Jedna z ras psów, która nie jest uznana przez ministerstwo za rasę niebezpieczną. Niemniej jednak łagodne zwierzę potrzebuje wychowania, ponieważ w najmniej spodziewanym momencie może zaatakować człowieka. Amstaff to wesoły i towarzyski czworonóg, który potrzebuje dużo ruchu.
Do makabrycznych wydarzeń doszło w Jarocinie, niewielkiej miejscowości położonej w województwie wielkopolskim. Amstaff zdołał przeskoczyć przez ogrodzenie, po czym zaatakował 14-latkę spacerującą ze swoim psem. Dziewczynka usiłowała bronić swojego pupila, biorąc go na ręce, co przypłaciła własnym zdrowiem. Rannej nastolatce udało się dobiec do domu. Gdy znaleziono agresywnego czworonoga, miał pokrwawione łapy. To ponoć nie pierwszy raz, kiedy ten sam amstaff miał pogryźć psa należącego do 14-latki.
Znaleziony na przystanku pies budził kilka miesięcy temu grozę. Wiele osób nie wierzyło, że Tafun, bo takie imię nosi, będzie w stanie zmienić swoje zachowanie. Przeczucie jednego z behawiorystów jednak nie zawiodło. Mężczyzna uratował go przed wyrokiem śmierci.Gdy Tajfun został odnaleziony, przyczepiono do niego list od byłych właścicieli. Pisali, że nie są w stanie już dłużej się nim zajmować i podkreślili, że nie miał łatwego życia.
Pies rasy amerykański staffordshire terier uciekł z posesji w miejscowości Proszenie (woj. łódzkie) i wbiegł do szkolnego autobusu. Zwierzę wystraszyło podróżujące nim dzieci. Musiała interweniować policja. Tamtejsze służby dotarły do właścicielki psa, która odpowie za przewinienie przed sądem.13 października 2022 roku policjanci z Wolborza otrzymali zgłoszenie, z którego wynikało że po miejscowości Proszenie biega pies przypominający amstaffa. Funkcjonariusze od razu udali się we wskazane miejsce, aby zbadać sytuację.
Ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt pod Ostrowem Wielkopolskim skradziono psa. Jak poinformowali pracownicy, czworonóg należał do 30-letniego mężczyzny, który w ubiegłym tygodniu został zatrzymany przez CBŚP w związku z podejrzeniem współudziału w zabójstwie holenderskiego dziennikarza.Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Wysocku Wielkim pod Ostrowem Wielkopolskim zwraca się z prośbą o pomoc w ustaleniu pobytu psa, który został skradziony z placówki. Jak wynika z komunikatu zamieszczonego na facebookowym profilu, w nocy z niedzielę na poniedziałek (2/3 października) ze skradziono szarego amstaffa, a dokładniej amerykańskiego staffordshire terriera.
Pies, mieszaniec w typie amstaffa zaatakował grupę bawiących się dzieci. 4-letnia Nadia została dotkliwie pogryziona przez zwierzę i przewieziona do szpitala. Chociaż wybudziła się ze śpiączki, wciąż potrzebuje kosztownej operacji. Koszmar 4-letniej Nadii Kaczmarek ze Zduńskiej Woli rozegrał się 19 lipcu br. Dziewczynka wyszła wraz z rodzeństwem na podwórko wielorodzinnego budynku, gdzie bawiła się grupa dzieci. W pewnym momencie podbiegł do nich pies, mieszaniec w typie amstaffa. Biegające bez opieki zwierzę bez ostrzeżenia zaatakowało dziewczynkę, gryząc ją w policzek.
Ciężkie mają życie psy i ich właściciele, zamieszkujący łódzkie osiedle w okolicy ul. Piotrkowskiej i Kościuszki. Pies w typie amstaffa imieniem Frodo atakuje ich czworonogi. Właściciel, mimo serii przegranych spraw sądowych, nie poczuwa się do odpowiedzialności.To koszmar, którego nie życzymy żadnemu sympatykowi psów. Rozdzierający skowyt, skomlenie, szarpanina i warkot, wściekłe szczekanie. Wszystko trwa tylko kilka chwil, ale może zakończyć się tragicznie. Tak wygląda walka psów, a raczej napaść jednego, agresywnego, na drugiego, spokojnego zwierzaka.
