3-letnia suczka o imieniu Unity wprawiła opiekunów w osłupienie, wydając na świat wyjątkowo liczny miot. 16 zdrowych szczeniaków, będących mieszańcami owczarka niemieckiego i golden retrievera, to nowy nabytek brytyjskiej organizacji zajmującej się hodowlą i szkoleniem psów towarzyszących osobom z niepełnosprawnością.Członkowie stowarzyszenia Guide Dogs przywitali niedawno największy miot w 60-letniej historii swojej działalności. Szczenięta urodzone pod koniec 2021 roku w ramach programu hodowlanego stały się narodową chlubą i nadzieją na poprawę jakości życia osób dotkniętych upośledzeniem wzroku.
W sobotę, 15 stycznia z kaliskiego schroniska dla zwierząt skradziono suczkę o imieniu Finka. Moment, kiedy złodziej wynosi psa z boksu, nagrały zamontowane w placówce kamery. Sprawcy postawiono ultimatum, ale czas ucieka.Finka to nieduża i bardzo lękliwa suczka. Po kilkumiesięcznym pobycie w schroniskowym boksie, los wreszcie się do niej uśmiechnął. Podopieczna kaliskiej placówki miała lada dzień trafić do domu kochającej rodziny. Niespodziewanie pies zniknął ze schroniska.
Pewna kobieta szła do pracy w bardzo mroźny dzień, kiedy zauważyła psa leżącego na ziemi. Gdy pochyliła się, by go dotknąć, poczuła, że ciało zwierzęcia jest sztywne z zimna. Zakładając, że jest już za późno, rozpłakała się nad losem psiaka, który musiał umrzeć samotnie. Niespodziewanie pupil poruszył łapką. Fale mrozu i niesprzyjające warunki pogodowe utrudniają życie ludziom i są śmiertelnym zagrożeniem dla zwierząt. W niektórych rejonach świata, m.in. w Rosji i Kazachstanie, sytuacja jest do tego stopnia ekstremalna, że zamarznięte na kość zwierzęta to powszechny widok na ulicach.
Na Instagramie Szymona Hołowni pojawiło się zdjęcie z udziałem jego czworonożnej przyjaciółki. Lider ruchu Polska 2050 opowiedział o długoletniej chorobie zwierzęcia, a przy okazji uchylił rąbka tajemnicy z życia jego starszej córki. Dziennikarz, polityk i prywatnie opiekun zwierząt, Szymon Hołownia w ostatnim czasie powitał na świecie drugie dziecko. Dotychczas oczkiem w jego głowie była córka Maria, pieszczotliwie nazywana "Manią", oraz dwa czworonogi - Żelka oraz Grafit.
Ratownicy zajmujący się pomocą zwierzętom otrzymali zgłoszenie ws. szczenięcia porzuconego w rowie. Na widok ratowników suczka nawet nie ruszyła się z miejsca. Gdy jeden z mężczyzn opatulił ją kocem i podniósł, wszyscy wstrzymali oddech. W złamane łapki wdała się gangrena. Wolontariusze ratujący szczenię nie byli w stanie zaczerpnąć oddechu. Smród zgnilizny był tak przytłaczający, że prawie wywoływał u nich wymioty. Żadna ze zgromadzonych osób nie mogła sobie nawet wyobrazić, przez jakie piekło przeszło ranne stworzenie.
Zaniedbana suczka z siedmioma szczeniakami została odebrana interwencyjnie spod opieki nieodpowiedzialnej właścicielki. Zwierzęta nie miały zapewnione podstawowej opieki weterynaryjnej. Jak twierdzą sąsiedzi, suczka praktycznie nie wychodziła na spacery. W pierwszych dniach stycznia strażnicy miejscy przy udziale pracownika z Wydziału Ochrony Środowiska Departamentu Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta w Jeleniej Górze przeprowadzili interwencję przy ulicy Wyczółkowskiego. Właścicielka ośmiu czworonogów zaniedbała swoje obowiązki, czego skutkiem było odebranie zwierząt.
Przedstawiciele organizacji prozwierzęcej EKOSTRAŻ odpowiedzieli na wezwanie zaniepokojonej mieszkanki okolic Nowej Rudy. Gdy na dworze szalał siarczysty mróz, a w domach trwały przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, pod lokalnym sklepem zamarzała psia rodzina.
