O tym, że dzika przyroda zaskakuje swoją bioróżnorodnością, przekonaliśmy się już wielokrotnie. Jednakże nagranie, na którym widać, jak dzik w pojedynkę stawia czoła gromadzie wilków, po raz kolejny przypomina nam o nieprzewidywalności mieszkańców lasów. Film zarejestrowany przez miłośnika zwierząt, zajmującego się fotografią przyrodniczą, szybko stał się hitem w sieci.Sławomir Skukowski to fotograf dzikiej przyrody, któremu udało się udokumentować pojedynek dzika z watahą wilków, jaki odbył się w województwie zachodniopomorskim. Choć wielu od początku mogłoby spisać przedstawiciela rodziny świniowatych na straty, jego walka o przetrwanie jest naprawdę imponująca.
Nadleśnictwo Daleszyce zamieściło na swoim profilu na Facebooku nagranie, które udało się zarejestrować fotopułapce. Urządzenie umieszczone tuż nad rzeką Czarna Nida uchwyciło fascynujące zjawisko. Okazuje się, że dziki stają się śmielsze po zmroku. Ich cała rodzina pokazała, że podczas wędrówki nie straszna im nawet lodowata rzeka.Patrząc na to nagranie, nie ma się co dziwić, że tak wiele osób fascynują dziki. Mimo, iż dzicy krewni udomowionej świni to pospolity gatunek w Polsce, nie przestają nas zaskakiwać. Grupa rodzinna, zamieszkująca województwo świętokrzyskie, udowodniła, że nie straszna im kąpiel rzeczce nawet w grudniu. Czy nie było im zimno?
Mieszkańcy Gdyni stali się świadkami niecodziennej sytuacji z udziałem dzikich zwierząt. Podczas gdy tłumy zbieraczy ruszyły z koszykami na grzybobranie, z nieobecności ludzi w mieście postanowiły skorzystać dziki, które tłumnie wyszły na ulice.Chociaż władze województwa opolskiego wydały apel do spacerowiczów i grzybiarzy, by zachowali ostrożność podczas zbierania darów jesieni ze względu na obecność dzikich zwierząt, na północy Polski role się odwróciły. Dziki wyszły na spotkanie mieszkańcom Gdyni i odwiedziły popularne w tym mieście skrzyżowanie ulic Świętojańskiej i Traugutta.
W ostatnim czasie media społecznościowe obiegł film, na którym widać istne zatrzęsienie dzików w polskim lesie. Zwierzęta, oświetlone wyłącznie blaskiem księżyca, z wyraźną chęcią zażywały kąpieli błotnych. Mimo przepychanek, dla żadnego z nich nie zabrakło miejsca.Zastanawialiście się, co robią zwierzęta, kiedy nie wiedzą, że ktoś je obserwuje? Co dzieje się w lesie, to zostaje tylko w lesie? Otóż nie! Fotopułapki zainstalowane przez leśników pozwalają nam przyjrzeć się codzienności dzikich mieszkańców.
Turyści, którzy wybrali się na urlop nad morze, nie spodziewali się takiego wydarzenia. Kobieta wypoczywająca na jednej z włoskich plaż została zaatakowana przez dzika. Zwierzę najprawdopodobniej zwabiła niedojedzona pizza. Dzikom coraz rzadziej brakuje odwagi, by pchać się w środek europejskich miast w poszukiwaniu pożywienia. Stada wygłodniałych zwierząt buszujące po śmietnikach, plażach i innych miejscach, w których mogą znaleźć resztki jedzenia, to już powszechne zjawisko, które można zaobserwować w wielu miejscach w Polsce. Okazuje się, że mieszkańcy słonecznej Italii także są udręczeni przez te stworzenia.
Hodowla psów znana jest od wieków, jednak to dopiero ostatnie stulecie znacząco wpłynęło na zmianę wyglądu u niektórych ras. Poznajcie siedem psich ras, które znacznie odbiegają od swoich przodków. To właśnie w ich geny człowiek ingerował najbardziej. Psy są najbardziej zróżnicowanym pod względem cech fizycznych znanym gatunkiem ssaków na świecie. Na pytanie ile właściwie jest ras psów nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Międzynarodowa Federacja Kynologiczna (FCI) podaje, że obecnie istnieje ok. 340 różnych ras.
