały.Telefon na policje wykonał 31-letni mieszkaniec Rybnika. Jak twierdził, jego starszy znajomy dopuścił się zbrodni. Zabił brutalnie cztery szczenięta, wpakował je do plastikowej torby i zakopał w ziemi.
Kontrola stanu ubojni w Lipnicy dała porażające wyniki. Wszystko przez nepotyzm i wygodnictwo inspektorów weterynarii?Ubojnia bydła w Lipnicy dostarcza produkty mięsne do wielu ośrodków w całej Polsce. Wiele z nich otrzymuje gwarancję jakości i stempel powiatowego lekarza weterynarii. Niestety, jak wykazała kontrola Głównego Inspektoratu Weterynarii, stosunki panujące w ubojni w Lipnicy i w powiatowej inspekcji są fatalne.
Policjanci z Komendy Powiatowej w Jaworze poinformowali o przeprowadzeniu wstrząsającej interwencji we wsi Nowe Rochowice. Opublikowane zdjęcie pożaru stodoły to tylko wierzchołek góry lodowej. Doszło do dramatycznych wydarzeń.Policjanci zostali wezwani na teren posesji późnym wieczorem. Informator mówił przede wszystkim o płonącym budynku. Rzeczywiście, na miejscu okazało się, że w gospodarstwie szaleje groźny pożar - paliła się cała stodoła.
Do ataku agresywnego owczarka na dziecko i mniejszego psa doszło na Zatorzu w Lesznie. Maluch wyprowadzał psa, samemu zażywając przejażdżki na dziecinnym rowerku. Niestety, nagle znikąd wyskoczył duży pies w typie owczarka i zaczął gnać w kierunku dziecka.- Myślałam, że chce się przywitać, psy czasem tak właśnie się zachowują - mówi matka dziecka w rozmowie z portalem Elka.pl.
Mundurowi z kaliskiej komendy przeprowadzili nietypową interwencję. Tym razem przyszło im ratować ranną kaczkę szamoczącą się w zaroślach. To, co znaleziono w jej dziobie, udowadnia, że wszystkiemu zawinili okoliczni rybacy.Bycie policjantem to przede wszystkim odpowiedzialność i poświęcenie, z którą wiąże się konieczność podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych. Na szczęście kaliscy wodniacy nie zaniedbują swoich obowiązków i są gotowi stawić czoła nawet najbardziej nietypowym akcjom ratowniczym.
Dyspozytor odebrał telefon i usłyszał dramatyczne błagania o pomoc. Turystka twierdziła, że uraz nogi nie pozwala jej dalej iść. Pogoda szybko się pogarszała, głos zanikał w słuchawce, w końcu połączenie zerwało się.To 28-letnia Niemka zadzwoniła na numer 112, by uzyskać pomoc. Wyszła na szlak w Tatrach wraz ze swoim psem, mimo złej prognozy pogodowej i ostrzeżeń wystosowanych przez lokalne władze.
Do strasznego w skutkach wypadku doszło w nocy na drodze biegnącej przez miejscowość Bardonki, na trasie do Ciechanowa. Para nastolatków jechała samochodem audi A4. Nic nie zapowiadało tragedii.Niestety, właśnie element zaskoczenia zadecydował o tragicznym wypadku. Nagle na drogę wypadło ogromne zwierzę. Ciemne futro, masywne ciało i rozłożyste poroże - to był łoś. Niestety, kierowca nie dostrzegł go w porę.
Obrońcy zwierząt z Pet Patrolu dokonali wstrząsającego odkrycia w Rybniku. Na trawniku przy ul. Rybackiej znaleźli martwe ciało zwierzęcia. Zostało straszliwie okaleczone.Jak informują członkowie Pet Patrolu na Facebooku, zabite zwierzę to dorosła nutria. Ktoś lub coś pozbawiło stworzenie głowy.
Mieszkańcy osiedla na warszawskim Natolinie nie mogą czuć się bezpiecznie ze swoimi psami. Tylko od początku tego roku szalejący w okolicy agresywny pies, japoński mastiff, pogryzł już cztery inne czworonogi. Właściciel mastiffa zdaje się nie dostrzegać problemu.Atak zawsze wygląda przerażająco. Masywny pies rzuca się na innego, z reguły mniejszego, który zajmuje się swoimi sprawami lub wręcz stoi przy nodze właściciela.
Na ulicach Międzyrzecza (woj. lubuskie) zauważono zagubionego kundelka, który biegł środkiem jezdni. Zwierzę kulało na tylne łapy i było bardzo przestraszone. Z pomocą ruszyli policjanci. Schwytanie czworonoga okazało się jednak trudniejsze niż początkowo zakładano.Do zdarzenia doszło w niedzielę, tj. 29 sierpnia. W trakcie patrolu młodszy aspirant Marcin Latuszek i starszy sierżant Sebastian Białasik zauważyli średniej wielkości kundelka wbiegającego pod nadjeżdżające pojazdy na drodze wojewódzkiej numer 159.
