“W takich momentach zawsze zastanawiamy się, w którym miejscu kończy się człowieczeństwo” - od tych słów rozpoczyna się jeden z wielu wpisów opisujących interwencje przeprowadzane przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Miot kilkutygodniowych kociąt został znaleziony na polu kukurydzy w trakcie ponad 30-stopniowego upału. Znajdująca się w połogu mama kociąt była bezbronna i narażona na ataki dzikich zwierząt. Przedstawiciele organizacji uważają, że kotka z pewnością nie okociła się w tym miejscu, lecz została tam podrzucona.
Młoda kobieta nie wyobrażała sobie lepszego sposobu na spędzenie wolnego czasu niż przechadzka w towarzystwie koleżanki i jej dziecka. Spacerowiczki nie kryły swojego zaskoczenia, kiedy w połowie drogi dołączyła do nich bezdomna kotka. Przesympatyczne zwierzę podążało za kobietami wzdłuż ścieżki rowerowej i dopiero po upływie kilkunastu minut przyjaciółki uświadomiły sobie, dlaczego mruczek z taką zawziętością usiłował nawiązać z nimi kontakt. Kolejnym przystankiem na ich trasie był gabinet weterynaryjny.
Bardzo młode kocięta zdane same na siebie mają niewielkie szanse na przetrwanie. W pierwszych kilku tygodniach życia maluchy potrzebują troskliwej opieki. To bardzo trudne zadanie, wymagające posiadania ogromnych pokładów cierpliwości. Niewiele zwierząt decyduje się na opiekę nad nie swoim potomstwem. Jednak jak się okazuje, niektóre osobniki wykazują się wyjątkowo dużą empatią. Tak było w przypadku szarego kota znalezionego z kilkoma kociętami. Wszyscy byli przekonani, że maluchy są pod opieką matki. Prawda okazała się być zupełnie inna.
Siostry zakonne, prowadzące okno życia w Krakowie na ulicy Przybyszewskiego, każdy dzień zaczynają od kontroli wyjątkowego “okienka”. Zazwyczaj pozostaje ono puste, jednak 10 dzień sierpnia bieżącego roku okazał się być bardziej zaskakujący, niż poprzednie dni. Jedna z sióstr na początku nie dowierzała w to co widzi. Ktoś zostawił tam zamknięte kartonowe pudło. Dochodziły z niego odgłosy świadczące o tym, że istota, która jest uwięziona w środku, wciąż żyje. Nie było czasu do stracenia. Do pomocy w ratowaniu życia natychmiast wezwano profesjonalistów.
“Szukały schronienia i walczyły o życie” – tak można podsumować godziny, które dwoje porzuconych kociąt spędziło na parkingu galerii. Gdyby nie szybka pomoc dobrych ludzi, byłoby już po nich. Na tym nie kończą się problemy kociego rodzeństwa. Schronisko dla bezdomnych zwierząt prosi o pomoc chorym maluszkom.
Zbłąkana kotka dopiero co urodziła. Była zdezorientowała i chciała ukryć swoje młode w bezpiecznym miejscu. Niefortunnie wybrała w tym celu grill ogrodowy. Kryjówka faktycznie okazała się nad wyraz bezpieczna, ponieważ w żaden sposób nie dało dostać się do środka. Grill zatrzasnął się i zablokował z czterema kotami w środku. Potrzebna była pilna akcja ratunkowa.
Siecią wstrząsnęła historia kotki pomalowanej niebieską farbą olejną. Toksyczna skorupa pokrywała ciało bezbronnego zwierzęcia, uniemożliwiając mu swobodne poruszanie. Akt okrucieństwa został udokumentowany przez dobrych ludzi, którzy się nią zaopiekowali. Kierowani empatią i życzliwością odmienili los poszkodowanego zwierzęcia.
Ciężarna kotka szwendała się po ulicach, szukając domu dla siebie i dzieci. Zanim udało jej się osiągnąć cel, zdążyła urodzić. Razem z sześciorgiem pociech nie miała miejsca do życia. Miała szczęście – dobry człowiek postanowił przygarnąć futrzastą rodzinę pod swój dach. Świeżo upieczona mama nie mogła uwierzyć, że w końcu będzie miała miejsce do życia. Postanowiła odwdzięczyć się w najpiękniejszy sposób za dobro, którego doświadczyła.
Do Ekostraży dotarło dramatyczne zgłoszenie. Poinformowano ich o kilkudniowym miocie kociąt znalezionym martwym. Świadkowie mówili, że ocalało jedno zwierzę. “Trzeba się spieszyć. Jedziemy” – opisuje pilną akcję ratunkową organizacja. Na miejscu zastano koszmarny widok. Trzy martwe kocięta miały na ciele rozległe rany. Jeden maluszek przeraźliwie płakał, był poważnie ranny i potrzebował pomocy. Rozpoczęła się walka z czasem.