Przed kilkoma dniami w Pułtusku wybuchł nocny pożar. Śpiących lokatorów obudziło głośne szczekanie suczki Soni. Zwierzakowi udało się uratować niemal wszystkich mieszkańców kamienicy. Niestety, jej historia nie ma szczęśliwego zakończenia.W nocy z 13 na 14 grudnia w jednej z kamienic na ulicy Szkolnej w Pułtusku wybuchł pożar. Podczas gdy dym i płomienie rozprzestrzeniały się po budynku, wszyscy lokatorzy głęboko spali. Wyjątkiem była suczka Sonia, która wyczuła niebezpieczeństwo i podniosła alarm.
64-letni mężczyzna udał się razem ze swoim psem na przechadzkę i zniknął. Sprawą zainteresowała się policja. W trakcie poszukiwań ratownicy usłyszeli szczekanie dobiegające z lasu. Gdy udali się w tym kierunku, ukazała im się rozdzierająca serce scena. Właściciel suczki o imieniu Daisy często zabierał swoją podopieczną na spacery po lesie w stanie Waszyngton. Kiedy para ponownie wybrała się na wędrówkę, nic nie zwiastowało tego, że to ostatni raz, kiedy bliscy widzieli mężczyznę żywego.
Dalmatyńczyk o imieniu Miley został po raz pierwszy mamą. Chociaż weterynarze spekulowali, że suczka wyda na świat trójkę potomstwa, po 13 godzinnym porodzie na świat przyszło aż 18 maleńkich czworonogów. Tak liczny miot ustanowił nowy rekord w Australii.Trudno znaleźć osobę, która nie kocha szczeniaków. To zupełnie normalne, że małe, puchate kuleczki rozczulają swoim widokiem i wywołują w nas chęć opieki i pomocy. Co może być zatem lepsze od jednego szczeniaczka? Więcej szczeniaczków!
Suczka o imieniu Sky została znaleziona nieopodal bramy schroniska prowadzonego przez organizację Delaware Humane Society. Wolontariusze, którzy go znaleźli, odczytali wetknięty za jego obróżkę list i z trudem powstrzymali łzy. Choć jego treść mocno ich wzruszyła, przestrzegają, aby nie porzucać zwierząt w podobny sposób. Wystraszone i bardzo wychudzone zwierzę zostało zauważone przez pracowników placówki podczas spaceru z innym podopiecznym. Pies ze schroniska zobaczył nieznajomego czworonoga i zaczął głośno szczekać, ostrzegając personel schroniska o jej obecności.
Suczka rasy labrador retriever o imieniu Zola sprawiła swoim właścicielom nie lada niespodziankę. Psinka wydała na świat wyjątkowo rzadki miot młodych. Pośród 10 nowo narodzonych szczeniaków znajdują się zarówno maluchy o biszkoptowym, brązowym, jak i czarnym kolorze futerka!Narodziny unikalnego miotu sprawiły, że największe marzenie Tiny i Martina Davisonów wreszcie się ziściło. Małżeństwo prowadzi własną hodowlę labradorów retrieverów od 2006 roku i jak dotąd krzyżowali najróżniejsze odmiany psów, uzyskując szczeniaki o biszkoptowym, czekoladowym i czarnym umaszczeniu.Chociaż od 15 lat kontynuują swoją pracę, nigdy wcześniej nie udało im się uzyskać trzech odmian w jednym miocie. Aż do teraz!
Dla każdej matki utrata dziecka to ogromny dramat - tak samo było w przypadku suczki rasy doberman, która poroniła. Zwierzę pogrążyło się w rozpaczy, lecz na szczęście los szybko się do niej uśmiechnął. Zbieg okoliczności sprawił, że psinka stała się zastępczą mamą osieroconych kociątek.Rodzicielska miłość przybiera wiele form i nigdy nie jest jednakowa dla wszystkich matek i ojców. Jednakże, zawsze powinna zawierać się w niej bezwarunkowa akceptacja dziecka, zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa emocjonalnego, ważności i więzi.
Przedstawiciele organizacji OTOZ Animals oraz pracownicy przychodni weterynaryjnej Psia Kość opublikowali w mediach społecznościowych pożegnalny wpis. Nie udało się odratować 10-letniej Sara - suczki, która umierała na podwórku na oczach właścicieli. 14 października doniesienia na temat zwierzęcia konającego tuż pod nosem właścicieli dotarły do inspektorów puckiego oddziału OTOZ oraz Straży Miejskiej z Władysławowa. Zdaniem zgłaszającego na jednej z prywatnych posesji znajduje się przywiązany pies rasy bokser. Zwierzę było skrajnie wychudzony i zdawało się czekać na śmierć.
