Pewien rosyjski rolnik znalazł 4 kilkudniowe kocięta. Początkowo sądził, że to zwyczajne dachowce, jednak z czasem zauważył znaczące różnice w ich wyglądzie. Po konsultacji z pracownikami rezerwatu przyrody okazało się, że nieświadomie przygarnął maluchy objęte ochroną gatunkową. Zwierzęta zostały znalezione w stajni, w pobliżu nigdzie nie było ich mamy. Co gorsza, wciąż miały zamknięte oczy, dlatego nie przetrwałyby same na wolności.
Kocie lokale, których idea przyszła do Europy z Tajwanu i Japonii, zyskują coraz większą popularność na naszym podwórku. Dziś możemy znaleźć je również w wielu polskich miastach. Pani Magda Wycech, managerka warszawskiej klubokawiarni Miau Grau, przedstawiła nam mruczących podopiecznych, a także wyjaśniła, dlaczego nie trzeba wykluczać dzieci z listy gości.Klubokawiarnia Miau Grau to miejsce powstałe w lutym 2019 roku. Położone jest w samym centrum Warszawy, tuż obok Ronda Daszyńskiego. Choć od wielkomiejskiego zgiełku i zagłębia biurowców oddziela je wyłącznie cienka szyba, lokal już od progu wita gości wszechobecnymi wizerunkami kotów, zapachem aromatycznej kawy oraz niewymuszonym ciepłem i przytulnością.
Nieustanne drapanie w ścianę i dziwne dźwięki dochodzące z komina stały się nie do zniesienia, dlatego pewna mieszkanka Niemiec postanowiła zajrzeć do środka i odkryć prawdę. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, jakie zwierzę ujrzy we własnym kominie.Chociaż wszyscy oczekują, że przez komin wchodzi wyłącznie Święty Mikołaj, Helga Elsner znalazła w pionowej konstrukcji kogoś zupełnie innego.
Przechodnie usłyszeli miauczenie dobiegające z wnętrza pojazdu zaparkowanego przed sklepem. Zajrzenie do wnętrza auta przez szyby w niczym jednak nie pomogło, dlatego postanowili zwrócić się o pomoc do organizacji prozwierzęcej. Nieprawdopodobne, gdzie finalnie znaleziono płaczącego kotka. Nagranie z interwencji wprawia w osłupienie.Członkowie Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami powiadomili w mediach społecznościowych o przeprowadzeniu nietypowej akcji ratunkowej. Tym razem ich sprzymierzeńcami stali się pracownicy Auto-Service. M. Banduła, M. Lipiarz przy ulicy Wrzosowej w Balicach.
Niemal każdy opiekun kota prędzej czy później zauważy, że zwierzęta te z upodobaniem spacerują po każdej wyniesionej nad poziom podłogi powierzchni. To u kotów naturalne - szukają wysokich punktów obserwacyjnych, kryjówek, poszerzają swój areał o nowe tereny. Co zrobić, gdy kocie zwyczaje kolidują z ludzkimi? Jak pozbyć się kota z blatu kuchennego stołu czy biurka?Kocie zwyczaje mogą być problematyczne, gdy mruczki kroczą dumnie np. po blacie kuchennego stołu, zostawiając sierść w talerzach lub strącając filiżanki na ziemię. Nie lepiej jest z kotami, które lubią towarzyszyć swoim właścicielom przy pracy i wchodzą im na klawiatury komputerów lub rozlewają kawę na ważne dokumenty.
To jedna z najbardziej wstrząsających interwencji w historii Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt (OTOZ Animals). Inspektorzy z Krosna i Sanoka rozbili pseudohodowlę kotów w typie rasy maine coon. Doszło do rękoczynów, interweniowała policja.Do pierwszej interwencji OTOZ doszło w zeszłym tygodniu. Inspektorzy wkroczyli na teren pseudohodowli kotów w Jaśle. To, co zobaczyli za drzwiami, jeszcze długo będzie do nich wracać w koszmarach.
To była jedna z najgorszych chwil w jej życiu. Kobieta szła ulicą, gdy nagle jej oczom ukazał się przerażający widok. Coś spadło na ziemię. Jeden rzut oka pozwolił stwierdzić, że to nie strącona z parapetu doniczka. Na chodniku leżał młody kot.
