Uratowała kotka błąkającego się wśród zarośli. Nie przypuszczała, że akt dobroci będzie miał taki wpływ
Maci Raney miała jechać tylko na zakupy spożywcze, a wróciła z Ciasteczkiem. Zbłąkany kotek ukryty w krzakach przeraźliwie miauczał, a ona nie mogła przejść obok zwierzęcia w potrzebie. “System dystrybucji kotów”, jak żartobliwie go nazwała, postanowił wybrać kobietę do pełnienia roli mamy zbłąkanego kociątka. Z chęcią zaakceptowała przeznaczenie, nie wiedząc jeszcze, co ją czeka.
Kociątko błąkało się wśród zarośli. Postanowiła mu pomóc
Maci Raney usłyszała miauczenie z tyłu parkingu. Próbowała odnaleźć jego źródło i udała się w stronę krzaków. W zaroślach odkryła zbłąkanego kotka. Zaczęła go wołać, a on posłusznie przyszedł.
Maci próbowała znaleźć mamę maleństwa, ale nigdzie nie mogła jej znaleźć. Postanowiła wziąć kotka ze sobą. Biscuit (ang. ciasteczko), jak go nazwała, potrzebował jej pomocy. Każdy centymetr jego małego ciałka pokryty był pchłami, a oczy były zamglone i zaropiałe. Kobieta bez wahania wzięła zwierzę pod swoją opiekę i postanowiła mu pomóc.
Weterynarz nie miał dobrych wieści. Kotek był śmiertelnie chory
Od razu po przyjechaniu do domu, kobieta wykąpała kota, żeby pozbyć się pcheł. Zajęła się też wyczyszczeniem zaropiałych oczu. Poza tym Biscuit miał problem z zapaleniem uszu. Dlatego Maci wzięła go do kliniki.
Wizyta u weterynarza przyniosła złe nowiny. Wykonany test na wirusa białaczki kotów (FeLV) wyszedł pozytywnie. Bakcyl kociej białaczki przekazywany jest ze śliną lub odchodami. Jest wyrokiem śmierci dla 80-90% kotów, które umierają w przeciągu 3-4 lat od diagnozy.
Maci nie poddała się. Postanowiła zawalczyć o zdrowie Biscuit. Nie planowała jej porzucać. Postanowiła ją zatrzymać i przedstawiła kotka jego nowej rodzinie – dwóm psom, kotom, kaczkom i kurczakom. Planowała powtórzyć test na kocią białaczkę.
Kotek powtórzył test na kocią białaczkę. Maci była w szoku
Świeżo upieczona właścicielka kociaka nie chciała się pogodzić z tym, że zwierzę ma kocią białaczkę. Kurczowo trzymała się nadziei, że test wyszedł fałszywie pozytywny. Słyszała o takich przypadkach wśród kociąt. Wizyta u weterynarza była stresująca. Ważyły się losy Biscuit, która według lekarzy była nosicielką śmiertelnego wirusa.
Maci odkryła, że testy na FeLV wychodzą czasem fałszywie pozytywnie u młodych kociaków, które mają w sobie przeciwciała matki. Jako że kociak miał 3-4 tygodnie, kobieta postanowiła powtórzyć badania.
Jej intuicja jej nie zawiodła. Okazało się, że Biscuit faktycznie nie ma wirusa kociej białaczki. Test wyszedł pozytywnie ze względu na obecność w jej krwi przeciwciał mamy. Maci nie kryła radości.
– Przyszły wyniki. Biscuit jest oficjalnie wolna od kociej białaczki! – pisze podekscytowana właścicielka. – Jestem taka wdzięczna!
Biscuit może się teraz cieszyć życiem, wolna od choroby. Wszystko wydaje się iść w dobrą stronę. Kotek znalazł nowych przyjaciół na farmie, gdzie mieszka. Pokochał nowy dom. Uwielbia bawić się ze swoimi króliczymi siostrami i braćmi w berka. Wydaje się, że w końcu znalazł swoje miejsce na świecie.
Źródło: wamiz.nl