Mieszkanka Siedlec została brutalnie zaatakowana przez psa w typie amstaffa, w wyniku czego straciła serdeczny palec. Właściciel agresywnego zwierzęcia zbiegł z miejsca zdarzenia. Służby prowadzą dochodzenie, mające na celu ustalić jego tożsamość.Jak informuje portal tygodniksiedlecki.pl, do makabrycznego incydentu doszło w środę, 9 marca, ok. godz. 18 w centrum Siedlec. Pozostawione przed sklepem spożywczym psy zaatakowały przechodzącą kobietę z małym psem.
Dawid Kłusek zawiózł 8-miesięcznego szczeniaka na profesjonalne szkolenie do psiego tresera, a kilka dni później odebrał zwłoki zwierzęcia. Właściciel nie wierzy, by śmierć pupila była zbiegiem okoliczności, co zresztą potwierdziła sekcja zwłok. Prokuratura wszczęła śledztwo.Sprawę nagłej śmierci młodego amstaffa nagłośnili reporterzy programu Uwaga! TVN. Z reportażu dowiadujemy się, że emerytowany policjant Marek S. podawał się za psiego tresera. W trakcie jednej z sesji szkoleniowych doszło do tragedii. Teraz mężczyzna jest podejrzewany o znęcanie się nad zwierzętami swoich klientów.
O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy przed kilkoma tygodniami. Aż trudno uwierzyć, jakie piekło przeszedł amstaff Antoś. Jego właściciel dopuścił się najgorszego. Wreszcie zapadł wyrok, tylko czy kara jest sprawiedliwa? Obrońcy zwierząt mają mieszane uczucia.Grzegorz K. z gminy Czerwionka-Leszczyna nie tylko sam wykorzystywał amstaffa Antosia, by zaspokajać swoje zoofilskie żądze, ale też wynajmował psa do świadczenia usług seksualnych! W końcu doszło do tragedii, przez którą proceder wyszedł na jaw.
W jednym z mieszkań przy ul. Staffa w Zgierzu odnaleziono zwłoki mężczyzny. Jak wynika z nieoficjalnych i wstępnych ustaleń, 63-letni mężczyzna mógł targnąć się na swoje życie, natomiast przebywający w mieszkaniu pies zaczął z głodu konsumować ciało swojego właściciela. Jak informuje "Onet", w poniedziałek (tj. 4 października) ciało gospodarza odnalazła jego żona, która wróciła do domu z kilkudniowej podróży. Po przekroczeniu progu mieszkania kobiecie ukazał się przerażający widok.
Do strasznego zdarzenia doszło w Sulejowie pod Piotrkowem Trybunalskim. Rodzina jadła śniadanie, mama jakby nigdy nic karmiła rocznego synka. Obok leżał 3-letni pies rasy amstaff. Nigdy nie było z nim problemów.Nagle stało się coś, czego rodzina nie spodziewała się nawet w najgorszych koszmarach. Amstaff podniósł głowę, a potem wstał i ruszył w kierunku dziecka.
Niewielką miejscowością Czerwionka-Leszczyny (woj. śląskie) wstrząsnął skandal. Jeden z mieszkańców dopuścił się czynów, które trudno sobie nawet wyobrazić. To historia jak z horroru klasy B, być może zbyt okropna dla osób o słabych nerwach.Przed wieloma miesiącami w Internecie pojawiło się nietypowe ogłoszenie. Anonimowy mężczyzna reklamował psa na wynajem. Nie chodziło jednak o usługi ochroniarskie, lecz seksualne.
Opolska policja zatrzymała 41-latka podejrzanego o znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna miał prowadzić tresurę psów ras uważanych za agresywne, wystawiać je do walk, a także organizować okrutne widowiska. Wszystkie zwierzęta znajdujące się pod jego opieką zostały procesowo zabezpieczone.Jak informują funkcjonariusze z Komisariatu II Policji w Opolu i oraz stróżowie prawa zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej, w ostatnim czasie pojawił się trop wiodący do organizatora nielegalnych walk zwierząt. Z zebranych materiałów wynikało, że za przestępczy proceder miał być odpowiedzialny 41-letni mieszkaniec Opolszczyzny.
7 września policjanci ze Skierniewic otrzymali zgłoszenie ws. kradzieży szczeniaka. Służby szybko ustaliły miejsce zamieszkania złodziejki, która przed przybyciem patrolu ukryła zwierzę wewnątrz mieszkania. Funkcjonariusze byli zaskoczeni, w jakim miejscu znajdował się pies.Łupem złodziejki padł kilkumiesięczny mieszaniec ras amstaff i pitbull. Policjanci nie zajęło dużo czasu, aby ustalić, gdzie miał znajdować się szczeniak, którego skradziono z posesji na terenie Skierniewic. Następnego dnia zapukali do drzwi 36-latki.
