Chcecie zobaczyć kosmitów? W sieci pojawiły się zdjęcia tajemniczych stworzeń, które pojawiły się na jeden z plaż w Anglesey w Walii. Para spacerująca z psami zachodziła w głowę, czym tak naprawdę są. O pomoc w rozwiązaniu zagadki poprosiła internautów pod udostępnioną fotografią. Tajemnica gąbczastych obiektów przypominających mózgi została rozwiązana.Spacerowiczom niezidentyfikowane białe, gąbczaste obiekty od razu skojarzyły się z przybyszami prosto z filmu science-fiction. Swoim kształtem i teksturą mogły kojarzyć się również z mózgiem. Pod wpisem szybko pojawiło się kilka bardzo intrygujących teorii o pochodzeniu tajemniczych stworzeń.
Użytkowniczka Reddita podzieliła się z internautami historią, jaka spotkała ją i kota w podeszłym wieku. Mruczek został adoptowany z przytłaczające, szarego schroniska, dzięki czemu dostał szansę na przeżycie ostatnich lat w lepszych warunkach. Jednak ku jej zdziwieniu mruczek wcale nie miał zamiaru odejść do Krainy Wiecznych Łowów. Cała historia rozegrała się w 2016 roku. Kobieta o imieniu Julia, która zdecydowała się na adopcję jednego z najstarszych kotów w schronisku, była przekonana, że jej podopieczny spędzi u niej w domu co najwyżej kilka lat, jeśli nie miesięcy. Z czasem jednak zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła.
Podczas pościgu, który funkcjonariusze policji z Los Angeles prowadzili za rozpędzonym autem, uciekinierzy w pewnym momencie wyrzucili szczenię z pojazdu. Malec od razu trafił pod opiekę specjalistów, którzy zbadali jego stan, jednak sami nie mogli uwierzyć w to, co ujrzeli. Niebawem o niewiarygodnej sytuacji usłyszał cały świat.Mundurowi ruszyli w pościg za mężczyzną podejrzewanym o próbę zabójstwa i kradzież samochodu. Z pędzącego auta, który troje dorosłych osób zamierzało uciec przed wymiarem sprawiedliwości, został wyrzucony mały piesek.
Coco to młody labrador, który wraz z drugim psem trafił do ośrodka opieki nad zwierzętami Woodside Animal Welfare Trust w Wielkiej Brytanii po śmierci swojego opiekuna. Niestety z dnia na dzień, ich stan zaczął się pogarszać, a jednego z nich nie udało się uratować. Okazało się, że zwierzęta były uzależnione od alkoholu.Media na całym świecie obiegła wiadomość, że w ośrodku Woodside Animal Welfare Trust w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy na świecie u psa przeprowadzono leczenie uzależnienia od alkoholu. Na jaw wyszło, że pogarszający się stan zdrowia obu psów był spowodowany zespołem odstawiennym.
W sieci pojawiło się ujęcie z fotopułapki, które zaskoczyło internautów. Otóż nie do końca wiadomo, jaki gatunek zwierzęcia pojawił się w kadrze. Choć zdaniem niektórych przypomina borsuka, padają nawet głosy, że mamy do czynienia z nowym gatunkiem. Miłośnicy teorii spiskowych i kryptyd mają ciężki orzech do zgryzienia.Tajemnicze zwierzę, przypominające wyglądem przerośniętego borsuka, pojawiło się w parku stanowym Bentsen-Rio Grande Valley w Teksasie w Stanach Zjednoczonych. Nie ma się co dziwić, że wpis zamieszczony w mediach społecznościowych wywołał zamieszanie w różnych zakątkach świata. Nawet eksperci z zakresu zoologii mają problem ze zidentyfikowaniem tajemniczego stworzenia.
Ayla to maleńka sunia, którą zajęła się organizacja Little Steps Matter działająca na Bali. Stan pieska sprawiał, że do oczu wolontariuszy napływały łzy. Jej drobne ciałko było całe pokryte świerzbem, a na dodatek miała zdeformowane przednie łapki, co zdecydowanie utrudniało jej funkcjonowanie. Od razu wiedzieli, że muszą jej pomóc.W naszym odczuciu Bali jest uznawane za jedną z najpiękniejszych wysp tropikalnych na świecie, aczkolwiek indonezyjska wyspa w archipelagu Małych Wysp Sundajskich to obszar, na którym bezdomność i zaniedbanie zwierząt, a zwłaszcza psów i kotów, ma bardzo wysoki wskaźnik. Przykładem na to jest historia suczki o imieniu Alya.