Rodzina z hrabstwa Limerick w środkowo-zachodniej Irlandii była świadkami nieprawdopodobnego zdarzenia. Ich czworonożna podopieczna o imieniu Bella urodziła zdumiewającą liczbę szczeniąt i tym samym stała się krajową rekordzistką. W lipcu 2020 roku 15-miesięczna suczka, będąca mieszańcem labradora i border colliego, wydała na świat swój pierwszy miot. Chociaż właściciele robili wszystko, aby nie dopuścić do ciąży u pupilki, sympatia pomiędzy Bellą a jej kolegą Archiem przezwyciężyła wszelkie środki zapobiegawcze.
W niedzielę, 24 października jeden ze spacerowiczów dokonał makabrycznego odkrycia w stawie na terenie Parku Centralnego w Świdnicy (woj. dolnośląskie). Zauważył, że na tafli wody dryfuje ciało psa. Dalsze śledztwo policji wykazało, że morderstwo zwierzęcia zostało zlecone przez jego właścicielkę.Osoba, która znalazła nieżywego czworonoga, wezwała na miejsce policję. Po wyłowieniu suczki okazało się, że jej ciało było skrępowane. Sprawę przejęła prokuratura.
Przedstawiciele Pet Patrol Rybnik przekazali dramatyczną wiadomość. Spełnił się najgorszy możliwy scenariusz. Psinka, która w asyście policji została wyrwana z piekła w Jankowicach, nie przeżyła operacji. Pomimo usilnych starań weterynarzy serce Tusi nie wytrzymało.W środę, 13 października działacze na rzecz ochrony praw zwierząt otrzymali zgłoszenie o niepokojących odgłosach wydobywających się z jednego z mieszkań w Jankowicach. Jak sami przyznają, nikt z wolontariuszy nie spodziewał się tego, co za chwilę miał zobaczyć. Obraz ten z pewnością pozostanie z nimi do końca życia.
Pracownicy amerykańskiej organizacji prozwierzęcej Brevard Humane Society uratowali 2-letnią Daisy przez rychłą śmiercią. W chwili interwencji suczka była tak chuda, że z łatwością można było u niej policzyć wszystkie żebra. Kto doprowadził ją do takiego stanu?Jak donoszą zagraniczne media, na Florydzie znaleziono zaledwie 2-letnią suczkę w typie labradora, która została niewyobrażalnie skrzywdzona przez człowieka. Wideo przedstawiające jej wygląd mówi samo za siebie.
W ostatnim czasie w miejscowości Cariacica w Brazylii rozegrała się nieprawdopodobna historia z udziałem naszych czworonożnych przyjaciół. Ciężarna suczka przyszła urodzić w klinice weterynaryjnej. Na tym jednak niespodzianka się nie skończyła. Pracownicy wytrzeszczyli oczy, kiedy ujrzeli, kto czeka na nią przy wejściu.W świecie zwierząt opieka nad młodymi najczęściej spada na barki samicy. Zwierzęce mamy wkładają bardzo dużo wysiłku w wychowanie potomstwa, okazując mu ciepło, troskę i zapewniając pokarm, natomiast ojciec zazwyczaj nie bierze w tym udziału. Zdarzają się jednak pewne wyjątki.
Suczka, która trafiła do schroniska Secondhand Hounds w Stanach Zjednoczonych, wydała na świat martwe szczenięta. Rozpacz nie trwała jednak długo. Tydzień później zdarzył się najprawdziwszy cud. Nieprawdopodobna historia rozegrała się jesienią 2019 roku w stanie Minnesota. Wówczas suczka rasy chihuahua trafiła pod opiekę wolontariuszy w fatalnym stanie psychicznym.
Członkowie stołecznego inspektoratu OTOZ Animals przekazali druzgocącą wiadomość. Jedna z ich podopiecznych przegrała nierówną walkę z chorobą. Connie przeszła na drugą stronę Tęczowego Mostu. W środę po południu w mediach społecznościowych pojawił się smutny komunikat. Kolejna OTOZ-owa gwiazdka, ofiara obojętności wobec zwierząt zgasła.
Organizacja prozwierzęca Animal Aid Unlimited otrzymała zgłoszenie dotyczące rannego szczeniaka leżącego na poboczu drogi. Zwierzę nie było samo - towarzyszyła mu zrozpaczona psia matka, której przeciągłe wycie przypominało lament. Poruszający serce widok został udokumentowany na filmie.Emocjonalna scena rozegrała się na ulicach Indii. Przybyli na miejsce członkowie grupy ratunkowej dostrzegli, że suczka desperacko próbuje zwrócić uwagę przechodniów. Błagała, aby ktokolwiek udzielił pomocy jej obolałemu maleństwu.