We wtorek władze rezerwatu Waldhaus Mehlmeisel w Bawarii zdecydowały pozbyć się Putina, oczywiście w bezkrwawy sposób. Mowa bowiem o 200-kilogramowym dziku, który trzy lata temu otrzymał imię po prezydencie Rosji Władimirze Putinie ze względu na swoje pochodzenie. Internauci wybrali mu nowy przydomek.We wtorek w bawarskim rezerwacie przyrody odbyła się oficjalna ceremonia zmiany imienia jednego z podopiecznych. Putin, bo tak dotychczas nazywał się jeden z dzików, nie ma już nic wspólnego ze znienawidzonym symbolem inwazji na Ukrainę, oprócz pochodzenia.
72-letnia warszawianka znalazła rannego warchlaka i zabrała go do domu. Na miejscu została pogryziona przez młodego dzika. Ekspert radzi, aby w takiej sytuacji zachować ostrożność i na pierwszym miejscu zadbać o własne bezpieczeństwo.Przypadek 72-letniej mieszkanki Warszawy może być przestrogą dla wszystkich. Dzikie zwierzęta sa nieobliczalne i mogą być nosicielami wirusa wścieklizny. Dlatego nie należy podchodzić do nich zbyt blisko. Ekspert radzi, co robić w takiej sytuacji.
Kiedy pan Wojciech Sztorc wszedł na teren swojej działki, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jego ziemię ryło ponad pięćdziesiąt dzików. Gdy jedno z młodych zakwiczało na jego widok, zwierzęta rzuciły się do ataku.Pan Wojciech ma ogródek działkowy pod Lublinem. To piękna i sielska okolica, a przynajmniej do niedawna tak było. Odkąd w okolicy na potęgę zaczęły mnożyć się dziki, na właścicieli ogródków działkowych padł blady strach. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i teraz przypomina rodzaj zwierzęcej okupacji.
Była noc w Boże Narodzenie. Maciej prowadził auto, obok siedziała jego żona, a z tyłu w foteliku zaledwie miesięczna córeczka. W sekundę życie Macieja zmieniło się w koszmar, a dwa inne życia zgasły jak zdmuchnięte świeczki.Wszystko wydarzyło się w przeciągu kilku sekund. Dziś sąd rozstrzygnął, czy tragedii można było zapobiec.
Przy ulicy Lipowej w Szczecinie od pewnego czasu każdego wieczora obywa się niezwykłe wydarzenie. Do urządzonej przez mieszkańców stołówki zbiega się stado zwierząt. Nie chodzi jednak o gołębie.Łowczy miejski Ryszard Czeraszkiewicz początkowo nie wierzył własnym oczom, gdy przybył na Lipową po telefonicznym wezwaniu. Do pokarmu, rzucanego przez mieszkańców, przepychało się... stado dzików.
W domu 39-letniej mieszkanki Hagen w Niemczech doszło do dramatycznych wydarzeń. Po powrocie do domu kobieta zastała niecodzienny widok. Meble były poprzewracane i zniszczone, a zadowolony z siebie sprawca czekał na powrót domowników, wylegując się na kanapie. Wyobraź sobie, że wracasz po ciężkim staniu w pracy do domu i po otwarciu frontowych drzwi Twoim oczom ukazuje się istne pobojowisko. Co wydaje się jeszcze bardziej absurdalne, sprawcą całego zamieszania okazuje się być dorosły dzik. Właśnie taka sytuacja spotkała pewną Niemkę.
Leśniczy z Opola podzielił się w sieci ciekawym zjawiskiem zaobserwowanym we wsi Tarnów Opolski. Napotkał tam siedem łaciatych warchlaków bez lochy. Cztery z nich do złudzenia przypominały dalmatyńczyki. Czemu zawdzięczają swoje umaszczenie? Specjalista przypuszcza, że możliwości są dwie.Dziki-dalmatyńczyki mają swoje 5 minut sławy w mediach. Wszystko dzięki nagraniu opublikowanemu przez Jacka Boczara z Nadleśnictwa Opole, który w ramach obowiązków służbowych wykonywał pomiary drewna. Film przedstawia gromadkę warchlaków o bardzo nietypowym umaszczeniu.
W związku z wypowiedzią Lecha Kołakowskiego dotyczącej planowanej egzekucji dzików, w wielu miastach na południu Polski rozpoczęto protesty. Demonstranci pojawili się na ulicach Krakowa, a już dziś zgromadzą się we Wrocławiu i Rybniku. Przyświeca im wspólny cel - ochrona zwierząt, których populacja wkrótce ma zostać maksymalnie zredukowana.W sobotę, 8 stycznia w samo południe pod Ratuszem na krakowskim Rynku Głównym zebrał się tłum, chcący wyrazić sprzeciw wobec skandalicznym planom, mającym destrukcyjny wpływ na populację zwierząt w Polsce. Zaledwie godzinę później zbiorowisko osób pojawiło się także w centrum Katowic. Zgromadzeni domagali się zatrzymania odstrzału dzików, który zapowiedział świeżo powołany wiceminister Lech Kołakowski.