Jess Garcia wraz z mama i siostrą była w drodze na rodzinny zjazd. Właśnie pokonywały jedną z meksykańskich ulic, gdy przed ich oczami rozegrała się scena, w którą trudno było im uwierzyć. Osoba jadąca w samochodzie przed nimi uchyliła drzwi, a po ułamku sekundy obok pojazdu pojawił się pies.Na szczęście wszystko udało się nagrać telefonem, a wideo trafiło do sieci. Na te obrazki nie pozostali obojętni nie tylko świadkowie zdarzenia, ale także internauci. Los psa zupełnie się odmienił w kilka chwil.
Jessie to opiekunka psa o imieniu Nugget, który pewnego dnia zaginął bez śladu. Kobieta była niemalże przekonana, że już nigdy nie spotka swojego czworonożnego przyjaciele, jednak po kilku latach ziściło się jej największe marzenie. Choć po 7 latach rozłąki szczęście się do nich wreszcie uśmiechnęło, los im niestety nie sprzyjał.Zaginięcie psa lub kota to jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie mogą spotkać opiekuna zwierzaka. Niepewność o los czworonoga nierzadko spędza sen z oczu, a bezradność rozrywa serce na strzępy. Choć Jessie i Nugget ostatecznie w końcu się spotkali, nie mogli cieszyć się sobą zbyt długo.
Mężczyzna, który przysnął na plaży w Far North Queensland w Australii, nie spodziewał się, że jego drzemka może mieć tak tragiczny finał. Przebudził się w momencie, kiedy poczuł niesamowity ból w stopie. Kiedy otworzył oczy, ujrzał, że tuż obok niej znajduje się krokodyl.Niewinna drzemka na plaży może nieść za sobą większe ryzyko, niż mogłoby się komukolwiek wydawać. Zwłaszcza jeśli decyduje się na nią w kraju, gdzie występują niebezpieczne dzikie zwierzęta. Na własnej skórze przekonał się o tym mężczyzna w Far North Queensland, którego zaatakował krokodyl.
Na farmie w North Queensland w Australii przyszła na świat nietypowa kura, która zdecydowanie różniła się od pozostałych. Ptak urodził się z rzadką chorobą genetyczną nazywaną polimelia, która przyczynia się do wykształcania dodatkowych kończyn. Inność zwierzaka zdecydowanie nie spodobała się pozostałym osobnikom ze stada.Zdjęcia kury cierpiącej na polimelię szybko obiegły świat. Wywołały sensację, ponieważ ptak z czterema łapami to rzadki widok. Jednakże jej historia jest naprawdę smutna, ponieważ reszta stada nie tylko ją odtrąciła, ale także wyrządzała krzywdę. Niezbędne okazało się odseparowanie jej od innych ptaków.
Douglas Robertson i jego rodzina spędzili przez ponad miesiąc na małym pontonie dryfującym po Oceanie Spokojnym po tym, jak ich łódź została zatopiona przez orki. Cała historia rozegrała się w 1972 roku, a on sam miał wówczas 18 lat. W tamtym czasie nie było miejsca na wybrzydzanie. Po latach mężczyzna wspomina strach, jaki towarzyszył mu na myśl o byciu "zjedzonym żywcem". Gdyby nie zwierzęta morskie, jemu i jego bliskim najpewniej nie udałoby się przetrwać.Ta historia brzmi jak gotowy scenariusz filmowy, lecz wydarzyła się naprawdę. Do nieszczęśliwego wypadku doszło 15 czerwca 1972 roku około 200 mil od wybrzeża wysp Galapagos.
Świat obiegło nagranie, na którym widać, jak na imama Walid Mehsas z Algierii odprawiającego modlitwę podczas Ramadanu wskakuje mały kotek. Zwierzęcy gość staje na ramieniu muzułmanina i domaga się uwagi. Zdecydowanie nikt, a zwłaszcza duchowny, nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Wideo szybko dotarło do różnych zakątków świata.Twitter to jeden z najpopularniejszych portali w mediach społecznościowych na świecie. To właśnie tam jeden z użytkowników sieci udostępnił nagranie z imamem i małym kotkiem w roli głównej. Wideo z meczetu zebrało nie tylko mnóstwo like'ów, ale i komentarzy. Koniecznie musicie je zobaczyć.
