Niedawno stan zdrowia tygrysa Gogha uległ nagłemu pogorszeniu. Wszyscy myśleli, że czas zwierzęcia dobiega już końca, przygotowywano się na najgorsze. Dziś z samego rana media obiegła dobra nowina - operacja ratująca jego życie powiodła się! W ostatnim czasie poznański ogród zoologiczny uprzedził, że schorowany tygrys o imieniu Gogh jest coraz słabszy i powoli umiera. Fatalne warunki, w jakich przebywał przed przeprowadzką do stolicy Wielkopolski, poważnie nadwyrężyły jego zdrowie, dlatego jedyną szansą na uratowanie mu życia było przeprowadzenie zabiegu operacyjnego.
Weterynarz Bernd Metzger z niemieckiej organizacji Bundesverband Gemeinschaft Deutscher Tierrettungsdienste opowiedział, jak przedstawia się sytuacja zwierząt i ich właścicieli na polsko-ukraińskiej granicy. W pełnym emocji słowach opisał sceny, które najbardziej zapadły mu w pamięci. Od inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę minęły dwa tygodnie, a sytuacja na granicy staje się coraz trudniejsza. Liczba osób uciekających z kraju w obawie przed wojną przekroczyła już 2 miliony. Do Polski stale przybywa uchodźców oraz towarzyszących im zwierząt, które także wymagają opieki i ochrony.
Mundurowi z wydziału ruchu drogowego międzyrzeckiej policji pomogli stworzeniu, które prawdopodobnie uległo potrąceniu, udowodniając, że każde zwierzę zasługuje na ochronę oraz poszanowanie. Funkcjonariusze zabezpieczyli je i przewieźli do pobliskiej lecznicy. W środę, 16 lutego około godziny 19 policjantów z drogówki w Międzyrzeczu czekała nietypowa interwencja. Funkcjonariusze w trakcie patrolu zauważyli leżące na jezdni ranne zwierzę, które nie reagowało na obecność otaczających je ludzi.
Właścicielka bulteriera pojawiła się w klinice weterynaryjnej, aby wykonać zdjęcie rentgenowskie. Okazało się, że zwierzak połknął przedmiot, który pod żadnym pozorem nie powinien znaleźć się jego układzie pokarmowym. Nie był to kawałek plastiku czy metalu, lecz część damskiej garderoby.Kto z nas nie widział wyrzuconego jedzenia na dworze? Czasami strach spuścić pupila ze smyczy, zważając na coraz to nowsze doniesienia o trucicielach zwierząt. Z tego względu większość osób odciąga swoich czworonożnych podopiecznych od odpadków nieznanego pochodzenia, ale, umówmy się, czasami refleks może nas zawieść. Tak też było w przypadku pewnego bulteriera.
W Warszawie grasuje kolejny truciciel zwierząt. Jego ofiarą padł już co najmniej jeden czworonóg. Dzięki szybkiej reakcji właścicielki, na szczęście udało się go uratować, lecz sprawca dalej pozostaje nieuchwytny. Mieszkańcy stolicy boją się o zdrowie i życie swoich pupili. Bulwersująca sprawa trucia zwierząt w Warszawie powraca. Zwyrodnialec tym razem grasuje po prawej stronie Wisły w dzielnicy Praga-Południe. W zastawione przez niego sidła wpadła mała suczka rasy cavalier king charles spaniel.
Kot o imieniu Barnaba zaginął przed 8 miesiącami w mieście Braintree w Wielkiej Brytanii. Właścicielka odchodziła od zmysłów, zakładając, że nigdy go już nie odnajdzie. Zaskakujący zwrot akcji w poszukiwaniach zaginionego mruczka przyniósł telefon od lekarza weterynarii. W tle rozmowy słychać było coś dziwnego.Kocurek należący do Rachel Lawrence z dnia na dzień zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach i przed osiem miesięcy nie dawał znaku życia. Zrozpaczona właścicielka robiła wszystko, by odzyskać ukochanego pupila, lecz niestety poszukiwania spełzały na niczym.