Kocię o imieniu Yookjok już od pierwszych chwil swojego życia różniło się od innych kotów. Czworonóg urodził się z dziwną naroślą na głowie, przypominającą guzek lub duży pieprzyk. Z czasem nietypowy twór zaczął rosnąć. Na szczęście maleństwo trafiło na opiekunów, którzy postanowili zasięgnąć porady najlepszych specjalistów, byleby tylko umożliwić Yookjokowi długie i komfortowe życie. Decycja, którą przyszło im podjąć, okazała się być wyjątkowo trudna. Chodziło o zdrowie i życie maleńkiego kotka.
Pewnego dnia, pod drzwiami domu znajdującego się na jednym z osiedli w Karolinie Północnej pojawiła się nietypowa rodzina. Biała kotka i jej kocięta postanowiły poprosić domowników o pomoc. Nie chodziło jedynie o pełną miskę, jak to bywa w przypadku bezdomnych kotów pojawiających się wśród ludzi. Po zaspokojeniu głodu, zwierzęta uparcie wracały. Matka uroczych maleństw wyglądała na przekonaną, że ludzie, do których zabrała swoje dzieci, dadzą jej wsparcie. Jak się okazało, do tak odważnej decyzji miała więcej niż dwa powody w postaci podrośniętych kociąt.
Maci Raney miała jechać tylko na zakupy spożywcze, a wróciła z Ciasteczkiem. Zbłąkany kotek ukryty w krzakach przeraźliwie miauczał, a ona nie mogła przejść obok zwierzęcia w potrzebie. “System dystrybucji kotów”, jak żartobliwie go nazwała, postanowił wybrać kobietę do pełnienia roli mamy zbłąkanego kociątka. Z chęcią zaakceptowała przeznaczenie, nie wiedząc jeszcze, co ją czeka.
Po osiedlu błąkały się bezpańskie koty, a pewien mieszkaniec często im pomagał. Znał wszystkie mruczki, które snuły się po ulicach, więc kiedy jeden ze znajomych kotów przez noc diametralnie zmienił swój wygląd, uczynny miłośnik zwierząt wiedział, co musi zrobić. Natychmiast ruszył na poszukiwania.
Każde bezdomne zwierzę zasługuje na szansę na życie w kochającej i troskliwej rodzinie. Dlatego tak wiele ludzi angażuje się w pomoc kotom, które nie miały w swoim życiu na tyle dużo szczęścia, by urodzić się wśród osób dbających o ich potrzeby. Jednym z takich pechowych czworonogów był rudy kocur o imieniu Mickey. Samiec dostał szansę na stały dom, jednak odrzucił ludzką miłość. Kocur pragnął inaczej spędzić swoje życie. Na szczęście w końcu udało mu się osiągnąć to, o czym marzył.
Tofik walczy o życie. Zaledwie 8-tygodniowe kocię mierzy się z długą listą problemów zdrowotnych. Powiększona wątroba, zmiany w trzustce, pasożyty i wodobrzusze nie pozwalają mu normalnie funkcjonować. Konieczne jest dalsze leczenie, ale koszty opieki weterynaryjnej rosną w zastraszającym tempie.
Zajmująca się grządkami kobieta usłyszała pochodzące z jednej z donic dźwięki. Kiedy zajrzała do środka, osłupiała. Coś się ruszało. Potrzebna była natychmiastowa pomoc, szóstka niewinnych stworzeń mogła nie przeżyć bez jej pomocy. To się nazywa być w dobrym miejscu w dobrym czasie.
W schroniskach roi się od bezdomnych kotów i psów. Niestety, nie są to jedyne miejsca, w których można spotkać zwierzęta, którymi nikt nie chce się zaopiekować. Mnóstwo potrzebujących istot błąka się po ulicach miast. Wiele z nich nie jest w stanie poradzić sobie bez ludzkiego wsparcia. Tak było w przypadku Nuxa, który już na samym początku swojego życia stracił matkę i musiał liczyć sam na siebie.
Kociętom pozbawionym matki trudno odnaleźć się w rzeczywistości. Szczególnie wymagające zadanie miał rudy kocurek Delilah, który nie mógł liczyć ani na pomoc swojej matki, ani na pomoc ludzkiego opiekuna. Bezdomne maleństwo za wszelką cenę chciało znaleźć miejsce, które okaże się być bezpieczną kryjówką. Okazało się jednak, że wybrana przez kociaka lokalizacja nie była schronieniem, a prawdziwą pułapką. Gdyby nie pomoc ludzi o wielkich sercach, historia mogłaby skończyć się tragicznie.
