Niezwykły szop stał się gwiazdą internetu. Utwór “Pedro, Pedro, Pedro Pe” zna i nuci niemal każdy, kto tylko go usłyszy. Połączenie zabawnego futrzaka i nowoczesnej interpretacji starej włoskiej piosenki okazało się strzałem w dziesiątkę. Hit TikToka stworzył DJ, który zaskoczy Was swoim pochodzeniem. Ostrzegamy — raz usłyszycie i będziecie nucić przez cały dzień!
Organizacja ratujące dzikie zwierzęta przygarnęła nietypowego pacjenta. Zwierzę nie miało na sobie ani grama sierści. Na pierwszy rzut oka ciężko było stwierdzić, co to za stworzenie. Na co dzień charakteryzuje go przepiękne futro z puszystym ogonem. Nawet przenikliwi internauci mieli problem z rozwiązaniem tej zagadki.
Administrator budynku w Detroit szykował pojemniki na śmieci w celu wywiezienia nieczystości. Gdy spojrzał do wnętrza jednego z nich, aż podskoczył z przerażenia. Ze środka śmietnika patrzyło na niego dzikie stworzenie. Jego wygląd wskazywał, że potrzebuje pilnej pomocy. W stercie śmieci bezbronne zwierzę skrywało najważniejszą dla siebie tajemnicę.
Zwierzęta są mistrzami kamuflażu. Domowe mruczki potrafią ukryć się tak, że ich znalezienie graniczy z cudem. Jednak okazuje się, że dzikie istoty są w tej kwestii jeszcze lepsze. Nawet duże drapieżniki są w stanie dosłownie wtopić się w otoczenie. Jednak mali roślinożercy również potrafią zaskoczyć w tej kwestii. O zwierzęcym talencie do ukrywania się w środowisku naturalnym na własnej skórze przekonał się pewien mężczyzna. Czy uda Ci się wypatrzeć podglądacza ukrytego w koronie drzew? Przekonajmy się!
Internautka nagrała scenę jak z filmu grozy. Na białym talerzyku leżało jej śniadanie, a kiedy próbowała sięgnąć po kanapkę – okazało się, że ktoś już ją uprzedził. Spod stołu wychyliła się włochata ręka z długimi pazurkami, której właściciel nabrał ochoty na jedzenie. Nie był to siedzący pod stołem kot ani pies. Tożsamość “złodzieja” trudno zgadnąć na pierwszy rzut oka.
Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, co dzikie zwierzęta robią w nocy, to dzisiaj się tego dowiesz. Fotopułapki to sprzęt, z którego coraz częściej korzystaj zarówno amatorzy zwyczajów dzikiej fauny, jak i badacze zajmujący się ochroną przyrody. Bez względu na cel rozstawiania automatycznych kamerek, zdarza się, że efekty nagrań zaskakują nawet tych, którzy wiele w życiu już widzieli.
Niektóre dzikie zwierzęta oswajają się z ludźmi na tyle, że regularnie odwiedzają ich podwórka i działki. Dokładnie tak samo było w przypadku Amy Williams i szopa pracza, który stał się doskonale znany kobiecie i jej mężowi. Gdy zniknął na kilka dni, zaczęli martwić się, że stało mu się coś złego. Okazało się, że wrócił, ale nie był sam. Nie mogli uwierzyć w to, co widzą na własne oczy.
W myśl ustawy o gatunkach obcych szopy zaczęły być zwalczane z urzędu. Dziesiątki z nich czekała więc bezlitosna śmierć. Lekarz weterynarii Grzegorz Dziwak stwierdził jednak, że zasługują na bardziej humanitarne traktowanie. Stworzył dla nich azyl, w którym uratowane zwierzęta mogą cieszyć się życiem w przytulnych warunkach. Szop pracz nie cieszy się dobrą renomą. To gatunek inwazyjny, który nieustannie zwiększa swoją populację. Według Unii Europejskiej stwarza zagrożenie dla przyrody. Dlatego też nie powinien żyć na wolności, gdzie jego ofiarą mogą paść liczne gryzonie i cenne dla środowiska ptaki. Rozwiązaniem jest powstanie azylu, w którym osobniki, które już przyszły na świat, będą mogły godnie żyć.