Mężczyzna zatrzymał swój samochód na poboczu tylko po to, aby wyrzucić z niego psa. Reakcja owczarka niemieckiego rozdziera serce. Gdy właściciel odjeżdża, nie oglądając się za siebie, czworonóg prosiło, by go nie zostawiać. Na szczęście sprawą zajęła się nie tylko organizacja ratująca zwierzęta, ale także przedstawiciele lokalnych władz.Mężczyzna w średnim wieku wyrzucił swojego psa z samochodu, po czym odjechał z miejsca zdarzenia. Niestety najpewniej to nie pierwszy, ani nie ostatni taki przypadek. Podobne sytuacje zdarzają się na całym świecie. Na szczęście ten człowiek poniesie konsekwencje swojego czynu.
Maria Montes obserwowała przez okno proces przeprowadzki sąsiadów, którzy mieszkali po przeciwnej stronie ulicy. Kobieta nie wierzyła własnym oczom, kiedy zobaczyła, jak odjeżdżają, zostawiając za sobą nie tylko wspomnienia związane z tym miejscem, ale także ich kota. Wiedziała, że musi pomóc porzuconemu mruczkowi, który najwyraźniej nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jego opiekunowie już nigdy nie wrócą.Choć zapewne żadnemu miłośnikowi zwierząt nie mieści się to w głowie, by podczas przeprowadzki pozostawić swojego psa, kota czy królika przed dawnym miejscem zamieszkania, podobne sytuacje wciąż mają miejsce.
Lokator jednego z domów w Nowym Jorku dostrzegł czarno-białego kota siedzącego przed drzwiami. Tego dnia powietrze było wyjątkowo mroźnie, a więc nietrudno się domyślić, że zwierzak nie marzył o niczym innym, jak ogrzać się w ciepłym pomieszczeniu. Chociaż nie było pewności, czy zwierzę ma właściciela, mężczyzna nie zamierzał odmówić biedakowi pomocy. O zmarzniętym kocie Amerykanin poinformował działająca lokalnie organizację Little Wonderers NYC. Niebawem miejscu pojawiła się ratowniczka o imieniu Roz. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że czarno-biały kociak bardzo cierpi.
Czy konie potrafią zachować delikatność w kontaktach z dziećmi? W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać, jak zachowało się zwierzę, kiedy zdało sobie sprawę, że tuż obok niego w wózku znajduje się maluch. Nie da się ukryć, że mała istota wzbudziła jego zainteresowanie, dlatego też postanowił przyjrzeć jej się bliżej. Na szczęście mamie udało się nagrać całą sytuację.TikTok to aplikacja, na której nie brakuje zabawnych filmików, a nierzadko w roli głównej występują w nich zwierzęta. Tym razem internauci mogli obserwować interakcję pomiędzy koniem a dzieckiem odpoczywającym w wózku. Delikatny olbrzym zrobiłby wszystko by powąchać maluszka.
Ten jedyny w swoim rodzaju kocur został znaleziony w kartonowym pudełku. Poprzedni właściciel zostawił go na werandzie jednego z okolicznych domów i nikt nie garnął się do adopcji znajdy, najprawdopodobniej z powodu problemów okulistycznych zwierzęcia. O sprawie powiadomiono lokalną organizację Bushwick Street Cats. Zezowaty mruczek jeszcze nie wiedział, co los przygotował dla niego w przyszłości. Pręgowany kot został porzucony na pastwę losu. Był tak bardzo przerażony, że kulił się w pudełku i starał się, aby ani najmniejsza część jego ciała nie wystawała poza jego ścianki. Choć w tamtym czasie noce wciąż bywały chłodne, na szczęście do organizacji trafił w nie najgorszym stanie.