Mieszkańcy Rzymu żyją w coraz większym strachu. Stolicę opanowują dziki grasujące w poszukiwaniu pożywienia. Jak podają włoskie media, zwierzęta nie ograniczają się już wyłącznie do buszowania po śmietnikach. Stają się coraz bardziej odważne, czego dowodem jest niedawna sytuacja, kiedy to usiłowały wejść na teren sądu. We wtorek włoskie media obiegła informacja o nietypowych intruzach próbujących wedrzeć się na teren sądu w Rzymie. Zwierzęta pojawiające się jak dotąd na obrzeżach Wiecznego Miasta zbliżają się niebezpiecznie blisko centrum.
Cmentarze są miejscem zadumy, gdzie ludzie wspominają swoich bliskich. Niestety, ale nie zawsze jest tam tak spokojnie jak mogłoby się wydawać. Tym razem spokój zmarłych został przerwany przez dziki, które wdarły się na teren koszalińskiego cmentarza. Dziki nie raz wdzierają się siłą na tereny naszych miast. Poszukują one pożywienia, którego nie brakuje na terenach ludzkich siedzib. Trzeba pamiętać, że dzik w czasie swoich łowów jest upartym myśliwym i nie zatrzymają go żadne płotki czy furtki, tak jak to było w przypadku koszalińskiej nekropolii.
W niedzielę po południu dyżurny myszkowskiej policji otrzymał zgłoszenie dotyczące dzikiego zwierzęcia uwięzionego pod ziemią. Stworzenie wpadło do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej. To już drugi taki przypadek na przestrzeni miesiąca.Zgłaszająca podczas spaceru w pobliżu ulicy 3 Maja, natknęła się na zwierzę, które nie mogło wydostać się na zewnątrz. Pechowy dzik znalazł się w pułapce bez wyjścia. Jedyne, co mógł zrobić, to bezradnie popiskiwać i czekać na ratunek.
Wścibscy fani i natrętni paparazzi to nie jedyne przeszkody w codziennym życiu Shakiry. Wokalistce przyszło zmierzyć się z zupełnie nowym wyzwaniem. Jak podaje BBC, podczas spaceru ze swoim 8-letnim synek piosenkarka została zaatakowana przez dziki. Zwierzęta usiłowały ukraść jej torebkę.Wokalistka znana z takich przebojów jak "Hips Don't Lie", "Waka Waka" czy "Whenever, Wherever" podzieliła się na Instagramie niecodzienną historią ze spaceru. Nawet najwięksi fani kolumbijskiej gwiazdy nie mogli przewidzieć, co ją spotkało.
We wtorkowy poranek dyżurny Straży Miejskiej z Bydgoszczy otrzymał zgłoszenie od zatroskanej mieszkanki. Kobieta zrelacjonowała, że na terenie remontowanego fragmentu ulicy Smukalskiej, w odkrytej studzience znajduje się dzikie zwierzę. Zgłoszenie wpłynęło około godziny 8.20. Niedługo potem przybyli na miejsce strażnicy miejscy przeprowadzili krótką penetrację wskazanej w zgłoszeniu okolicy, aby finalnie znaleźć zwierzę znajdujące się w głębokiej na 1,5 metra studzience telekomunikacyjnej.
Rzymianie załamują ręce nad stanem swojego miasta. Niegdysiejsza stolica świata ma dziś dwa główne problemy. Pierwszym są śmiecie, które zalegają całymi zwałami na placach i ulicach Wiecznego Miasta. Drugim są goście, dla których rzymskie śmieci to najlepsza wyżerka.Tymi gośćmi są dziki. Ich populacja w rzymskich parkach obliczana jest na ok. 6 tysięcy sztuk, od małych prosiąt po wielkie odyńce, ważące po 200 kg. Zazwyczaj dziki nie mają odwagi pchać się w środek wielkiego miasta w poszukiwaniu jedzenia. Lockdown jednak zmienił wszystko.
Rzeczniczka podkarpackiej policji wystosowała ważny apel do wszystkich kierowców. Jesienią bezpieczeństwo na drodze może zależeć od ważnego czynnika. Niestety, jest on dość nieprzewidywalny.Chodzi o dzikie zwierzęta. Jak zauważa rzeczniczka podkarpackiej policji, Marta Tabasz-Rygiel, jesień to czas, kiedy zwierzęta migrują w poszukiwaniu nowych terytoriów, łowisk, pastwisk, zbierają zapasy na zimę.
