Bezdomne zwierzęta często kręcą się po osiedlach, szukając schronienia w stosach śmieci wyrzuconych przez ludzi. Niekiedy znajdują tam resztki jedzenia lub miejsce do odpoczynku. Jednak to, co przechodzień zobaczył podczas spaceru ze swoim psem, przerosło jego najśmielsze wyobrażenia.
6-letni rudy kocurek niespodziewanie zaczął chorować. Zwierzę cierpiało na bliżej nieokreśloną infekcję, której towarzyszyła gorączka. Właściciel ogromnie się zaniepokoił, gdy zobaczył, że jego oczy stają się matowe. W obawie, że mruczek straci wzrok, rozpoczął poszukiwanie najlepszego specjalisty. Lekarze znaleźli przyczynę tajemniczej dolegliwości. To cenna wskazówka dla opiekunów zwierząt, którzy robią zakupy w supermarketach.
Bezdomny, samotny i szukający ratunku kot zapukał w szybę mieszkania należącego do wolontariuszki ratującej zwierzęta. Rudy mruczek bardzo bał się zaufać ludziom, lecz nie miał już siły, aby żyć dłużej na ulicy. Kobieta oraz jej futrzaści podopieczni przyjęli go z otwartymi ramionami. Po wejściu do domu zwierzę od razu pokazało, czego najbardziej potrzebowało.
Pewnego letniego popołudnia dwoje policjantów przeżyło wyjątkowe spotkanie. Podczas patrolu natknęli się na skulonego psa leżącego na poboczu ruchliwej drogi. Suczka, jakby szukając pomocy, z nadzieją w oczach spojrzała na zbliżający się radiowóz. Funkcjonariusze nie wahali się ani chwili. Zatrzymali samochód i pośpieszyli jej na ratunek.
Ratownicy zwierząt otrzymali zgłoszenie, że w rurze kanalizacyjnej utknął najprawdopodobniej mały kot. Nie zwlekając ani chwili ruszyli na miejsce, by uratować mruczka w niedoli. Wtedy nie wiedzieli jeszcze, że 2 dni później, będą musieli tam jeszcze wrócić.
W miejscowości Rybno w powiecie sochaczewskim pewien rasowy kot pozazdrościł swoim kuzynom wędrówek po okolicznych budynkach. Zwierzę wyszło na dach przez otwarte okno i utknęło w kominie. Przerażony właściciel wezwał na pomoc strażaków, którzy mieli nie lada problem z ciekawskim mruczkiem, który zamiast współpracować, wybrał się na dalsze zwiedzanie.
Para bizonów, która w ubiegłym roku uciekła z hodowli prowadzonej przez biznesmena z Częstochowy, stała się poważnym problemem. Te majestatyczne zwierzęta, znane ze swojej siły i dzikiej natury, nie tylko przetrwały i swobodnie poczuły się na wolności, ale także doczekały się potomstwa. Stanowią obecnie poważne zagrożenie dla ludzi i środowiska.
Pewna rodzina doświadczyła przerażającego zdarzenia, które zmusiło ich do szybkiej reakcji i wizyty u weterynarza. Ukochany kot, który zawsze był pełen energii i ciekawości, nagle zaczął wymiotować i tracić siły. Choć początkowo trudno było ustalić przyczynę jego dolegliwości, prześwietlenie ukazało prawdę, która wstrząsnęła opiekunami.
Wakacje to moment, na który każdego roku czeka wiele osób. Wraz z początkiem lata Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt w Grzędach wystosował ważny apel do rodziców. Wszystko przez zachowania dzieci, które pozostawione bez nadzoru dorosłych za wszelką cenę chcą ratować zwierzęta, nieświadomie wyrządzając im krzywdę.
Mija blisko rok odkąd Gacek, legendarny kot ze Szczecina, zakończył swoją “karierę” jako jedna z najwyżej oceniana atrakcja turystyczna miasta. Po latach przyciągania tłumów na ul. Kaszubską czarno-biały mruczek przeszedł na zasłużoną emeryturę. Zwierzę znalazło się w domu opiekunów, gdzie miało pozostać tylko na chwilę. Życie bywa jednak przewrotne i dotychczasowe plany uległy zmianie.
