Jeremias Maluw przechadzał się plażą Legian na wyspie Bali w Indonezji, gdy dostrzegł rzadko spotykane zjawisko. Oczom mężczyzny ukazały się miliony morskich stworzeń wielkości ziarnka grochu. Postanowił więc wziąć część z nich na rękę, by przyjrzeć im się z bliska.Turysta odpoczywający na egzotycznej wyspie na Oceanie Indyjskim, nazywanej "perłą Indonezji", sfilmował z bliska niedawno wyklute skorupiaki, które tłumnie gromadziły się na brzegu. Morskich stworzeń jest tak wiele, że nie sposób ich policzyć.
Na jednej z plaż w Teksasie utknęła żywa samica delfina. Jak donosi organizacja zajmująca się ratowaniem morskich stworzeń, obecni tam plażowicze próbowali „pływać z chorym zwierzęciem i jeździć na nim”. Zanim ratownicy dotarli na miejsce, zwierzę już nie żyło.Do zamęczenia zwierzęcia doszło w niedzielę na plaży Quintana w Teksasie. O zdarzeniu poinformowała w mediach społecznościowych organizacja Texas Marine Mammal Stranding Network, która zajmuje się ratowaniem wyrzuconych na brzeg zwierząt.
Rekin zaatakował 8-letniego chłopca pływającego w Morzu Andamańskim w Tajlandii. Dziecko zdecydowało się walczyć ze zwierzęciem gołymi rękoma. Ku zdumieniu wszystkich, chłopiec wygrał nierówne starcie z drapieżnikiem. W najsłynniejszym kąpielisku w Tajlandii miał miejsce incydent z udziałem morskiego drapieżnika. Jak poinformował Bangkok Post, na wyspie Phuket doszło do ataku rekina na dziecko. Co zadziwiające, chłopiec znokautował swojego napastnika.
Martwe delfiny coraz częściej spotykane na wybrzeżach Morza Czarnego to kolejne ofiary działań wojennych prowadzonych przez Rosję. Według Iwana Rusiewa, biologa z parku przyrodniczego Tuzłowskie Limany, delfiny giną z powodu sonarów wojskowych, które zaburzają echolokację tych zwierząt.Jak informuje Agencja UNIAN, działania marynarki wojennej doprowadzają do wystąpienia stresu u delfinów, a nawet do ich śmierci. Walenie, w tym delfiny są zwierzętami, wykorzystującymi echolokację do orientacji w terenie, którą zaburza używanie sonaru.
Organizacja British Divers Marine Life Rescue w Yorkshire donosi o serii ataków na foki. Mimo niezliczonej liczby apeli turyści i mieszkańcy nadmorskich miejscowości wciąż podchodzą do żyjących tam fok, a nawet rzucają w nie kamieniami.Służby ratownicze w East Yorkshire ostrzegają ludzi, aby trzymali się z dala od młodych fok wypoczywających na plaży, które o tej porze roku nadal próbują samodzielnie odnaleźć się w świecie. Niewiele to jednak daje. W czasie świąt Wielkanocy zaobserwowano drastyczny wzrost liczby ataków na morskie stworzenia.
W Morzu Bałtyckim koło Jastrzębiej Góry zaobserwowano dwa rzadkie stworzenia. Na podstawie zdjęć i materiału filmowego, badacze zidentyfikowano je jako bardzo rzadkie delfiny. Dotychczas przedstawicieli tego gatunku spotykał na polskich wodach tragiczny los.Czyżby polskie morze nawiedził potwór z Loch Ness? A gdzieżby, choć pojawienie się tych stworzeń jest równie nieprawdopodobne, co zobaczenie fantastycznej istoty ze Szkocji. Badacze potwierdzili, że w Bałtyku okryto delfiny białobokie.
Erick Yanta z San Antonio znalazł wyrzucone przez fale morskie stworzenie. Widział je wtedy pierwszy raz w życiu. Wziął je na ręce i nagrał, a następnie film wrzucił do sieci. Okazało się, że stworzenie, któremu się przyglądał to niezwykle jadowity ślimak, nazywany niebieskim smokiem.Pewien turysta z San Antonio wraz z żoną przebywał na Mustang Island w pobliżu Corpus Christi w Teksasie. Podczas spaceru brzegiem plaży zauważył małe biało-niebieskie stworzenie, które mocno przywierało do odłamka skały.