Członkowie Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt przekazali tragiczną wiadomość. Po ponad miesiącu walki suczka odebrana z rąk okrutnej ortodontki z Wałbrzycha odeszła. Niestety, nic więcej nie dało się zrobić.Jak informowaliśmy na początku sierpnia, skrajnie zaniedbana suczka rasy akita inu została odebrana przez inspektorów DIOZ. Osobami, które zgotowały jej ten los, była rodzina lekarzy, która podczas interwencji utrzymywała, że wygląd suczki jest spowodowany chorobą genetyczną.- Pewnie również z powodu choroby (właścicieli) spała na dziurawych paletach i osikanej do cna szmacie, bez dostępu do wody, uwalana na łapach zaschnięty kałem - relacjonują społecznicy we wpisie na Facebooku.
W ostatnim czasie na Twitterze pojawił się łamiący serce wpis dotyczący porzuconego zwierzaka. Nad zdjęciem suczki o błagalnym spojrzeniu opisano okoliczności, w jakich rodzina pozostawiła ją na pastwę losu. Argument, jakim próbowali usprawiedliwić swoje postępowanie, nie przekonał internautów.23 sierpnia na mediach społecznościowych opublikowano ogłoszenie adopcyjne suczki o imieniu Denisa. Tymczasowa opiekunka pupila nie może przeboleć powodu, dla którego właściciele zdecydowali się jej pozbyć.
41-letnia Tess Robinson jest miłośniczką zwierząt i szczęśliwą opiekunką 4-letniej suczki o imieniu Lola. Kobiecie od pewnego czasu doskwierał silny ból brzucha. Gdyby nie dziwne zachowanie jej pupila, prawdopodobnie zbagatelizowałaby objawy i przypłaciłaby to życiem. Okazało się, że chorowała na nowotwór. Jak donosi "The Sun", fryzjerka z Wielkiej Brytanii zmagała się z przewlekłym bólem pleców, któremu towarzyszyło uczucie wzdęcia. Podejrzewała, że źródłem problemu jest nietolerancja pokarmowa. Nieprzesadnie się przejmując, spokojnie czekała, aż niekomfortowe uczucie minie.
Pracownicy francuskiej organizacji prozwierzęcej dokładali wszelkich starań, aby roczna suczka imieniem Atena znalazła nowy dom. Kiedy zgłosiła się po nią pewna rodzina, adopcja zwierzęcia przebiegła pomyślnie. Mimo corocznych wizyt kontrolnych, po 5 latach wolontariusze odkryli, że życie suczki dalekie jest od ideału. 5 lat temu członkowie Société Protectrice des Animaux (w skrócie SPA) przekazali opiekę nad młodą suczkę nowym właścicielom. Początkowo zwierzę nie było w dobrym zdrowiu, lecz perspektywa zamieszkania wśród kochających opiekunów napawała wszystkich nadzieją. Kiedy Atena opuszczała mury schroniska, wszyscy mieli nadzieję, że czeka ją szybka rekonwalescencja, a przede wszystkim długie i szczęśliwe życie. Prawda była jednak zupełnie inna.
Suczka została znaleziona na ulicy w Argentynie, skąd trafiła do schroniska El Arca Animal Partido de Mar Chiquita. Nikt nie wiedział, co stało się z jej właścicielem, aż do momentu, gdy 2 lata później zawitał do siedziby organizacji. Wolontariusze nagrali pełne emocji ponowne spotkanie między wierną psiną a jej panem. Nietrudno wyobrazić sobie, co muszą czuć pies i właściciel, gdy zostają rozłączeni na dłuższy czas. Żaden człowiek kochający swoje zwierzę nie chciałby znaleźć się w sytuacji, gdzie byłby zmuszony pożegnać się z nim na miesiące, a nawet lata. Niestety, życie często pisze nieprzewidywalne scenariusze.
Zarządca pewnej nieruchomości otrzymał prośbę o skontrolowanie mieszkania, z którego przed kilkoma dniami eksmitowano rodzinę. Gdy tylko przekroczył próg, od razu usłyszał szczekanie i skomlenie wydobywające się zza drzwi łazienki. Pod zlewem czekał na niego najsmutniejszy widok na świecie.Zdarzenie miało miejsce w amerykańskim miasteczku Monte Vista. Po tym jak pewna rodzina została eksmitowana z budynku, zarządca postanowił skontrolować stan opuszczonego mieszkania. Od samego początku niepokoiły go dziwne dźwięki, które dochodziły z jednego z pomieszczeń.