Kolejny bezduszny właściciel zwierzęcia skazał swojego podopiecznego na pobyt w schronisku. Tym razem Straż Miejska została powiadomiona o porzuceniu psa przy ulicy Karłowicza w Radomiu. Mieszaniec Dogue de Bordeaux i amstaff został przywiązany do słupa i pozostawiony bez opieki. Chociaż sezon wakacyjno-urlopowy zbliża się już ku końcowi, liczba porzucanych zwierząt domowych zdaje się nie maleć. Tym razem smutnego znaleziska dokonano na osiedlu Akademickim w Radomiu.
Zalew Borki w Radomiu to śródmiejski zbiornik wodny - malownicze jezioro i popularny punkt na trasie spacerów. Niestety, tym razem na brzegu zalewu doszło do skandalu z udziałem dwóch mężczyzn, amstaffa i strażników miejskich.Mężczyźni jak gdyby nigdy nic zabawiali się w szczucie psa na przechodniów! Zachęcali amstaffa do atakowania mijanych osób. Zwierzę warczało groźnie na ludzi, podgryzało nogawki, kilka osób zmusiło do panicznej ucieczki. Oczywiście nie miało smyczy ani kagańca.
Jezioro Leśne to uroczy zakątek Czarnoboru, włączonego niedawno w granice Szczecinka. W czasie wakacji łatwo spotkać tam plażowiczów, korzystających ze słońca, nagrzanego piasku i wody. Tym razem jednak nad jezioro przybył ktoś nieproszony.Dwóch chłopców w wieku 12 i 18 lat kąpało się z Jeziorze Leśnym. To miał być przyjemny dzień, spędzony na zabawie i wypoczynku na łonie natury. Chłopcy nie przeczuwali, że stanie się najgorsze.
Oddział Animal Patrol Straży Miejskiej w Łodzi po raz kolejny ruszył na pomoc potrzebującym stworzeniom, którym krzywdę wyrządził człowiek. Tym razem widok, jaki strażnicy zastali w niewielkim zagajniku, sprawił, że w oczach stanęły im łzy.Informacja dotycząca porzuconego czworonoga została przekazana służbom w ubiegły poniedziałek. Świadek zdarzenia poinstruował strażników, tłumacząc, że zwierzę znajduje się przy ul. Morskiej 4.
Członkowie dolnośląskiej organizacji pożytku publicznego EKOSTRAŻ ponownie interweniowali w sprawie pokrzywdzonego zwierzęcia. Amstaff stał się ofiarą przemocy domowej i narastającego konfliktu pomiędzy właścicielką a jej partnerem. Mężczyzna od dłuższego czasu wyżywał się psychicznie na konkubinie m.in. oblewając psa domestosem. Inspektorzy EKOSTRAŻ-y zastali w zdemolowanym mieszkaniu psa w typie rasy amerykański staffordshire terrier, zwanej potocznie amstaffem. Zwierzę od ponad tygodnia doświadczało najrozmaitszych aktów przemocy ze strony mężczyzny.
W nocy z 14 na 15 czerwca w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu doszło do włamania i kradzieży jednego z psów. To 4-letni samiec w typie rasy american bully o imieniu Ares, który został umieszczony w placówce na polecenie prokuratury. Na światło dzienne wyciekły informacje dotyczące potencjalnego sprawcy. Jak informowaliśmy przed tygodniem, sprawca bądź sprawcy doskonale wiedzieli, jak ominąć monitoring placówki. Pod osłoną nocy zniszczyli część ogrodzenia, spiłowali metalowe drzwi do boksu, a następnie zabrali zabezpieczone przez prokuraturę zwierzę.
W miejscowości Nowogród Bobrzański koło Zielonej Góry doszło do dramatu. W trakcie przyjęcia komunijnego rodzice zajęli się życiem towarzyskim, podczas gdy 3,5-letnia dziewczynka zbliżyła się do 11-miesięcznego amstaffa. Szybko tego pożałowali. Niewinna zabawa z psem skończyła się dla dziecka fatalnie. Do incydentu z udziałem agresywnego zwierzęcia doszło w trakcie rodzinnej imprezy. Na jednej z prywatnych posesji w województwie lubuskim zebrali się liczni goście, a wśród nich rodzina z kilkuletnią córką. Była ku temu ważna okazja, bowiem świętowano przyjęcie przez dzieci pierwszej komunii świętej.