Pies w typie owczarka niemieckiego o imieniu Vaguito jest stałym gościem plaży w Punta Negra. Zwierzę zyskało sławę w mediach społecznościowych po tym, jak pewna turystka podzieliła się z internautami jego wzruszającą historią o bezgranicznej lojalności i miłości do człowieka. Jolie Mejía i jej rodzina postanowili odwiedzić Punta Negra, małą nadmorską miejscowość w pobliżu ich domu w Peru. Podczas przechadzki brzegiem morza zauważyli samotnie siedzącego psa, który nie odrywał wzroku od tafli wody. Świadkowie tego zachowania nie rozumieli, co jest powodem wręcz hipnotycznej fascynacji.
Mieszkańcy Władysławowa mogli natknąć się na rzadko spotykany widok w środę o poranku. Młoda foka szara niespodziewanie postanowiła przepełzać do centrum miasta. Młodego samczyka zabezpieczyła straż miejska i zawiozła do Stacji Morskiej w Helu. Zima wróciła do Polski. W wielu rejonach kraju zaobserwowano opady śniegu, a zdaniem synoptyków to "dopiero zapowiedź" tego, co czeka nas w najbliższych dniach. Chociaż widok białych płatków za oknem niewątpliwie wzbudza sensację, wieści o młodej foczce przedzierającej się przez zaspy przyćmiły wszystkie inne wiadomości z kraju.
Izzy Macarthur wyszła z wody i o mało nie zemdlała z wrażenia. Cała plaża pod walijskim miasteczkiem Gower pokryta była tajemniczą, pobłyskującą substancją, która na dodatek lekko się świeciła. To setki niewielkich, przezroczystych, galaretowatych stworzeń wiły się w piasku. Wyglądało to tak, jakby plażę pod Gower najechali kosmici.Kobieta nie zauważyła niczego podejrzanego podczas kąpieli w morzu. Czuła wprawdzie, jak o jej ciało ocierają się jakieś stworzonka, ale uznała, że to małe rybki. Dopiero gdy wyszła na plażę i zobaczyła, że cały piasek usiany jest przezroczystymi żyjątkami, uznała, że dzieje się coś dziwnego.Izzy zrobiła zdjęcie plaży pokrytej tysiącami przezroczystych, lekko świecących "łez". Zamieściła je w sieci i nie musiała długo czekać na reakcję. Wielu internautów przyznało, że plaża pod Gower wygląda jak scenografia do filmu o inwazji obcych.
John Dornellas jest rybakiem. Pływa po zimnych wodach Alaski i na co dzień obcuje z niezwykłą, majestatyczną i okrutną przyrodą. Czegoś takiego jednak jeszcze nie widział.John łowił ryby, płynąc kutrem po zatoce Kachemak, kiedy dostrzegł w wodzie coś niezwykłego.
Dana MacGregor od zawsze chciał surfować, a kiedy został mistrzem deski, zapragnął uczyć innych. Jego pierwszy uczeń był zupełnie inny niż wszyscy.Wszystko zaczęło się od tego, że Dana kupił kozę do wyjadania chwastów na jego ziemi w Kalifornii, tuż przy plaży nad Pacyfikiem.
Fokę Kostisa kochali wszyscy. Był ulubieńcem Greków i turystów z całego świata. Dzieci za nim przepadały. Niestety, spotkał go straszny koniec z ręki zwyrodnialca.Kostis była uroczą foką mniszką, uratowaną przez ludzi przy brzegu greckiej wysypy Alonisos trzy lata temu. Nie miał mamy, więc był zdany na dokarmianie przez ludzi. Od tamtej pory trzymał się blisko brzegu i chętnie wchodził w interakcje z ludźmi.
Trwa Grindadrap, czyli obchodzone na Wyspach Owczych rybackie święto. Porażające zdjęcia dowodzą jednak, że nie jest to zwykła niewinna tradycja. Cała zatoka zabarwiła się na czerwono. To od krwi.Święto Grindadrap obchodzone jest na Wyspach Owczych od czasów wikingów. To festiwal rybołówstwa, które jednak w tym dniu przybiera szczególnie ponurą twarz.