Remigiusz C. jest sołtysem Warcimia. Mimo młodego wieku (22 l.) zdołał rozkręcić swoją karierę i mieszkańcy wsi bardzo go chwalą za skuteczne działania na ich rzecz. Niestety, młody sołtys ma też ciemną stronę. To on zastrzelił żubra Pyrka. Okoliczności tej sprawy są naprawdę bulwersujące.Pyrek stał się atrakcją dla przyrodników, wycieczkowiczów i mediów, gdy w 2019 r. rozpoczął swoją wędrówkę po Pomorzu. Nie wiadomo, od jakiego stada odłączył się majestatyczny żubr. Być może pochodził z hodowli zagrodowej w okolicach Wałcza. Nie bał się ludzi ani hałasujących maszyn rolniczych. Maszerował koło kolejnych miejscowości.
Pan Marcin Kostrzyński od lat zajmuje się filmowaniem, fotografowaniem i opisywaniem polskiej przyrody. Tym razem jednak przeszedł samego siebie. Niezwykłe wideo, jakie udało mu się nagrać z okna swojego domu w lesie, zachwyciło internautów.Marcin Kostrzyński jest z przyroda za pan brat, a swoimi doświadczeniami i radością puszczy dzieli się z ludźmi za pomocą fotografii, filmów, a nawet książek. Jest autorem porywających "Gawęd o wilkach i innych zwierzętach", wydanych w 2018 r.
W powiecie poznańskim doszło do kolejnego ataku dzików. Tym razem ofiarą rozjuszonego odyńca padła kobieta spacerująca z trójką dzieci oraz psem. Zdarzenie zostało zgłoszone odpowiednim służbom, lecz postawa strażniczki miejskiej pozostawia wiele do życzenia.Jak informuje "Głos Wielkopolski", rozżalona czytelniczka podzieliła się z dziennikarzami szczegółami zdarzenia. Anonimowa kobieta twierdzi, że atak miał miejsce około godziny 19 na osiedlu Kwiatowym w Skórzewie.
Do mrożącego krew w żyłach zdarzenia doszło w poznańskim parku Rataje. Całe zajście nagrał telefonem jeden ze świadków. Gdy nagranie trafiło do Sieci, rozpętała się burza.Wideo zaczyna się niewinnie. Rodzina z dziećmi spaceruje po malowniczym parku w ciepły letni dzień. Za plecami mężczyzny widać jednak dzika - zapewne to stworzenie chciał nagrać świadek zdarzenia. Okazało się jednak, że jego telefon uchwyci o wiele więcej.
Mieszkaniec bloku w Olsztynie z zainteresowaniem dostrzegł leżącą na podłodze klatki schodowej plastikową butelkę. Gdy ja podniósł, by zobaczyć, co takiego jest w środku, doznał prawdziwego wstrząsu!Mieszkańcy osiedla na obrzeżach Olsztyna są przyzwyczajeni do tego, że od czasu do czasu stykają się z dzikimi zwierzętami. To przede wszystkim dziki, które czasem zbliżają się do blokowisk w poszukiwaniu smacznych kąsków. Tym razem jednak chodziło o coś zupełnie innego.
Zaledwie dwumiesięczny dzik zawędrował na podwórko należące do Waldemara Myszka, myśliwego z Suchorza. Mężczyzna zorientował się, że zwierzę nie widzi i postanowił okazać mu serce. Historia malucha nazywanego pieszczotliwie Halinką sprawia, w sercu robi się cieplej. Około pięciokilowy dzik zwiedzał teren jednej z posesji w Suchorzu, kompletnie nie przejmując się pojawieniem człowieka. Pan Waldemar, będący doświadczonym myśliwym, był bardzo zaskoczony, widząc, że zwierzę kieruje się do chłodni znajdującej się na jego podwórku i nie ucieka w kierunku lasu.
"Dziki problem" powraca. Mieszkańcy lasów zadomowili się w większości polskich miast i nie mają zamiaru schodzić nikomu z drogi. Przekonał się o tym mieszkaniec Olsztyna, który podczas spaceru z psami natknął się na lochę z młodymi.Straż miejska oraz pracownicy magistratów wspólnie załamują ręce, nie mogąc zapanować nad sytuacją. Dziki grasują w miastach, wsiach i na nadmorskich plażach, wywołując popłoch wśród mieszkańców i urlopowiczów.