Tommy Denton z Beatrice w Stanach Zjednoczonych z okazji Walentynek postanowił kupić swojej żonie piękny bukiet kwiatów. Niestety ten uroczy gest przerodził się w prawdziwy horror. Ich rodzina kilka dni później przeżyła okropną tragedię - ich kotka Mia bardzo poważnie zachorowała i niestety w konsekwencji odeszła do Krainy Wiecznych Łowów. Czym zawinili właściciele? Pewien Amerykanin pokusił się o romantyczny gest dla swojej żony na dzień przed Walentynkami. Z tej okazji wybranka jego serca otrzymała piękny bukiet złożony z kwiatów lilii i róż. Zachwycona podarunkiem ustawiła go w wazonie i nie mogła nacieszyć oczu tym widokiem. Niebawem okazało się, że decyzja o przystrojeniu pomieszczenia roślinnością miała opłakane skutki dla ich ukochanej kotki o imieniu Mia.
Mężczyzna pokazał w swoich social mediach, w jaki sposób pożegnał swojego ukochanego psa. Jego ból jest w stanie zrozumieć jedynie osoba, która znalazła się w podobnej sytuacji. Ostatnie pożegnanie, jakie mu urządził, mocno chwyta za serce, a nawet może wyciskać łzy.Mieszkaniec Filipin o imieniu Dumenat nie mógł pogodzić się ze stratą swojego ukochanego psa. Ceremonia pożegnalna, jaką urządził swojemu husky'emu, zrobiła ogromne wrażenie na internautach, do których dotarły zdjęcia i nagrania z ich ostatniego spotkania. Gołym okiem widać, że Shadow był dla niego czymś więcej, niż tylko czworonogiem.
Życie tego kocura zmieniło się bezpowrotnie, od kiedy dowiedział się, że nieopodal mieszka tak atrakcyjna sąsiadka. Bez dwóch zdań była to miłość od pierwszego wejrzenia, a może miauknięcia. Nikt nie ma wątpliwości, że rudo-biały mruczek spotkał kotkę swojego życia. Sposób, w jaki okazuje jej uczucia, rozkłada na łopatki.Czy u kotów zdarza się miłość od pierwszego wejrzenia? Widząc to nagranie, nikt nie będzie miał najmniejszych wątpliwości, że tak. Ten rudo-biały kawaler przychodzi do swojej wybranki codziennie i jak prawdziwy gentleman czeka na nią przed drzwiami. Czy mógł znaleźć lepszy sposób na udowodnienie swoich uczyć?
Wielu turystów podczas pobytu w Egipcie decyduje się na przejażdżkę na wielbłądzie. Choć niektórzy traktują to jako świetną zabawę i rozrywkę, nie wszyscy zdają sobie sprawę, że w rzeczywistości los tych zwierząt nie jest tak kolorowy, jak mogłoby się wydawać. Lata wożenia turystów zwierzęta te przepłacają swoim zdrowiem. Na szczęście na horyzoncie pojawiły się plany zastąpienia ich pojazdami elektrycznymi.Przejażdżka na wielbłądzie jeszcze do niedawna była nieodzowną częścią pobytu w Egipcie. Na szczęście coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że takie wykorzystywanie zwierząt nie prowadzi do niczego dobrego. Co więcej, Ministerstwo Turystyki Egiptu również zapowiada przyczynić się do zaniechania ich używania do transportu.
Rodzina z Wolverhampton zaadoptowała kotka. Niebawem okazało się, że Munchie - bo takie imię nosi mruczek - choruje na bardzo rzadkie schorzenie. Za względu na niedobór hormonów na zawsze pozostanie kocięciem. Nieuleczalna przypadłość nie zraziła opiekunów, którzy zobowiązali się go leczyć do końca życia.Munchie to uroczy rudy kotek, który zdecydowanie różni się od innych. Choć wygląda na kilkumiesięcznego kotka, już dawno osiągnął dojrzałość. Jego schorzenie czyni go zdecydowanie jednym z najbardziej wyjątkowych mruczków na całym świecie.
Rosie to kociak, który z dwójką rodzeństwa został znaleziony przez schroniskiem. Ze względu na to, że wciąż był bardzo mały, a w dodatku przyszedł na świat bez jednej łapki, o pomoc poproszono organizację Baby Kitten Rescue. Jej założycielka Caroline Grace nie wahała się ani chwili, by zająć się maleństwami. Z perspektywy czasu widać, że to było genialne posunięcie.Zwierzęta z niepełnosprawnością nie są gorsze od innych - przekonuje kotka o imieniu Rosie. Kiedy ona oraz reszta kociego rodzeństwa trafili pod opiekę ratowników zwierząt, minęło zaledwie 5 tygodni od ich narodzin. Kociaki były mocno wychudzone, odwodnione, zapchlone i zarobaczone. Choć wszystkie wymagały opieki zdrowotnej, nie ulegało wątpliwości, że trójłapka potrzebuje jej najbardziej.