Para weterynarzy wpadła na nietypowy pomysł, jak urozmaicić swoją uroczystość ślubną. Ceremonia rozpoczęła się w prawdziwie żółwim tempie - w przenośni i dosłownie. Okazuje się, że rolę dostarczyciela obrączek ślubnych pełnił ukochany pupil młodej pary - żółw o imieniu Tom. Gdy w grę wchodzi temat przyszłego zamążpójścia, wiele par zastanawia się, w jaki sposób podać obrączkę na ślubie. Opiekę nad biżuterią symbolizującą trwałość związku małżeńskiego najczęściej powierza się świadkowi, lecz czasami dostarczana jest przez dziecko z rodziny, a nawet psy. Okazuje się, że puszyste czworonogi nie są jedynymi zwierzakami, które towarzyszą zakochanym podczas ich wielkiego dnia.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa skierowało wiadomości z alertem do osób przebywających na terenie województwa mazowieckiego. Ostrzeżenie dotyczy nowych przypadków wścieklizny u zwierząt. Właściciele i nie tylko są proszeni o zachowanie szczególnej ostrożności.Na obszarze Warszawy i województwa mazowieckiego wciąż odnotowywane są nowe przypadki wścieklizny u zwierząt. Dotychczas wykryto ich aż 110, w tym 18 na terenie samej stolicy. Z tego względu miliony Polaków otrzymało dzisiaj wiadomość z pilnym ostrzeżeniem.
Nowy rok, a ludzka mentalność niestety pozostaje bez zmian - tego zdania są wolontariusze z kujawsko-pomorskich Animalsów, którzy znaleźli wychudzonego i przerażonego psa na jednej z posesji. Właścicielka pozostawiła go na pastwę losu. Ratownicy podkreślają, od dawna nie mieli do czynienia z tak wyziębionym czworonogiem. Kolejna interwencja inspektorów OTOZ Animals i kolejny zwierzęcy dramat. Tym razem ratownicy położyli kres cierpieniu kundelka z gminy Nowa Wieś Wielka, nazywanego Tofik. Zwierzę trzymane na łańcuchu nie miało zapewnionych podstawowych warunków bytowych.
Synoptycy zapowiadają, że w ciągu najbliższych dni w całej Polsce odczujemy zimno, a warunki biometeorologiczne będą niekorzystne. Wynika to z rozległego wału wyżowego obejmującego ponad pół Europy. W trosce o bezpieczeństwo zwierząt Powiatowy Lekarz Weterynarii przypomina o zapewnieniu im odpowiedniego schronienia. Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega, iż w kilku rejonach Polski pogoda może stanowić zagrożenie, a nocą temperatura na Podlasiu i w Małopolsce może spaść nawet do -16 stopni Celsjusza. To dopiero początek mrozów nawiedzających nasz kraj. Z tego względu Powiatowy Lekarz Weterynarii Jolanta Grotkowska przypomina, że zwierzęta wolnożyjące, bezdomne i mieszkające na podwórkach są nieustannie wystawione mróz.
Inspektorzy z Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane w asyście policji przeprowadzili akcję ratunkową zwierząt znajdujących się na terenie romskiego koczowiska. Jego mieszkańcom odebrano łącznie kilkanaście żyjących w tragicznych warunkach zwierząt."Szok, niedowierzanie, rozpacz" - tymi słowami opisano niedawną interwencję w romskim koczowisku przy ulicy Lechickiej w Poznaniu. Szczegółowe informacje przekazano za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Na jednej z lokalnych grup na Facebooku, pani Zuzanna Jóźwiak zamieściła wpis dotyczący jej czworonożnego przyjaciela. Okazało się, że czarny kotek złapał się w kłusowniczą pułapkę. Przypuszcza się, że że wnyki rozstały rozstawione przez właściciela pobliskiej działki ROD. Sprawa zostanie zgłoszona na policję.Do sytuacji doszło w ostatnich dniach. Mruczek należący do mieszkanki Poznania miał potwornego pecha. Podczas spaceru po okolicy wpadł w sidła zastawione przez kłusowników. Na jego łapce zatrzasnęły się potężne, metalowe szczęki.
Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii poinformował, iż przybywa wykrytych przypadków wścieklizny w Warszawie. Choroba dotknęła już nie tylko dziko żyjące zwierzęta, do zakażeń dochodzi również u domowych pupili. W obawie o bezpieczeństwo Polaków przy drogach zamieszczono tablice informujące o zagrożeniu.Tak wielu przypadków wścieklizny nie odnotowano na Mazowszu od lat. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia potwierdzono 105. przypadek wirusowej choroby zwierząt stałocieplnych, która może być przenoszona na człowieka. Zazwyczaj chorują na nią dziko żyjące lisy, jenoty, jeże, nietoperze, a także koty wychodzące na zewnątrz.
Inspektorzy dolnośląskiej organizacji prozwierzęcej Ekostraż ujawnili szczegóły jednej z interwencji podczas tegorocznych świąt Bożego Narodzenia. Z podwrocławskiej wsi odebrano "pamiątkę po żonie", a mianowicie skrajnie zaniedbaną suczkę. Stan jej zdrowia obnażył brak człowieczeństwa jej właściciela. „Święta – w tym jesteśmy naprawdę znakomici. Taką śliczną pamiątkę po żonie odebraliśmy dziś właścicielowi" - Tymi słowami inspektorzy EKOSTRAŻ-y rozpoczynają wpis opisujący interwencję w okresie świątecznym. Dotyczy on suczki, która przez znieczulicę swojego właściciela, nie była w stanie normalnie funkcjonować.
Wolontariuszka sprawująca opiekę nad zaniedbanymi zwierzętami podzieliła się historią przemiany kocurka o imieniu Khalon. Kiedy zwierzę trafiło pod jej dach, było tak wychudzone, że bała się je podnieść, by nie wyrządzić mu krzywdy. Dziś po sterczących żebrach i łysych plamach nie ma nawet śladu.
Już dzisiaj wigilia Bożego Narodzenia. Zanim jednak zasiądziesz przy stole i rozpoczniesz wieczerzę, przypominamy, aby nie częstować zwierzaków świątecznymi potrawami. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że w większości ciast kryje się składnik, którego spożycie przez psa czy kota może zakończyć się tragedią.Większość właścicieli psów czy kotów zdaje sobie rozumieć, że zwierzęta nie powinny jeść czekolady czy tłustych potraw, których nie są w stanie strawić. Zdarza się jednak, że w czasie Bożego Narodzenia opiekunowie serwują swoim podopiecznym ryby, sałatki i inne smakołyki ze świątecznego stołu. Wszystko po to, aby one także poczuły świąteczną atmosferę.
Jesienią tego roku młoda kotka dojrzała i dostała pierwszą ruję. Zamiast otoczyć ją szczególną opieką i umówić na sterylizację, właściciele postanowili się jej zwyczajnie pozbyć. Wolontariusze, którzy przyjęli zwierzę do siebie, proszą o wsparcie oraz usilnie szukają dla niego nowego domu.Ponoć rude mruczki ze względu na swoje unikalne umaszczenie cieszą się szczególną sympatią miłośników zwierząt. Niestety, historia kotki o imieniu Hermionka pokazuje, że niezależnie od wyglądu i usposobienia, nawet najpiękniejsza istota może nie mieć szczęścia, jeśli znajdzie się w nieodpowiednich rękach.
Szczeniak rasy chihuahua dokonał z pozoru niemożliwej ucieczki ze szponów jastrzębia. Maluch wyrwał się drapieżnikowi i spadł z nieba, a jego krzyki usłyszeli robotnicy pobliskiej budowy. Na pamiątkę niezwykłego zdarzenia czworonóg otrzymał unikalne imię.Pewnego dnia w Austin w stanie Teksas dwóch robotników budowlanych usłyszało odgłosy przypominające skomlenie szczenięcia. Pomimo przeprowadzenia inspekcji terenu, zwierzęcia nigdzie nie można było znaleźć. Wtem zdali sobie sprawę, że dźwięki dobiegają z przestworzy.