W miejscowości Koroszczyn doszło do niezwykłej interwencji. W trakcie służby dwóch mundurowych usłyszało rozpaczliwe miauczenie. Okazało się, że mały kotek ukrywał się w krzakach przed lisami. Polujące drapieżniki stanowiły dla niego śmiertelne zagrożenie. Jak poinformowała oficer prasowa komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, posterunkowy Kamil Karliński oraz posterunkowy Bartłomiej Król, funkcjonariusze Oddziału Prewencji znaleźli niewielkich rozmiarów mruczka o biało-rudym futerku.
Neil i Lucy Henderson kochali swojego kota, Forbesa. Niczego im nie brakowało we wspólnym mieszkaniu w szkockim Rosemount. Niestety, pewnego dnia stało się coś strasznego.Kot Forbes gdzieś zniknął. Nie było go w żadnym z ulubionych legowisk, nie czekał przy misce, nie wygrzewał się w słońcu na parapecie. Był marzec, więc może złamał zasady, przecisnął się jakoś przez uchylone okno i udał na kocie amory?
Jedno zdjęcie narobiło więcej szumu w Internecie niż niejeden celebryta czy polityk. Fotografię wykonał Hemant Dabi w Indiach. Przedstawia lamparta, tyle że... wcale go nie widać.Zdjęcie ukazuje lamparta plamistego na tle ziemnej rozpadliny. Na pierwszym planie widzimy gałązkę krzewu, dalej drzewo, całe mnóstwo ziemi i kamieni, ale lamparta nigdzie nie widać!
Schronisko dla zwierząt San Diego Humane Society ogłosiło niesamowitą nowinę. Grono czworonożnych podopiecznych powiększyło się. Kocia mama wydała na świat aż jedenaścioro młodych, ale to niepozorny szczegół na jej brzuchu przykuł uwagę weterynarzy.Kotka została znaleziona w kontenerze na śmieci za sprawą pewnego przechodnia. Mieszkaniec San Diego usłyszał ciche miauczenie wydobywające się z pojemnika w centrum miasta. Gdy zajrzał do środka, zobaczył, że zwierzę właśnie się okociło.Kotka najwyraźniej myślała, że śmietnik będzie bezpiecznym miejscem do opieki nad kociętami. W rzeczywistości na życie nowo narodzonych zwierzaków czyhało niebezpieczeństwo - zarówno pod postacią drapieżników, jak i nieuważnych mieszkańców wyrzucających śmieci.
Aż trudno uwierzyć, do czego doszło w miejscowości Łabiszyn (woj. kujawsko-pomorskie). Wrogowie zwierząt dostali się do azylu dla kotów i zdewastowali go. Jednak nie to było najgorsze. Poranna inspekcja ujawniła porażającą prawdę.Azyl dla kotów w Łabiszynie prowadzony jest wzorowo przez Alinę Krzyżaniak-Świtałą z fundacji Zwierzę Też Człowiek. Zwierzęta są wykastrowane, odrobaczone, zdrowe. Nie wałęsają się po okolicy.
Do Sieci trafiło poruszające nagranie. Na widok tego, co spotkało biedne kociątko, ściska się gardło. Z setek kierowców tylko jeden zainteresował się jego losem.Na poruszającym nagraniu widzimy, jak z jednego z samochodów jadących po autostradzie gdzieś w Rosji wypada małe kociątko - prosto na środek jezdni!
Wstrząsajacego odkrycia dokonali pracownicy firmy zajmującej się utylizacją śmieci w miejscowości Loire Atlantique we Francji. Zupełny przypadek sprawił, że zwykły dzien pracy zmienił się im w akcję ratowniczą. Stawką było niewinne życie!Jeden z pracowników zajmował się akurat zbiornikiem przeznaczonym na recykling oleju smażeniu. Zlewa się do niego olej wykorzystywany w pobliskich restauracjach. Uwagę mężczyzny przykuł ledwo dostrzegalny ruch, nienaturalne załamanie cieni w kadzi.