Przerażona opiekunka z trudem panowała nad swoimi emocjami chwilę po tym, jak jej 12-tygodniowy szczeniak wpadł w nowo powstałą dziurę w podłodze. Zwierzę zniknęło w zakamarkach 3-piętrowego domu. Kobieta wezwała na pomoc strażaków. To była jedna z trudniejszych akcji w ich karierze.
Niestety porzucanie zwierząt to niechlubny zwyczaj, który wciąż ma miejsce na całym świecie. Tym razem ratownicy zajmujący się pomocom takim stworzeniom natrafili na maleńkiego kotka, który przeraźliwie płakał, będąc zupełnie sam na ulicy. Gdy zerknęli na jego brzuch, nie mogli przestać się uśmiechać.
Do dramatycznych scen doszło w bocianim gnieździe. Ptak zaciekle bronił swoich młodych przed drapieżnikiem. Niestety, choć wygrał walkę, to sam został przy tym poważnie ranny. Tegoroczną zimę najprawdopodobniej spędzi w Polsce. Pracownicy fundacji sprawujący nad nim opiekę wystosowali do miłośników zwierząt ogromną prośbę.
Proboszcz z parafii św. Wacława w Irządzach (woj. śląskie) przetrzymywał na plebanii osiem psów w tragicznych warunkach. Owczarki niemieckie były chore, niedożywione i dzień w dzień wyły z rozpaczy. Zaniepokojeni parafianie i mieszkańcy zgłosili sprawę do Fundacji Zwierz, która wcześniej dwukrotnie interweniowała w sprawie zwierząt należących do duchownego. "Ksiądz nie chciał nas dopuścić" - relacjonują aktywiści.
Leśniczy podczas patrolu natknął się na dzikie zwierzę. Uparte stworzenie usilnie chciało przedostać się na ogrodzony teren szkółki leśnej. Niestety, przez swoją ciekawość żuraw wpadł w niemałe tarapaty. Bez pomocy ludzi nie miałby szans na przeżycie.
Marzeniem rodziny było zamieszkać z dala od zgiełku miasta, na starej farmie. Po znalezieniu odpowiedniej lokalizacji i przeprowadzeniu transakcji stali się posiadaczami cudownego miejsca. Budynek wymagał jednak porządnego remontu. Podczas prac właściciele natknęli się na dzikich lokatorów. Teraz już wiedzieli, dlaczego nikt nie chciał tam na stałe zamieszkać.
Kobieta zauważyła przed swoim sklepem podejrzanie pozostawione pudełko po pampersach. Nagle usłyszała, że dobiega z niego nieśmiałe popiskiwanie. Gdy podeszła bliżej, jej oczom ukazał się szczeniak. Wszystko wskazywało na to, że młody pitbull został umyślnie porzucony przez człowieka. Właścicielka poruszona widokiem wystraszonego malucha, natychmiast zorganizowała dla niego pomoc.
Odpoczywająca w ogrodzie kobieta dostrzegła dziwny ruch w rabatce z kwiatami. Gdy podeszła bliżej zobaczyła, że leży tam małe, dzikie zwierzę. Stworzenie było tak bardzo pokryte błotem, że nie potrafiła rozpoznać, co to za gatunek. Po chwili na jej terenie była już cała rodzina. Właścicielka domu w ułamku sekundy straciła swój dobytek.
Mężczyzna biorący prysznic wpadł w panikę przez swojego kota. Potrzebujące pomocy zwierzę wisiało jedynie na pazurach. Sparaliżowany strachem wezwał więc na ratunek swoją żonę. Gdy kobieta zobaczyła, co się wydarzyło, pozostało jej jedynie chwycić za telefon.