Kot o imieniu Parmesan Reggiano (dla przyjaciół Reggie) został schwytany podczas przeprowadzania akcji mającej na celu wykastrowanie bezpańskich kotów. Rudy mruczek od razu zwrócił na siebie uwagę wolontariuszy. Budził zainteresowanie nie tylko ze względu na swój nietypowy wygląd, ale także zachowanie, które dało im do myślenia. Kocurek "wypisał się" z życia na ulicy i pragnął wprowadzić się do domu na stałe.W ramach programu TNR (trap-neuter-return, czyli złap-wykastruj-wypuść) organizacji Southern Arizona Cat Rescue udało się pomóc wielu wolno żyjącym kotom. Jednak jeden z rudzielców, który później otrzymał imię Reggie, zdecydowanie wyróżniał się spośród członków kociej kolonii. Zwierzak upodobał sobie zwłaszcza jedną z wolontariuszek o imieniu Arcelia.
Gemma Copeland odwiedziła zoo w Wiedniu wraz z partnerem i trzymiesięcznym synkiem. Przy wybiegu dla orangutanów chłopiec zaczął dawać wyraźne znaki, że jest już głodny. Kiedy kobieta zaczęła karmić go piersią, wydarzyło się coś niesamowitego. Reakcja orangutanicy była poruszająca. Na szczęście wszystko zostało uwiecznione na nagraniu.Rodzina Copelandów udała się na wycieczkę do Wiednia. Był to ich pierwszy wyjazd w powiększony składzie. Zoo Schoenbrunn stanowiło jedną z atrakcji, które planowali odwiedzić podczas pobytu. Jednak nie mogli spodziewać się tego, że spotkają tam samicę orangutana, z którą nawiążą ponadgatunkową nić porozumienia.
Ratowniczka zwierząt o imieniu Donna znalazła kotka, którego świat wywrócił się do góry nogami. Zwierzę było przeraźliwie wychudzone i głodne, niemniej jednak bało się zbliżyć do jakiekolwiek napotkanej osoby. Kobieta zdecydowała, iż nikt inny nie podoła wyzwaniu oswojenia mruczka z człowiekiem i przyjęła go pod swój dach. Jednak wtedy nie wiedziała jeszcze, na co się pisze.Schwytanie przerażonego kota, zwłaszcza w pojedynkę, to nie lada wyzwanie, o czym wie każdy, kto choć raz próbował to zrobić. Na szczęście ratownicy zwierząt mają własne sposoby, by przekonać do siebie nieufne mruczki. Tak też stało się również w przypadku Donny i jej nowej podopiecznej o imieniu Zoey.
Pracownicy Cape Wildlife Center nie mogli uwierzyć własnym oczom, kiedy otrzymali zdjęcie latającej wiewiórki w tarapatach. Polatucha wyglądała, jakby jej całe futerko było oblepione dziwną substancją. Pech chciał, że gryzoń obrał za kryjówkę dziurę w ścianie, którą izolowano pianką montażową. Po stwardnieniu gruba skorupa zastygła na ciele zwierzęcia, a w szczególności głowie. O historii, jaka spotkała pracowników ośrodka Cape Wildlife Center, opowiedziano za pośrednictwem mediów społecznościowych. Dyskusji nie podlegał fakt, że zwierzę na pewno potrzebuje ich pomocy, w związku z czym od razu zgodzili się na interwencję.
Choć trudno w to uwierzyć, nieopodal zoo w Atenach znaleziono w śmietniku młodego białego tygrysa. Około 3-miesięczne zwierzę było w opłakanym stanie i nie było w stanie chodzić. Z tego względu pojawiły się podejrzenia, że opiekun, który najprawdopodobniej nabył malucha nielegalnie, chciał się go niezauważanie pozbyć.Mężczyzna, który znalazł tygrysa o białym umaszczeniu w kontenerze na śmieci, sam nie mógł uwierzyć własnym oczom. Malec niemal zupełnie nie mógł się poruszać. Weterynarze robią wszystko, co w ich mocy, aby go uratować, jednak pojawiły się podejrzenia, że drapieżnik może być sparaliżowany.