Malutki, ledwo żywy szop pojawił się na ganku domu. Był odwodniony i skrajnie wychudzony. Można było policzyć mu wszystkie żebra. Bez pomocy nie przeżyłby do rana. Przedstawiciele Ekostraży nie mają wątpliwości, że jego mama padła ofiarą człowieka. Mimo silnego osłabienia, już nawiązał pierwszą przyjaźń z przedstawicielem innego gatunku.Na ganku domu pod Niemczą w województwie dolnośląskim pojawił się mały szop. Właściciel budynku natychmiast zadzwonił po Ekostraż. Zwierzę było w dramatycznym stanie. Wolontariusze musieli zawalczyć o jego życie.
Pracownicy ośrodka rehabilitacyjnego dla dzikich zwierząt w Wirginii Północnej otrzymali telefon w sprawie tajemniczego stworzenia znalezionego w lesie. Kobieta spacerująca z psem natknęła się niewielkich rozmiarów ssaka. Po bliższych oględzinach okazało się, że nie jest to młody lis, jakich pełno w lasach o tej porze roku, ale przedstawiciel innego, równie urokliwego gatunku. W polskich lasach można spotkać m.in. dziki, sarny, wilki, żubry i niedźwiedzie, z kolei do mniejszych osobników zamieszkujących rodzime tereny leśne zaliczamy bobry, kuny, zające czy lisy. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych panuje urodzaj na szopy pracze. Ten niewielkich rozmiarów drapieżnik wygląda naprawdę osobliwie, zanim osiągnie dojrzałość.
Niemcy dostrzegają coraz więcej oznak na to, że szopy pracze kolonizują tereny Polski. Gatunek ten został sprowadzony do Europy jako zwierzę futerkowe, a jego dynamiczna ekspansja zagraża rodzimym ekosystemom, co może mieć katastrofalne skutki. Zachodni sąsiedzi radzą, aby problem zdusić w zarodku i zalecają użycie broni.Okazuje się, że już wkrótce możemy mieć problem ze zwierzęcymi przybyszami z dalekich krain. Niemieccy przyrodnicy nie mają wątpliwości, iż silnie inwazyjny gatunek coraz częściej pojawia się po polskiej stronie Odry. Wiedzeni własnym doświadczeniem zalecają jego eksterminację. Czy likwidacja “intruzów” jest konieczna?
5-letnia Rylee z Ashford w stanie Connecticut czekała przed domem na szkolny autobus. Dziewczynka nie mogła przewidzieć tego, co stanie się, gdy tylko otworzy zamknie za sobą drzwi. Agresywny szop pracz zaatakował ją tuż po przekroczeniu progu. Zwierzę gryzło ją bez opamiętania, a zaalarmowana krzykami matka ruszyła na ratunek swojej córeczce.W ostatnich dniach media społecznościowe obiegło nagranie z udziałem matki, która wykazała się niezwykłą odwagą. Kobieta usłyszała krzyk 5-letniej córki i ruszyła jej na ratunek. Rozwścieczony szop pracz uczepił się nogi dziecka, a spanikowana dziewczynka bezskutecznie próbowała się uwolnić. Całą sytuację zarejestrowała kamera monitoringu.
Poznajcie Crystal - samicę szopa pracza, który wychował się w warunkach domowych. Maluch stracił mamę tuż po narodzinach, lecz na szczęście trafił pod opiekę rodziny, która odmieniła jego los. Zakochani w nim bez pamięci właściciele nagrali, jak zareagował na swój pierwszy prezent pod choinkę.Mimo, iż hodowla szopa pracza w warunkach domowych jest absolutnie niezalecana, to osobniki, które trafiają do adopcji to zazwyczaj te, które zostały odłowione z lasów z powodu choroby lub sieroctwa. Samiczka o imieniu Crystal jest jednym z wyjątkowych przypadków. Zwierzę zamieszkało wraz z ludzką rodziną na skutek utraty matki.