Weterynarze współpracujący z organizacją Arizona Humane Society (AHS) podjęli się wyzwania ostrzyżenia skrajnie zaniedbanego czworonoga. Stworzenie przypominające wielki kołtun przeszło ekstremalną metamorfozę. Zdjęcia przed i po zabiegu wprawiają w zachwyt.Chociaż wszystkie mruczki troszczą się o utrzymanie nienagannej higieny, w przypadku długowłosych kotów konieczna jest regularna pielęgnacja ich futerka. Jeśli pozwolimy mu rosnąć bez jakiejkolwiek kontroli, zasłoni oczy pupila i splącze się w kołtuny, których praktycznie nie da się rozczesać, nie wspominając już o znacznym obniżeniu komfortu życia.
Alaskan malamute o imieniu Trojan został okropnie skrzywdzony przez swojego właściciela. Pupil ważący 101,5 kilograma trafił pod opiekę ratowników zwierząt, którzy pomogli mu zrzucić zbędne kilogramy. Jego roczna przemiana udowadnia, że dla chcącego nic trudnego!Poprzedni właściciel Trojana zaniedbał swoje obowiązki i, mówiąc bez ogródek, spasł go do niewyobrażalnych rozmiarów, narażając na szereg chorób i dolegliwości zdrowotnych. Kiedy opieka nad zniedołężniałym czworonogiem stała się zbyt kłopotliwa, jedynym wyjściem okazało się oddanie go do schroniska
Pilny komunikat właśnie obiegł całą Polskę. Powiatowy Lekarz Weterynarii w Tarnowie przestrzega przez karmieniem i zabawą ze zwierzętami wolnożyjącymi. Zauważa, że kontakt z nimi wiąże się z potencjalnym ryzykiem zarażenia wścieklizną oraz wieloma innymi schorzeniami. Rodzice powinni szczególnie uważać na swoje pociechy.Zagrożenie związane z falą przypadków wścieklizny nie dotyczy już wyłącznie Mazowsza. W wielu powiatach na terenie całej Polski ruszają dodatkowe akcje szczepienia lisów, a eksperci ostrzegają, że wchodzenie w bliski kontakt z dziką zwierzyną może nieść ze sobą poważne konsekwencje.
Shih tzu o imieniu Gucio mieszkał na jednym z osiedli domów jednorodzinnych we Wrocławiu. Gdy zaczął podupadać na zdrowiu, zamiast zabrać go do weterynarza, właściciele postanowili leczyć go na własną rękę. Psa nie udało się odratować.Wydawało się, że Gucio ma wszystko, czego pragnie każdy domowy zwierzak - dach nad głową, rodzinę i pełną miskę. Niestety, gdy dopadła go choroba, nie mógł liczyć na profesjonalną pomoc w klinice weterynaryjnej. Jego właściciele postanowili leczyć go w niekonwencjonalny sposób.
Mężczyzna powiadomił organizację działającą na rzecz ratowania zwierząt, że znalazł małego kotka, który mieścił się w dłoniach. Jednakże, kiedy zamiast mruczeć, zareagował w nieprzyjemny sposób, prawda na jego temat wyszła na jaw. Znaleziony mruczek okazał się przedstawicielem drapieżnego ssaka z rodziny kotowatych.Pewien mieszkaniec kraju związkowego Hesja w zachodniej części Niemiec skontaktował się z organizacją prozwierzęcą, informując, że znalazł w ogrodzie kociątko. Aktywiści nie odmówili mu pomocy i postanowili go osobiście odebrać.