To była najgorsza noc w życiu pracowników schroniska Pet Alliance w Orlando na Florydzie (USA). W jednej chwili płomienie buchnęły z korytarza przy pokoju kotów. Żywioł w mgnieniu oka zajął cały budynek.Pracownicy schroniska szybko wybiegli przez wyjścia ewakuacyjne. Niestety, mimo najszczerszych chęci nie zdołali przebić się do pokoju kotów. Płomienie ogarnęły tę część budynku, a potem cały budynek, jakby wzniesiono je z suchej słomy.
Georgie Fisher, znana na TikToku jako georgie_renee, stała się niechcący gwiazdą Internetu po tym, jak opublikowała niezwykłe nagranie ze swoim kotem w roli głównej.Macie w domu koty? Jeśli tak, na pewno czasem dają Wam się we znaki ich humory i zwyczaje, które nie koniecznie daję się pogodzić z Waszymi. Jak pokazała Georgie Fisher z Australii, kocie obyczaje można zmienić, jeśli zna się odpowiedni sposób.
Pewna matka z dzieckiem urządziła awanturę w pojeździe komunikacji publicznej. Podczas wsiadania do autobusu dostrzegła, że miejsce przeznaczonym dla wózków zajęła kobieta z kotem w wózku. Rozgniewana pasażerka zwróciła jej uwagę, że zwierzę nie powinno mieć pierwszeństwa przed dzieckiem.Do nerwowej sytuacji doszło w 2017 roku. Podróż podróży autobusem Mia Jade Wilson nie była w stanie znaleźć miejsca, w którym mogłaby pozostawić wózek z dzieckiem. Jedyną wolną przestrzeń w pojeździe zajmował kot, który również znajdował się wewnątrz spacerówki.
Jacek Barczak jest znany w środowisku toruńskich obrońców zwierząt. Od lat udziela pomocy bezdomnym psom i kotom. Jego metoda działania jest niezwykle wydajna, niestety koszty leczenia zwierząt są bardzo wysokie. Tym razem sytuacja stała się bardzo poważna.Pan Jacek zaczynał pomagać zwierzętom w 2009 r. Najpierw to były agresywne psy, przeznaczone do eutanazji. Pan Jacek znajdował im behawiorystów, którzy nie bali się trudnych przypadków. W ten sposób psy unikały śmierci i zyskiwały szansę na nowy dom.
Tuż przed północą w mediach społecznościowych pojawiła się wyjątkowo smutna informacja. Dopiero co uratowany kotek nagle odszedł. Chociaż maleństwo przeszło przez rozdrabniacz odpadów i cudem uniknął obrażeń, przegrało nierówną walkę z chorobą. Przed kilkoma dniami pracownicy schroniska dla zwierząt w Gnieźnie poinformowali na mediach społecznościowych o okolicznościach nieprawdopodobnego zdarzenia. W Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Lulkowie z jednej z reklamówek zaczął dobiegać przeraźliwy płacz. Jak się okazało, w środku znajdował się mały kotek.
Przechodnie nie mogli uwierzyć własnym uszom. Spod wielkiej płyty chodnikowej dochodził niepokojący dźwięk. To nie był gruchot ścierających się kamieni ani osypującej się ziemi. Wszystko wskazywało na to, że pod chodnikiem jest ktoś, kto potrzebuje pomocy!Początkowo przechodnie jakby nie słyszeli cichych nawoływań, w końcu jednak głosy wydobywające się z dziury w chodniku stały się tak wyraźne, że nie można ich było z niczym pomylić!
Półtorej doby przed zaplanowanym weselem panna młoda przeżywała załamanie nerwowe w gabinecie weterynaryjnym. Pod nieobecność domowników jej ukochana kotka Minnie pokusiła się o skosztowanie rośliny z bukietu ślubnego. Niestety, w kwiatach znajdowała się groźna substancja.To miał być najpiękniejszy dzień w życiu pewnej mieszkanki północno-zachodniej Anglii. Przygotowania do ślubu szły pełną parą, dlatego nikt nie zwracał uwagi na to, gdzie znajduje się 2-letnia rosyjska niebieska kotka Minnie.