Gdy wolontariusze z organizacji ratującej zwierzęta otrzymali zgłoszenie do małego kotka, nie przy puszczali co stanie się później. Prośba o pomoc dla malucha z deformowaną nóżką zamieniła się w bohaterską misję ratunkową dla całej kociej rodziny. Los wreszcie wynagrodził futrzakowi jego niepełnosprawność z nawiązką — niegdyś w zardzewiałej skrzynce w winiarni, a dziś w wygodnym legowisku u boku kochających go bliskich.
Nieodpowiedzialna właścicielka psa zostawiła zwierzę w rozgrzanym samochodzie, który zaparkowano na terenie Słowińskiego Parku Narodowego, a sama poszła zwiedzać. Zziajane i przerażone stworzenie dostrzegła turystka, która natychmiast wezwała na miejsce policję. Stan czworonoga z każdą minutą się pogarszał. Funkcjonariuszki musiały wybić szybę, aby ratować bezbronnego futrzaka.
W mieście Konopnica w województwie łódzkim znaleziono porzuconego psa. Przerażone zwierzę miało przy sobie jedynie list zawieszony na szyi na zużytej sznurówce. “Przywiązani" do pupila właściciele, jak sami siebie opisują, zabrali jego obrożę na pamiątkę. W paru słowach wyjaśnili, dlaczego Max nie może być dłużej ich przyjacielem.
Dla mieszkańca Żarnowca podróż nad morze zakończyła się w zaskakujący sposób. Choć sama trasa przebiegła pomyślnie i pokonanie ponad 650 km nie było dużym wyzwaniem, gdy dotarł na miejsce i zerknął na swoje auto, aż go zamurowało. Ze względu na niezapowiedzianego pasażera na gapę musiał wezwać służby.
Mężczyzna, który przeżył osobistą tragedię w swoim życiu, przygarnął ze schroniska szczeniaka, niemającego w życiu szczęścia. Pies, choć miał tylko jedno oko okazał się cudownym towarzyszem wspierającym go w trudnych chwilach. Zwierzę pewnego dnia zaginęło. Gdy opiekun poznał przyczynę jego zniknięcia, musiał dokonać ostatecznego wyboru. Decyzja nie była łatwa.
Pewien mężczyzna wybrał się na swoją codzienną przebieżkę. Nie spodziewał się jednak, że zwykły trening tak bardzo zmieni jego życie. Podczas pokonywania kolejnych kilometrów usłyszał cichy pisk. Odgłosy dochodziły z pudełka, na którym widniała krótka informacja. Widok wnętrza pudełka skruszył jego serce.
Organizacja ratujące dzikie zwierzęta przygarnęła nietypowego pacjenta. Zwierzę nie miało na sobie ani grama sierści. Na pierwszy rzut oka ciężko było stwierdzić, co to za stworzenie. Na co dzień charakteryzuje go przepiękne futro z puszystym ogonem. Nawet przenikliwi internauci mieli problem z rozwiązaniem tej zagadki.
Choć życie niesłyszącego psa jest w pewnym stopniu trudniejsze, zwierzęta na co dzień polegają nie tylko na zmyśle słuchu i szybko orientują się, że w danej sytuacji coś jest nie tak. Evie to głucha suczka w typie pitbulla, która mieszka na farmie. Pewnego razu pies zapatrzył się na ciężarówkę i siedział tak przez wiele godzin. Właściciele nie mogli zrozumieć, o co mu chodzi. Dopiero po sprawdzeniu pojazdu zorientowali się, że w ten sposób suczka chciała przekazać im coś ważnego.
Australijka Lisa Kournelis odkryła w swoim samochodzie pasażera na gapę. Jadowity wąż rozgościł się na tylnym siedzeniu i nie miał zamiaru opuszczać wygodnej kryjówki. Wezwani na ratunek odławiacze węży nie dali rady sprytnemu przeciwnikowi. Kobieta musiała przystosować się do życia z nielegalnym lokatorem. Tak teraz wyglądają jej podróże.