Zapadła kluczowa decyzja w sprawie weterynaryjnych produktów leczniczych. Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) od stycznia 2022 roku obrót przeznaczonymi dla zwierząt lekami bez recepty (OTC) będzie możliwy poprzez sprzedaż wysyłkową. To znaczące ułatwienie dla właścicieli, którzy dotąd mogli dokonać takich zakupów wyłącznie w sklepach zagranicznych.28 stycznia 2022 roku w życie wejdzie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/6 z dnia 11 grudnia 2018 r. w sprawie weterynaryjnych produktów leczniczych i uchylającego dyrektywę 2001/82/WE. Nowe przepisy mają na celu m.in. uregulowanie kwestii sprzedaży przez Internet leków dla zwierząt nie wymagających recepty. Wielka mała zmiana dla zwierząt domowychPo wejściu przepisów w życie właściciele chcący zakupić m.in. krople czy obroże przeciwpchelne i przeciwkleszczowe lub tabletki przeciw robakom nie będą już potrzebowali recepty. - Przez internet będą mogły być sprzedawane wszystkie leki, które są zarejestrowane w odpowiednim urzędzie, czy to centralnie w urzędzie europejskim, czy w Polsce. Chodzi tutaj o leki bez recepty. Preparaty, które są wypisywane przez lekarza weterynarii na receptę, nadal pozostaną w obrocie bezpośrednio u lekarzy tudzież z możliwością wykupienia w aptekach - oznajmia agencji informacyjnej Newseria Biznes Radosław Knap, sekretarz generalny Stowarzyszenia POLPROWET, zrzeszającego producentów leków weterynaryjnych. Zmiany prawne będą mieć istotny wpływ na branżę weterynaryjną, a także zdecydowanie ułatwią życie opiekunom zwierzaków z ograniczonym dostępem do opieki weterynaryjnej czy sklepów zoologicznych. Nowe przepisy dodatkowo ograniczą niekontrolowaną sprzedaż przez internet, np. ze sklepów zagranicznych, bez ulotek w języku polskim oraz, miejmy nadzieję, położą kres zjawisku, jakim jest wykorzystywanie zamienników leków wśród preparatów przeznaczonych do leczenia ludzi.
W ramach interwencji służb mundurowych w połowie października w ręce przedstawicieli Fundacji Epicrates trafiła mocno niedożywiona małpka kapucynka o imieniu Bożenka. Zwierzę przetrzymywano w nieodpowiednich warunkach w jednym ze sklepów zoologicznych w Limanowej. Oprócz niej, uratowano także papugę arę.Niedawna interwencja policji w sklepie zoologicznym na południu Polski ujawniła cierpienie zwierząt przeznaczonych do sprzedaży. Specjaliści uratowali od śmierci małpkę, która w swoim dotychczasowym życiu wielokrotnie poznała, czym jest głód.
Pewnego razu członkowie organizacji Kitten Rescue w Los Angeles znaleźli pod drzwiami trzy oseski. Gdy weterynarze przyjrzeli im się z bliska, powód porzucenia wydawał im się oczywisty. Zwierzaki od urodzenia były niepełnosprawne, dlatego właściciel postanowił umyć ręce i pozbyć się "problemu".Kotki dopiero co przyszły na świat, a już zostały potraktowane w przedmiotowy sposób. Nowo narodzone maluszki z wciąż zwisającymi pępowinami przy brzuszkach zostały oddzielone od matki i podrzucone do schroniska.
Od czasu do czasu zwierzakom zdarzy się wyciąć numery, które przyprawiają właścicieli o rumieńce ze wstydu i zażenowania. Pewien rottweiler pobił wszystkich na głowę, połykając "zabawkę" należącą do jego pani. Aż trudno uwierzyć, na co miał chrapkę. Jedna z internautek wypowiadających się na forum Reddit podzieliła się nieprawdopodobną historią z czworonogiem w roli głównej. Użytkowniczka Randy Jackson opowiedziała o wizycie u weterynarza, po której nie mogła spojrzeć lekarzowi w oczy.
W życiu każdego właściciela przychodzi moment, kiedy trzeba się pożegnać z ukochanym towarzyszem. Opiekun może zdecydować, czy chce pochować swojego pupila na cmentarzu dla zwierząt, czy też skorzystać z usługi kremacji i zachować jego prochy. Wyjaśniamy, jak przebiega i ile kosztuje pochówek ukochanego zwierzęcia, a także czego pod żadnym pozorem nie należy robić po jego śmierci. Śmierć zwierzątka domowego to traumatyczne przeżycie. Co zrobić, kiedy nasi podopieczni odchodzą? W praktyce okazuje się, że pochówek czworonoga nie jest niczym łatwym. Czy więc utylizacja zwłok i chowanie w zbiorowej mogile jest jedynym rozwiązaniem?