Dramatyczne wieści ze Świdnicy. Ogródki działkowe przy ul. Staszica były dotąd ostoją dla wielu dziko żyjących kotów, dokarmianych przez mieszkańców działek. Niestety, jak donoszą obrońcy zwierząt, ostatnio ktoś zaczął polować na biedne zwierzęta. To wcale nie jest przenośnia. Koty, do tej pory chętnie stołujące się u życzliwych działkowiczów, nagle zaczęły znikać. Jeden z nich odnalazł się po pięciu dniach.
Po sieci krąży zagadka z parasolkami i ukrytym wśród nich kotem. Musimy przyznać, że ta łamigłówka może sprawić problem niejednemu pasjonacie testów na spostrzegawczość. Czy znajdziesz się wśród nielicznych, którzy potrafią ją rozwiązać?W kartonie, w szafie, pod łóżkiem - każdy szanujący się kociak ma w zanadrzu kilka sprawdzonych kryjówek. W przypadku mruczka, który wtopił się w otoczenie na rajskiej plaży, odnalezienie go nie jest taką prostą sprawą.
Niedawno pisaliśmy o niezwykłym wyczynie kobiety, która uratowała od utonięcia kociątka, wrzucone do rzeki w Nowym Dworze Gdańskim przez bezduszną oprawczynię. Choć trudno w to uwierzyć, w tym samym miejscu omal nie doszło do kolejnej tragedii. Tym razem na ratunek ruszyli młodzi ludzie.Nagranie z monitoringu ukazuje, jak na nabrzeżu rzeki w Nowym Dworze Gdańskim odpoczywa wieczorem kilkoro młodych ludzi. Samym skrajem bulwaru, tuż nad wodą, maszeruje kot.
Wygląd języka potrafi nam powiedzieć więcej niż moglibyśmy przypuszczać. Przede wszystkim stanowi odzwierciedlenie kondycji całego organizmu. Fioletowy kolor języka u ludzi i zwierząt zazwyczaj może oznaczać poważną chorobę. O czymś zatem świadczy nietypowa barwa języka u kota?Język jest narządem zmysłu, który pozwala nam nie tylko wydawać dźwięki, odróżniać i doceniać różnego rodzaju smaki, ale również wskazuje na toczące się w organizmie procesy chorobowe. Jak więc powinien wyglądać zdrowy język?
Chociaż zajmowanie się mruczkami daje wiele satysfakcji, wśród najczęstszych trudności związanych z opieką nad tymi zwierzętami pojawia się problem drapania mebli. Obawa o to, że kot zniszczy elementy wystroju wnętrza powstrzymuje wielu przed ich adopcją. Co zatem należy zrobić, by temu zapobiec?W niemal każdym kocie tkwi destrukcyjna siła. Jeśli właściciel nie chce, by jego ulubiony fotel czy kanapa zostały podarte na strzępy, prędzej czy później będzie zmuszony stawić czoła wyzwaniu, jakim jest odzwyczajenie mruczka od niszczenia mebli. Zanim jednak przejdziemy do metod walki z upartym mruczkiem, zastanówmy się najpierw, co sprawia, że koty odczuwają potrzebę drapania.
W sobotę, 11 września podczas rozgrywek uniwersyteckich w futbolu amerykańskim zdarzył się dramatyczny wypadek. Na stadionie pojawił się niespodziewany gość. Biedny kot zaczepił się łapką o najwyższą trybunę i zawisł na wysokości kilkudziesięciu metrów. Kiedy zwierzę spadło, zdarzył się prawdziwy cud.Mitów o kotach jest bardzo dużo, a najpopularniejszym z nich jest fałszywe przekonanie, iż mruczki zawsze spadają na cztery łapy. Niestety nie jest to do końca prawdą.
Płockie Towarzystwo Pomocy Zwierzętom ARKA poinformowało na mediach społecznościowych o znalezieniu tekturowego pudła porzuconego na osiedlu Borowiczki w Płocku. Starannie zaklejony taśmą pakunek spoczywał w pełnym słońcu, zaś w nim znajdowały się kocięta. Zawartość porzuconej „przesyłki” przeraziła znalazców oraz wolontariuszy, którym została przekazana. W środku znajdowały się trzy malutkie kocięta, które właściciel potraktował z niebywałym okrucieństwem.