W morderczy upał ukryły się w polu kukurydzy. Druzgocące, co czuła oszalała ze strachu kocia mama
“W takich momentach zawsze zastanawiamy się, w którym miejscu kończy się człowieczeństwo” - od tych słów rozpoczyna się jeden z wielu wpisów opisujących interwencje przeprowadzane przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Miot kilkutygodniowych kociąt został znaleziony na polu kukurydzy w trakcie ponad 30-stopniowego upału. Znajdująca się w połogu mama kociąt była bezbronna i narażona na ataki dzikich zwierząt. Przedstawiciele organizacji uważają, że kotka z pewnością nie okociła się w tym miejscu, lecz została tam podrzucona.
Niewidzialni są wśród nas, a my nie chcemy patrzeć
Niewidzialna kocia bezdomność to problem, z którym od lat zmagają się pracownicy schronisk, organizacji pomocowych, a wreszcie i osoby prywatne w postaci wolontariuszy dokarmiających bezpańskie stworzenia. Podobnie, jak w przypadku ludzi, oznacza ona samotność, wykluczenie, odrzucenie i smutek. Według niektórych szacunków może to być nawet ok. 3 mln bezdomnych psów i kotów. O tym od dawna głośno mówią przedstawiciele przepełnionych schronisk dla zwierząt.
Mimo wielu akcji, rozpowszechniania i popularyzacji adopcji zwierząt, ich liczba w schroniskach drastycznie wzrasta. Przyczynami tendencji wzrostowej są m.in. nieodpowiedzialne adopcje oraz ucieczki podopiecznych na skutek nieodpowiedzialności opiekunów. Do tego mamy dziesiątki tysięcy kocich opiekunów którzy rozmnażają swoje zwierzęta, bez elementarnej wiedzy o hodowli i nadzoru weterynaryjnego – tym sposobem kolejne mioty kociąt zasilają stada bezdomnych.
Oczywiście mówiąc o bezdomności zwierząt, nie należy pominąć haniebnego procederu, jakim jest porzucanie niechcianych podopiecznych. Mimo iż czyn ten jest penalizowany, kara nie powstrzymuje sprawców przed skazywaniem niewinnych istot na poniewierkę. Takie sytuacje rozgrywają się niemal każdego dnia, zarówno na wielkich osiedli mieszkalnych w dużych miastach, jak i na zacisznych polach i w lasach w niewielkich miejscowościach.
W ostatnich dniach pełne bólu miauknięcia i piski niosły się po miejscowości w województwie mazowieckim. Tamże wśród pnących się ku słońcu łodyg kukurydzy chowała się kocia gromadka.
Jednookie kociątko płakało za mamą. Kiedy wzięli je w ramiona, nie musiało dłużej zgrywać twardzielaKolejny porzucony miot kociąt. Czy nikt nie wiedział o ich istnieniu?
Przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z oddziałem w Węgrowie otrzymali informację o zwierzętach wymagających ratunku. Dwie “dobre dusze” - jak nazwali je ratownicy - natrafiły na kocie stado. Pani Iza i pani Joanna nie mogły przejść obok nich z obojętnością. W 35-stopniowym upale schronienia poszukiwała kotka wraz z pięcioma młodymi. Kocięta i ich mamę pozostawioną bez dostępu do wody.
Z całą pewnością kotka nie okociła się w tym miejscu - była tam totalnie bezbronna i narażona na ataki dzikich zwierząt. Ktoś musiał z premedytacją spakować kocią rodzinę i bestialsko ją tam wywieźć - twierdzi Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
Kotka ze wszystkich sił próbowała utrzymać swoje potomstwo przy życiu, aczkolwiek morderczy upał, doskwierające pragnienie, ciągłe poczucie zagrożenia i pogarszający się stan zdrowia maluchów prowadziły nieuchronnie do najgorszego możliwego scenariusza. Na szczęście panie, które znalazły zwierzęta, zabrały je do lecznicy, gdzie maluchami zajęli się lekarze weterynarii.
Kocięta z pola kukurydzy są już gotowe do adopcji
Lecznica pełna wirusów i bakterii to nie jest jednak odpowiednim miejsce dla zwierząt o niewykształconym w pełni układzie immunologicznym. Dlatego obecnie wszystkie kocie maluchy są już gotowe do zamieszkania w nowych domkach, a ratownicy proszą o pełną mobilizację.
Kocia rodzina przebywa w Siedlcach, w Lecznicy Weterynaryjnej przy ul. Granicznej. Do adopcji pozostają dwie czarne kocie damy oraz pozostałe trzy kocurki. Kontakt w sprawie adopcji pod numerem telefonu: 668151460.
Nie pozwólmy, żeby heroiczna walka kociej mamy poszła na marne - prosimy o cudowne domki oraz o udostępnienia, niech świat dowie się o ich istnieniu - zachęcają ratownicy zwierząt.
Przeciętna długość życia bezdomnego czy wolno żyjącego zwierzęcia to około 2–3 lata. Dla porównania np. kot żyjący w domu może dożyć nawet 20 lat. Zwierzęta pozbawione kompleksowej opieki właściciela są narażone na szereg niebezpieczeństw - począwszy od chorób wirusowych, pasożytniczych i zakaźnych, przez wypadki komunikacyjne, skończywszy na atakach ze strony psów, dzikich zwierząt, a wreszcie i osób niepałających do nich sympatią. Przypominamy, że tylko sterylizacje i kastracje wszystkich kotów - wolno żyjących, bezdomnych i właścicielskich - mogą zatrzymać kocią bezdomność.
Źródło: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział w Węgrowie