Kiedy celnicy wzięli się do sprawdzania dokumentacji ponad pięćdziesięciu kartonów, przesłanych z Indonezji na warszawskie Okęcie, nie przypuszczali, że w środku znajdą bardzo poważny problem. Na nogi postawiono ogrody zoologiczne w całej Polsce.Sterta kartonów, które według opisu miały zawierać żywe zwierzęta, wzbudziła podejrzenie celników, którzy przystąpili do zbadania niezwykłej przesyłki. Instynkt ich nie zawiódł. Czekało ich ponad tysiąc pięćset kilogramów problemów.
Katastrofa ekologiczna, która dotknęła Sri Lankę, powoli zaczyna przerastać nawet najbardziej pesymistyczne prognozy. Chemikalia leją się do morza, plaże zasłały ciała martwych zwierząt. Wyspiarskie państwo prosi świat o pomoc.Kataklizm zaczął się niepozornie. Jeden ze zbiorników z kwasem azotowym, przewożonych przez gigantyczny kontenerowiec MV X-Press Pearl, zaczął przeciekać.
Osierocona foczka o imieniu Ili Pika zdenerwowała się na swoją opiekunkę, która próbowała wyczyścić jej wannę. Nagrano, jak morskie stworzenie wydaje z siebie urocze odgłosy protestu i płetwami odpycha szczotkę. Wild Kingdom, znany również jako Mutual of Omaha's Wild Kingdom, to amerykański dokumentalny program telewizyjny przedstawiający dziką przyrodę i przyrodę. W jednym z odcinków pracownicy azylu dla osieroconych fok w Irlandii przedstawili historię uroczej, ale temperamentnej podopiecznej o imieniu Ili Pika.
Fotografowie dzikiej przyrody Chris Bray i jego żona Jess Taunton wybrali się wycieczkę do zatoki w Georgii Południowej, aby sfotografować pingwiny królewskie. W trakcie wyprawy kobietę spotkał niewypowiedziany zaszczyt. Grupa małych słoni morskich zbliżyła się do fotografki, a jeden z osobników dosłownie zasypał ją czułościami.Gold Harbour to zatoka znajdująca się na południowym skraju Oceanu Atlantyckiego, wzdłuż wschodniego krańca Georgii Południowej. Chociaż tamtejsza roślinność jest ograniczona przez izolację wyspy oraz chłodny podbiegunowy klimat, miejsce to jest prawdziwą mekką dla miłośników dzikich zwierząt. Osoby odwiedzające wyspę mogą nacieszyć oczy widokiem gatunków fokowatych czy ptaków przystosowanych do życia w środowisku morskim.
Redaktorka serwisu turystycznego pochwaliła się w sieci zdjęciem z wakacji w Tajlandii. Na jednej z plaży natknęła się na tajemnicze stworzenie wyrzucone przez fale. Internauci długo spekulowali, czym jest. Na szczęście zagadka wreszcie została rozwiązana. Biorąc pod uwagę fakt, iż 80% oceanów pozostało nieodkryte, to musi znajdować się w nich cała gama dziwacznych stworzeń. Jedna z tajemnych istot, przypominająca organizm z innej planety, została zauważona na plaży Laem Sak w Tajlandii. Czym jest ów "Obcy"?
Na plaży Horton, znajdującej się w zatoce Port Eynon w południowej części Walii, fale wyrzuciły na brzeg dziwne stworzonka. Kolorowe żyjątka o intrygujących kształtach przykuły uwagę spacerowiczów. Naukowcy apelują, aby pod żadnym pozorem ich nie dotykać.Zwierzęta, które wzbudziły tak ogromne zainteresowanie, nazywane są "wietrznymi żeglarzami". Niewiele o nich wiadomo. Ekspertom ustalili, że nie są one meduzami, lecz należą do stułbiopławów i występują w oceanach na całym świecie.
Na plaży w indyjskim stanie Maharashtra dokonano szokującego odkrycia. Morze wyrzuciło na brzeg ciało 11-metrowego wieloryba. Stworzenie ważące blisko 20 ton było już martwe. Z powodu silnych opadów deszczu proces usunięcia zwłok trwał przeszło dobę.We wtorek po południu mieszkańcy Vasai, mieszczącego się w pobliżu Bombaju, przypadkowo znaleźli na plaży zwłoki największego zwierzęcia zamieszkującego Ziemię. Zaalarmował ich przykry zapach unoszący się w całej okolicy.