Rosyjscy żołnierze nadal udowadniają swoją bezwzględność w działaniach na terenie Ukrainy. Choć niejednokrotnie byli osądzani o kradzieże sprzętu domowego, tym razem posunęli się o krok dalej. Incydent w Chersoniu wywołał lawinę żartów, a nagranie, które wyciekło do sieci zapoczątkowało falę memów. Okazuje się, że żołnierze rabują nie tylko pralki, ale i... szopy pracze.Zmobilizowane ukraińskie siły obroniły wiele miast i wsi, a ostatnie tygodnie pokazały, że są w stanie odbić zajęte przez wroga tereny, w tym Chersoń. Tymczasem nagranie udostępnione w sieci pokazuje, że siły Władimira Putina wbrew wcześniejszym zapowiedziom z chęcią za cel obierają sobie cele cywilne, między innymi artefakty kulturowe czy sprzęt AGD, a nawet zwierzęta zamieszkujące ukraińskie ogrody zoologiczne. Całą sytuację uznano za nieliczną „dobrą wiadomość” podczas odwrotu wojsk.
Hayley Culverwell stała się ulubienicą stada szopów zamieszkujących pobliski las. Zwierzaki tłumnie odwiedzają jej podwórko, upominając się o smakołyki. Z czasem do szopów dołączył przedstawiciel zupełnie innego gatunku, którego kobieta postanowiła adoptować. Szop pracz, zwany również amerykańskim to gatunek ssaka z rodziny szopowatych, który jak nazwa sama wskazuje, wywodzi się z rejonów Ameryki Północnej. Średniego rozmiarów zwierzaka cechuje zręczność, charakterystyczne umaszczenie pyska przypominające maskę, ale i niewątpliwy urok. Szopy są wszystkożerne i łatwo adaptują się do nowych warunków, o czym dobitnie przekonują się mieszkańcy Stanów Zjednoczonych oraz Kanady.
Brittany Seidel kupiła nowy dom, którego poprzedni właściciele zasłynęli z dbania o dziką przyrodę w okolicy. Wkrótce na posesji kobiety zaczęła pojawiać się samica szopa. Gdy zwierzę nabrało do niej zaufania, postanowiło przedstawić jej swoją rodzinę. W kwietniu 2021 roku Brittany Seidel spełniła swoje marzenie, jakim było kupno domu w Carriere w stanie Mississippi. Wówczas nie miała pojęcia, że w skład posesji wchodzi nie tylko dom mieszkalny, ale i wyjątkowo przyjaźnie nastawiony szop pracz.
W Korei Południowej na świat przyszedł szop inny niż wszystkie. Chociaż wszyscy jego krewni mają ciemne umaszczenie, a on jest biały jak śnieg. Jjak-jjek, bo tak wabi się mały albinos, został odrzucony przez rodziców, ale na szczęście spotkał na swojej drodze zwierzaki, z którymi łączy go wiele wspólnego.Matczyna miłość wywiera bardzo istotny wpływ na rozwój potomstwa. Kojarzy nam się z troską, opieką, czułością, umiejętnością przebaczania i gotowością na wszystko dla dobra potomka. Ale istnieją pewne wyjątki.
Często zdarza się, że ludzie przygarniają porzucone psy, czy koty. Tym razem chcemy wam przedstawić historię mężczyzny, który przyjął do swojego domu małego rannego szopa. Zwierzak tak zadomowił się u swojego opiekuna, że później nie chciał wyjść na wolność. W sieci pojawił się filmik, który przedstawia całą poruszającą historię. Mały szop był na skraju wycieńczenia. Miał mnóstwo ran na ciele, był odwodniony i wychudzony. Kiedy Kat znalazł go na ulicy, nie miał wątpliwości, że powinien mu pomóc.