Policjanci z międzyrzeckiej drogówki patrolowali drogę wojewódzką nr 159 na wysokości wiaduktu nad Wartą. Nagle dostrzegli coś niezwykłego: po jezdni błąkał się kulejący psiak.Gdy tylko któryś z przechodniów próbował podejść do pieska, zwierzę, skrajnie przerażone, odskakiwało na bok! Piesek kilka razy omal nie wpadł pod nadjeżdżające auto.
Dobiegł końca chorzowski Fest Festival. Choć uczestnicy imprezy bawili się dobrze, to jednak nie obyło się bez kontrowersji. Najwięcej skarg złożyli mieszkańcy bloków zlokalizowanych najbliżej miejsca imprezy. Jednak to zwierzętom z zoo groziło największe niebezpieczeństwo.Fest Festival trwał cztery dni i przyciągnął do chorzowskiego Parku Śląskiego fanów muzyki z całej Polski. Masowa impreza na świeżym powietrzu to coś, za czym rzesze ludzi tęskniły, odkąd rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Fest Festival przyciągnął ok. 30 tys. osób.
Trudno uwierzyć, że w środku cywilizowanego państwa w XXI wieku mogło dojść do tak przerażającej zbrodni. Trwa śledztwo, mające wyjaśnić jej motywy i okoliczności, ale czy można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić to, czego dopuścił się młody Izraelczyk?Izrael, czwartkowy wieczór. Funkcjonariusze policji zostali wezwani na miejsce zdarzenia przez telefon. Świadek miał roztrzęsiony głos i nic dziwnego. Nie chciał uwierzyć, że to, co znalazł, rzeczywiście jest prawdziwe.
W kwietniu w ręce policjantów z Kościerzyna trafiło wstrząsające nagranie. Widać na nim, jak kierowca wlecze za samochodem uwiązanego do zderzaka psa. Śledztwo szybko wykazało, że właścicielem auta jest Waldemar B., senator Prawa i Sprawiedliwości.Mężczyzna trafił na krótko do aresztu. Miał twierdzić, że jego psu nic się nie stało, i rzeczywiście, zwierzę odebrane z posesji Waldemara B. i przekazane do schroniska nie miało poważnych obrażeń. Na tym jednak sprawa się nie skończyła.
Niecodzienna interwencja w Nowej Soli. Na środku drogi dostrzeżono niewielkich rozmiarów mruczka o czarnym futerku. Z powodu wzmożonego ruchu drogowego sparaliżowany ze strachu maluch nie potrafił samodzielnie zejść z jezdni. Na pomoc ruszył mu policyjny patrol.Zdarzenie miało miejsce w środę, tj. 18 sierpnia. Wówczas wszędobylski kotek znalazł się w prawdziwych tarapatach. Zwierzątko weszło na jezdnię, narażając się na potrącenie.
Pewien policjant z województwa warmińsko-mazurskiego udowodnił, że obowiązek niesienia pomocy nie ogranicza się wyłącznie do służby. Podczas urlopu wypoczynkowego powiadomił kolegów po fachu o zwierzęciu błąkającym się po jezdni. Na poboczu leżał drugi czworonóg, którego niestety nie udało się uratować na czas.W niedzielę, tj. 22 sierpnia, będący na urlopie wypoczynkowym sierż. szt. Radosław Ben-Rynkiewic z Posterunku Policji w Gietrzwałdzie zauważył niewielkiego czworonoga przechadzającego się po jezdni.
Wpadka w australijskiej telewizji ABC. W trakcie programu informacyjnego, poświęconego wykroczeniom wobec zwierząt pracującym w policji, zamiast rozmów z ekspertami, stacja wyemitowała urywek nagrania z satanistycznego obrzędu. Zatrważający klip lotem błyskawicy obiegł Internet. Prezenterka Yvonne Yong podała do wiadomości, iż australijski rząd zaproponował zaostrzenie ustawy o ochronie zwierząt pracujących w policji. Jednakże to, co wydarzyło się chwilę później, zaparło dech wszystkim osobom zgromadzonym w studiu oraz widzom przed telewizorami.
Trzy dni trwała walka o życie niezwykłego stworzenia. Niestety, tym razem ludzka głupota i urzędnicza bezwładność okazały się silniejsze od współczujących serc. Czy tej śmierci można było uniknąć?Łagów to jeden z najpiękniejszych zakątków naszego kraju. Mają tam piękne jezioro, czyste powietrze, a nawet malowniczy zamek. Tłumy turystów rozwijają lokalną gospodarkę, ale płacą za to zwierzęta.