Rodzina przygarniętych kociąt musiała przejść inspekcję w kierunku obecności pcheł. Niestety wyniki nie były pomyślne. Ze względu na młody wiek nie mogły brać leków przeciw pasożytom. Została tylko jedna opcja – kąpiel na pchły. Jak to u kotów bywa, zwierzęta okazały się antyfanami wody. Ich płacz rozrywał serce opiekunki, która musiała to zrobić dla ich dobra.
W porcie w sycylijskiej Marsali spacerujące nad wodą dzieci dokonały przerażającego odkrycia. W wodzie zobaczyły kłębek unoszącego się na falach futerka. Natychmiast pobiegły po pomoc. Tonące zwierzę nie wykazywało oznak życia, musiano pilnie przeprowadzić resuscytację.
Pumpkin i jej siostra Spice, są parą porzuconych kociąt. Kiedy przybyły do schroniska, były w kiepskim stanie. Ich małe ciałka były wychudzone, a oczy wyraźnie zamglone i zaropiałe. Rozpoczęła się zacięta walka o życie i zdrowie zwierząt.
Kristen Sterner długo przymierzała się do decyzji o adopcji zwierzęcia w potrzebie, jednak kiedy zobaczyła urocze oczka i małe ząbki widoczne przez niezrośniętą wargę rudego kociątka, była kupiona. Kobieta musiała wrócić z nim do domu, nie było innej opcji. Patrząc w jego oczy zobaczyła coś więcej niż kota po przejściach. Kociak był prawdziwym wojownikiem, gotowym do zmierzenia się z przeciwnościami losu.
W miejscowości Chécy we Francji urzędnicy dokonali szokującego odkrycia. W torbie po fast foodzie porzuconej obok śmietnika znaleziono piątkę kociąt. Wygłodniałe i wyziębione zwierzęta porzucono jak śmieci. Przeżyły tylko dzięki szybkiej reakcji przechodniów.
“Życie jest jak kręta droga - nigdy nie wiesz, jakie niespodzianki mogą na Ciebie czekać tuż za zakrętem” - ten cytat doskonale oddaje przewrotność losów pewnej kociej piękności. Kociak o imieniu Gavin, dla przyjaciół Gavi, został znaleziony przez członków organizacji zajmującej się ratowaniem bezpańskich zwierząt. Maluch był sparaliżowany, dlatego wymagał specjalistycznej opieki. Odnalezienie dla niego idealnej rodziny zajęło aż 2 lata - przez cały ten czas dzieliło ich tylko 15 minut.
Kilka dni temu jeden z mieszkańców Proszkowic (woj. dolnośląskie) przez przypadek natknął się na porzucone kocięta. Maluchy były schowane w kartonie, wsadzonym do plastikowego worka na śmieci i zostawione w rowie. Pakunek idealnie wtapiał się w tłum śmieci, których nie brakuje w okolicy. Na szczęście uwagę rowerzysty zwróciły dźwięki, które wydawały kocięta. Gdyby były cicho, nie miałyby szans na ratunek.
Posiadanie kota w domu może być źródłem wielu śmiesznych sytuacji. Jednak każdy, kto posiada więcej niż jednego pupila, doskonale wie, że to kocie interakcje są czymś, co potrafi najszybciej rozbawić do łez. Sprzeczki, czułości czy wygłupy - bez znaczenia co robią, w wykonaniu mruczków każda czynność może przerodzić się w zupełnie nieprzewidywalny scenariusz. Tak bywa w przypadku rodzeństwa, Mini i Juni. Zwierzaki te mają w zwyczaju regularnie sobie dokuczać, a ich kreatywność nie raz zaskoczyła wiele osób.
Sarah Isom, wielbicielka kotów mieszkająca nieopodal Winston Salem State University, otrzymała od znajomego informację o tym, że na terenie kampusu wałęsa się maleńkie kocię. Maluch wyraźnie okazywał przerażenie. Miauczał tak głośno, jak tylko to było możliwe. Co więcej, wyraźnie bał się ludzi. Kiedy tylko ktoś starał się go chwycić, natychmiast uciekał przed niechcianym kontaktem. To, co odkryli jego nowi opiekunowie, zmroziło im krew w żyłach - kocię musiało potwornie cierpieć z głodu.
Katie Stocks z Bristolu w ubiegłym roku podjęła decyzję o adopcji dwóch kotów. Kobieta już po pierwszym spotkaniu była przekonana o tym, że chce przygarnąć pod swój dach porzucone rodzeństwo - Fig i Dantego. Musiała jednak poczekać kilka tygodni na wydanie kociąt, były zbyt małe na wyprowadzkę do nowego domu. Wszystko zostało ustalone, finalizacja adopcji miała być tylko kwestią czasu. Po pewnym czasie okazało się, że ta adopcja wcale nie będzie taka bezproblemowa.