Jim Abernethy jest biologiem i specjalistą w dziedzinie ochrony gatunkowej rekinów. Jego kariera różni się jednak od żmudnych badań innych biologów. Jimowi udało się nawiązać z rekinami przyjaźń.Pewnego razu Jim dostrzegł niedużego rekina z hakiem wbitym w szczękę. Pod wpływem impulsu mężczyzna zbliżył się i wyciągnął rękę w kierunku drapieżnej ryby. Pogłaskał rekina niczym psa.
Orlando Bloom jest jedna z najjaśniejszych gwiazd Hollywood. Choć aktor ostatnio nie wystąpił w żadnej przełomowej roli, cieszy się niesłabnącą popularnością dzięki hitom takim jak "Władca Pierścieni" czy "Piraci z Karaibów". Także jego życie prywatne elektryzuje fanów. Tym razem jednak nie chodzi o sławną żonę czy przyjaźń z księciem Harrym.Orlando Bloom znowu trafił na języki internautów po tym, jak opublikował na Instagramie niezwykłe wideo. Ukazuje ono pozornie idylliczną scenę - aktor z przyjacielem pływają na tzw. deskach wiosłowych.
Najsłynniejszy mors arktyczny, okrzyknięty "terrorystą", sieje postrach w europejskich portach. Ważące około 800 kg morskie stworzenie notorycznie wdrapuje się na łodzie, motorówki i jachty, doprowadzając łodzie do utraty równowagi. Właściciele luksusowych pojazdów wodnych są bezradni.Niszczycielski mors arktyczny, któremu nadano imię Wally, po raz pierwszy widziany był w marcu u wybrzeży Irlandii, a dokładniej hrabstwa Kerry. Po pewnym czasie zagościł w oddalonych o co najmniej 4 tysiące kilometrów portów we Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Jak twierdzą specjaliści, powodem wycieczki po nieznanych wodach jest odpłynięcie góry lodowej, na której znajdowało się zwierzę. Kawałek lodu popłynął z silnym prądem i tym sposobem Wally odkrył zupełnie nowy świat.
Od setek lat na Wyspach Owczych świętuje się grindadrap - wielki połów delfinów. W tym roku mieszkańcy Wysp przeszli samych siebie. Nawet rybacy są poruszeni: zabito zbyt wiele zwierząt.Grindadrap to tradycja sięgająca wieki wstecz. Rybacy w ciągu kilku dni zabijają setki delfinów, zaganiając je za pomocą swych łodzi do długich i wąskich zatok i fiordów, a następnie zabijając uderzeniami noży i harpunów.
Anna Lisa Jenaer dokonała przerażającego znaleziska na szkockich Orkadach. Fale wyrzuciły na brzeg ciało młodej orki. Zwierzę padło ofiarą bezwzględnych zabójcy - porzuconych w morzu sieci rybackich.Spacerująca po rezerwacie kobieta znalazła martwą orkę, pokrytą licznymi obrażeniami i śladami po sznurach. Rany wciąż były świeże, dlatego natychmiast powiadomiła odpowiednie władze.
Pewien nastolatek wybrał się na wieczorny spacer wzdłuż plaży. W trakcie natknął się na wyrzucone na brzeg zwierzę. Chcąc jedynie sprawdzić, czy wciąż żyje, dotknął jego grzbietu. W mgnienia oku okazało się, że popełnił straszliwy błąd. Nagranie przedstawiające reakcję stworzenia mrozi krew w żyłach.17-letni mieszkaniec Australii nigdy nie zapomni spotkania, jakiego doświadczył sierpniową nocą z pewnym morskim stworzeniem. Podczas samotnej przechadzki po półwyspie Eyre jego oczom ukazał się gatunek, który nie występuje w okolicznych wodach.
Zamknięcie jednej z najpopularniejszych plaż zostało potwierdzone. Wielu Polaków nie jest zadowolonych z tej decyzji. To dla dobra nas wszystkich, żeby zniwelować ryzyko niebezpieczeństwa. Decyzja jest ważna aż do odwołania. Powodem agresywne zwierzęta.Turyści, którzy w tym roku polecieli na wakacje do Francji, muszą zapoznać się z nowymi przepisami. Władze na Korsyce zadecydowały o zamknięciu plaż, aby chronić odwiedzających. Okazuje się, że bezpieczeństwu ludzi zagrażają agresywne krowy.