Kopiowanie, czyli skracanie uszu psom, jest od dawna nielegalne w Wielkiej Brytanii. Mimo to w ciągu minionych pięciu lat ilość przypadków psów ze skopiowanymi uszami wzrosła o ponad 600%! Czemu ludzie deformują własne psy?Jak donosi Sky NEWS, przycinanie psom uszu znowu staje się modne w Wielkiej Brytanii. Bulldog Zeus został niedawno odebrany swemu właścicielowi. Miał krwawiące rany na małżowinach. Najwyraźniej właściciel próbował skopiować psu uszy, ale gdy zabieg mu nie wyszedł, spisał zwierzę na straty i zaniedbał je. Zeus musiał przejść operację zszywania małżowin. Obecnie znajduje się pod opieką organizacji pomagającej zwierzętom, która szuka mu nowego domu.Organizacje prozwierzęce alarmują, że w Wielkiej Brytanii coraz częściej dokonuje się nielegalnych zabiegów skracania psom uszu i ogonów za pomocą kuchennych noży i bez znieczulenia.
Mieszkańcy Łodzi żyją w ciągłym strachu. Powodem jest agresywny pies rasy amerykański staffordshire terrier, popularnie nazywany amstaffem, którego właściciel prowadza bez smyczy i kagańca. Zwierzę wielokrotnie zaatakowało inne psy, brutalnie je raniąc. Mimo wielu spraw i wyroków skazujących, jego właściciel w dalszym ciągu czuje się bezkarny i naraża sąsiadów na niebezpieczeństwo. Na osiedle przy al. Kościuszki w Łodzi od 10 lat rozgrywa się niekończący dramat z powodu agresywnego psa i jego nieodpowiedzialnego opiekuna. W obawie o bezpieczeństwo swoich pupili oraz dzieci, mieszkańcy muszą mieć oczy dookoła do głowy. Wystarczy chwila nieuwagi, by doszło do kolejnej tragedii.
W wieku 10 lat Wallace otrzymał wyrok. Pies zachorował na raka, a lekarze nie dawali mu żadnych szans. Pies nie poddał się w walce o swoje zdrowie. Dane mu było świętować nawet kolejne urodziny, choć lekarze w to nie wierzyli.Weterynarze, którzy opiekowali się psem nie mieli swego czasu dobrych wiadomości dla właścicieli. Wallece miał wkrótce umrzeć. Z powodu choroby psu dawano od 2 tygodni do 3 miesięcy życia.
Miał do dyspozycji mały kojec, który wypełniony był po brzegi odchodami. Spał w niewielkiej budzie, która nie zapewniała mu ochrony przed zimnem, a latem schronienia przed żarem. W jego wiaderku znajdowała się zielona woda, która zdecydowanie nie nadawała się do picia. W takich warunkach mieszkał pies w typie ttb, który został interwencyjnie odebrany.Zgłoszenie o psie wpłynęło do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wychudzony zwierzak miał mieszkać w złych warunkach w jednej z podkrakowskich miejscowości. Niestety, sygnał szybko potwierdził się.
Mieszkanka Tarnowa skazała na ogromne cierpienie własne psy. Kobieta samodzielnie obcinała ogony i uszy zwierząt. Wolontariusze należący do Tarnowskiego Azylu donoszą, że w wyniku interwencji pupile zostały odebrane i przewiezione do schroniska. Jednocześnie ujawniają powód, dla którego czworonogi musiały tyle wycierpieć.O bestialskim procederze została powiadomiona policja. Podejrzenie popełnienie przestępstwa zgłosił jeden z mieszkańców miasta, który w trakcie spaceru dostrzegł okaleczone zwierzęta.
25-letni mężczyzna został zaatakowany przez psa pozostawionego przed marketem. Sprowokowany amstaff odgryzł mu kawałek nosa. Zwierzę nie miało kagańca. Jak ustalili funkcjonariusze, poszkodowany w trakcie zdarzenia mógł być pijany. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w sobotę, 17 kwietnia w godzinach wieczornych. Po godzinie 18 do dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Lwówku Śląskim wpłynęło zgłoszenie o pogryzieniu człowieka przez zwierzę. Amstaff oszpecił mężczyznę, gryząc go w twarz.
- Bo musisz coś, ku**o mała, zrobić! Czemu znowu nasikałeś? - między innymi takie obelgi można usłyszeć na nagraniu opublikowanym przez aktywistów. W tle słychać piski, szczekanie i skomlenie zwierzęcia. Jak podają aktywiści horror zwierzaka trwał wiele dni.